Maj i czerwiec były upalne, od rana do wieczora niemiłosiernie prażyło słońce i klasy szkolne były rozgrzane jak piekarniki. Na nic otwieranie okien, na nic zasłanianie szyb. Dwadzieścia kilka osób przebywających w jednym pomieszczeniu dodatkowo podnosi temperaturę. Duszno, gorąco. Niemiły zapach potu.
Nastolatki są przeważnie śliczne i wypielęgnowane. Mają błyszczące włosy, nienaganny uśmiech (niektórzy noszą aparat na zębach) i modną odzież. Chłopcy często mają długie włosy, prawie nikt nie zawiązuje butów. Dla mnie to zawsze zagadka - jak oni chodzą z tymi sznurówkami i nie wywracają się.
W szkole obowiązuje regulamin - nie można nosić bluzek bez rękawów, zbyt krótkich spódniczek i szortów, nie można farbować włosów i chodzić w butach na obcasach.
Patrzę na nich z przyjemnością. Są młodzi, piękni, pewni siebie. Codziennie w innej odzieży. Podkoszulki mają na rękawkach charakterystyczne kreski zostawione przez żelazko. Mama prasowała czy sami?
Przypomina mi się moje dzieciństwo, wybaczcie, muszę tu snuć swoją opowieść ale to wcale nie znaczy, że chcę wtrącić "za moich czasów". Zawsze podkreślam - było inaczej, mieliśmy o wiele mniej zadań jednocześnie, o wiele trudniej fizycznie. Więcej swobody, mniejszą kontrolę, większą odpowiedzialność, inne kary, rodzice i wychowawcy mieli zupełnie inne narzędzia. Chcę przekazać młodszemu pokoleniu jak to było i tyle. Bez porównywania, bez licytacji kto miał lepiej a kto gorzej.
W kuchni na blasze stały dwa gary z gorącą wodą. Przynosiłam z sieni miednicę, ustawiałam ją w pokoju na podłodze. Przynosiłam w wiaderku zimną wodę i wlewałam ją do miednicy. Potem przynosiłam wrzątek z kuchni i mniejszy garnek. Kiedy woda w miednicy była odpowiednio ciepła, nabierałam z niej trochę do tego mniejszego garnka. Przynosiłam z kuchni mydło i szampon i pod klamkę drzwi podstawiałam krzesło. Klękałam i zaczynałam mycie od głowy. Myłam się szybko bo zawsze ktoś dobijał się do drzwi. Na koniec stawałam w miednicy i polewałam się czystą wodą z góry na dół. Długo, bardzo długo kąpiel w wannie czy pod prysznicem była dla mnie luksusem.
Najbardziej przykrą i wstydliwą rzeczą w tamtych czasach było śmierdzieć, mieć wszy i ogólnie być brudasem. Brudas spotykał się z ostracyzmem. Nazwanie "gnojem" było najcięższą obelgą.
Otrząsam się ze wspomnień i wracam do współczesności i do problemów związanych z higieną nastolatków. Bo nie wszystkie są takie pachnące i wypielęgnowane. To widać. To czuć. Nie da się zamaskować niemytych zębów żuciem gumy, nic nie da polewanie nieświeżej odzieży perfumami.
Tłuste strąki na głowie, zacieki z potu na twarzy i na szyi, brudna, zmięta odzież, rozdrapane zmiany trądzikowe na buzi. Bezradni rodzice. Zrozpaczeni rodzice. Nic, absolutnie nic nie pomaga. Wpajane od najmniejszego dziecka nawyki, przykład, pilnowanie, prośby i groźby, nagrody i kary. Im się nie chce dbać o siebie. Nie rozumieją, że zamykają za sobą wiele drzwi. Może nie na zawsze, ale dla nastolatka pojęcie czasu jest względne, liczy się wyłącznie teraz. Teraz nikt nie chce z nimi przebywać, nie są zapraszani na imprezy, samotnie spędzają przerwy. Mówią, że im nie zależy. Nie wiedzą co mówią.
Wychowawcy są uważni i czujni. Najpierw zapytają, co się dzieje. Potem zaniedbaniem dziecka zainteresuje się pomoc społeczna, wezwą rodzica do szkoły raz i drugi. I nikt nie uwierzy, że wszystko w porządku. Bo nie jest w porządku, skoro dziecko chodzi takie zaniedbane. Więc w domu kolejna kłótnia, trzaskanie drzwiami, kary, obrażanie się, łzy. Bezradność wobec niezrozumiałego uporu.
Po rozdrapanych ranach na twarzy pozostaną brzydkie blizny, po bezustannych kłótniach i płaczu matki zostaną rany w duszy.
Co się dzieje z tymi dziećmi, dlaczego nie chcą się myć, nie dbają o siebie?
Trzaskanie drzwiami, mama we łzach, wpajanie, dlaczego ach dlaczego. A ja pytanie mam ... czy to dziecko widziało kiedykolwiek swojego rodzica myjącego zęby? W sensie WIDZIAŁO?
OdpowiedzUsuńI to nie raz.
UsuńWybaczcie ale nawyki wpajane od dziecka zostają, obraz rodzica tak samo. W moim domu rodzinnym nie przelewało się, najczęściej miałam ubrania po siostrze ( podobnie jak plecak szkolny, książki itp) Jednak moja mama pomimo tego że pracowała zawodowo i mieliśmy niewielkie ale jednak zawsze do obrobienia gospodarstwo, nigdy nie pozwalała żebyśmy chodziły brudne czy wymięte. Pranie we "Frani" - potem luksus w postaci wirówki do odwirowania mokrego prania. Zawsze miałyśmy ubrania wyprane, wyprasowane, poskładane. Ubrania"do kościoła"i "na co dzień". Potem same musialysmy dbać o to żeby cała rodzina miała czyste ubrania. Pamiętam jak uczyłam się prasować taty koszule. Pamiętam jak zawsze wiedziałam kiedy jest niedziela bo mama miała piękniejsza sukienkę i malowała usta szminką. To zostaje. Uwierz, nie jestem w stanie wysłać dziecka do szkoły w wymiętych ubraniach czy brudnych butach. Że nie wspomnę o nieumytym! A mam ich troje więc naprawdę wiem co to góra prasowania. Nawyki czystości zostają. Dzieci uczą się przez naśladownictwo i obserwacje. Co z tego że rodzic każe dziecku się wykąpać skoro sam chodzi zapocony trzeci dzień w tym samym podkoszulku....
OdpowiedzUsuńA jeśli rodzice dbają o czystość, dziecko to widzi. W domu czysto, a mimo to nastolatek wciąż cuchnie.
UsuńZupełnie się nie zgodzę. Mój nastolatek nie chce się myć, mimo że ma dobry przykład. W moim domu wszyscy, za wyjątkiem tegoż nastolatka, dbają o higienę, kąpią się przynajmniej raz dziennie i przynajmniej dwukrotnie w ciągu dnia szczotkują zęby. Chciałabym, żeby mój nastolatek brał ze mnie przykład, wówczas nie byłoby problemu.
UsuńByć może im naprawdę nie zależy - na niczym, nawet na własnym życiu... Jeżeli są z "normalnego" domu, jeżeli reszta rodziny chodzi czysta (czyli nawyki ma właściwe) - to raczej objaw depresji albo uzależnienia, czasem buntu przeciw nadmiernej kontroli. Czasem bywa też tak, że rodzina niby OK ale ojciec się do wychowania "nie wtrąca" a matka odpuściła higienę (u małego dziecka, częściej chłopca) i nawyk się nie ukształtował. Odpuścić mogła z różnych powodów - ze zmęczenia, czasem z głupoty - znam takie domy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ika
Świechna ma rację- dzieci od pierwszych dni życia są świetnymi obserwatorami i właściwie wszystkiego uczą się polegając głównie na obserwacji. Jeśli nigdy nie widziały, że dorośli nie kapią się, nie myją zębów, nie czytają książek, nie posługują się przy posiłku nożem i widelcem to potem jest klęska i nakazy nie skutkują. Oni wiedzą swoje- mama i tata nie myją się, nie czytają więc pewnie na tym polega dorosłe życie.
OdpowiedzUsuńNie wiem, byc moze czasami wynika to z nadmiernej troskliwosci rodzicow? Albo nadmiernego kontrolowania? Wiem z doswiadczenia, ze prosby i grozby nie pomagaja, ale niekończące się rozmowy na temat higieny tak. Bez wskazywania winnych. Mój siostrzeniec miał bardzo tłustą, trądzikową cerę. Matka się a niego darła, że się nie myje, że śmierdzi (wcale nie śmierdział), zamiast pomóc, doradzić to tylko darla ryja. Babcia, a moja mama, wynalazła w internecie co należy robić i namówiła go do pójścia do lekarza. Okazało się że chłopak miał problemy skórne związane z hormonami i po zastosowaniu odpowiedniego leczenia problemy znikły. A mogła matka porozmawiać i doradzić? Mogła.
OdpowiedzUsuńNie tylko dziewczyny się nie myją.Wystarczy przejechać się komunikacją miejską.A najbardziej śmierdzą faceci 50,60 brzuchaci,wczorajsi, spoceni i w tygodniowych skarpetach do sandałów.A jak podniosą rękę, aby przytrzymać się uchwytu to nic, tylko wysiadać Ale od brudu jeszcze nikt nie umarł ...
OdpowiedzUsuńLiiviio,dokładnie!!!
UsuńKiedyś, dawno już, gdy poprosiłam o otwarcie okna w pomieszczeniu, gdzie powietrze było aż gęste od smrodu przepoconych ciał, usłyszałam, że od smrodu jeszcze nikt nie umarł, a od nadmiaru świeżego powietrza padła armia Napoleona w Rosji... Może młodzi też to słyszeli? I wzięli sobie do serca?
UsuńOd świeżego powietrza padły 2 armie, najpierw Napoleona potem Hitlera :)
Usuńdla mnie zawsze taka kąp[iel to luksus, mimo, że mieszkałam w bloku
OdpowiedzUsuńale lato spędzałam u babci i myłam się tak, jak to opisujesz, tyle, że to tylko kilka tygodni latem było
Nie wiem dlaczego im nie zależy,choć przecież powinno.
OdpowiedzUsuńMiałam na nich jeden sposób. Kiedy czułam, że jest problem, mówiłam bardzo ogólnie, że "poziom zużycia wody i mydła w waszej klasie powinien wzrosnąć". I zwykle wtedy dodawałam, że lepiej, zebm ja im zwróciła uwagę, niż by się mieli od nich ludzie w tramwaju odsuwać.
Zdarzało się wtedy pytanie zadane wprost: "Znaczy, śmierdzimy?".
I taka uwaga zazwyczaj pomagała.
Pozdrawiam!
Powiem tak"czym skorupka za mlodu ....."Praca nad higieną dziecka powinna byc od momentu jego przyjścia na świat.Moj 17 latek.owszem chyba jak mial 10 lat probowal coś kombinowac.aby rzadziej się kąpać(zwykle lenistwo).ale bardzo szybko mu wyperswadowałam z główki takie zachowania.Z zębami nie bylo problemu.Chlopak ma 17 lat i kąpie sie codziennie łacznie z myciem glowy,uzywa antyperspirantu,nie wyobrazam sobie innego stanu rzeczy.To jest praca rodziców od malego,wpajanie pewnych nawyków,rozmowa i tłumaczenie....
OdpowiedzUsuńBrednie. I tacy właśnie ludzie jak Pani, przekonujà innych o swojej racji, a racji w tym komentarzu nie ma za grosz…. Mam 2 synów nastolatków. Od małego bardzo dbałam o czystość zarówno w domu jak i o higienę dzieci. Dzieci były zawsze czyściutkie, pachnące, miały ładne ubranka. Nawet nauczyciele zwracali nie raz uwagę,że moje dzieci zawsze ładnie pachną i mają najładniejsze rzeczy. A teraz do tematu. Kiedy zaczęli dojrzewać ,każdy stał się całkiem inny. Jeden dba bardzo o higienę i porządek, drugi natomiast stał się ,, brudasem,, Nie chce się myć, nosi brudne rzeczy, muszę ,,prac po kryjomu,, i specjalnie sprowadzam proszek bezzapachowy z zagranicy, żeby nie czuł zapachu proszku. Ma ogromny bałagan w pokoju… Nie rozumiem tego zachowania . Psycholog mówi, że to objaw dojrzewania, ale ja się martwię,że coś jest nie tak, co najgorsze nic z tym nie mogę zrobić. Czuję się bezradna. Jest mi przykro i wstyd, że mój syn nie dba o czystość. Może ktoś ma podobnie i chce się ze mnà podzielić swoim doświadczeniem?
UsuńJa mam podobnie. Córka starsza a syn młodszy, wzorce takie same jak u Pani. Syn dba normalnie o czystośc, kąpie się codziennie itd. Córka unika wody jął ognia.
UsuńRzeczywiście smutne: patrzeć na brudasów i czuć ich. Na szczęście, nie wszyscy tacy. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to skomentować. W XXI wieku, żeby mydła nie znać?
OdpowiedzUsuńWychowalam tylko 2 synow , dzis doroslych facetow . Nigdy nie bylo problemow z myciem sie i utrzymywaniem hgieny osobistej. Przez domprzewijaklo sie tez masa ludzi , dziewczyn i chlopakow . Nigdy nie spotkalam brudasa czy smierdziela , wiec dla mnie to troche dziwne .
OdpowiedzUsuńu mnie na odwrót. Wieku 0-09 wiadomo myjatki kąpiatki ząbki itd. potem też spoko. Około 12 roku życia to horror muszę pilnować nastolatka (chłopca) aby się umył - nie że w ogóle sie nie myje typu mycie rąk po dworze. ale jak dochodzi do kąpieli to i owszem hrabia pójdzie ale będzie sie w niej moczyć no i dochodzi dezo i krem na buzie. trochę mam jużdość
OdpowiedzUsuńSyn ma 11 lat i nie chce się myć - ani zębów, ani włosów, ani kąpać w ogóle, a ma już zmiany trądzikowe na twarzy :( Mówi, że mu się nie chce. Na niewiele się zdają namowy, przekonywania, sugestie, przykłady, polecane maści na trądzik, delkiatne olejki do oczyszczania skóry twarzy... Zaznaczam, że my (rodzice) myjemy się regularnie i mam wrażenie, że to jakaś forma buntu- na zasadzie "na złość babci odmrożę sobie uszy". Przykro by mi było, gdyby ktoś zgłosił opiece społecznej, że dziecko jest "zaniedbane" ale już teraz wiem, że mogę się tego spodziewać..
OdpowiedzUsuńMrówka