Pewnego dnia a raczej popołudnia stwierdziłam ze zdumieniem,
że wszystko, ale to absolutnie wszystko mnie boli i czas umierać. W telewizji mówili o jakimś zjadliwym wirusie
grypy ale nie skojarzyłam, wszak jad do jadu nie lgnie. Wzięłam aspirynę i zadzwoniłam
do siostry, że nie przyjadę do niej bo nie wiem co to jest ale wolę jej tego
nie dawać, nawet jeśli byłby to zwykły katar to człowiekowi z rozciętym
mostkiem kicha się bardzo źle. Tak myślę.
Podła zaraza dopadła mnie znienacka (ale fajne grafomańskie
zdanko, nie?) i zaczęła dusić. Tak jak zmora albo mamuna, na leżąco. Czyli jeśli siedziałam to jeszcze
jako tako mogłam oddychać a jeśli się położyłam to czułam się jak przywalona
płytą grobową.
To sobie siedziałam całą noc przy biurku, od czasu do czasu
otwierając okno żeby napuścić nowego tlenu bo tego w domu było za mało. A napuszczałam dym z sąsiedzkich pieców. Trochę
mnie to zmartwiło ale noc przeżyłam i rano poczułam się lepiej. Ale żeby przy
grypie tak dusiło, to jakieś dziwne. Nie chciało mi się nawet gadać przez
telefon bo dzieliłam słowa na pół.
Nie poszłam do lekarza bo (tu proszę sobie wpisać wszystkie
wymówki, jakie komu przyjdą do głowy) bo nie.
Aż zmierzyłam sobie ciśnienie. Tak, Krzysiek z powodu
walentynek kupił nam ciśnieniomierz, prawdziwy i sprawny, poprzedni mieliśmy od
teściowej zepsuty, wskazywał zawsze 120/80 co nas niezmiernie cieszyło bo w
naszym wieku i z taką nadwagą rzadko kto może pochwalić się wzorowym
ciśnieniem.
Wyszło 170. Ponieważ jestem dyplomowaną opiekunką medyczną
to wiem, że to jest trochę za dużo i trzeba coś z tym zrobić bo jak nie to
różnie może być. Gdybym nie miała tego dyplomu to też bym to wiedziała. I do tego ta zmora na piersiach. Było sobotnie
południe. Sprawdziłam dyżury sobotnio
niedzielne i wyszło, że należymy do Skały, to jest gmina położona kawał za
Krakowem, nigdy tam nie byliśmy bo nie ma po co. Do Krakowa jest dużo bliżej
ale pomyślałam sobie, że może w Skale będzie nieczynne i wrócimy do domu i się
rozejdzie samo. A poza tym zasadnicza jestem, jak Skała to Skała.
Krzysiek wrócił z pracy, burżuj pozwala sobie w soboty
pracować tylko do 14 ale to się skończy bo zus i skarbówka na haracz czyhają i
nie ma że boli albo grypa. Wrócił, zjadł obiad i zapytałam, czy zawiezie mnie
do tej Skały bo lepiej teraz niż w nocy. Padał gęsty śnieg i był mróz.
Pojechaliśmy. Mała przychodnia, bardzo miła pielęgniarka, od
razu zrobiła mi ekg i zmierzyła temperaturę. W poczekalni był tylko jeden
pacjent zanoszący się kaszlem prawie takim samym jak ja. Wszedł wyszedł i no
niestety pan doktor poprosił mnie. Niestety bo kiedy byłam młoda i piękna to
nie chorowałam a teraz jak lekarze są młodzi i przystojni to zostało mi tylko
skrępowanie.
Zbadał mnie dość dokładnie i stwierdził, że nie słyszy płuca. Ale jak on biedny mógł coś wybadać przez taką warstwę tłuszczu to nie wiem. I był
poważny i przejęty. No to ja się też przejęłam. Powiedział, że mam wodę w
płucach i muszę jechać do szpitala i dał mi skierowanie. No kurwa! Od tego momentu tych kurw będzie więcej.
Ze Skały do naszego domu jest 30 km i ja to powtarzałam co
chwilę bo coś mi się obiło o uszy, że jak ktoś ma wodę w płucach to mu ją
ściągają, może to był film medyczny albo jakaś książka, nie wiem, ale nie
miałam sił na sprawdzanie . I to jest kluczowe słowo – nie miałam sił na nic.
Wystarczyło, że przeszłam trzy kroki i dyszałam jak dewiant do telefonu.
Ale i tak całą drogę klęłam „o kurwa jak można siedzieć w
domu i nabawić się takiego gówna, jak można mieć wodę w płucach” a Krzysiek
milczał bo zrobiło się ciemno, padał coraz gęstszy śnieg i było przeraźliwie zimno na polu i w aucie bo w nerwach włączył nawiew na nogi
zamiast ogrzewania.
Sił nie mam nadal dlatego dalsza część tej żenującej opowieści będzie później.
No fajnie. Mam znajomych w Skale i kiedyś tam dość często bywałam.Infekcję można podłapać nawet nie wychodząc z domu,domownicy przyniosą, sami nie chorując. Czekam na ciąg dalszy;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że doczekamy drugiego odcinka... ;-)
OdpowiedzUsuńCzułam, że to nie byle co! Klarka nawet jak choruje, to wyjątkowo.
OdpowiedzUsuńMatko jedyna! umiesz budować napięcie! i co teraz?co z tą wodą? cokolwiek jest, to posyłam Ci najlepsze moce i serdeczności!
OdpowiedzUsuńno ,jasna cholerka wspólczuje.
OdpowiedzUsuńŁo matko, czyta się to jak jakiś horror. Dobrze, że pojechałaś do lekarza. Zdrowiej!!!
OdpowiedzUsuńO!!! Trzymaj się
OdpowiedzUsuńI pilnuj, coby konowaly nie zrobili ci czegos nie tak. Ja tak konowaluje, bo od wczoraj tez z qr** na ustach chadzam. Bo mi w szpitalu zapomnieli podac antybiotyk wczoraj. Tak, ze wiesz. Ja trzymam kciuki za Ciebie.
e nie, dali mi od razu tabletke pod język i antybiotyk w żyłę
UsuńNo ja tez w zyle, jak wyjde stad to wsio opisz, bo az mnie klawiatura swiezbi
UsuńWoda gdziekolwiek ( w człowieku) to byłaby bardzo, bardzo groźna sprawa,więc pewnie to nie woda,skoro jesteś w domu.Może to jednak się okazało znacznie mniej poważne,czego ci życzę.
OdpowiedzUsuńZdrowiej !
Ania
Dobrze, że się w końcu zdecydowałaś poszukać ratunku. Teraz powinno być tylko lepiej.
OdpowiedzUsuńaż mi się duszno zrobiło!!
OdpowiedzUsuńOj Klarko! Czułam,że jest gorzej, niż piszesz😑
OdpowiedzUsuńPochwala wzrokowa,że pojechałaś do lekarza
Mam nadzieję,że w szpitalu dobrze karmią,a nie tylko leczą 😁
No i zdrowiej szybko😘😘
Usuńbo wiesz kiedy ja idę do lekarza ;)
UsuńKlarko,zdrowiej!Przestraszyłam się, brzmi poważnie.
OdpowiedzUsuńswoją drogą ja raz też poszłam na sor pod wpływem internetowych znajomych i BOGU DZIĘKI!!
OdpowiedzUsuńZdrowiejcie szybko siostry trzymam kciuki i pozdrawiam .Ja , córka i psiapsiółka
OdpowiedzUsuńpieknie k#@!$% pieknie.
OdpowiedzUsuńTak, można się zarazić - ja podłapalam od X-mena ale on jeździ po przychodniach i nosi tych wirusów milardy;(.A ty jeździłaś do siostry to też moglaś podłapać po drodze Niemniej jakoś dąłam rade.Zdrowia życzę a ciśnienie też takie jakieś niefajne,no!
Mam nadzieję, że szybko dojdziesz do zdrowia. A jak mamuna za gardło chwyta, to najlepiej ja obić. ;-)).
OdpowiedzUsuńBiedna Klarko!!!!!Kurcze,ale się załatwiłas...uwielbiam Twoje poczucie humoru nawet w takich juhowych sytuacjach.
OdpowiedzUsuńPrzesylam mnostwo serdecznosci !!!!Czekam na cd
I moce abyś jak najszybciej wrócila do zdrowia !!!Ej...bo chyba nie jestes w szpitalu?!
UsuńJestem na blogu, wróciłam po przerwie i zabieram się za czytanie.
OdpowiedzUsuńTymczasem serdeczności zostawiam:)
Zdrowia,zdrowia,zdrowia!!!! Niech moc będzie z Tobą!
OdpowiedzUsuńEla z Gdańska
Co tu mówić..wspieram Cię dobrymi myślami,mam nadzieję,że kryzys już za Tobą.Dobrze,że dali antybiotyk,choć podobno"medicus curat,natura sanat":)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się,Klarko!Szybkiego powrotu do zdrowia seredecznie życzę.
Można, można - jak to mówisz - mieć wodę w płucach, a konkretnie to płyn w opłucnej. Współczuję, bo chorowanie w ogóle przyjemne nie jest. Życzę cierpliwości i powrotu do zdrowia :)))
OdpowiedzUsuńTeż życzę zdrowia i podpisuję się pod wszystkimi komentami, bo nic lepszego nie wymyślę
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę. Czy młody, przystojny lekarz postawił prawidłową diagnozę?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
regian
tak
UsuńMam nadzieję, że pod dobrą opieką jesteś. Zdrowiej!:-)***
OdpowiedzUsuńMarytka
Uff, jak dobrze, że ruszyłaś po pomoc. To nie jest żenująca opowieść, to jest opowieść z nadzieją na szczęśliwe zakończenie! Na które czekamy, oczywiście, z niecierpliwością. Zdrowiej szybko!
OdpowiedzUsuńMBI
Życzę Ci szybkiego wyzdrowienia!
OdpowiedzUsuńZdrowiej Klarko!
OdpowiedzUsuńZdrowiej jak naszybciej!
OdpowiedzUsuńZDROWIA !!! :*
OdpowiedzUsuńŻyczę szybkiego powrotu do zdrowia!
OdpowiedzUsuńTeż tak mam, że łapię byle gdzie i nie wiadomo skąd wirusy, dlatego unikam jak mogę wylęgarni.
Dorota
Nawet w ciężkiej chorobie świetnie napisane:) Niech to świństwo jak najprędzej Cię opuści.
OdpowiedzUsuńJa przychodni też nie lubię, ale po listopadowej chorobie, która nie chciała sie skończyć, poleciałam w połowie lutego z katarem ,jak mi się wydawało, do przychodni przy szpitalu i ...znowu do łózka. Chyba muszę coś na odporność lub na starość :-)
OdpowiedzUsuńO matka, Klarka bój się Boga, co ty za choroby wymyślasz, nie możesz normalnie grypę ?
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, zrób coś z tym , jedź do szpitala, zdrowia życzę a nie choroby...
Zdrowia!
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia i sił, dbaj o siebie Klarko😀😘
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: dużo zdrowia!
OdpowiedzUsuńPo drugie: nie przerywa się opowieści w takim momencie, choćby nie wiem co.
Z tą rejonizacją u Was to przerąbane. 30 km??????? A jak chory nie dysponuje samochodem to co? Życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję na szybką poprawę Twojego samopoczucia. Zdrowiej, Klarko!
OdpowiedzUsuńWoda w płucach. Skąd Ci się to wzięło???
Lepsza woda (z procentami) w szklance niz woda w plucach. Wypije za Twoje zdrowie!
OdpowiedzUsuńtezMonika
PS. jak jutro bede komentowac sie letko zataczajac to wiesz dlaczego;)
Dobra wiadomośćjest taka, że jeszcze żyjesz i możesz pisać. Mam nieco wieści z fejzbuka to wiem, że cdn. Trzymaj się. Współczuję choroby.
OdpowiedzUsuń