ktoś wie do czego to służy? |
Krzysiek znalazł nóż. Przypuszczam, że ktoś nosi przy sobie tego rodzaju scyzoryczek aby w wolnej chwili obrać sobie jabłko na drugie śniadanie. Nosił i zgubił, biedak. A drugi znalazł, przyniósł do domu myśląc, że mu wybaczę ten do mięsa, który wyrzucił razem ze śmieciami.
Przyniósł i ja tak patrzę i patrzę i zastanawiam się - i co, a jeśli nim kogoś zamordowano to ja nim będę kroiła kotlety na obiad?! Oddawaj MÓJ nóż!
Ten "dzyndzel" to do otwierania kapsli, nóż jak nóż, jak tylko się w torbie mieści to nie narzekaj - poręczniejszy niż siekiera :)
OdpowiedzUsuńA ja mam tendencję do wyrzucania obieraczek na kompostownik, obieram ziemniaki i obieraczkę razem z łupianmi wrzucam do wiadra. Już trzy znalazłam przy przekopywaniu kompostownika :D
:D to wkrótce Twoje ziemniaki będą się same obierały, tzn jeden drugiego
UsuńAle by było fajnie :) I buraki też by mogły, bo dużo bałaganu robią ;)
UsuńPrzypomina noże wojskowe, myśliwskie, ale uchwyt noża wskazuje, że jest to nóż kuchenny. Zapewne nóż "do zadań specjalnych".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
regian
Miałam też taki poręczny nóż, doskonale się układający w dłoni. Też się wściekam kiedy komplety specjalistycznych noży nie są w stanie go zastąpić.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPewno każda z nas ma osobiście wyrzucony nóż, którego straty nie może przeboleć. I zgraję noży w szufladzie, co to miały za zadanie zastąpić ukochane narzędzie. Nie zastąpiły, właściwie nie wiem czemu ja swoich nie wyrzucę, tylko mają specjalne miejsce do przechowania, żeby się nie pchały do ręki.
OdpowiedzUsuńMa napis, to na pewno nóż kogoś z rosyjskiej mafii:-)
OdpowiedzUsuńPrzyjaciółka znalazła w swoim przyblokowym ogródku maczetę...
OdpowiedzUsuńhe,,obieraczki to ja masowo wyrzucam, ale szczytem było gdy wyrzuciłam kuchenne nożyczki (bo wiadomo, że tteraz najporęczniejszym sprzętem kuchennym są nożyczki)
OdpowiedzUsuńJa nie mam na kogo zwalić i nie mogę do nikogo mieć pretensji...i chyba to jest najgorszy ból..Ps - noże mam dobre, wszystkie...
Zawsze możesz zwalić na Krasnoludki, tyle się tego teraz plącze po świecie;-)
UsuńU mnie gina lyzeczki do herbaty, ja nie slodze, wiec nie wyrzuce... podejrzewam dzieci, ktore jakies paskudztwa jedza, a potem opakowanie razem z lyzeczka leci do smieci. Od jakiegos czasu po prostu grzebie w smieciach, zanim wyrzuce :))))
OdpowiedzUsuńCiekawy ten nóż. I praktyczny- piwko otworzysz nim i mięso z kością obrobisz, bo pewnie tą piłką to i kości można przeciąć.A ja mam zwyczaj gubić...łyżeczki do herbaty.Już mam dwa komplety "zdekompletowane" w ten sposób. W jednym są tylko 4 łyżeczki, w drugim 5. I co dziwniejsze, są to łyżeczki srebrne, takie "od święta". Miałam cichą nadzieję, że się odnajdą z okazji generalnego pakowania przy przeprowadzce, ale niestety nie znalazły się.
OdpowiedzUsuńkotlety to też czyjeś zwłoki:pp
OdpowiedzUsuńAż mi ulzyło, że nie tylko ja wyrzucam najlepsze, ulubione nozyki i obieraczki. Teraz sprawdzam dokładnie obieraki, zanim wrzuce do śmieci, ale straty nie do naprawienia.
OdpowiedzUsuńMam taki "wyjściowy” komplet sztućców schowany w osobnym miejscu. Taaa...tyle, że łyżeczki od tego kompletu takie ładne, poręczne, to kuszą. Jak widzę, że którejś brakuje, to latam jak pies śledczy po całej chałupie i wygrzebuję z różnych zakamarków, urządzając przy tym zdumionym i oburzonym domownikom jesień średniowiecza. Na nic moje tłumaczenia, że to już jedyny, cały komplet w naszym domu. Pozostałe sztućce to żałosne zbitki kilku całkiem ładnych kompletów, tylko jak takie położyć przed gośćmi? Wstyd.
OdpowiedzUsuńUlubione noże już takie ciekie od ciągłego ostrzenia, że bardziej przypominają jakieś szpikulce. Mam nowe, ale jakoś mi nie pasują i tylko zawalają szuflady:-)
Taki nóż, jak na zdjęciu, to pierwszy raz widzę. Jakiś wielofunkcyjny nóż, ale nie wygląda na poręczny.
Marytka
Przyrzad widze wielofunkcyjny, ale i tak najbardziej przypomina narzedzie zbrodni! :D
OdpowiedzUsuńTo jest nóż do serów
OdpowiedzUsuńTo znaczy - ja go używam do serów, bo jest wygodny. A właściwie to obieraczka do warzyw i owoców
UsuńPierwszy raz widzę taki nóż :D
OdpowiedzUsuńJak nic jest to otwieracz do konserw, być może sprzężony z czymś jeszcze.
OdpowiedzUsuńPo roku odnalazłam ukochany obierak w kompoście. Co firma, to firma, umyty służy dalej. firma na F, duże f.
Wygląda złowrogo...
OdpowiedzUsuńCórka koleżanki nagminnie wyrzucała łyżeczki razem z opakowaniem po jogurcie...
A ja nie mogę znaleźć swojej ulubionej obieraczki do warzyw.
OdpowiedzUsuńTo jest otwieracz do konserw starego typu połączony z otwieraczem butelek kapslowanych :) Miałam takie w dawnych czasach słusznie minionych :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Krecia
"Ryszard, ty draniu, oddaj rower!"
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia co to za narzędzie, ale Chłopaków do wzięcia oglądam! :)
Ech miło tu, znaczy nie najgorzej ze mną -ja też ta od zaginionych obieraczek😁.
OdpowiedzUsuńHmmm nóż widzę pierwszy raz.
PS no daj już żyć chłopu 😂 (odezwała się ta co nie "przypomina"😁)pozdrawiam
Ja mam za to w szufladzie mój ulubiony złamany nóż, to znaczy już go nie lubię, ale wyrzucić szkoda, bo niegdyś był najlepszy.
OdpowiedzUsuńU nas w ogródku to co i raz jakieś powojenne przedmioty można znaleźć, na przykład bagnety, a raczej to co z nich zostało.
Różne noże widziałam, bo mój mąż ma "scyzorykowe" zacięcie, ale takiego jeszcze nie ;)
OdpowiedzUsuńTo jest nóź do szatkowania kapusty, mam taki sam, ale nie potrafię nim szatkować, moja ciocia za to nie potnie kapusty innym. Pozdrawiam Dagny
OdpowiedzUsuńMa racje Dagny.Ja takim nożem szatkuję kapuste.Gosia.
OdpowiedzUsuńwygląda na niezbędnik rybaka... no piwko otworzy, rybkę oskrobie i wypatroszy ;-)
OdpowiedzUsuńJakieś połączenie noża, obieraczki i otwieracza do butelek. Do końca nie wiadomo, ale chyba bardzo przydatne. Właściciel na pewno płacze po zgubie.
OdpowiedzUsuńA propos wpisu z fb: Zdrówka życzę, mi już lepiej.
OdpowiedzUsuńWirus się przyplątał i nie ma wyjścia, trzeba swoje odleżeć. Do medyka jednakowoż warto się udać, bo takie grypopodobne lubią się czasem "nadkazić" bakterią i np zapalenie oskrzeli gotowe. Więc czasem warto osłonić się antybiotykiem - nie zawsze, ale pisałaś kiedyś, że masz mądrą i dobrą lekarkę, to niech cię od czasu do czasu osłucha. I przypominam, że jest coś takiego jak wizyta domowa w razie potrzeby!
No wiem, piszę jak jakaś nadopiekuńcza mamuśka, ale niektóre zdechlaczki tak mają, chcą swoim doświadczeniem chronić innych. Z tym, że czasem ktoś błędnie interpretuje to jako wymądrzanie się. Mam nadzieję, że ty nie.
Na pocieszenie: złapałaś "lżejszą" wersję - w naszej okolicy szaleją dwie opcje grypy: taka, jak Twoja i taka z gorączką ok 40 stopni.
Pozdrawiam
MBI
wiem, tylko do poniedziałku daleko a ja mam jak nigdy duszności i kiedy leżę to mi trudno oddychać, co za cholerstwo mnie dusi
Usuń