Tuż po północy budzi mnie dotkliwy ból w plecach. Chwilę leżę
wiedząc, że każdy najmniejszy ruch sprawi, że będzie bolało jeszcze mocniej.
Wreszcie powoli obracam się na bok, sięgam ręką po tabletkę i połykam ją bez
popijania. Prochy mi się kończą, muszę iść do przychodni.
Włączam telewizor, drzemię, budzę się, wstaję, znów się
kładę. O piątej oglądam cały odcinek serialu i już wiem, że nie zasnę ale
jeszcze leżę, wreszcie przychodzi Krzysiek z kawą. Wstaję, siadam do komputera,
odpisuję na maile, przeglądam blogi z zakładki.
Lodówka prawie pusta, biorę prysznic i jedziemy do
najbliższego dyskontu. Mięso dla kota, dla nas, jakiś ser, mleko, takie
codzienne zakupy. Wracamy. Jemy śniadanie siedząc przy kuchennym stole. Masz
jakieś plany na dziś? Przeżyć.
Trzeba coś ugotować, sprzątnąć, wstawić pranie i zmywanie.
Zrobiła się jedenasta. Włączyć żelazko, uprasować koszulkę, zrobić kanapkę do
pracy, obudzić kota i wypędzić go z domu na ten deszcz.
Dzwoni telefon. Patrzę na wyświetlacz. Nie odbieram, może
innym razem.
Autobus o dwunastej z minutami jest prawie pusty. Za moimi
plecami siedzą dwie emerytki, obgadują synową jednej z nich. Nie chce m się
tego słuchać, zatykam sobie uszy słuchawkami z radiem.
Wysiadam, jest za dwadzieścia pierwsza. Przechodzę przez skrzyżowanie
na przesiadkowy przystanek ale i tak uciekł mi autobus. Rozważam – iść dwa
przystanki czy czekać na następny.
Punktualnie o pierwszej wchodzę do szkoły. Podpisuję listę i
idę się przebrać. Moją szatnią jest schowek na szczotki zagracony tak, że nie
ma gdzie postawić nogi. Wszystko jest potrzebne. Torbę z kanapką i osobistymi
rzeczami wieszam na haczyku na drzwiach, zmieniam adidasy na croksy i wychodzę na
korytarz.
Zaczynam od sali gimnastycznej bo akurat jest wolna. Zbieram
specjalnym mopem kurz z parkietu, potem myję całość zwykłym mopem. Jestem
czerwona i spocona jak dzieci po wuefie, chce mi się pić.
Zmieniam wodę i sprzątam jadalnię a potem bibliotekę.
Korytarz zapełnia się osobami które przyprowadziły dzieci na dodatkowe zajęcia.
Jeszcze pracuje świetlica i przez hol przechodzi tłum. Ruch jak pod
Sukiennicami.
Robię sobie przerwę. Siadam w wysprzątanej niedawno jadalni, jem bułkę z
serem, popijam kawą i przeglądam wiadomości
w telefonie.
Piąta, świetlice są puste. Ciągnę przez cały hol odkurzacz.
Wszystkie pomieszczenia w tej szkole są bardzo zniszczone. Budynek jest stary, sypie się tynk, podłoga
poklejona jest taśmą, żeliwne kaloryfery zabudowane są deskami, za które dzieciarnia z upodobaniem utyka
śmieci. W oknach firanki i mnóstwo doniczek z kwiatami. Nie pomoże puder róż kiedy dupa stara już.
Zabieram worki ze śmieciami, z jednego wylewa się mleko.
Dzieci dostają gratisowe kartoniki z tym napojem i często tylko odkręcają a
potem porzucają je byle gdzie.
Dywany w świetlicach śmierdzą i lepią się od brudu. Za to
zabawki i książki są porządnie poskładane i nic nie leży na podłodze.
Zamykam świetlice i wracam do kanciapy po rzeczy do
sprzątania łazienek. Toalety dziewczęce, chłopięce, nauczycielskie. Myję je z
nieukrywaną odrazą klnąc pod nosem. Kończę, wracam po sprzęt do mycia podłóg.
Baletnice kończą zajęcia ale wcale się nie śpieszą.
Przebierają się pod salą. Znów nie poszłyście do szatni – śmieję się. Lubimy
się, to są fajne, radosne dziewczynki. Jedna z nich mówi do koleżanki –
Martyna, paradujesz w samych majtkach przed kamerą, wstydź się! Ogólna radość.
Dłonie mam żylaste jak drwal, ortopeda już rok temu
wysyłał mnie na operację z powodu zespołu cieśni nadgarstka.
Macham miarowo
mopem myjąc długi jak nieszczęście korytarz. Na fotelach w holu siedzą dwaj
dziadkowie, o czymś rozprawiają. Przeganiam ich na drugi koniec. Czuję, że cały
czas patrzą jak pracuję, krępuje mnie to.
Mokry korytarz lśni, stawiam potykacz i idę zmienić wodę.
Wracam i widzę, jak kilkoro dzieci biegnie do toalet a dwie mamy wraz z nimi. Są
w butach, jedna z dziewczynek ma na nogach ubłocone kalosze.
Wzdycham. Czekam aż wrócą i sprzątam od nowa. Do szkoły
wchodzi młody mężczyzna i mówi, że szuka podręcznika z ćwiczeniami. Syn
zostawił a musi się uczyć bo jutro sprawdzian. Gdzie zostawił? W ostatniej
klasie na końcu korytarza. Pytam pana, czy może chwilę zaczekać aż wyschnie
podłoga.
Chwilę. Opieram się
plecami na parapecie i czuję znajomy ból.
Biorę klucz i idziemy po książkę. Pan mi dziękuje i widzę,
że robi to szczerze. Dobry z pana tata – rewanżuję się.
Moje koleżanki sprzątające piętra kolejny raz idą na
papierosa. Wracając mówią – nie zamknęłaś okna w jadalni. Miałaś po drodze,
mogłaś zamknąć a nie gonić mnie taki kawał – myślę. Jakoś się nie lubimy. Inny
świat.
Wynoszę kolejne wory ze śmieciami, sprzątam ostatni korytarz
i szatnie po sportowcach. Koniec. Nie, jeszcze trzeba wyprać mopy i ścierki.
Dziewiąta. Krzysiek czeka na parkingu. Wsiadam do samochodu,
jedziemy przez mokre ulice, wycieraczki tłuką się o szybę. Jak się czujesz? A tak
sobie. Był kotek? Był, zjadł i śpi.
Grzeję w mikrofalówce makaron ze szpinakiem. Popijam sokiem.
Drugą szklankę zabieram do swojej sypialni. Idę się myć. Umyć ci plecy? Umyj.
Jedenasta. Włączam komputer. Och, jaki miły mail z
propozycją pracy. Odpisuję. Nie dam rady
podjąć dodatkowego zajęcia, nie mam sił.
Jeszcze mi się nie chce spać ale jestem zmęczona i chcę się
położyć.
Dziś też Cię kocham.
Coś mi się widzi, że z tymi wszystkimi dolegliwościami to powinnaś być na rencie inwalidzkiej a nie dalej machać mopem, dźwigać kubły z wodą itp."gimnastyki" odprawiać.
OdpowiedzUsuńNie rozmawiałaś o tym z lekarzem rodzinnym? Znam kilka osób, które właśnie z powodu stanu kręgosłupa już od lat są na rencie. Bo wiesz, branie tabletek p.bólowych gdy się budzisz w nocy z powodu bólu to sygnał,że nie jest dobrze i trzeba "odpuścić" wysiłek fizyczny.
Tak sobie myślę, że Polska to dziwny kraj- ponoć spadło bezrobocie a ciągle ludzi do pracy brak i to nie tylko w prywatnych firmach.
Klarko, proszę, zadbaj wreszcie o siebie!
Renta?! Na kręgosłup?! W Polsce?! Kpina chyba! przecież to choroba społeczna, wszystkich boli!
UsuńNie, to nie moje zdanie. Widać, że Pani Anabell nigdy nie musiała stawać przed komisją orzekającą ( i daj Boże, niech tak zostanie). Ja niestety miałam tą (nie)przyjemność. I sprawdziły się słowa mojej lekarki: " ZUS nie określa dzisiaj zdolności do wykonywania pracy. ZUS teraz określa zdolność do wykonywania czynności zarobkowych. My, kobiety, nawet jeśli stracimy ręce i nogi zachowujemy zdolność do zarobkowania. Wszak mamy jeszcze trzy otwory, które w pozycji horyzontalnej mogą na siebie zarabiać". Wydawało mi się, że to przejaw czarnego humoru ze strony mojej lekarki. Tak.Niestety. Pomimo dużego zagrożenia paraliżem ze strony kręgosłupa szyjnego, zostałam z orzeczeniem: zdolna do pracy. Na moje pytanie, czy żeby dostać rentę muszę czekać na najgorsze, orzeczniczka (bo trudno taką osobę nazwać lekarzem)ZUS-u stwierdziła, że TAK!
Niestety, w Polsce nie odprowadzamy składek po to, by mieć zpewniony byt w momencie, kiedy zdrowie się sypie, a praca staje się wręcz katorgą i równią pochyłą ku kalectwu. Płacimy po to, by urzędniczka, która działa na korzyść Zakładu Utylizacji Społeczeństwa mogła brać za to co miesiąc pensyjkę ponad pięciokrotnie przewyższającą uposażenie Klarki. I to jest straszne.
Klarko❤️ szukaj innej pracy.
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś niszczyłam zdrowie w bezsensownej robocie. Lekarz kazał mi zmienić pracę, bo było coraz gorzej z moim kręgosłupem. Poprosiłam o nowe stanowisko na receptę. Tylko się uśmiechnął. Smutno jakoś...
OdpowiedzUsuńSmutne. Przykro mi bo ja po fizycznej harówce na swoim przez pięć dni mam tak dość że przez trzy dni nie zdołałam odpocząć. A Ty tak masz cały czas. Przytulam ♥
OdpowiedzUsuń♥️♥️♥️
OdpowiedzUsuńNiepokojący ten ból pleców, jak długo tak pociągniesz, chcesz paść na polu chwały?
OdpowiedzUsuńKlarko, tak nie mozna.Jestes jeszcze mloda, nie niszcz sobie zdrowia.Jak dojdzie do powaznych zmian w kregoslupie , trudno bedzie cos z tym zrobic.Koniecznie szukaj innej pracy.Ja wiem, ze z forsa krotko ale zdrowie najwazniejsze,musisz znalezc cos lzejszego.Szukaj poki jeszcze nie jest tragicznie.
OdpowiedzUsuńWspółczuję i ciężkiej pracy, i niefajnych koleżanek.
OdpowiedzUsuńDobrze, że rodzinę masz kochającą.
Ale pracę zmień najszybciej, jak się da:). Trzymam kciuki.
Nieustannie kibicuję, żeby zdrowie było i satysfakcjonująca praca pod każdym względem💕
OdpowiedzUsuńKlarko do takiej pracy trzeba mieć zdrowie.
OdpowiedzUsuńRozumiem Cie doskonale. nie pracuję fizycznie ale pracuję od 9.00 do 20.00 łącznie z sobotami.czasami dłużej.
i każdego dnia jestem cała obolała. plecy, szyja, a po zapaleniu płuc niedawnym, stawy. okazało się że w ciągu ostatnich 3 lat przełaziłam/przepracowałam zapalenie płuc! o którym nie wiedziałam, czy to nie wariactwo jakieś?
Klarko zdrowie jest priorytetem niekwstionowanym. szanuj, bo będzie za późno. ściskami trzymam kciuki z spokojniejsza pracę.
Klarko, kochana, nie napisze zebys znalazla lepsza, lzejsza prace, bo wiem, ze to latwo powiedziec, szczegolnie kiedy nie jest sie w pozycji szukajacego. :(
OdpowiedzUsuńAle postawa Twoich "kolezanek" z pracy mnie zszokowala. Straszne pizdy. Przepraszam za wyrazenie, ale inaczej sie nie da. :/
Szukam, pytam, rozgladam sie. Ciagle jestem myslami z Toba, tak bardzo chcialabym pomoc w znalezieniu lzej pracy. Kiedys widzialam w Biedronce informacje p konkursie na ksiazke dla dzieci. Wiem, ze czasochlonne ale poprzednia autorka chyba cos zarobila kiedy jej ksiazki tam promowano. Tak sobie myslalam, ze ksiazka o przygodach Hani i kota byla idealna...;)
OdpowiedzUsuńNika
Pani Klarko,czytam ale nigdy nie komentuję.Blog jest super.Z tym zdrowiem to nieciekawie wygląda.Czy pani maslala czasem o tym zeby całkowicie zmienić dietę??? Z wlasnego doswiadczenia wiem ze moze się wiele poprawic. Od kiedy zostalam weganką duzo się zmieniło na lepsze( Po miesiacu zauwazylam zmiany). Nie chcè nikogo namawiac ani zmuszac ale moze warte sprobowac.Wbrew pozorom to jest bardzo latwa dieta. Ogladalam np.filmy dokumentalne w ktorych ludzie opowiadali jak in ta zmiana na dobre wyszla.Tak czy owak trzymam kciuki zeby bylo dobrze/lepiej. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMam problem z kręgosłupem, ale nie śpieszy mi się "pod scyzoryk". Biorę Tramal Retard, gdy muszę. Na codzień korzystam z materaca rehabilitacyjnego. Oczywiście nie wyleczy mnie, ale łagodzi ból. Wciąż mam ten sam, Enabio 2, już siódmy rok. Może są już lepsze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!