Teraz dopiero widzę, jak wiele funkcji wychowawczych i opiekuńczych pełni szkoła.
Dzieci nie są nauczone korzystać z toalet. Śpieszą się, nie spłukują po sobie muszli, zostawiają na posadzkach porozwijane pasma papieru, nie myją rąk. Trzeba im o tym ciągle przypominać.
Dzieci nie potrafią jeść sztućcami, zawiązywać butów i zapinać guzików.
Nauczycielki nalewają dzieciom zupę, pomagają szukać zostawionych byle gdzie rzeczy, dzwonią do rodziców o siedemnastej bo nikt nie odbiera ucznia ze świetlicy. Bywa też tak, że dziecko prosto po świetlicy idzie na dodatkowe zajęcia na których płacze ze zmęczenia.
Wielu rodziców mówi wprost - syn czy córka zostają w świetlicy bo w domu nie mają co robić i trudno z nimi wytrzymać.
A nauczyciel musi.
Nie lubię szkoły i gdybym mogła i umiała to bym uczyła młodego w domu.
OdpowiedzUsuńdopiero teraz widzę jak ciężkie życie mają dzieci
Usuńw szkole oczywiście
UsuńTo widzę, że wszędzie podobnie...
OdpowiedzUsuńa jakieś szczegóły od Ciebie, dla porównania?
UsuńNie potrafią tez posługiwać się nożyczkami czy lepić z plasteliny, wykonanie skłonu jest ciężkie, bo tylko komputer przez kilka godzin dziennie...
UsuńO awanturach z rodzicami nawet mi się rozwijać nie chce.
Tego nie zrozumiem nigdy. Po co mieć dzieci które tylko przeszkadzają rodzicom:( trzymają ich do od rana do popołudnia na świetlicy, albo zajeciach dodatkowych które rzekomo maja im ułatwić w życiu osiągniecie sukcesu a jedyne co robią to torują drogę na psychoterapię. A potem zaskoczenie ze dziecko agresywne, problematyczne, niesłuchające. To są dzieci nieprzytulane, zaniedbane emocjonalnie, dzieci w których nie musi być alkoholu żeby była patologia. Żal mi takich maluchów - bo przecież szkoła podstawowa to maluchy które potrzebują zabawy. Mam sporo dzieci (4) i kocham kiedy są w domu, na zajęcia tez chodzą ale swoje- wybrane na które chcą chodzic.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tego czwartego!
Usuńzastanawiam się, kiedy te maluchy mają czas pomieszkać u siebie, chyba tylko w weekend, bo skoro od siódmej do siódmej w szkole to w domu tylko śpią
Usuńnormalnie Klarka nie prowokuj takimi tekstami... bo nie lubię używać wyrażeń na cudzych blogach.
OdpowiedzUsuńOd lat powtarzam najpierw bym lała pałą rodziców ich mać a potem stawiała pały dzieciom, ewentualnie. ale teraz mają 500 plus to niech uczą, wykonują swoją robotę, za to im płacę.
u mnie możesz używać :)
UsuńJestem daleko bardzo od polskiego systemu edukacji i wolę się nie wypowiadać
OdpowiedzUsuńAle rodzice na całym świecie są podobni
Lepsi, gorsi, fatalnie, różnie
Powiem prowokacyjnie - nie wszyscy powinni mieć dzieci, ale muszą ;)
OdpowiedzUsuńZnam miejsce (niestety nie w Polsce)w którym już od żłobka dzieci są uczone jak utrzymywać porządek koło siebie,jak i kiedy należy myć rączki, jak jeść samodzielnie. To brzmi nieco zabawnie , ale żłobki mają zatwierdzony odgórnie plan nauczania, podobnie jak szkoły. W przedszkolu uczą się jeszcze więcej- jak się posługiwać sztućcami, nie znają talerzy i kubków z melaminy,ani plastikowych sztućców, wszystko jest tam prawdziwe, choć nie jest to porcelana miśnieńska. Są również uczone jak się zachowywać w sklepie, jak robić zakupy- po prostu zawsze wychowawczyni bierze kilkoro chętnych do sklepu.Pominę już to, że są i rozmowy o życiu, np. o śmierci.
OdpowiedzUsuńOczy mi wychodziły na wierzch ze zdumienia jak mój 3-letni wnuczek pomagał nakrywać do stołu, jak prawidłowo nosił sztućce, wyjmował naczynia ze zmywarki i układał je w szufladzie niczego nie tłukąc. Tutejsze żłobki i przedszkola lepiej wychowywały dzieci niż niejedna mama w domu, nie są przechowalniami dla dzieci, ale drugim domem. Ale w szkole spotykają się i te przedszkolne i te "domowe" dzieci i większość wcześniejszej nauki "idzie w las"- szkolne łazienki i tu wyglądają zniechęcająco.
Świetlica jest czynna tylko do godz.16,00 i wielu rodziców tych najmłodszych roczników musi tak się zorganizować by zdążyć odebrać dziecko. I nie słyszałam o jakimkolwiek przypadku, by ktoś nie odebrał dziecka na czas.Tu każdy jest po prostu zdyscyplinowany.
Pracuję w przedszkolu. Dzieci jedzą "prawdziwymi" sztućcami, nie plastikowymi, mają "prawdziwe" talerze , nie z melaminy. Nakrywają do stołu i sprzątają po obiedzie. Przedszkola nie są przechowalnią , tylko miejscem gdzie dzieci się rozwijają. W Polsce.
UsuńA z Melom to HOHOHOHO!
UsuńW przedszkolach na pewno jest inaczej niż w świetlicy,
Usuńnasza Hania jest w żłobku i już nie je w karmniku tylko przy stoliczku (ale jeszcze woli jeść rękami niż widelcem)
Trzeba do tego dodać,ze polskie dzieci bardziej pojętne,to i szybko się uczą:))))
UsuńEo - polskie dzieci bardziej pojętne niż na przykład jakie?
UsuńSmutna prawda.
OdpowiedzUsuńZauważasz dokładnie Klarko to, co ja. Właśnie wróciłam z tzw. " zielonej szkoły"- szczęśliwie dla mnie zaledwie 3 dni, bo jedna klasa specjalna, ale za to równoległa- teoretycznie Bystrzaki.
OdpowiedzUsuńDzieci nie potrafią posługiwać się sztućcami (wyjątkiem są dzieci, które jedzą obiady w szkole i je osobiście już w 1 klasie nauczyłam), więc pokroiłam naście kotletów..9-10 letnie dziecko nie potrafi sobie nalać mleka, kakao, herbaty i zanieść do stolika, dziecko nie wie, że do słodzenia herbaty służy inna łyżeczka niż do jej pomieszania, a łyżeczka w kubku to nie dzwonek. To, że dziecko nie potrafi się spakować w ogóle mnie zdziwiło, ale płacz, że samo spało nie będzie- bo zawsze z mamą to i owszem, (dziecko powtarzające klasę, więc ma 11 lat.).. Oczywiście wymioty, problemy z integracją- każde powinno mieć swój apartament. Kłótnie w pokojach o programy TV...
Wycieranie nosów, naklejanie plasterka na milimetrową ranę to pryszcz.
Sprawdzałam 3 razy w nocy, czy są przykryte, czy mają zdrowy, równy oddech. Wróciłam nieżywa!praktycznie nie spałam
Też się zastanawiam, gdzie są rodzice...
Przeżyłam, chciałam komuś z kadry oddać równowartość moich kosztów na tę wycieczkę- nie znalazłam ochotnika.
Dziś też Cię Kocham
Ps. Nigdy więcej! (gdyby mnie zmuszono, to pojadę, ale z kodeksu pracy- bo mi się wówczas należy 11 godzin odpoczynku każdego dnia), a nie miałam możliwości kupić sobie nawet wody mineralnej w sklepie
A i tak w internetach przeczytasz, że sobie doopę wozisz na wycieczki...
UsuńKto tego nie przeżył, tego ogromu odpowiedzialności za cudze dzieci, nigdy nie zrozumie. Mój syn kończy podstawówkę, jadą na kilkudniową wycieczkę. Podziwiam nauczycielkę że jedzie z tymi "wyrostkami" 😁 Ciebie też podziwiam.
Ewa podziwiam i współczuję, byłam raz jako opieka aż 10 dni ale to były konie z ósmej klasy więc sama radość
UsuńJeżdżę od lat, byłam nawet w Paryżu na szkolnej wycieczce. W tym roku z moją piątą klasą jadę do Danii. Będziemy płynąć promem i nawet nie próbuję o tym myśleć... Co przeżyjemy, to nasze, jak twierdziła pisarka Chmielewska.
UsuńEmel - powodzenia!
UsuńNapiszę, jak było :)
UsuńDodam, że rodzice chętnie się obrażają na wychowawcę, że nie chce jechać na zielona szkołę.
UsuńI słusznie, że nie chcesz jechać, to nie oni zbierają wymiociny w autokarze, nie oni w razie potrzeby biegają z dziecięciem na SOR, śpią bezpiecznie w betach - ale ewentualnie po powrocie dziecka przychodzą z pretensjami, że Jaś miał materac za twardy, na mleku był kożuch ( już to usłyszałam) i pomidory były za twarde :(
UsuńKurka wodna... Moja córka będąc w przedszkolu(najmłodsza z grupy, urodzona w grudniu) ubierała wszystkie dzieci z przedszkola. Kiedyś zakłada koleżance buty i pytam się czemu koleżanka sama nie zakłada obuwia, a moja córa odpowiada, że koleżanka potrafi sama założyć, tylko nie na te nogi. Panie w przedszkolu często żartobliwie mówiły o niej kwoka, zawsze wszystkie dzieci za nią chodziły. Moje dzieciaki od małego były samodzielne, często mąż twierdził, że jestem wredna bo ich nie wyręczam
OdpowiedzUsuńnie wredna tylko mądra!
Usuńdokładnie- mądra.Mnie nauczyły panie w przedszkolu: kiedyś usłyszałam jak wysmiewały dzieciaka, że nie umie, ze mama nie nauczyła, że inne dzieci sie smieją. I stał się cud. Znalazłam czas, żeby przeczekac naukę. Siedziałam cierpliwie, tłumaczyłam, kierowałam- nie wyręczałam. Moi samodzielini juz zawsze byli. Doatkowo zawsze twierdzę: że jeśli ktoś szczególnie lubi jakieś danie to musi się nauczyc je ugotować. (po opowieści szwagierki, gdy 25 cio letni facet przyszedł, aby go w pracy za granicą nauczyła ugotowac dobrą, normalną, sytą zupę. :)
UsuńA jak o tym samym napisałam w komentarzach kilkanaście postów temu, to mi Ktoś odpowiedział, że szkoła to nie dworzec - chodziło o to, że panie w świetlicy muszą nieraz przynajmniej tak "na bieżąco" ogarnąć ubikację, bo dzieci... no cóż, jak w tym wpisie, w czasie epidemii bywa i gorzej...
OdpowiedzUsuńOdszczekiwać nie trzeba. Wystarczy odmiauczeć :-)
(Może coś pomoże i na Twoich milusińskich - i łazienki będą lśnić. Marzenia...)
Pozdrawiam,
MBI
u nas toalety lśnią, utrzymujemy porządek na bieżąco choć szkoła stara i warunki nienajlepsze, wiesz, to po prostu widać że są codziennie porządnie sprzątane
UsuńWiem - my z tych co nie potrafią odpuszczać, nawet jeśli wiele nas to kosztuje... Miałam na myśli to, że choć Ty wieczorem wysprzątasz na błysk, to w ciągu dnia i sprzątaczki i panie ze świetlicy mają pełne ręce roboty, właśnie dlatego, że -tak, jak piszesz - dzieci nie są przyzwyczajone nawet do spuszczania wody w toalecie... Ręczniki na podłodze, rolki w całości wrzucane do klozetu, czasem i obsmarowane płytki lub "trony"...
UsuńI te dialogi: "Podnieś, proszę, ten papierek/ogryzek/skórkę... i wrzuć do kosza." "Ale to nie moje!"
Jedyna pociecha, że dzieci cię lubią i (jak w większości szkół, które znam) panie nauczycielki starają się zostawić ci w miarę uporządkowaną świetlicę.
Pozdrawiam, wciąż myślę o tym, że szkoda, że nie możesz zarabiać pisaniem... albo jakoś inaczej.
tym bardziej, ze wiem, że znów z doświadczenia wiem, jak się oszczędza na sprzątaczkach - duży zakres, mało środków, rzeczywistość skrzeczy...
Zdrowia życzę i lepszych widoków na przyszłość
MBI
Masz rację, mam ochotę napisać o warunkach pracy sprzątaczek, wszędzie jest prawie tak samo - coraz więcej wymagań, coraz więcej obowiązków za najniższe wynagrodzenie wraz z dodatkiem stażowym, brak pomieszczeń socjalnych, mycie nóg w umywalkach itd. Wstyd dla dyrektorów i samorządów, czas coś z tym zrobić
UsuńTylko co? - strajkiem sprzątaczek pewnie nikt się nie przejmie. Niestety. To chociaż pisz, niech ludzie wiedzą, jak jest.
UsuńCzesto to ambicje rodziców - choć intencje mogą mieć dobre... W dzisiejszych czasach im dalej tym jeszcze więcej się wymaga niestety...
OdpowiedzUsuńWczoraj musiałam zostawić Córę na świetlicy. Była tam od 11.40 do 14, a ja już miałam doła, że jestem złą matką, bo ją tam zostawiłam na tak długo po raz pierwszy. I zawsze coś się we mnie burzy, jak mówią o kolejnych zajęciach i pytam kiedy będą w domu siedzieć. Bo czasem chcę się ich pozbyć, ale bez nich jest cicho z pusto i zimno w domu, choćby było nawet z 30 stopni.
OdpowiedzUsuńDzieci jeszcze nir umiała trzymać pędzla i używać pasteli, bo to brudne i w wielu domach nie ma
OdpowiedzUsuń