zdjęcie M. Stębnicki
Nic się nie dzieje, w kieracie dom -praca czasem trafia się
wolny weekend i wtedy z każdego kąta wypełzają zaległości ale ja je ignoruję
wykorzystując wolny czas na wypoczynek. Ugotuję porządniejszy obiad, zrobię
jakieś pranie, zmienię pościel żeby nie wyjść z wprawy i już nie ma wolnego. Wiem wiem, każdy
tak ma. Hania – przedszkolak niedawno zapytała, co to są ferie. Powiedziałam
jej, że to rodzaj wakacji, wtedy nie trzeba wstawać rano i iść do przedszkola. –
A to ja nie mam ferii, mam tylko w lecie wakacje – odparła mała, która od pierwszego
roku życia spędza czas w placówkach bo rodzice pracują i dziadkowie pracują.
Jeszcze dwa lata i będziesz mogła spędzać ferie u nas – obiecałam dziecku. Będziemy
bardzo długo spać, jeść śniadanie w łóżku, wygłupiać się i wymyślać wierszyki –
obiecałam. Albo pojedziemy we dwie do
Rabki!
Mam więc motywację, aby żyć.
Zima mnie zaskoczyła. Do pracy dojeżdżam ogrzewanym autobusem,
na przystankach stoję najwięcej 10 minut więc nie ubieram się na zimowo. Noszę
skórzane botki i długi płaszcz z kapturem. Pod płaszczem spodnie i bluzka z
krótkim rękawem. Czapki mam w szufladzie, ciepłe szaliki też.
Dawniej kiedy zimy były srogie aż drzewa pękały a
partyzanci kryli się w zbożu też nie miałam ciepłej odzieży ani porządnych
butów ale to z biedy. Ale i tak pod spodnie wkładałam rajstopy, nosiłam swetry
i grube rękawice a nawet własnoręcznie wydziergane szydełkiem czapki. Ale wtedy
autobusy jeździły albo nie jeździły, rozkład jazdy miały za nic i częściej
brnęłam w zaspach niż jechałam.
Potem byłam głupia i nie ubierałam się ciepło żeby ładnie (według
mnie)wyglądać. Cienkie rajstopy, krótka kurteczka, kozaki na obcasach, rozum
na urlopie. Patologia nie
potrafiąca się nigdy odziać stosownie do warunków.
I tak. Wczoraj mnie zima zaskoczyła, bo jakże to, początek
lutego i zamieć? Prało mokrym, gęstym śniegiem od wielu godzin i kiedy
wyjeżdżałam z Krakowa, autobus był już spóźniony, ale niewiele. Tuż za
miastem zaczęły się problemy aż w końcu przy zjeździe z góry pojazd nasz nie
wyrobił i wraz z drugim autobusem jadącym z naprzeciwka utknął w brei na lodzie
i ani w jedną, ani w drugą stronę, w bok też nie, do rowu nie, w górę nie.
Obydwa tak zatarasowały drogę i nie było nadziei na ruszenie z miejsca, dlatego
postanowiłam wraz z koleżanką iść bo do domu nie było już bardzo daleko,
zaledwie dwa kilometry, co to jest.
Droga jest dość ruchliwa ale w tamtej chwili nieprzejezdna więc nadjeżdżające
samochody musiały zawracać, co dodatkowo generowało trudność w poruszaniu się.
Chodnik nie był odśnieżony, na ulicy gruba warstwa brei a pod nią lód, a z góry
padał gęsty, mokry śnieg, raczej nie z góry tylko z naprzeciwka.
Be be be, kopytka niosą mnie – zanuciłam a po 50 metrach
tylko świszczałam, kaszlałam i sapałam. Zanim zaczniecie pisać, że nie mam
kondycji, to mówię – tak, wiem, ale mam też wadę zastawki i tętniaka i moje
serce buntuje się na taki wysiłek, tym bardziej że byłam po pracy a nie po
spotkaniu z koleżanką na herbatce. Na wino też się już nie umawiam z powodu
nadciśnienia, jak żyć?
Dotarłam do domu z trudem, nasiąknięty płaszcz ważył z tonę,
w butach chlupało.
Mam szczęście bo te autobusy otarły się bokami i brakowało
sekund do zderzenia, mogło się to skończyć o wiele gorzej.
Be be be kopytka niosą mnie..
Ciekawi mnie co to za droga? Czy może wyjazd z Krakowa w stronę Prądnika? Pozdrawiam z zaśnieżonej Warszawy.
OdpowiedzUsuńto droga lokalna w Modlnicy
Usuńtaką zimę mieliśmy ostatnio w listopadzie, można było ulepić bałwana, co Najmłodsi uczynili, a dorośli się ślizgali na nogach bądź na kołach... Zima zaskakuje zawsze i nie tylko drogowców ;)
OdpowiedzUsuńu nas już chyba trzeci raz w tym sezonie
UsuńZaniosło i do mnie. W nocy napadało mokrym śniegiem, rano pomroziło. Nie chciało mi się walczyć z 10 cm lodem na samochodziku, więc dałam mu wolne do wiosny. Wlazłam pod kocyk i czekam na odwilż. Zakupy? at, zaoszczędzę.
OdpowiedzUsuńteż bym wlazła na miesiąc pod kocyk ;)
UsuńJa już nie pamiętam takich klimatów...
OdpowiedzUsuńmłoda jesteś :P
UsuńSklerozę mam
UsuńMamy to samo
OdpowiedzUsuńu nas ferie to choć dzieci ucieszone
UsuńJesteś bardzo dzielna Klarko 👍💚. Z całego serca życzę, żeby obietnica złożona Hani mogła się spełnić ( bo co to są 2 lata ?). DTCK ❤️
OdpowiedzUsuńdziękuję <3
UsuńDobrze, że dotarłaś do domku. Zdrowia i niech szybko zleci do ferii z Hanią. U mnie problem z mrozem i to duży, to głównie zamarznięte krany w oborze
OdpowiedzUsuńdziękuję
UsuńJechałam wczoraj tą drogą. Wybrałam się na wizytę do klienta poza duże miasto i zamiast jechać 20 min, jechałam półtorej godziny w jedną stronę. Z duszą na ramieniu. Droga biała, śliska, zakręty, raz góry, raz doliny, hamować się nie da... Minęłam w sumie 3 auta w rowach, zaklinowaną ciężarówkę na rondzie, sznury stojących aut na głównej drodze - stały pod górą na którą się nie dało wyjechać. Syn mojego klienta tamże, wracając z dzieckiem ze szkoły, porzucił auto i szli na nogach pod górę, jak i Ty (dziecko zimę zapamięta:) Może i autobus był dalej, już nie wiem. Dużo mnie to kosztowało. Do dziś mam spięte wszystkie mięśnie... No, ale dojechałam cała i auto też.
OdpowiedzUsuńElla-5
dzielna jesteś!
UsuńCzas leci, weekend leci, wszystko gna do przodu.
OdpowiedzUsuńA w Wielkopolsce śniegu nie ma nawet na lekarstwo. Coś tam trochę poprószy i już za chwilę stopnieje albo wiatr zdmuchnie śnieg. Z jednej strony trochę żal, ale z drugiej - przynajmniej nikt nie utknie w zaspie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńu nas już spore górki i stąd te kłopoty na podjazdach
Usuńja w jedna stronę jeżdżę samochodem-wtedy kurtka ale bielizna termiczna itp a kolejnego dnia w przeciwpołożną jeżdżę autobusem. - zawsze wtedy ciepło ubrana. Płaszcz długi ,"Kalesonki" pod spodniami, bielizna termiczna no ale te 10 minut czekania daje w kość a potem przesiadka i czekanie na drugi autobus.
OdpowiedzUsuńa jak sobie radzisz z samochodem w tych trudnych warunkach?
UsuńKlarko, rozumiem się bardzo dobrze. W piątek z pracy, autem, wracałam 3,5 godziny. A to tylko 50 km.
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę własne nadciśnienie, na wino umawiam się z małżonką w domowym zaciszu. Nie ma stresu, a więc i ciśnienie w granicach normy
OdpowiedzUsuńKlarko Zimowa Nieustraszona! Po takim spacerze koniecznie trzeba sie rozgrzac i to nie winem...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplo-goraco!
Pani się jeszcze chwali,że zawsze tak lekko ubrana zimą? A teraz stękanie na różne choroby? Naprawdę w tym wieku nie potrafi pani tego połączyć?
OdpowiedzUsuńObserwatorka
z przegrzania się robią różne choroby, ja jestem zahartowana
UsuńMam tak samo jak Klarka, choruję zawsze gdy się przegrzeję a nie jak zmarznę, taki ze mnie "zimny wychów" 😉. Grażyna R.
UsuńMoje motto na nowy dzień to Be be be kopyta niosą mnie .
OdpowiedzUsuń