W południe pojechałam do siostry do szpitala i zaraz wracałam z powrotem do domu, w Krakowie panuje grypa i odwiedziny są mocno ograniczone.
Do autobusu mam kawałek a potem muszę się jeszcze przesiadać ale nie o to chodzi tylko o nieszczęsne bilety. Czasem pomagam ludziom obsługiwać te automaty bo są naprawdę różne i nie każdy musi od razu wiedzieć jak to urządzenie działa. U nas w wiejskim jest prosto idzie się do pana kierowcy daje 5 zł a pan daje bilet, który należy skasować. Czasem puszczą na naszą trasę pojazd bardziej nowoczesny, wtedy wrzuca się piątkę, naciska rysunek z napisem "wiocha zabita dechami", bilet wyskakuje i już. Mniej więcej.
A dziś wsiadam do 172, podchodzę do automatu a tam dziewczę śliczne walczy z bydlęciem. Wrzuca mu do pyska piątkę, bydlę wypluwa monetę a biletu nie drukuje, dziewczę wrzuca złotówkę, bydlę złośliwe wyrzuca złotówkę z powrotem. W końcu panienka zrezygnowała, odsunęła się i ja z miną "nie będzie mi tu automat rządził, milion biletów już kupiłam to i tu kupię" wrzuciłam piątaka. Piątka wyleciała
To może dwójkę? Dwójki też nie chciał. I w tym momencie przypomniał mi się sen. Ojapiermandolę
zostało mi trzy dychy nawet na mandat nie mam, żaden kanar nie uwierzy że chciałam ten bilet kupić! Może trzeba potrzeć o metal, coś mi się skojarzyło że ktoś tak mówił. No to trę o górę kasownika.
Kretynka. Mam nadzieję, że nikt nie nagrywał, może nie puszczą tego na Youtube.
Jeszcze raz - rodzaj biletu, potwierdź, wrzuć pieniążek, wyjmij pieniążek z rynienki na bilet,
I wreszcie zlitowała się nad nami dziewczynka i wskazała - tu trzeba zaznaczyć jaką monetę się wrzuca. Acha. Proste.
Boże, czuję się jakbym była niepełnosprawna intelektualnie - westchnęłam.
Dawniej mówili na to niedorozwinięta umysłowo! - stwierdziła dziewczyna która również nie potrafiła kupić biletu i obydwie śmiałyśmy się na głos jak najlepsze kumpele.
:-)) Też tak mam czasami.
OdpowiedzUsuńto chyba jakieś chwilowe zaćmienie było bo przeważnie trzymam się zasady "czytaj komunikaty" "idź za zieloną strzałką" itd
UsuńBywa nawet jak sie pochodzi z dobrej rodziny z fortepianem:)))
OdpowiedzUsuńdobra rodzina z fortepianem, muszę to zapamiętać
Usuńto dziala tylko jesli ma sie fortepian w rodzinie od kilku pokolen :)
UsuńMalgosiu miej litosc, tak mi dobrze szlo:))
UsuńNie mieliśmy fortepianu. A skrzypce mogą być?
Usuńa akordeon, liczy się??? ;p
Usuńja jestem z gorszego sortu i nizin społecznych, nawet nie znam nikogo z fortepianem w domu
UsuńMoze chociaz organki? :)
UsuńBasia kolorowa - nie moge sie zalogowac
Wszysko sie liczy::) a grac umiejom czy tylko odkurzajom te instrumenty??::))
UsuńUmiejom, nawet szkoły muzyczne pokończyli.
Usuńa już myślałam, że znowu kogoś siekierą pogoniłaś.....
OdpowiedzUsuńzostawiam siekierę w domu, odkąd obejrzałam Wołyń to już mnie ten żart nie bawi :(
UsuńPrzezylam podobna przygode ostatnio w Polsce, gdy wsiadlam do warszawskiego autobusu, ktory mial mnie podwiesc dwa przystanki na lotniko Chopina, dziarskim krokiem skierowlam sie do kierowcy sciskajac 5zlotych. "Uprzejmy " kierowca wskazal mi napis na jego kabinie- biety w automacie! Zdezorientowana spojrzalam troche glupio na co odpowiedz byla nader "uprzejma", ze to nie jego problem i to ja mam obowiazek starac sie o bilet! Dotarlam do automatu a tu d....pa- tylko sms, karta zblizeniowa ale nic na bilon :O Wspoljadacy ogladali mnie jak malpke w zoo, bo stalam jak ta sztacheta w plocie az zlitowal sie nademna mlodzieniec mowiacy cudownym dla ucha polskim jezykiem jednak z romantycznym rrr i akcentem francuskim- to nie trrreba, to idzie, to dwa stacje :)
OdpowiedzUsuńChcialam sie zapasc pod ziemie- mialam wrazenie, ze wszyscy patrza na wyfiolkowana babe, ktora nie umie obsluzyc automatu, badz nie ma odpowiedniej karty...
Sorry, rozpisalam sie- ale wiem co czulas ;)
komentarze miód na serce blogera, ja bez komentujących nie widzę sensu blogowania
UsuńParę dni temu obserwowałam zapasy dwojga młodych ludzi - dziewczyny i chłopaka z automatem do sprzedaży biletów. Wygrał automat, biletów nie wydał pomimo długiej i zażartej walki tych dwojga.
OdpowiedzUsuńBilety kupuję w kiosku, w hurtowej ilości, potem już tylko umieszczam w kasowniku, ale wtedy pomyślałam ze strachem, co to będzie jak zostaną tylko automaty? Jeżeli młodzież oblatana w tych nowinkach nie radzi sobie, to co dopiero ja, wiekowa już przecież, a turyści, przyjezdni, to dopiero będzie jazda bez trzymanki, nic tylko filmy kręcić, albo umieszczać automaty z melisą na uspokojenie. Te przynajmniej łatwiejsze są w obsłudze:-)
Marytka
choć emeryci jadą za darmo ;)
UsuńAle dopiero po ukończeniu 75 lat, a ci młodsi płacą tyle, że ze zniżką:-)
UsuńMarytka
Jakież było moje zdziwienie gdy wsiadłam do tramwaju a tam płatność kartą!
OdpowiedzUsuńno to bym całkiem poległa :(
UsuńO, jak cię rozumiem! A ja chyba już tak wyglądam bezradnie, że zaraz ktoś się rzuca na pomoc:)ostatnio gdy w szpitalu chciałam kupić kapcie ochronne z automatu,ledwo wyjęłam monete, podszedł młodzian (myślałam, że chce ją wyrwać:)mówiąc:ja pani pomogę! widać wyglądam na nierozgarniętą:( a...i słabą, bo w pociągu para staruszków chwyciła moje bagaże żeby je ponieść:((( dlatego tak, jak Marytka mam zapas biletów i ratuję czasem ludzi. A sny obserwuj, masz prorocze!
OdpowiedzUsuńno patrz, a kiedy ja zapytałam w szatni szpitalnej czy trzeba jakieś ochraniacze to pan odparł - och, już od dawna takich rzeczy nie wymaga się!
Usuńwidac w Poznaniu nadal skubią odwiedzających...chociaż widziałam, że niektórzy chowaja te foliowe kapcie do kieszeni i mają wielorazowe:)
Usuńacha i przynoszą beztrosko do domu szpitalne bakterie, brawo, to dopiero mądrość
UsuńU nas są karty zbliżeniowe. Można je przedpłacic na pojedyncze przejazdy lub zakupić bilet terminowy na stałą trasę. To o niebo lepsze od biletów.
OdpowiedzUsuńAle to pocieranie o bok automatu naprawdę działa, przynajmniej na te z kawą! Tylko tak niezręcznie wygląda. :D
OdpowiedzUsuńdziękuję!
UsuńOch, jak dobrze ze u nas nie ma automatow. To znaczy sa, do tramwaju, ale jaki to tramwaj, tylko jedna trase jezdzi, popierdolka taka dla szpanu chyba. A moze i w innych miastach sa?
OdpowiedzUsuńA telefonem przez aplikację próbowałaś płacić, u nas nie ma komunikacji miejskiej(z końca w koniec miasteczka idzie się pół godziny), ale w wakacje w Trójmieście spisywała się dobrze.
OdpowiedzUsuńnie próbowałam, przeważnie mam kartę i nie pamiętam o biletach
UsuńNajgorzej jak automat w autobusie sprzedaje bilet z którym nie da się wejść do metra i trzeba się wczolgiwac 😉
OdpowiedzUsuńjak to?:o
UsuńNo nawet to chyba latem opisałam
UsuńMożna mieć wejściówkę która załatwia problem. Ale ja jestem warszawianka przyjeżdża i nie miałam. A stacja prowincjonalna i Niue było komu się poskarżyć. To weszłam pod barierkami
hyhy ale wiesz że teraz wszędzie są kamery?
UsuńWiem
UsuńDlatego się uśmiechałam 😁😁😁
Kilka już lat temu, jechałam z córką z egzaminu na prawko z okolic Uniwersytetu Rolniczego do centrum Krakowa, w ręce 20 zł - po bilety do pani kierującej i odpowiedź - bilety w automacie!
OdpowiedzUsuńAutomat przyjmował tylko monety... Nikt nie miał rozmienić w pobliżu, zawartość mojej i córki portmonetki wywalona - drobne po 10-50 gr. - uścibiłyśmy całą kwotę na bilety, córka ze zniżką studencką, inaczej byłoby za mało...
Z nerwów byłam cała mokra...
Pozdrawiam.
Dorota
A jechałaś kiedyś na czasowym ze świadomością, że zabraknie Ci do celu jakieś 5 minut? Szczęście, że mnie w Modlnicy żadne kanary nie dopadły, bo byłby fstyt. :D
OdpowiedzUsuńw korku czasem stałam mając czasowy :(
Usuńteraz krakowskie kanary muszą występować w mundurze, więc strach mniejszy, co za trauma we mnie siedzi, nigdy nie jeżdżę na gapę ale i tak się kanarów boję
Dawniej podróżowanie autobusem było o niebo prostsze ;)
OdpowiedzUsuńNo i już lepiej - się człowiek pośmieje, się i zdrowieje.
OdpowiedzUsuńW Tarnowie w szpitalu odwiedziny wstrzymane, koleżanka leży i pisze - grypa.
A tych automacików do wszystkiego też nie lubię - wszystko się kiedyś psuje, przeważnie kiedy chcę skorzystać, więc oby tego badziewia jak najmniej obok nas... I wcale nie dlatego, że się starzeję!
Pozdrawiam, MBI
Klarko,ja jestem własnie z tych "niedorozwiniętych".Na szczęscie autobusem ostatni raz jezdzilam 5 lat temu wtedy kupowalo sie u kierowcy i luz.Wczesniej były kasowniki a ja raz mialam zmięty bilet i pol drogi walczylam zeby go skasować(marzylam o żelazku😁)tez patrzyli na mnie trochę dziwnie.
OdpowiedzUsuń2 lata temu bylismy z mezem w Krakowie,oddalismy auto do przegladu i za 4 g.mielismy je odebrać.Jezdzilismu autobusami po Krakowie,to mąż ogarnial bilety,ja zginelabym jak ciotka w Czechach.
Twoja historia-świetna i ze snami mam podobnie.Bardzo często coś mi się takiego wyśni,co w realu mozna to odniesc do danej sytuacji.
Jak to mówią "trochę techniki i człowiek się gubi" ha ha ha. Zdarzają się takie sytuacje, ze drobna zmiana i człowiek czuje się zaskoczony i zdziwiony, że robi coś nie tak.
OdpowiedzUsuńAle że jak? To automat już sam nie wie? A jak się zaznaczy co innego, niż wrzuci, to co? Ech.. Nie lubię automatów
OdpowiedzUsuńz takim dziwadłem spotkałam się pierwszy raz
UsuńZakup biletu w tramwaju czy autobusie to u nas loteria. Nigdy nie wiadomo, na jaki automat się trafi - jedne są na bilon i kartę, zł drugie tyko na kartę, więc najlepiej kupić bilet w kiosku.Na szczęście nie muszę się bać, że mnie kanar ukaże mandatem za to, że autobus stoi w korku, bo płacimy nie za czas pobytu w autobusie, a za czas przejazdu określony w rozkładzie jazdy. Tyle dobrego.
OdpowiedzUsuńmy musielismy ostatnio popytać przy bilecie parkingowym. Płacisz przed wyjazdem i migiem do auta (jest kilka minut)Ale dziękuję za post, już nie będę się stresić tylko od razu popytam, _kto pomoze, bo szkoda nakręcić się taką niemocą :)
OdpowiedzUsuńWieki temu w Helsinkach - zakupy zrobione, kasa, zapłacone i czekam na resztę... Czekam, czekam, czekam... Długo czekałam, aż ktoś pokazał mi, że automat mi dawno wydał i też czeka. Na mnie. Wstyd nad wstydami.
OdpowiedzUsuńnie pamiętam, kiedy ostatnio jechałam autobusem i kasowałam bilet, w tym problem )) bo w mieście naszym przejazdy z dzieciakami za darmo są. Tak więc technologia biletowa mnie omija. A tak ogólnie to się poprawiło, bo pamiętam czasy kiedy nie potrafiłam spuszczać wody w toaletach ...za granicami kraju tutejszego ;-P
OdpowiedzUsuńRaz w zyciu zaplacilam mandat za jazde bez biletu - dwa przystanki, nie bylo gdzie ani u kogo kupic, bo to dawno bylo, a co sie wstydu najadlam, to moje. Teraz sie unowoczesnilam i placa aplikacja w telefonie - trzeba byc co prawda online, ale za to nie trzeba sie znac na tych biletomatach i kasownikach, ktore teraz w kazdym miescie sa inne i mozna zglupiec, zwlaszcza jak czlowiek uzywa rzadko;)
OdpowiedzUsuńDługo nic nie było ale na blogu nowy wpis ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że się obyło bez mandatu ! A swoją drogą to te dzieci to naprawdę są mądre w dzisiejszych czasach. Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńO, ja p(...)! Żeby bilet kosztował aż piątkę? Nie pojeździłabym sobie za wiele, zważywszy na wysokość mojej renty... Na szczęście mam miesięczny za pięć dych i mogę jeździć ile chcę.
OdpowiedzUsuńU nas miesięczne sieciowe ok.150 zeta,dobrze,że mam auto,bo nie byłoby mnie stac:)
UsuńJa sobie pozwoliłam niegdyś w Berlinie jeżdzić autobusem i u- banem bez biletu. Czułam się okropnie. Nie miałam bilonu i automaty wszelkie i tak mnie przerażają a ten w tym autobusie byz wyjątkow przerażający. Poszłam na pocią i nie zlokalizowałam ŻADNEGO miejsca do zakupu biletu. Nic. W pociągu pilnie wypatrywałam jakiegoś konduktora ,który byłyby łaskawy sprzedać mi bilet. Na nic - nikt się nie pojawił. I tak przejechałam pół Berlina na gape z duszą na ramieniu - wyobraż sobie ,starszą , nobliwą siwą damę - gapowiczke. Wstyd na cały Berlin i okolice. Do domu wróciłam taksówką. No co - jak w jedna stronę zaoszczędziłąm , to mogłam sobie pozwolić - przynajmniej wygodnie i bez stresu...:))
OdpowiedzUsuńA zabawa jeszcze lepsza, gdy kupuje się bilet w automacie gdzieś za granicą
OdpowiedzUsuńEch te krakowskie "biletodajki"... Ileż to razy jechałam przez nie na gapę, bo nie smakowały im moje śląskie złocisze? I to spod AWFu na Ruczaj. Dopiero potem doczytałam, że niepełnosprawni m.in. z symbolem N-10 mogą jeździć bez biletu. Ale ile się przedtem nerwów najadłam to moje. Pozdrawiam serdecznie i życzę jak najmniej takich sytuacji.
OdpowiedzUsuńNie lubię komunikacji miejskiej, chodzę pieszo, ale mieszkam w małym mieście. kiedyś w stolicy byłam służbowo z 3 uczniów. Musiałam kupić bilety na autobus, pani mnie pyta w okienku na ile minut ten bilet? a skąd ja mam to wiedzieć, jadę tą trasą pierwszy raz, a i pani sprzedająca nie wiedziała gdzie jest hotel, do którego zmierzamy...
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny :-)
A ja myślałam że w całej Polsce są takie same automaty w środkach komunikacji jak w moim mieście. O święta naiwności. Dobrze wiedzieć. Może kiedyś pojadę do Krakowa w odwiedziny do wnuczki studentki to najpierw ją poproszę o instrukcję obsługi krakowskich automatów.
OdpowiedzUsuńJa mam kartę jako emerytka po 75 roku życia, ale jak pomyślę, że miałabym korzystać z automatu przy zakupie biletu, to robi mi się słabo ze strachu.
OdpowiedzUsuń