Nie mam potrzeby uciekania z własnego domu w święta, ale rozumiem ludzi, którzy taką potrzebę mają. Nie gotować, nie pichcić, nie sprzątać, nie czyścić kaloryferów od środka, mało tego, nie trzeba kupować choinki, ubierać jej a potem rozbierać, czego nie lubię jak nie wiem co ale dawno nauczyłam się delegować zadania.
I tak było w tym roku - zespół pod dyrekcją Klarki lepił pierogi i uszka, kroił sałatkę i piekł pierniczki, a potem to już mnie nic nie obchodziło, odpoczywałam jak królewna na swoim łóżku. Hania przychodziła i pytała - babciu, chora jesteś czy zdrowa? Bo tak leżałam całe święta odłogiem.
Co tam dalej było. A, prezenty. Nie ma nic piękniejszego niż radość dziecka z prezentów. Nasza Hania umie się cieszyć przecudnie, ale to, co zrobiła tym razem, nadaje się na osobną notkę.
Hałhał |
Bydle (Hałhał) jest prane co tydzień, prane i wirowane, ale co z tego. Choć nie żre to i tak często ma na sobie żarcie i picie, o glutach i łzach nie wspomnę. Od tego prania zrobił się chudy i blady jak na zdechnięciu. Dlatego przekopałam internet w poszukiwaniu dublera i znalazłam! Zakupiłam, i jak pamiętacie, zgubiłam. Znalazłam kolejny raz i wsadziłam do wora a wór pod choinkę.
Nadeszła ta piękna chwila. Jeden prezent, drugi, trzeci. Ze wszystkiego radość, zabawa, próbowanie. Aż przyszła kolej na czarny wór. Hanusia podeszła do niego niezbyt ciekawa, bo już zmęczona, za dużo bodźców, za obfity ten dzień dla takiego malucha. Z trudem wydobyła zabawkę z worka i przez sekundę nic nie mówiła aż wreszcie rozległ się pełen radości okrzyk - mamusia, mamusia Hałhała! Mamusia przyjechała do niego, znalazła go! I dziecko wzięło Hałhała do drugiej ręki aby pieski mogły się uściskać i dać sobie buzi. Patrzyliśmy na to jak zaczarowani. To była chyba najpiękniejsza chwila tego wieczoru.
U nas w rodzinie nie ma (jeszcze) malucha, ale pamiętam jak to było... cudowne i warte wszelkich starań przeżycia, radość dziecka jest niesamowita. Taka szczera, spontaniczna i niesamowita.
OdpowiedzUsuńA gdzie zdjęcie mamusi??
OdpowiedzUsuńmamusia pojechała na zakupy
UsuńMamusia hauhaua??
Usuńtak, udało się doprowadzić do tego, aby nie zabierać wszędzie dwóch psów, a niewiele brakowało bo chciały wszędzie razem
UsuńAle to cudowna opowieść
UsuńDzieci zmieniają wszystko
Informuję uprzejmie iz w swoim dość długim zyciu dałem się namówic na Świeta poza domem. Poza domem świeta sa do d..y. Nawet samemu, nawet w niewielkim gronie ale u siebie. Buziak na Świeta to tez prezent, złamanie sie opłatkiem z najbliższa osobą to duzy przywilej. Szkoda że w czasie przygotowań do wigilii między nogami nie szwenda sie pluton kurdupli ale...........każdy wiek ma swoje przywary i przywileje.
OdpowiedzUsuńNasze, jedyne wnusię było w Tajlandi bo nie wie co to jest własnoręcznie kupic choinkę, przystroić, upiec rybkę, zrobic makówki, ugotowac kompot.......................czy ktos ma jakiegos wolnego gówniarza, przygarniemy, adoptujemy, nakarmimy.
Wesołych Poświetach !.
to fajna historia a ja marzę by spedzić święta poza domem wiesz. W schronisku w górach ale może być i Kraków ))
OdpowiedzUsuńCudne Klarko, cudne!!!!!
OdpowiedzUsuńAle i tak najfajniejsze święta to były zawsze w górach, z dzieckiem już kilkuletnim także.Zero przygotowań, zero nażerania się godzinami przy stole, a Mikołaj i tak zawsze nas odnajdywał;)
Dobrego Nowego Roku- dla Was Wszystkich!
Zgadzam się z Piotrem Opolskim. Święta tylko w domu, a jak trochę poluzujemy rytualność i napięcie, to może być fajnie:) No może z wyjątkiem tego szwadronu kurdupli szwendających się między nogami, to może już raczej pod nogami:)) Jak "pod", to nie mam nic przeciwko:))
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku!
A to nie prosiak jest ulubionym zwierzaczkiem Hani ?
OdpowiedzUsuńcos chyba pomyliłam,wszystkiego dobrego, Klarko
prosiak był pierwszy ale nieszczęśliwie zginął i już się nie odnalazł
UsuńNawet St-Exupery miał zaledwie przeczucie co do konsekwencji oswojenia Hałhała...
OdpowiedzUsuńTeż miałam takiego pluszaka, tyle, że zajączka. W końcu był tak zmaltretowany, że przestał przypominać swój pierwowzór. A teraz nawet nie wiem, co się z nim stało. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNajstarszy Syn przypomniał sobie o swoim zającu.
OdpowiedzUsuńTo jego pierwszy pluszak, do spania.
Jest oczywiście, ma ponad 30 lat, wypierze się go i zabierze sobie🤗🧡
Ech...czas zasuwa, co najbardziej widać po Dzieciach.
Pozdrawiam Cię serdecznie kochana i życzę wszystkiego dobrego, odpoczywaj, ile i kiedy się tylko da🎈🥂🎉💜
Ooooo, aż mi oczy zwilgotniały na Hanusiową radość.
OdpowiedzUsuńHałhał to jest Berneński Pies Pasterski - mam w domu wersję ożywioną :D
Skądś znam tego jegomościa ze zdjęcia :> Zwie się Ikeusz (oczywiście od sklepu pochodzenia ;)) i mamy dwa egzemplarze, używane zamiennie dla równego zużycia :)
OdpowiedzUsuńA propos Hała,córka, będąc mniej więcej w wieku Hani, układała puzzle z domowymi zwierzętami. Piesek składał się z 4 puzzli i jeden z nich zawsze był nazywany "pupahała!" ��
Szczęśliwego Nowego Roku! Wszystkiego co najlepsze! Super zdrówka! Spełnienia wszystkich marzeń!
OdpowiedzUsuńRadości z dzieci i wnusi życzę oraz sił, by ciężar życia dźwigać!
OdpowiedzUsuńHmm warto czasem się poświęcić.
OdpowiedzUsuńDroga Klarko!
OdpowiedzUsuńUdało mi się w końcu odzyskać dostęp do tej nieużywanej poczty i mogłam się zalogować, żebyś nie musiała za każdym razem moderować moich komentarzy :-)
Wzruszam się oczywiście czytając Twoje opowieści o Hani, a te jej słowa o mamusi Hałhała są cudowne i świadczą o tym, jak ona czuje się kochana i bezpieczna :-)
Pozdrawiam serdecznie w ten burzowy i deszczowy dzień!
celowo mam takie ustawienia, żeby moderować komentarze starsze niż kilka postów, a to dlatego, że bardzo mnie lubią spamerzy
Usuń