W naszej szkole prawie od razu dostrzega się nieobecność ucznia, tak było i wczoraj. Na poprzedniej lekcji uczeń jeszcze był a po przerwie zniknął. Nauczycielka poprosiła mnie o pomoc w poszukiwaniach a ja poczułam znajomy lęk. W poprzedniej pracy jedno z dzieci zostało uprowadzone dla okupu i to zdarzenie utkwiło we mnie tak bardzo, że pomyślałam od razu o najgorszym.
Tymczasem chłopiec miał coś pilnego do załatwienia na przerwie w innej klasie i zeszło mu kilka minut dłużej, dlatego spóźnił się na lekcję ale te kilka minut wystarczyło, aby szukało go kilka osób.
Wszystko dobrze się skończyło a ja do końca dnia znów myślałam o tym dziesięciolatku zamkniętym w skrzyni i znów kołatało mi serce, bo jak można coś takiego zrobić dziecku!
Moja praca - prawie codziennie mamroczę pod nosem brzydkie słowa - na co mi przyszło na stare lata, czemu podejmowałam takie a nie inne decyzje. Nie ma się co łudzić, lepiej nie będzie i trzeba sobie to wszystko jakoś poukładać.
Nie o wszystko winię siebie ale właśnie w planie na życie kończą mi się litery i zostaje ż jak żyć.
W brytyjskiej szkole wśród nauczycieli była spora rozpiętość wieku. Byli emerytowani profesorowie ale byli też młodzi ludzie.
W polskiej szkole nie ma starszych nauczycielek, za to sprzątaczki są w wieku przedemerytalnym.
W brytyjskiej szkole nauczyciele zarabiali dużo więcej niż w polskiej, sprzątaczki były oszukiwane i wyzyskiwane. W polskiej szkole sprzątaczki mają porządne umowy i nie ma wobec nas absurdalnych oczekiwań.
Tak sobie porównuję.
Dzieciaki są fajne. Uśmiechają się do mnie. Ładnie się witają. Takie kiciulki. Czasem się odgrażam, że wszystko co zostawią na podłodze wrzucę do śmieci. Ale nie wrzucę bo wiem, że to rodzic musi kupić kolejny piórnik czy bluzę. Więc składam im wszystko starannie na półkach tak jak składałam w brytyjskiej szkole a oni są zdziwieni - jak ładnie ułożone!
Mamy problem z zachowaniem uczniów w toaletach. Tam nie ma kamer więc dzieciaki czasem rozrabiają. Rozwiązanie jest banalnie proste. Wystarczyłoby aby toalety były wspólne tak jak w brytyjskiej szkole. Ale nawet o tym nie pisnę bo jeszcze wiele lat musi upłynąć, aby nie było takiego dystansu między uczniem a nauczycielem. Ale nie dlatego nie pisnę. Jestem sprzątaczką więc nie będę się wymądrzać.
(U nas toalety są nowoczesne, codziennie po kilka razy sprzątane, zawsze jest miękki papier, ciepła woda, mydło i papierowe ręczniki i nie ma różnicy w wysokości bo to gimnazjum).
Ale generalnie staram się nie myśleć tylko słucham muzyki z słuchawek i dlatego czasem myję jeden rząd ławek dwa razy. I wybaczcie, że znów piszę o tej pracy. Cokolwiek zamierzam napisać to wydaje mi się, że się wymądrzam i każdy temat porzucam.
Klarka, kurtka, weś się powymądrzaj. Inni mogą, a ty nie? Czego się bać?
OdpowiedzUsuńJesteś sprzątaczką w szkole, to tylko funkcja, która wcale cię w żaden sposób nie określa. Ale generalnie jesteś sobą, Klarką Mrozek, z ciętym językiem i fajnym spojrzeniem na świat. Wymądrzaj się!!! Natychmiast :-)
może w drodze do orki coś mi się zacznie układać w zdania
Usuńczasem myśli biegną tylko w jedną stronę i nie da się inaczej, trzeba się wypisać
Przychodzi taki moment w życiu, że człowiek woli mieć spokój niż rację. A bloga czytam od dawna, ale dziś po raz pierwszy komentuję. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńmiło Cię widzieć, chciałabym wykorzystać Twoją myśl jako cytat, mogę?
UsuńJeżeli masz ochotę, to proszę bardzo.
UsuńJustyna
Ja już dawno stosuję to mądre motto i jest mi z tym bardzo dobrze. Pozdrawiam obie panie serdecznie.
UsuńRównież pozdrawiam ☺, odkąd stosuję w swoim życiu to motto, jak tez przestałam sie przejmowac, co myślą o mnie inni, żyje mi sie jakoś lżej.
UsuńMoje dziecko wiecznie gubi kredki, nożyczki, piórniki, bluzy, i strój na WF. I nie chce zmieniać butów. Nie wiem skąd jej się to bierze:(
OdpowiedzUsuńMówię do pani M, naszego anioła, czyli woźnej, tak żeby dziecko słyszało- wrzuca pani te rzeczy śmiało do kosza, jak ktoś zostawił pod ławką, znaczy ze nie potrzebuje, jak raz wróci do domu bez kurtki, to będzie o niej pamiętać. A jak butów nie chce zmieniać to przecież może z panię myć podłogę, mop nie gryzie. Ale ona i tak cierpliwie zbiera te kapoty i piórniki i wkłada duże do dużego, wspólnego koszyka, małe do małego na biurku u pani. A ja ją namawiam, żeby na koniec roku wystawiła to na allegro, całkiem porządnie ubrania tak są;-)
haha a nie napiszę dlaczego tak ma :D
Usuńzrobiłaś mi dzień na chichranie :)))
Gimi, Kochana, moi juz kilka razy wrocili bez kurtek i nawet nie zauwazyli. Na pytanie "Gdzie twoja kurtka?!", zdziwieni, ze jaka kurtka? :D A na dworze raz bylo 10 stopni! Takze ten...
UsuńSprzątaczka a tak ładnie pisze.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńa dziękuję:)
Usuńi odpozdrawiam!
a co w tym dziwnego?Jak sprzątaczka to już musi być jakaś gamuła?;(
UsuńNie podobają mi się takie "komplementy"
Lubię jak piszesz, nigdy nie miałam wrażenia, że się wymądrzasz.
Podpisuję się pod Miśką. A w sprawie tego anonimowego komentarza:
UsuńNo to jest właśnie nasza niedobra, ludzka skłonność do szufladkowania ludzi, np.: rudy-fałszywy, blondynka-głupiutka, gruby-żarłok i leń, chudy-anorektyk, uchachany-śmieje się jak głupi do sera, gadatliwy-lubi być w centrum uwagi, milczący-nie ma nic do powiedzenia, wszyscy płaczą i użalają się nad czyimś nieszczęściem, a on milczy-brak mu empatii i...mogę tak w nieskończoność.
Wielu z nas pcha ludzi w swoje szufladki, a jak im się nie mieszczą, to albo zdziwienie, albo złość, bo jak to tak, rudy, a nie fałszywy, blondynka, a nie głupiutka, sprzątaczka, a tak ładnie pisze...
Warto spojrzeć na ludzi w szerszym kontekście, nie szufladkować, a okaże się, że ludzie są o wiele ciekawsi i bardziej warci uwagi niż nam się wydawało. No i przez to szufladkowanie można skrzywdzić drugiego człowieka, ale też pozbawić siebie możliwości kontaktu z kimś ciekawym, wyjątkowym, łamiacym stereotypy.
Lubię Twoje pisanie Klarko. Rzadko komentuję, ale zawsze czytam i czekam na Twój post:-)*
Nigdy się źle nie wypowiadam na temat polskiej szkoły,bo uważam,że ciągle jest bardzo dobra.
OdpowiedzUsuńI generalnie ma wysoki poziom nauczania.Oczywiście,zdarzają się niechlubne wyjątki,ale gdzie ich nie ma?
Poza tym nie do przecenienia jest bezpieczeństwo dzieci i nauczycieli.W czasach,gdy co rusz jakiś szaleniec z bronią strzela do dzieci,to naprawdę bardzo ważne.W amerykańskich szkołach (i nie tylko tam)przestępstwa z użyciem broni to norma.
Cieszę się,że odnalazłaś się w tej pracy.
Powodzenia,Klarko!
to najboleśniej dotyka - gdy atakowane są dzieci
UsuńPiszesz bardzo fajnie, nie widzę w tym wymądrzania, ale rozumiem do czego zmierzasz:) Ja czasem też tak mam, a w inne dni wydaje mi się, że to o czym mam zamiar napisać jest bez sensu, albo nikogo nie zainteresuje. Tyle lat blogowania i ciągle takie dylematy:) Pozdrawiam! Caffe
OdpowiedzUsuńtak właśnie mam - po co to ludziom zamulać i zajmować czas
UsuńFunkcja sprzątaczki jakoś nigdy nas w życiu nie omija.
OdpowiedzUsuńJak mawiała jedna z moich znajomych: "bycie sprzątaczką niewiele się różni od bycia żoną i matką- w domu też wiecznie się sprząta i do tego czas pracy jest nielimitowany. I też dobrego słowa nie usłyszysz". A w domu miała ok.300m kw. do sprzątania i dwójkę nieznośnych dzieci + odwożenie i przywożenie do szkoły, + kawałek ogrodu + męża który był pracoholikiem od rana do nocy uwikłanym w biznesy + zakupy i gotowanie wszystkich posiłków.
I jakoś trudno było nam zazdrościć jej tego domu z ogrodem i wyjazdu raz do roku nad ciepłe morze.
A ja już dawno przestałam się cieszyć gdy mi ktoś przyznaje rację, bo najczęściej dotyczy to raczej
ponurych przewidywań.
Miłego;)
o tym samym myślałam dzisiaj, sprzątając dom z tą różnicą, że za tamto sprzątanie dobrze mi zapłacono :-)
Usuń300 metrów to duży dom, mogła sobie zatrudnić raz w tygodniu kogoś do pomocy
Usuńa wiecie co
w pracy robię swoje i trudno, wiem, że mi za to płacą, takie mam obowiązki , ale jak mam sprzątać w sobotę w domu to się irytuję jak nigdy dotąd :D
"Mam na imię Renée, mam 54 lata. Pracuję jako dozorczyni zamieszkałego przez bogaczy budynku przy rue de Grenalle w Paryżu. Jestem wdową. Niską, pulchną i brzydką. Mam nagniotki na stopach i, jeśli wierzyć dokuczliwym porankom, oddech mamuta. Przede wszystkim jednak tak doskonale odpowiadam powszechnym wyobrażeniom na temat dozorczyń, że żaden z mieszkańców kamienicy nie przypuszcza nawet, że mogę być dalece bardziej oczytana, niż oni wszyscy bogaci."
OdpowiedzUsuń"Elegancja jeza" Muriel Barbery.
kochana Ty nie masz nagniotkow, nie jestes wdowa , nie jestes pulchna i brzydka . I oczywiscie nie masz oddechu mamuta:)ale ta ksiazka bardzo mi twoja sytuacje przypomina.
sciskam mocno:)
może i coś w tym jest, ale w pracy zawodowej gdzie nie ma możliwości rozwoju i awansu lepiej się nie odzywać i tak właśnie robię
Usuńi bardzo Ci dziękuję za to, że zawsze jesteś po mojej stronie i mnie nie krytykujesz :* serdeczności
Ach
OdpowiedzUsuńJak ja lubię to Twoje pisanie:)
a ja Twoje:)
UsuńHmm, czytam ale rzadko zostawiam swój głos.
OdpowiedzUsuńNie sprzątałam w szkole, ale domy bogatych ludzi. Ludzie byli różni, do dzisiaj mile wspominam panią kapitan, a ręce mi drżą na samo wspomnienie pewnego biznesmena. Też się zastanawiałam jak żyć. Trzymaj się.
obawiam się, że w prywatnych domach bym się zaharowała na śmierć
UsuńGdy zaginie dziecko, to cały personel szkoły staje na baczność, nawet najgorszy łobuziak to przecież jak własny...
OdpowiedzUsuńdlatego nie wyobrażam sobie nawet, co przeżywają w amerykańskich szkołach..
UsuńPrzypomniałaś mi moje przerażenie, kiedy zaginął mój syn. Miał wtedy osiem lat, nie było go półtorej godziny. Minęło 30 lat, a na wspomnienie tej chwili zamiera mi serce.
OdpowiedzUsuńMówiłam Ci już kiedyś, że jesteś absolutnie wyjątkowa? No to teraz Ci mówię! JESTEŚ NIEZWYKŁYM CZŁOWIEKIEM.
trzydzieści lat temu - to musiało być bardzo trudne, nie było tel komórkowych, wiadomości nie roznosiły się tak szeroko i szybko jak dziś, och, współczuję, jeśli kiedyś zechcesz o tym napisać to pewnie wszyscy z ciekawością przeczytamy
UsuńPracowałam w dużej szkole. Syn był w pierwszej klasie. Po lekcjach miał z parteru przyjść na drugie piętro, żeby poczekać w moim zapleczu aż skończę lekcje. Nie pojawił się.Przez 45 minut nie mogłam wyjść z klasy, ale posłałam uczennicę, żeby przeszła po szkole i poszukała go. Budynek wielki - dwa piętra, trzy skrzydła, część sportowa. Nigdzie go nie było. Na przerwie zaczęła go szukać woźna, pani z szatni i dzieciaki z mojej klasy. Zadzwoniłam do wychowawczyni, która zapewniła mnie, że Marek po skończonych lekcjach ze wszystkimi wyszedł na korytarz. No i rozpłynął się w powietrzu! I nagle się pojawił. Zapłakany, przerażony, z obdartymi dłońmi. Co się okazało? Otóż nauczycielka nie zauważyła, że został w sali i zamknęła go w niej. Pukał w drzwi, ale nikt go nie słyszał i w końcu wyszedł przez okno. Na szczęście był to tylko wysoki parter. Pomógł mu jakiś uczeń ze starszej klasy.
UsuńŻebyście mogły/mogli wyobrazić sobie, co wtedy przeżyłam, powiem tylko, że tydzień wcześniej uczeń z naszej szkoły został zamordowany przez pedofila i cały czas trwały poszukiwania mordercy.
To musiało być straszne, i dla Ciebie, i dla dziecka!
UsuńKlarko,lubię i z wielką chęcią czytam Twoje posty,bardzo proszę abyś wymądrzała się do bólu,ile wlezie😊.
OdpowiedzUsuń:))
UsuńTy się wymądrzasz? No proszę Cię ;) Ty pięknie i trafnie opisujesz rzeczywistość i się nią z nami dzielisz, więc należą się podziękowania :)
OdpowiedzUsuńI przyznaję Ci rację, że przez ten dystans, nasze szkoły wiele tracą. Relacje nauczyciel- uczeń powinny być bardziej przyjazne i naturalne, może wtedy byłoby mniej konfliktów, a dzieci chętniej by chodziły do szkoły.
Nie wyobrażam sobie, choć może trochę, bo były sytuacje, kiedy nie miałam kontaktu z dzieckami, ale takiego klasycznego zaginięcia, to nie. Za to moja Mam zgubiła Miśka nad morzem, więc potem Tuśka już go trzymała na smyczy;)
na lotnisku, na dworcach - widuje się dzieci na smyczy i uważam, że w ekstremalnych sytuacjach warto to robić, gdy ludzi tłum a ręce zajęte - chwila i dziecko znika!
UsuńKlarko, prosze, powymadrzaj sie! Ty tak pieknie piszesz, to zadne wymadrzanie, to same tematy z zycia wziete, zaobserwowane bystrym okiem i trafnie opisane!
OdpowiedzUsuń