sobota, 28 grudnia 2019

a w sobotę po świętach

Wróciłam z pracy. Tak sobie myślałam, ścieląc kolejne łóżka, że nasi goście całkiem nieźle spędzili świąteczny czas. Bo tak - doba u nas kosztuje niecałą stówkę za dwie osoby w pokoju z łazienką. Można sobie przyjechać do Krakowa na dwa czy trzy dni, połazić po mieście, wyspać się (do dziesiątej się nie tłuczemy), jeść to, co się przywiozło albo coś kupić na mieście, pić tak samo ;), i nie słyszeć - zjedz jeszcze serniczka, spróbuj tego makowca, a rybka, dobra w tym roku?

Nie mam potrzeby uciekania z własnego domu w święta, ale rozumiem ludzi, którzy taką potrzebę mają. Nie gotować, nie pichcić, nie sprzątać, nie czyścić kaloryferów od środka, mało tego, nie trzeba kupować choinki, ubierać jej a potem rozbierać, czego nie lubię jak nie wiem co ale dawno nauczyłam się delegować zadania.
I tak było w tym roku - zespół pod dyrekcją Klarki lepił pierogi i uszka, kroił sałatkę i piekł pierniczki, a potem to już mnie nic nie obchodziło, odpoczywałam jak królewna na swoim łóżku. Hania przychodziła i pytała - babciu, chora jesteś czy zdrowa? Bo tak leżałam całe święta odłogiem.

 Co tam dalej było. A, prezenty. Nie ma nic piękniejszego niż radość dziecka z prezentów. Nasza Hania umie się cieszyć przecudnie, ale to, co zrobiła tym razem, nadaje się na osobną notkę.

Ale dziś mam czas to napiszę bo nie wiadomo jak to dalej będzie, jak jestem w pracy to nie mam kiedy pisać a jak wracam to mi się nie chce.  Klarka ty leniu jeden.

Hałhał
Hania dostała rok temu pluszowego psa, z którym się nie rozstawała. Kto ma dziecko to wie, jak wygląda taka zabawka, wzorcowy przykład maltretowanego pluszaka. Oszczędzę Wam szczegółów. Problem jest taki, że bez psa nie ma życia a z psem wstyd wyjść.To podobnie jak z niektórymi facetami - wygoda w domu wstyd na ulicy.
Bydle (Hałhał) jest prane co tydzień, prane i wirowane,  ale co z tego. Choć nie żre to i tak często ma na sobie żarcie i picie, o glutach i łzach nie wspomnę. Od tego prania zrobił się chudy i blady  jak na zdechnięciu. Dlatego przekopałam internet w poszukiwaniu dublera i znalazłam! Zakupiłam, i jak pamiętacie, zgubiłam. Znalazłam kolejny raz i wsadziłam do wora a wór pod choinkę.

Nadeszła ta piękna chwila. Jeden prezent, drugi, trzeci. Ze wszystkiego radość, zabawa, próbowanie. Aż przyszła kolej na czarny wór. Hanusia podeszła do niego niezbyt ciekawa, bo już  zmęczona, za dużo bodźców, za obfity ten dzień dla takiego malucha. Z trudem wydobyła zabawkę z worka i przez sekundę nic nie mówiła aż wreszcie rozległ się pełen radości okrzyk - mamusia, mamusia Hałhała! Mamusia przyjechała do niego, znalazła go! I dziecko wzięło Hałhała do drugiej ręki aby pieski mogły się uściskać i dać sobie buzi. Patrzyliśmy na to jak zaczarowani.  To była chyba najpiękniejsza chwila tego wieczoru.

Jeszcze jak Krzysiek otworzył wino z lokalnej winnicy i okazało się całkiem dobre warte ceny to też była przyjemna chwila.







22 komentarze:

  1. U nas w rodzinie nie ma (jeszcze) malucha, ale pamiętam jak to było... cudowne i warte wszelkich starań przeżycia, radość dziecka jest niesamowita. Taka szczera, spontaniczna i niesamowita.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. mamusia pojechała na zakupy

      Usuń
    2. tak, udało się doprowadzić do tego, aby nie zabierać wszędzie dwóch psów, a niewiele brakowało bo chciały wszędzie razem

      Usuń
    3. Ale to cudowna opowieść
      Dzieci zmieniają wszystko

      Usuń
  3. Informuję uprzejmie iz w swoim dość długim zyciu dałem się namówic na Świeta poza domem. Poza domem świeta sa do d..y. Nawet samemu, nawet w niewielkim gronie ale u siebie. Buziak na Świeta to tez prezent, złamanie sie opłatkiem z najbliższa osobą to duzy przywilej. Szkoda że w czasie przygotowań do wigilii między nogami nie szwenda sie pluton kurdupli ale...........każdy wiek ma swoje przywary i przywileje.
    Nasze, jedyne wnusię było w Tajlandi bo nie wie co to jest własnoręcznie kupic choinkę, przystroić, upiec rybkę, zrobic makówki, ugotowac kompot.......................czy ktos ma jakiegos wolnego gówniarza, przygarniemy, adoptujemy, nakarmimy.
    Wesołych Poświetach !.

    OdpowiedzUsuń
  4. to fajna historia a ja marzę by spedzić święta poza domem wiesz. W schronisku w górach ale może być i Kraków ))

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudne Klarko, cudne!!!!!
    Ale i tak najfajniejsze święta to były zawsze w górach, z dzieckiem już kilkuletnim także.Zero przygotowań, zero nażerania się godzinami przy stole, a Mikołaj i tak zawsze nas odnajdywał;)
    Dobrego Nowego Roku- dla Was Wszystkich!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z Piotrem Opolskim. Święta tylko w domu, a jak trochę poluzujemy rytualność i napięcie, to może być fajnie:) No może z wyjątkiem tego szwadronu kurdupli szwendających się między nogami, to może już raczej pod nogami:)) Jak "pod", to nie mam nic przeciwko:))
    Szczęśliwego Nowego Roku!


    OdpowiedzUsuń
  7. A to nie prosiak jest ulubionym zwierzaczkiem Hani ?
    cos chyba pomyliłam,wszystkiego dobrego, Klarko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prosiak był pierwszy ale nieszczęśliwie zginął i już się nie odnalazł

      Usuń
  8. Nawet St-Exupery miał zaledwie przeczucie co do konsekwencji oswojenia Hałhała...

    OdpowiedzUsuń
  9. Też miałam takiego pluszaka, tyle, że zajączka. W końcu był tak zmaltretowany, że przestał przypominać swój pierwowzór. A teraz nawet nie wiem, co się z nim stało. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Najstarszy Syn przypomniał sobie o swoim zającu.
    To jego pierwszy pluszak, do spania.
    Jest oczywiście, ma ponad 30 lat, wypierze się go i zabierze sobie🤗🧡
    Ech...czas zasuwa, co najbardziej widać po Dzieciach.
    Pozdrawiam Cię serdecznie kochana i życzę wszystkiego dobrego, odpoczywaj, ile i kiedy się tylko da🎈🥂🎉💜

    OdpowiedzUsuń
  11. Ooooo, aż mi oczy zwilgotniały na Hanusiową radość.
    Hałhał to jest Berneński Pies Pasterski - mam w domu wersję ożywioną :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Skądś znam tego jegomościa ze zdjęcia :> Zwie się Ikeusz (oczywiście od sklepu pochodzenia ;)) i mamy dwa egzemplarze, używane zamiennie dla równego zużycia :)
    A propos Hała,córka, będąc mniej więcej w wieku Hani, układała puzzle z domowymi zwierzętami. Piesek składał się z 4 puzzli i jeden z nich zawsze był nazywany "pupahała!" ��

    OdpowiedzUsuń
  13. Szczęśliwego Nowego Roku! Wszystkiego co najlepsze! Super zdrówka! Spełnienia wszystkich marzeń!

    OdpowiedzUsuń
  14. Radości z dzieci i wnusi życzę oraz sił, by ciężar życia dźwigać!

    OdpowiedzUsuń
  15. Hmm warto czasem się poświęcić.

    OdpowiedzUsuń
  16. Droga Klarko!
    Udało mi się w końcu odzyskać dostęp do tej nieużywanej poczty i mogłam się zalogować, żebyś nie musiała za każdym razem moderować moich komentarzy :-)
    Wzruszam się oczywiście czytając Twoje opowieści o Hani, a te jej słowa o mamusi Hałhała są cudowne i świadczą o tym, jak ona czuje się kochana i bezpieczna :-)
    Pozdrawiam serdecznie w ten burzowy i deszczowy dzień!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. celowo mam takie ustawienia, żeby moderować komentarze starsze niż kilka postów, a to dlatego, że bardzo mnie lubią spamerzy

      Usuń

Twój komentarz