W dużym pokoju rządzą zabawki Hani. Kiedy dziewczynka nas odwiedza, ma się czym bawić, ale i tak zawsze przywozi ze sobą swojego ukochanego prosiaka, bez którego nie zaśnie. Prosiak jeździ też na spacery. Kiedyś już pisałam o tym, jak świnia została w rowie i Krzysiek biegiem wracał przez pół wsi i szukał tej maskotki.
Prosiaka nazywałam czasem prawdziwą świnią bo po pierwsze był uwalony jedzeniem i wymagał ciągłego prania a po drugie ginął dość często. Raz znalazłam świninkę w pralce, i przysięgam, ja go tam nie wrzuciłam. Innym razem został u nas razem z innymi zabawkami, tak się między nimi schował dla zmylenia, i Hania musiała po niego wracać z połowy drogi.
A tym razem zginął całkiem. Był co prawda bardzo zmaltretowany ciągłym praniem i włóczeniem ale przecież nikt nie myślał, że nadejdzie jego kres. U nas jest zastępca, prawie tak samo kochany baranek, to jakoś damy radę. Prosię zginęło bezpowrotnie. Pewnie ktoś podniósł, zabrał, wyrzucił do kosza, albo jakiś pies pobawił się przez chwilę. Tak się kończą ucieczki z wózka!
Jeśli zobaczycie kiedyś na chodniku albo na podłodze w sklepie albo na trawniku jakąkolwiek zabawkę, nie zabierajcie jej. Rodzic przeważnie bardzo szybko wraca usiłując odtworzyć trasę i z obłędem w oczach szuka zguby. Tu się przyznam - raz byliśmy na obiedzie w restauracji i mój syn beztrosko zapomniał o.. wózku, zabrał Hanię z karmnika i na rękach zaniósł do samochodu a odstawiony pod ścianę wózek został. Pojechał po niego dopiero po kilku godzinach.
Hania bardzo lubi zwierzątka, nazywa je, gada do nich, pokazuje je w książeczkach i naśladuje ich głosy. Niedawno mieli w żłobku spotkanie z psem, dogoterapię. Podglądam żłobek na fb. Myślę, że zaginięcie prosiaka nie było takie tragiczne dzięki temu wydarzeniu i pluszowy psiak zastąpił różowego przyjaciela.
Zawsze odkładam w widoczne miejsce. Też kiedyś schodziłam pół miasta, raz za czapką, innym razem za ukochanym misiem z przyssawką, która świetnie trzymała się w buzi. Nadaremno.
OdpowiedzUsuńTylko ten kto nie ma dzieci mógłby zabrać napotkaną zabawkę
OdpowiedzUsuńMoje dzieci na całe szczęście nie miały i nie mają aż tak ulubionej zabawki.
Aczkolwiek Pierwszy ma dobrą pamięć i kazda jest mocno ważna :) i jak mu się przypomni że istniała wpada w czarną rozpacz
A nie można było sprawić prosiaczkowi gustownej obróżki ze smyczką by nie wypadał z wózka w czasie spaceru? Każdy wózek ma sporo miejsc, w których można przymocować taką zabawkę.Obaj moi wnukowie strasznie długo urzędowali ze smoczkiem-gryzakiem i był on zawsze przymocowany klamerką lub specjalną bezpieczną agrafką do ubranka, w przeciwnym razie pewnie całą dobę byłby zbierany co chwilę z podłogi.
OdpowiedzUsuńNo paczaj, a ja czegos takiego nie pamietam... ? Chyba sie po prostu klockow nie dalo na spacer brac :)))
OdpowiedzUsuńMoja Chrześnica do tej pory jeździ z ukochanym z dzieciństwa pieskiem.... Ma 17 lat. Chrześnica, bo piesek trochę mniej. To też był taki ukochany bez którego nie zasnęła gdy była malutka (teraz już zaśnie i czasem nawet może się z nim rozstać:). Raz został na lotnisku gdzieś za granicą. Płaczu było co niemiara i cała rodzina zaangażowana w poszukiwanie podobnego. Udało się znaleźć pieska podobnego i on został już na zawsze (?) do przytulania.
OdpowiedzUsuńElla-5
Moja corka ma juz prawie 26 lat, jej Mis Puchatek ma 24 lata i ciagle maja sie dobrze oboje. Na szczescie corka cwiczyla operacje na innych pluszakach :-)))
OdpowiedzUsuńPrzypomnijcie sobie, gdzie był kupiony i zafundujcie jej drugiego.
OdpowiedzUsuńCóreczka nie ma aż tak ulubionego pluszaka. Jest kilka ważnych, z którymi śpi na zmianę. Teraz to pieski z Psiego Patrolu. Ale synek bez swojej szmatki żyrafy nie zaśnie i bardzo dbamy aby nie zginęła. Od kilku dni śpi też z wielkim, pluszowym psem. Wieczorem bardzo się go domaga, ale w dzień gdy jest u babci spokojnie zasypia bez niego. Za maluchami często nie nadążysz. A kupno drugiej, takiej samaj zabawki często jest niestety niemożliwe.
OdpowiedzUsuńJesteś pewna, że przez pomyłkę nie przerobiono go na pluszowy baleron i kaszankę?
OdpowiedzUsuńA u Ciebie w domu to jakby dziecko mieszkało :)
OdpowiedzUsuńOj, nie wiem co by było gdyby nasz słonik zginął albo piesek Lucy 🤔
Nawet szukałam ostatnio w internecie takiego samego słonika , na wypadek gdyby nasz się zepsuł, ale nie ma.
Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam :)
UsuńNie chcę nawet myśleć, co by się stało, gdyby Iguni zginęła sówka...
OdpowiedzUsuńUlubiona zabawka dziecka – każdy musi ją mieć na oku, bo jak nie... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Chrzesnica ma 12 lat, pluszak tyle samo.... Nie rozdają się...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Chyba każde dziecko ma swoją ukochaną zabawkę, która nie może zniknąć mu z oczu :D Moja córcia chyba była wyjątkiem, bo nie miała takowej :D Za to bratanica nie rozstawała się z podusią... nie było spania bez niej :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Agness :)
Pamiętam, jak pół dnia szukaliśmy ulubionego smoczka, masakra!
OdpowiedzUsuńMój wnuk przez jakiś czas zasypiał z ogórkiem, GRUNTOWYM, którego uratował przed pokrojeniem do mizerii. Odpuścił dopiero jak ogórek się pomarszczyl.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak Milenka przyjaźniła się z Calimero. Nie dość, że to takie małe gówienko, to jeszcze takie byle co, czego nawet nie sposób opisać, by odzyskać albo odkupić w sklepie. Teraz jest łatwiej, bo Patrole ale kto wie, co jeszcze będzie.
OdpowiedzUsuńMoja Wnusia ostatnio wyznała - kocham żabki !
OdpowiedzUsuńJak to, żabki, ostatnio kochałaś koniki i jednorożce.
Kocham żabki za pyszne batoniki :) :) :)
Biedny porzucony prosiak. Dla nas te zabawki nie mają już takiego znaczenia, ale dzieci się jednak przywiązują do swoich gałgankowych przyjaciół. :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Też miałam kiedyś prosiaka, zaginął w nastoletnich smutkach ;) Za to płakałam za zgubionym różowym zajączkiem. Mama kupiła nowego, niebieskiego, ale to już nie było to samo...
OdpowiedzUsuńBywają sytuacje odwrotne...
OdpowiedzUsuńE tam dzieci, mam 23 lata i wciąż śpię z niewiele młodszym ode mnie misiem jak nikt nie patrzy :)
OdpowiedzUsuń