W mojej szafie nie było czarnej odzieży. Jedna prosta
sukienka, jakieś czarne buty pasujące do wszystkiego, i tyle. Nie lubiłam i
nie czułam się dobrze w czerni. Wolałam zieleń.
Latem nosiłam kolorowe, zwiewne sukienki, kreacji na wielkie wyjścia nie
mam bo nie mam wielkich wyjść.
Tata nie zmarł nagle. Długo chorował, nie był młody i
musieliśmy się liczyć z tym, że pewnego dnia trzeba się będzie zmierzyć z jego śmiercią.
Za każdym razem, gdy szedł do szpitala, myśleliśmy
– oby jeszcze nie tym razem.
Odwiedziny w ich domu były dla mnie bardzo trudne. Każde
pożegnanie mogło być tym ostatnim i dlatego starałam się zatrzymać w pamięci
nie tyle słowa czy ich sens, ale ten kruchy uścisk taty – nie trzeba było słów,
obydwoje wiedzieliśmy.
Moje dzieciństwo trwało sześć lat. Byłam „tatyna”, najmłodsza córeczka. Potem już byłam bardziej opiekunką dzieci niż dzieckiem. Teraz nie
chcę o tym krótkim dzieciństwie pisać ale żałoba wyzwala we mnie niedobre
wspomnienia, z którymi radzę sobie nie najlepiej.
Te trzy miesiące tego roku są jednym z najgorszych w moim
życiu. Straciłam pracę, a więc źródło utrzymania. Musiałam się pozbierać, wysyłać
CV, dzwonić, jeździć na rozmowy. Za każdym razem nadzieja, za każdym razem
porażka. Huśtawka emocjonalna połączona z poczuciem krzywdy, bo gdybym wiedziała wcześniej..
W lutym mama trafiła do krakowskiego szpitala. Pierwszy raz
w życiu widziałam moją mamę taką słabą. Musiałam być opiekunką i wsparciem, nie
mogłam pozwolić sobie na rozpacz. Nie
płakałam. Nie nosiłam smutku na twarzy.
Tata zmarł. Włożyłam czarną sukienkę i czarne rajstopy.
Zawinęłam się w czarny szalik. Kupiłam białe kwiaty. Siedziałam w kościelnej
ławce blisko ołtarza. Najbliżej trumny, bo tak trzeba. Mało płakałam. Po lewej
stronie miałam ramię mamy, zaraz obok
siedziała siostra, przed nami i za nami same najbliższe osoby. Gdyby jedna z
nas zaczęła głośno szlochać, kościół zaniósłby się płaczem. Serce mamy mogłoby
tego nie znieść, tak samo jak serce jednej z nas.
Spotkanie po pogrzebie pozwoliło mi na złapanie głębszego
oddechu, choć była i dramatyczna chwila.
Kiedy parkowaliśmy samochody, pod kościół jechała karetka na sygnale.
Spanikowałam. Gdzie jest mama?! Majeczko, dziękuję Ci za opanowanie w tamtej
chwili.
Cały ten czas potem byłam w jakimś odrętwieniu emocjonalnym.
Myślę, ze dalej z niego nie wyszłam. Załatwiłam formalności związane z nową
pracą, jeżdżę do mamy do szpitala, staram się a raczej zmuszam się, aby
cokolwiek robić w domu.
Ubieram się na czarno. Jest mi to potrzebne. Traktuję swój
strój jak kod. Nie wszystkim wystarcza smutek w oczach. Nie o wszystkim mogę
mówić, nie o wszystkim mogę pisać, choć „wypisanie” jest mi potrzebne tak jak
innym rozmowa. Trzymam się.
Trzymaj się! Jutro na pewno będzie lepszy dzień!
OdpowiedzUsuńKlarko przeżywaj żałobę ..... to jest człowiekowi potrzebne, to czas na uświadomienie sobie , żę zycie jest ulotne, wspominaj dobre chwile i pal Tacie świecki, płomień unosi twoje dobre mysli do Nieba... i pomaga Tacie tam gdzie się znajduje.
OdpowiedzUsuńKażdy z nas potrzebuje żałoby, czy to po śmierci bliskiej osoby, czy też po rozstaniu.... jestem z Tobą przytulam mocno....
Kiedy mama odeszła byłam w ciąży
OdpowiedzUsuńUbrałem się na czarno tylko na pogrzeb
Czułam, że nie mogę mojemu nienarodzonemu zafundować głębokiego smutku. On chronił mnie A ja jego
Dobre przeżycie żałoby jest takie ważne....
Ściskam Cię mocno, Klarko.
OdpowiedzUsuńElla-5
Tym, że się trzymasz i tym, że tak wzruszająco piszesz o swoich trudnych chwilach, dajesz przykład i nadzieję innym. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńSiły Klarko Ci życzę i odwagi, by czasem pozwalać sobie na bezsilność, na łzy, na smutek i w tym wszystkim znaleźć miejsce na przeżycie żałoby :*
OdpowiedzUsuńZalobe trzeba przejsc, lzy musza byc wylane. Bardzo mi przykro, tyle nieszczesc w krotkim czasie. Troche jakby wiem, co przechodzisz bo i u mnie tak wszystko pieprznelo na raz, chociaz z perspektywy skala moich problemow nie ma nawet porownania do Twoich. Trzymaj sie, ale pozwol sobie na chwile slabosci, to potrzebne ♥
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że straciłaś Tatę. Teraz czeka Cię trudny czas przyjmowania do wiadomości, że już nie jesteś dzieckiem. To smutny czas, ale to minie. Mniej więcej za rok poczujesz, że znowu jest normalnie, choć Taty nie ma.
OdpowiedzUsuńPrzytulam.💕
Klarko, tak ciężko...i pewnie każdej, która czyta, wracają własne wspomnienia, bo to czasem boli nawet po latach....jakieś słowo, sytuacja i nagle wraca...no spieszmy się kochać ludzi...a kiedy zaczynasz tę nową pracę?
OdpowiedzUsuńpierwszego kwietnia
UsuńCzyli w prima aprylis :-) Możesz zrobić/powiedzieć wszystko a potem stwierdzić "żartowałam" ;-) Będę trzymała kciuki, żeby było normalnie (według moich/naszych standardów :-) ) Pozdrawiam Gocha100000
UsuńZ tą czernią i zielenią mam podobnie- musiałam zakupić spodnie, golf i szal, a nawet ciemny granatowy płaszcz...
OdpowiedzUsuńWczoraj minął miesiąc, i nie ma dnia bez łez- pojawiają się choćby na krótko, przez jakąś myśl, skojarzenie, czynność... Już nie płaczę długo, ale wiem że łzy będą mi towarzyszyć. Śmiech również. Dla równowagi.
I tej równowagi życzę Tobie i sobie, spokoju i poukładania na nowo rzeczywistości - przytulam serdecznie:*
Klarko,musisz to przezyc po swojemu.Musisz wspominac, przeplakac,przemyslec.Bez tego bedziesz taka wlasnie odretwiala,nieprzytomna.Poukladaj w sobie wszystko,przezyj od nowa, aby sie uspokoic i zyc dalej.Sciskam.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Klarko, znów przyjdzie lepszy czas. Niestety co jakiś czas dorywa nas ten gorszy i trzyma tak mocno, że wydaje się nam, że na zawsze. I jak zawsze - wszystkie nieszczęścia chodzą stadami, nie parami. Kochanie, żałoba zostanie z Tobą nawet gdy zdejmiesz czarną sukienkę i czarne dodatki. A potem zamieni się w mniej dotkliwy smutek, potem w rzewne wspomnienie, nieco kłujące w serce.
OdpowiedzUsuńPrzytulam , serdeczności Ci posyłam...
Powoli, wszystko przychodzi i odchodzi we właściwym czasie. Daj sobie czas i oddychaj. Trzymaj się Klarko.
OdpowiedzUsuńŻałobę trzeba przeżyć po swojemu, a innym nic do tego.
OdpowiedzUsuńJeśli sie trzymasz, to i ja trzymam kciuki za Ciebie i żebyś gładko zaczęła w tej nowej pracy...
Jesteś Klarko taką ciepłą i mądrą osobą. Nieraz Twój blog pomagał mi przetrwać ciężkie chwile (kto ich nie ma ?). Żałoba to szczególny czas , ale każdy musi ją przetrwać po swojemu, łzy trzeba wypłakać, poczucie straty zostanie ,ale i ból będzie mniejszy. Wierzę,że jeszcze nie raz napiszesz coś, co będzie dla czytelników Twojego bloga ważne, ciekawe i ...zabawne.Dziękuję ,że jesteś i piszesz.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czerń. W moich oczach jest neutralna i elegancka. Mam dużo czarnych rzeczy w szafie, ale na co dzień jestem kolorowa.
OdpowiedzUsuńI właściwie tyle mogę powiedzieć, rozwijając się pod najmniej potrzebnym tutaj tematem, bo jeszcze, na szczęście, daleka jest (mam nadzieję) od wizji siebie w takim momencie życia.
Życzę Ci siły. Po prostu.
Ściskam Cię, Klarko!
OdpowiedzUsuńJa też nosiłam czarne ubrania i byly dla mnie jak druga skóra. Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńU Myśliwskiego przeczytałam kiedyś, że czarne rzeczy w bólu nie pomoga. I myślałam, że tak będzie. A jak zmarła mama, to nie umiałam ubierać sie inaczej niż na czarno. Bo dla niej byłoby to ważne i ja o tym wiedziałam. A poza tym, to człowiek w żałobie jest ponoć jak bez skóry. Niech inni wiedzą i obchodzą się z nim delikatnie i z wyczuciem.
OdpowiedzUsuńMasz nas, my Ci pomożemy, każdy jak umie.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się...
Klarko dziś też Cię kocham ❤️ trzymaj się. Małgosia
OdpowiedzUsuńKlarko kochana, przerabiałam to, znam ten stan aż nadto dobrze. Tulę Cię mocno!* Nie wiem co napisać...może jednak... Jakiś czas po swojej śmierci przyszedł do mnie we śnie mój tato. Stał w swoim najładniejszym sweterku taki młody i patrzył na mnie z miłością. Po raz pierwszy w życiu patrzył z miłością. Mój tato, który nigdy mnie nie przytulił, nie powiedział, że mnie kocha patrzył na mnie tak jakby chciał zapamiętać na zawsze z taką czułością. Przestraszyłam się nawet w tym śnie, odgoniłam ten obraz, nie chciałam go. Pozostał. Dzisiaj ilekroć myślą wracam do ojca widzę go już tylko tak jak w tamtym śnie, dzisiaj już tylko tak chcę go widzieć:-) Ten ból, ten żal, ta żałoba minie, ale to już wiesz, jesteś dorosła. Tulę Cię mocno*
OdpowiedzUsuńNawet jako dorosli zostajemy dziecmi. A kiedy Rodzice odchodza - sierotami.
OdpowiedzUsuńBardzo mocno przytulam.
tezMonika
Dziękuję za ten wpis.
OdpowiedzUsuńMój Tato umarł w kilka dni po diagnozie. Trudno mi z tym, ciężko. Noszę czarne rzeczy, bo jakoś nie mam nastroju na kolorowe. To też w jakiś sposób chroni mnie