Gadam do siebie w pracy. Pracuję zazwyczaj sama i czasem mówię do gościa, którego już od dawna nie ma w pokoju.
Dziś też tak było.
Otwieram drzwi (zawsze ostrożnie, bo nigdy nie wiadomo co można zobaczyć a przecież tego się już nie odzobaczyć) i patrzę najpierw w duże lustro stanowiące środkową część szafy. W lustrze widać część pokoju po lewej stronie. Czasem jest to widok na bardzo skotłowane łóżko a innym razem na pana stojącego z gaciami w rękach w otwartych drzwiach łazienki.
Dziś weszłam do świeżego pokoju, ktoś zostawił uchylone okno i dzięki temu mogłam pracować w komfortowych warunkach. (Och, na przykład po sylwestrze czuć było, że nasi goście bawili się znakomicie).
Rozejrzałam się i powiedziałam - dziękuję pani, jest pani niezwykle miła, życzę nie tylko dobrego dnia, ale szczęścia i zdrowia na cały rok!
A dlaczego?
Pani zostawiła pokój tak, jakby zaraz ktoś miał wejść i zamieszkać.
Koleżanka pracująca po drugiej stronie korytarza dawno uznała, że jestem stuknięta. Ale i tak mnie lubi.
Gadacie czasem sami z sobą na głos?
A czemu stuknięta? Bo serio traktujesz pracę i gości?
OdpowiedzUsuńee nie, tak się wygłupiamy:)
OdpowiedzUsuńwiesz, wreszcie trafiłam na normalny fajny zespół i choć praca do lekkich nie należy to lubię ją, da się żyć
Bo fajny zespół jest czasami ważniejszy od kasy:-)
UsuńOczywiście... Ostatecznie rzadko trafia się okazja pokonwersować z kimś równie inteligentnym...:))
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Obowiązkowo!
OdpowiedzUsuńGadam. Najczęściej w aucie. Ale również na ulicy gdy myślę o czymś intensywnie, wtedy wyciągam argumenty za i przeciw na glos😉
OdpowiedzUsuńNotorycznie!
OdpowiedzUsuńA już myślałam, że ze mną jest coś nie tak, skoro gadam sama ze sobą :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Gadam, ale nie zawsze lubię tego słuchać, bo zazwyczaj głośno komentuję swoje błędy i wypaczenia. Ale to pozwala upuścić nieco "pary" i nie zagotowuję się tak bardzo
OdpowiedzUsuńmamy ulubionych znajomych... zawsze zostawiali otwarte okno wyjeżdzając po wizycie kiludniowej. Pozwoliłaś mi spojrzeć głębiej ... też postaram się....
OdpowiedzUsuńŻe gadam to nic, gorzej że czasem nawet słyszę odpowiedź!
OdpowiedzUsuńO matko ja tez gadam sobie do siebie a zwłaszcza jak cos źle zrobię lub zapomnę i się ochrzaniam delikatnie mówiąc.Ostatnio chyba mowilam cos na glos przed wystawa sklepowa a ja myślałem ze to w myślach .Niestety babka obok dziwnie mi się przyglądała bo mówilam po polsku wiec nie rozumiała..Mam na to taka odpowiedz _ no co ja tylko głośno myślę.Klarko kochana cieszę się ze dobrze Ci się pracuje choć ciężko.Pozdrawiam serdecznie .Pomyślności w nowym roku. Marta uk
OdpowiedzUsuńPrzecież czasem trzeba porozmawiać z porządnym człowiekiem i nic w tym dziwnego, że wtedy mówimy sami do siebie. A poza tym- nikt nas tak dobrze nie zrozumie jak my siebie sami;)
OdpowiedzUsuńMój Ukochany gada ze sobą dość dużo. Chyba mi się udzieliło po paru latach. Też gadam.
OdpowiedzUsuńCzasami? Codziennie!
OdpowiedzUsuńDo siebie, do kota (niektórzy też to nazywają do siebie) , z kotem to całe dialogi prowadzę, oczywiście odpowiadając za niego.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że gadam. Cieszę się że, jak widać, nie jestem w tym odosobniona.
OdpowiedzUsuńJezeli chodzi o gadanie do siebie, to najczesciej sie ochrzaniam, mowiac: No i co ty robisz, glupia babo!
OdpowiedzUsuńJa gadam dużo służbowo, więc prywatnie najczęściej w myślach. Domownikom czasami odpowiadam na pytania też w myślach.
OdpowiedzUsuńgadam a jakże.Gorzej że czasem przechodzi jaki klient obok mego boksu a ja w mało oględnych słowach akurat wyrażam swoje zdanie na temat aktualnej wrażej nitki lub wrednej firanki...
OdpowiedzUsuńJak tu nie pogadać z kimś sympatycznym i mądrym? :)
OdpowiedzUsuńJa też rozmawiam ze sobą, bo mnie potrzebne są odpowiedzi, np. Gdzie schowalas ten jasny szalik? No przecież na dolną półkę... 😊Dużo gadam tez do kota, ale on milczy. Takie gadanie do siebie to mi pomaga zapamietywac różne rzeczy, np pamiętaj, najpierw bankomat potem reszta 😊. I o dziwo wtedy pamiętam. Miłych konwersacji Klarko 😊także ze sobą 👍♥️
OdpowiedzUsuńCzęsto rano niewybudzona jeszcze ze snu wpadam w stan głębokiej krytykozy i nie mogąc czgoś znaleźć, albo potykając się o domowe sprzęty wymyślam sobie tak jak Basia od głupich bab i gadam, no gderam do siebie. Wiadomo, krytykoza objawia się narzekaniem i zrzędzeniem. Najgorzej, że bliska osoba będąca w stanie porannego uśpienia, które się nasila wraz z dzwonkiem budzika, śpi z uszami postawionymi na baczność. No i słysząc wszystko trzy po trzy para piętnaście myśli, że to do niej te moje uwagi. Poranna awantura gotowa i na nic zdaje się tłumaczenie, że ja tak sama do siebie:-)
OdpowiedzUsuńNie jestem wyjątkiem. Prowadzę ostre spory używająć nawet wulgaryzmów a na pytanie Mojego Szczęścia - co tam mamroczesz pod nosem odpowiadam, że prowadzę rozmowę z inteligentnym człowiekiem.
OdpowiedzUsuńDruga sprawa.
Tak się składa, że ostatnio dość dużo nocowalismy w hotelach. Przykładem za pozostawiony stan pomieszczeń niech będzie fakt podziękowań mailem za porządek po pobycie. Często się zdarza podnosimy wartość pokoju hotelowego bo pozostawiamy tam .....żarówkę.
Niemy dlaczego w wiekszośći hoteli oświetlenie górne jest takie jak w krypcie kościelnej i czytanie nie jest możliwe. Zabieramy więc ze sobą normalną żarówkę LED i właściwie zawsze jest użyteczna i prawie zawsze pozostaje w pokoju.
Pozdrawiamy
Oczywiście, że gadam ze sobą. Najwięcej wtedy, gdy przez kilka tygodni jestem sama w domu i rzadko wychodzę. No przecież muszę wydobyć z siebie jakiś głos od czasu do czasu!
OdpowiedzUsuńPokój hotelowy zawsze zostawiam w idealnym porządku, bo by mi było strasznie wstyd, gdyby było inaczej. I zawsze zdejmuję i składam pościel, bo dla mnie to kilka ruchów,a ktoś, kto tam pracuje ma do zrobienia wiele pokoi i wiele łóżek. Więc niech ma choć o jedno mniej.
Serdeczności, Klarko!