Uważaj, by nie
zadławić się władzą – takie ostrzeżenie widnieje na okładce. Czyżby autorka
nawiązywała do powieści Orwella? – pomyślałam, zanim zaczęłam czytać.
Mam ochotę natychmiast opowiedzieć komukolwiek, o czym jest
ta książka. Czuję potrzebę dyskusji zaczynającą się od a u nas w pracy…
Prezes firmy (tu możesz sobie wstawić dowolną nazwę) jest zakompleksionym
prostakiem i chamem. Czyta poradniki o metodach manipulacji i wykorzystuje je w
pracy. Podwładnych traktuje jak bezwzględny prymitywny rolnik zwierzęta hodowlane
– daje im jeść ale rozdziela również baty i kopniaki. Bydło idzie na rzeź, tak samo pracownik może
zostać w każdej chwili zwolniony.
Od samego początku wiedziałam, dlaczego tak bardzo trzymają
się tej pracy. Prawie wszyscy to czujemy. Komfort. Nawet jeśli jest źle to jest
w miarę przewidywalnie. Stabilna praca zapewnia bezpieczeństwo finansowe. Nawet
kosztem zdrowia, rodziny, wolnego czasu. Szukanie nowej pracy to piekło i
jeszcze większy koszmar – rekrutacja, okres próbny, poznawanie nowego miejsca,
wykazywanie się.
Rafał jest takim właśnie piekielnym prezesem. Poniża swoich
podwładnych a oni godzą się na wszystko, nie mając odwagi sprzeciwić się.
Pewnego dnia informuje ich o wyjeździe integracyjnym. Wywozi ich w odludne,
nieznane nikomu miejsce, zabiera im telefony i osobiste rzeczy. Opis tego
wyjazdu od samego początku jest uderzająco podobny do wielu znanych
wstrząsających relacji – jadą pełni nadziei a potem jest coraz gorzej.
Nie mają żywności. Źle. Mają jedzenie, ale niezwykle trudne
do zdobycia. Są to żywe świnie. Każde z nich może sobie taką świnię zabić,
oprawić i zjeść. Nie może się podzielić mięsem z innymi. Zwierzęta zamknięte są w położonej obok ich miejsca zakwaterowania zagrodzie. Ani ludzie, ani zwierzęta
nie mają nic do jedzenia.
Świnie zrobią się
agresywne. Będą hałaśliwe, niebezpieczne, w końcu zaczną się kąsać nawzajem. Jeśli
nie stoją w osobnych boksach, to zaczną sobie odgryzać ogony a potem uszy. –
mówi jeden z uczestników.
Czytałam i bezustannie zadawałam sobie kolejne pytania.
Dlaczego oni się na to godzą, dlaczego nie opuszczą tego miejsca.
Żadnemu z bohaterów nawet nie przyszło do głowy, aby
otworzyć zagrodę i wypuścić te tuczniki na wolność, gdzie mogłyby same poszukać
sobie pożywienia. Nie byłyby to komfortowe mieszanki pasz, ale świnie podobnie jak ludzie są wszystkożerne i na zewnątrz mogłyby zaspokoić głód czymkolwiek.
Zasłaniali
uszy nie chcąc słyszeć przerażającego kwiku, omijali zagrodę nie chcąc widzieć
poranionych zwierząt.
Władza, kariera, sukces. Im wyżej, tym większy strach o
utratę wizerunku i pozycji. Tym mniej ludzkich odruchów.
Wstrząsająca powieść o współczesnej rzeczywistości. Rozczarowało
mnie zakończenie tej książki, ale pewnie tak miało być. A może nie. Muszę
wrócić do trzech ostatnich rozdziałów. I to jest dobra wiadomość dla autorki,
wszak czytelnicy nie zawsze wracają, aby zrozumieć.
Anna Zacharzewska.
Hodowca świń. Książka przekazana mi
przez PRart Media.
opis wstrząsający i dość dobrze mi znany, jako byłej corponiewolnicy
OdpowiedzUsuńraczej nie przeczytam, bo nawet nie chcę się denerwować, wystarczy, że się denerwowałam TAM
przerażające, jak wielu z nas powie to samo co Ty
UsuńNie miałam i nie chcę mieć z takimi prezesami do czyniena, u nas w pracy też jest różnie - w końcu jesteśmy tylko ludźmi, ale szefowie nigdy nie traktowali nas jak osoby drugiej kategorii.
OdpowiedzUsuńi to jest krzepiące
UsuńZ jednej strony nie narzekam na swoją pracę-jest ciężka, zmianowa,bo to produkcja, ale przewidywalna. Robię swoje i po 8 godzinach idę do domu i nic mnie więcej nie interesuje. Z drugiej planowanie tej produkcji czyli ludzie z biura są kompletnie oderwani od rzeczywistości. Dwa światy czyli my i oni.
OdpowiedzUsuńZ trzeciej strony przez ponad dwa lata pracy nikt z szefów nie powiedział do żadnego z pracowników złego słowa. Zawsze są mili i kulturalni. Gorzej jest z współpracownikami-w zdecydownej większości chcą być kierownikami z racji li i jedynie stażu pracy. Wiele nocy przepłakałam, zanim nauczyłam się odpowiadać w obcym narzeczu. Ale nie oni są najgorsi-najgorsi są Polacy po podstawówkach, młodzi ludzie, którzy dochrapali się stanowiska brygadzisty-są KIMŚ. Oni cisną nas najbardziej, bo bez wazeliny chcą wejść szefostwu wiadomo gdzie. Z resztą to temat ryeka.
pracowałam z Polakami wśród cudzoziemców i mam bardzo podobne zdanie - jeśli był problem to stworzony (z naciskiem na to słowo własnie) przez Polkę, żaden z obcojęzycznych nauczycieli nigdy nie okazał mi wyższości, ja ich bardzo lubiłam, kiedy przychodziłam do pracy, wymienialiśmy NIEWYMUSZONE uśmiechy i parę słów. Nie znaczy to oczywiście, że wszyscy Polacy byli spięci i pełni pretensji, oczywiście nie.
Usuńtaki prezes to skarb! wreszcie jest cel do użycia siekiery a potem do użyźnienia ogródka ;) Najgorsze jest to, że mając takiego szefa podwładni robią sobie wyścig pomiędzy sobą o jak największe względy po trupach.
OdpowiedzUsuńzdradzasz zakończenie?
UsuńPrzerobiłam to o czym pisze Artek. Mobing szefostwa przeniósł się jak zaraza na pracowników. Uprzedzano mnie wcześniej delikatnie, połsłówkami, że jak się tam przeniosę nie będzie różowo, ale to co tam zastałam przeszło jakiekolwiek moje wyobrażenia. Przeżyłam, ale został ślad w psychice na zawsze. Jeszcze teraz chociaż już dużo czasu minęło, śni mi się czasem po nocach tamta praca i potem przez kilka dni mam fatalny nastrój. A najgorsza jest bezsilność i uczucie, że trzeba znowu iść rano do tego piekła, bo trzeba za coś żyć, a na inną pracę nie ma szans.
UsuńMarytka
Marytko bardzo Ci współczuję, pewnie to tylko banalne słowa ale chyba wiem, co czujesz, mnie też się czasem śni pewna firma i budzę się z płaczem.
UsuńDziękuję Klarko, to nie są banalne słowa. Domyślam się chyba jaka firma i rozumiem, że budzisz się z płaczem. Z czasem te złe wspomnienia zblakną, oby całkiem:-)
UsuńMarytka
Sądzę, że to jedna z tych lektur, które chce się odłożyć, a się nie może.
OdpowiedzUsuńStraszne, jak jakiś nakaz z góry, czy to faktyczny, czy urojony, potrafi rządzić życiem i wyłączać myślenie.
tam jest taka scena - uczestnicy zostają przywiezieni na farmę i widzą wyłącznie zrujnowane budynki i błoto. Nie widzą natomiast ani kwitnącego sadu, ani soczyście zielonych łąk i pól a nawet gdy je w końcu dostrzegą, to i tak nie są zainteresowani światem zewnętrznym
Usuńczyli dobry kawał psychologicznej książki
UsuńBrzmi zachęcająco, ale nie wiem, czy zdobędę, bo pewnie to jakaś nowość.
OdpowiedzUsuńto prawda, jest to nowość i gdyby nie ten egzemplarz recenzencki to nie znałabym tej książki, nie kupuję nowości, chyba że na prezent
UsuńCzesto tak mam, ze cos przeczytam i od razu chciałabym pogadac nt.tresci, wymienić mysli. Powiesc zapewne odzwierciedlająca czasy wspolczesne. Lubie takie, choc nieraz czytam i zastanawiam sie, czy nie odłożyć, bo... No właśnie, bo wkurza mnie, ze takie czasy nastały. Kiedys wpadla mi w reke ksiazka "Zwał", autor Slawomir Shuty. Tematyka podobna-kariera, sukces, wyobcowanie, mnostwo emocji. Ciężko sie czytalo, a i język dosc wulgarny. Jesli znajdę wspomniana przez Ciebie powieść, przeczytam:)
OdpowiedzUsuńw tej akurat nie ma wulgaryzmów (prawie) i czyta się błyskawicznie - dostałam ją wczoraj po południu a nocą zasypiając układałam sobie co napiszę. Oczywiście z tego układania na rano nie zostało ani słowa, zawsze tak mam;)
UsuńPamietam jak na poczatku mojej "kariery" (hahahaa) blogowej jedna z blogowiczek napisala u siebie jaka to super prace podlapala gdzie dostala darmowy telefon, laptop i nawet samochod do podrozy sluzbowych. No tak to byl ten moment zachlysniecia sie korpo, bo korpo DAWALO, a teraz przyszedl czas, ze korpo ODBIERA, glownie prawo do zycia. Masz telefon i laptop jestes niewolnikiem dostepnym 24 godziny na dobe i 7 dni w tygodniu.
OdpowiedzUsuńJa juz wtedy o tym wiedzialam, ale jak tylko lekko wspomnialam, ze to nie jest takie slodkie jak pozornie wyglada to posypala sie burza ze albo zazdroszcze albo sie nie znam.
I tak zostalo...
Sa rozne korpo, czasem trafi sie ludzki przypadek. Wspanialy w takim pracuje, byc moze jest to spowodowane faktem, ze jego korpo to Big Pharma, ale tam sa ludzie z naprawde ogromna empatia.
Od momentu kiedy pierwszy raz zachorowalam i Wspanialy zadzwonil, ze potrzebuje kilka dni urlopu na czas kiedy jestem w szpitalu, bez slowa dostal bodajze tydzien. Po tygodniu zadzwonil powtornie proszac o wiecej urlopu, bo "okazalo sie, ze zona ma raka".
Uslyszal wtedy "urlop sobie zostaw, masz biznesowy laptop i pracuj gdzie mozesz i kiedy mozesz, rodzina jest wazniejsza" I tak jest od stycznia 2014 roku.
Bez powiadamiania zadnych kadr, bo to jak twierdza sami dyrektorzy powoduje niepotrzebny kociol dokumentacji, ot po prostu na zasadzie "slowa honoru" moj maz do dzis pracuje w domu. W miedzy czasie zmienilo sie kierownictwo jego wydzialu i kazdy nowy szef dostawal te sama informacje o sytuacji "kadry o tym nie wiedza i nie musza, on pracujac w domu jest czesto bardziej produktywny niz ci co tu przyjezdzaja codziennie". I tak sie to kreci juz przez prawie 3 lata. A wiec to wszystko zalezy od ludzi, a ludzie jak wiadomo... rozne som.
mogłabym Twoją sytuację nazwać "szczęście w nieszczęściu",
Usuńa do tego wszystko dobrze się skończyło.
Star Ty napisz czasem o jakimś drobnym przypadku, np że Wspaniały przypalił patelnię albo coś, bo Cię ludzie zjedzą z zazdrości ;)
Nie przypalil, bo on nie gotuje, on tylko zmywa po moim gotowaniu. Wczoraj sie cieszyl, ze ma malo garow bo mnie nie bylo w domu przez wiekszosc dnia;)
UsuńAle dobrze, kiedys potlukl talerz, a nawet ma juz dwa potluczone talerze na koncie:)))
Ale Ty moze zagladaj czasem, bo jak nawet napisze a Ty nie przyjdziesz to i tak nie wiesz ;P
Nigdy nie pracowałam w korpo, krótko nie na swoim, ale szefów miałam okej( dwie firmy: biuro projektów i komunalne, ale to było u schyłku komuny). Dlatego patrzę oczami pracodawcy. W firmie właściwie babiniec i mogłabym sporo napisać jak to baby są sobie wilkiem, i jak OM musi czasem lawirować, a i bywa któreś się pozbyć, dla oczyszczenia atmosfery.
OdpowiedzUsuńTak, tak naprawdę to od człowieka zależy jakim jest się szefem, ale również pracownikiem. A podstawą jest obopólny szacunek.
Zdradzę Ci tylko, że pracując na swoim czasami też się nie śpi ze stresu po nocach z powodu...pracowników. Był taki czas, a potem po 3m nawrót choroby. Tak że tak.
Zawsze mnie zdumiewa że ludzie w pracy zajmują i przejmują się sprawami zupełnie nieistotnymi, byle co potrafią rozkręcić tak, że wychodzi z tego tygodniowa afera. O nieuczciwości, oczernianiu i intrygach pisałam wielokrotnie. No i po co? Zamiast zrobić swoje i jechać do domu.
UsuńBo lubią ???...
Usuń:-)
MBI
Wpaść do pokoju koleżanek i trzymając dowód zbrodni w wyciągniętej ręce krzyczeć na całe biuro - pytam się kto to zrobił? Ja tego tak nie zostawię, zgłaszam to do KIEROWNICTWA! Bo ktoś jej upił mleka.
UsuńKlarka, napisałąbyś recenzję książki telefonicznej Malty i bym pobiegla do księgarni żeby ja kupić!
OdpowiedzUsuńpoprawiłaś mi humor na cały wieczór :*
Usuńzafsze do usług!
Usuńchociaż liczyłam na odpowiedź w rodzaju "challenge accepted " ;)
nie przyjmuję wyzwań bo to się nie zawsze dobrze kończy
UsuńO, rany, wolę nie pisać, choinka wie, kto tu zagląda, a jakbym wpadła w trans, wysmażyłabym epopeję dłuższą niż tę w odcinkach, wakacyjną porą...
OdpowiedzUsuńW każdym razie dziękuję Ci za recenzję, a właściwie za ostrzeżenie - "nie czytaj tej książki, po co się masz dodatkowo denerwować" :-)
Pozdrawiam przewrotnie,
MBI
śmiało, mój blog, ja odpowiadam za treść
UsuńTo nie o to chodzi - ufam Ci, ale kilka nieostrożnie podanych szczegółów i już wiadomo, kto pisał, gdyby zaglądał ktoś z "moich pracowniczych stron".
UsuńŚwiat jest mały, a plotki szybkie. I mnóstwo chętnych, by wykorzystać każde słowo, aby drugiemu zaszkodzić, a samemu postawić się w jasnym świetle. W dodatku u nas redukcje, na razie mam etat, ale warunki pracy dość ciężkie i wzrosła odpowiedzialność za ludzi - w przeciwieństwie do pensji, ha, ha.
Chętnie spróbowałabym pracy zdalnej - cóż, dla humanistów możliwości jest niewiele. Próbowałam pytać np o korekty książek (już mam malutkie doświadczenie), myślałam o kreowaniu strategii marketingowych, reklam - ale jak do tej pory miejsca były zajęte, albo musiałabym zrezygnować z obecnej pracy, a na to z wielu względów nie mogę sobie pozwolić /choćby z racji wieku i zw z tym zdrowia/.
No i tak jakoś sobie radzę, ale jeśli chodzi o zaufanie, atmosferę pracy - bywa niełatwo, zwłaszcza, że jeśli coś się zmienia, to nie na lepsze.
Dlatego też nie będę sobie fundować "dołowania się" lekturą.:-)
Wracam do pracy, jeszcze trochę papierków przede mną, dobranoc...
MBI
dobrze wiem o czym piszesz.
OdpowiedzUsuńa umowy nadal nie mam;(
ha! okłamałam, przyszła dziś pocztą
Usuńa przynajmniej uczciwa?
Usuńnie
Usuńprzykro mi :(
UsuńPo 19 latach pracy na "pierwszej linii" już od ponad dwóch jestem w biurze w centrali firmy. Na szczęście tematyczne moja "nowa" praca dotyczy starej(sprawdzam teraz prawidłowość pracy innych korzystając z własnych doświadczeń). Niełatwa to zmiana. Zderzenie z ludźmi z biura, którzy o pewnych rzeczach nie mieli pojęcia bywa czasem żenujące. Nie wszystko można odczytać poprzez wykresy i tabelki a najczęściej rzeczy bywają bardziej złożone. Chyba jeszcze nie przeszedłem w pełni na tę "drugą stronę mocy". Staram się być człowiekiem i zrozumieć błędy szeregowych pracowników. Teraz większość prac jest skomputeryzowana lub zautomatyzowana tak, że rola człowieka ogranicza się do kontroli i nadzoru. Zdarza się, że nowi, młodsi stażem pracownicy nie mogą się nauczyć bo starsi nie mają na to czasu z powodu konieczności pilnowania bieżących spraw.
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie dałem sobie wcisnąć do tej pory ani laptopa ani służbowej komórki i może dzięki temu zachowuję dystans i dysponuję prywatnym czasem.
Może dlatego, że już nie muszę: nie mam kredytu i małych dzieci.....
Komfort?
Trochę tak...
podziwiam asertywność, mnie nie wciskali telefonu służbowego tylko kazali korzystać z prywatnego
UsuńU nas też posługujemy się prywatnymi i kiedyś dostałam burę, że nie odbieram. Nie wiem, skąd znalazłam odwagę, ale powiedziałam, że w KOSie* nie mam wpisanego obowiązku wiszenia na telefonie i od tamtej pory nikt nikogo już nie kąsa za to. Chociaż wiadomo, my z reguły jesteśmy dyspozycyjni 24/dobę, taki fach. :)
Usuń*Karta Opisu Stanowiska
A jeszcze na koniec proponowana odpowiedź biurowej koleżanki na sytuację z mlekiem:
OdpowiedzUsuń"koniecznie zgłoś, bo dziwne, ale szwendał się tu jakiś kot, może to prezesa, mam nadzieje, ze nie piłaś po nim z tej szklanki..."
Wpisuję tu, bo funkcja "odpowiedz" kasuje mi wpisy
MBI
Polecam "małe życie'Yanagihary o ile jeszcze nie czytałaś.Trauma murowana!
OdpowiedzUsuńCzuję się w korpo jak ryba w wodzie:)
OdpowiedzUsuńJak mnie coś uwiera,to próbuję to zmienić.Wiem,ze wyjście ze "strefy komfortu" bywa bardzo trudne,ale nie niemożliwe.W każdej dziedzinie życia.
Boze, jak mi dobrze, ze ja juz nic nie musze :)
OdpowiedzUsuńSorry, ale ksiazki nie przeczytam :(
Powiem Ci tylko, ze takie piekielka organizuja sobie ludzie na calym swiecie, niezaleznie od nacji.
Jakis socjolog pewnie polaczylby fakty i uznal, ze takie zachowania to wypadkowa silnej matki/ slabego srodowiska/ wrednych sasiadow/ kiepskiej edukacje ect...
Ludzie, po prostu ludzie i az ludzie. Malutcy i zakompleksieni. Smutne.
Nie zapowiada się na miłą lekturę do podusi, ale dlatego chyba po to sięgnę.
OdpowiedzUsuńMoże się dowiem, czy tak jak w Folwarku, ciężko będzie ludzi od świń odróżnić na koniec.
Namówiłaś mnie.
OdpowiedzUsuńWszystkiego co Najlepsze z Okazji Urodzin Klarko! Bądż szczęśliwa i nie zmieniaj się, pozostań jaka jesteś!:-) Wybacz, że tutaj, a nie na fb, nie mam możliwości komentowania na fb, ale czytam:-)
OdpowiedzUsuńMarytka
bardzo Ci dziękuję,
Usuńczas na nową notkę ale jakoś nie mogę się zebrać