niedziela, 15 grudnia 2019

o pogodzie

Grudzień z mojego dzieciństwa to były wędrówki wąskimi  ścieżkami wydeptanymi w śniegu. Obowiązkowa czapka, rajstopy pod spodniami, rękawice (gryzące, z jednym palcem) gruby sweter a pod swetrem bluzka z długim rękawem. Gruba kurtka i wysokie, ocieplane buty. Marzłam. Wszyscy marzliśmy. W szkole było chłodno, siedzieliśmy w klasach ubrani w te ciepłe swetry i grube spodnie. Na przerwach oblegaliśmy stojący w holu na parterze piec.
Po południu jeździliśmy na sankach, na nartach, na workach wypchanych słomą. Kiedy już robiło się ciemno, wracaliśmy na chwilę do domu aby odtajać. Rękawy i spodnie były przeważnie zamrożone na sztywno, tak samo rękawice. Do butów przywierała warstwa zamarzniętego śniegu.
Trzeba się było naskakać i natupać, aby nie wnosić go do domu.
A za godzinę czy dwie z powrotem na pole! Zamarznięty śnieg skrzył się w blasku księżyca, było bardzo zimno, jeździło się z ogromną prędkością i znów byliśmy biali od śniegu i mrozu.

Matka suszyła nasze ubrania i buty na piecu,. Raz czy dwa zgubiłam rękawice i następnego dnia musiałam iść do szkoły w takich ogromnych, watowanych roboczych.

Odwilż - czasem robiło się nieco cieplej i wtedy na dachach tworzyły się malownicze sople. Las dziwnie szumiał, gałęzie jodeł pozbawione warstwy śniegu prostowały się i już drzewa nie były takie ściśnięte.
Topniał lód na rzece i przejście po nim było ryzykowne. Ale po kilku dniach odwilży znów padał przez kilka dni śnieg, potem wszystko ścinał mróz i tak aż do wiosny.

Mroźne, śnieżne zimy skończyły się jakieś dwadzieścia lat temu. Co roku jest cieplej. Czasem widuję (mamy połowę grudnia) w autobusie młodych ludzi w koszulkach z krótkim rękawem i nie wyglądają na zmarzniętych.
W ogrodzie spokojnie rośnie zostawiona na natkę zielona pietruszka i ma się całkiem dobrze.
Lawenda nie ocieplona, hortensje też nie okryte. Nie przemarzają. Ociepliło się.

22 komentarze:

  1. Mnie to naprawdę martwi...i nie myśłę o sobie, ale o moich wnuczkach, no i żal, że tego śniegu właściwie nie znają...Wczoraj wyskoczyłam do sklepu w klapkach i rozpiętej kurteczce narzuconej na koszulkę. wracając przypomniałam sobie te mroźne i śnieżne grudnie...a u nas było w południe dziesięć na plusie!

    OdpowiedzUsuń
  2. i pamiętam tę radość, gdy, z powodu mrozu, zamknęli szkołę.
    Żałuję, że Grześ i wnuki nie znają takiego zimowego szaleństwa na sankach(czy workach)
    I żal, że choć Święta Bożego Narodzenia nie są białe.
    A z drugiej strony cieszę się na myśl, że oszczędzam na ogrzewaniu, że nie marznę na przystankach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i nie musimy zakładać rajstop pod spodnie!

      Usuń
    2. Jessooo
      Nienawidzę rajstop pod spodniami 😡😡😡😡

      Usuń
    3. nie noszę prawie nigdy!"Gryzą" mnie!

      Usuń
    4. Pamiętam jak nienawidził tych rajstop. Gryza mnie tak, je jak kiedyś jednak założyłam to myślałam że się wsciekne i już miałam taką myśl żeby je zedrzec z siebie w autobusie.

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  3. I jeszcze jedno, nie chorowaliśmy, bo organizmy były zahartowane!
    Lubiłam tamte czasy i zimy, ech...

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze mówiąc, choć nie lubię zimy, to bardziej takiej pogody na plusie i z deszczem niż mroźnej i ze śniegiem. I żal, że śniegu nie ma ze względu na radość dzieci, choć jak spadnie ten pierwszy, to równie mocno mnie cieszy 😀 Szczególnie gdy zaskoczy i mamy białe święta... ech...Zima ma jeden podstawowy mankament: trwa za długo! Ale! Bardzo mnie martwi ta zmiana klimatu, to naprawdę naszej planecie nie wróży dobrze☹️

    OdpowiedzUsuń
  5. Może i cieplej, jednak dla mnie wciąż za zimno. Marznę nawet w puchowym płaszczu, do tego stopnia, że dziesięciominutowe oczekiwanie na autobus jest prawdziwą torturą. A jeszcze wszyscy naokoło się wyletniają i nikt mnie - zmarzlaka nie rozumie. Buuuu:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam odwrotnie - ludzie pytają, czy mi nie zimno bez czapki/bez szalika/bez rękawic/ i informują mnie, że mam gołe nogi więc prawdopodobnie zapomniałam również skarpet

      Usuń
    2. Mam tak w pracy - przebieram się w spódniczkę i krótki rękawek pod fartuchem, a reszcie zimno, jak na mnie patrzą (a myślałam, że tak działałam na moją byłą teściową;D)

      Usuń
  6. Prawdę mówiąc nie mam nic przeciwko takiej zimie jak teraz -jak na razie u mnie w dzień oscyluje około +5, ale ja i tak marznę. Nigdy, nawet jako dziecko nie lubiłam zimy, śniegu i mrozu- zapewne w innym wcieleniu mieszkałam w cieplejszym klimacie. Śnieg i lekki mróz to lubię w górach, koniecznie w połączeniu ze słońcem. I wtedy mogę kilometrami wędrować i zachwycać się widokami.

    OdpowiedzUsuń
  7. W moich wspomnieniach już był kaloryfer w szkole, ale reszta taka sama. W domu piec, pod którym się rozmrażało sznurówki, żeby buty zdjąć. Na piecu poprzednia zmiana ubrania, czasem ubierana wilgotna. Ogromne zaspy,w które specjalnie się wpadało. Zamarznięte włosy...
    Osobisty, starszy o dwa lata, nie pamięta takich zim, może z wczesnego dzieciństwa, bardzo wczesnego. Blisko Wisły inny klimat.
    A mnie tak żal tamtych zim, bez smogu, z czerwonymi policzkami i sztywnymi ubraniami. Chciałabym je dać moim dzieciom, ale to już chyba tylko w górach.

    OdpowiedzUsuń
  8. tak nie chorowaliśmy, tylko ropna angina co dwa tygodnie średnio trwająca dwa tygodnie. No mróz samo zdrowie hehehe

    OdpowiedzUsuń
  9. W tygodniu widziałam młodzieńca w bermudach i koszulce z krótkim rękawem. Nie wyglądał na zziębniętego :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja też nigdy nie nosiłem rajstop pod spodniami !!.
    Moja największa frajdą był zjazd torem saneczkowym w Parku Kościuszki w Katowicach na na emaliowanej misce. Na górze wsiadało się do środka i ......Boże prowadź. Żadne sanki nie uzyskiwały takich prędkości i tylko z hamowaniem był pewien kłopot. Wypychało się spod tyłka miskę i odbywało się naturalne hamowanie z odpowiednią ilości kopyrtek. Gdy wracałem do domu, to jak na katolicką rodzinę witano mnie słowami - O Boże !.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak fajnie przeczytać- kopyrtki:)Ja tam nie wspominam najmilej tej lodówki zaraz po wstaniu z łóżka, tych ciuchów zimnych i w moim odczuciu lekko wilgotnych, tego przedzierania się przez śnieg w lesie ( 3 kilometr6y do szkoły), tych powrotów o zmroku. Jak wracałam szybciej ze szkoły, to rozpalałam w CO, w domu jak w lodówce. Nie zapomnę marznięcia na przystankach, kiedy dojeżdżałam do szkoły średniej (często autobus wypadał albo bardzo się spóźniał), okropnego zimna i lodowatej wody w internacie. To, co opisuje Klarka też przeżyłam, ale nie przebiją te zabawy faktu, że w tamtych latach zawsze strasznie było mi zimno. Taka zima, jak teraz, jest dla mnie jak najlepsza,

      Usuń
  11. A zmarznięte stopy grzało się na brzegu piekarnika w kuchni.....Matka karmiąca

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo mi się to podoba. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  13. Chcecie śnieg i zaspy,leccie do New Yorku;))))

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz