Pod poprzednią notką piszecie, że znacie treść blogów a
nawet śledzicie fanpage, dlatego z pewnością pamiętacie Kiciula typującego mecze. I bardzo, ale to bardzo
dziękuję za te wszystkie komentarze, witam serdecznie komentujących pierwszy
raz, każdy komentarz czytałam z uwagą i każdy mnie cieszy. Te krytyczne
wywalam w kosmos bez czytania. A na biurku mam laleczkę w którą wbijam
długopisy.
Ale nie będzie dziś odgrzewania wczorajszej notki tylko o
tym meczu i dlaczego tak wyszło jak wyszło.
Kot przed meczem powinien dostać odpowiednie akcesoria i
wówczas zwycięża drużyna zgodnie z przewidywaniem zwierzaka.
archiwum |
Ale tym razem już w przeddzień meczu kocisko nawiało z domu.
Nie przyszedł na noc, co bardzo mnie zaniepokoiło bo to się nie zdarza, choćby
z powodu wieczornego karmienia. Tu mi proszę nie wytykać wypuszczania kota z
domu, braku siatek w drzwiach i oknach, krat i łańcuchów, ja mieszkam na wsi i
mój kot będzie wychodzący. Kropka.
Rano zwierzątka jeszcze bardziej nie było ale miska była
zupełnie pusta, co świadczyło o tym, że znów odwiedził nas gość. Przychodzi
taki wielki, czarny, z długim puszystym ogonem, w białych skarpetkach. Na pewno
nie jest dziki ani bezdomny tylko lubi kiciulowe żarcie. Tak sobie pomyślałam,
że być może nasz kot dostał łomot broniąc swego terytorium i wystraszony siedzi
w piwnicy albo w krzakach. Ale nie siedział.
Cały dzień byłam zajęta ale i tak co chwilę patrzyłam w okno
i na ogród. Jak to mówi nasza mama – rozstąp się ziemio, nie ma!
O czwartej poszłam na poszukiwania. Wcześniej nie ma sensu
ale o czwartej minęła doba a za chwilę zrobi się ciemno i wtedy poszukiwania na
wsi są bez sensu. Choć dziś w nocy pod Wieliczką znaleziono zagubione w polu
kukurydzy 2,5 letnie dziecko ale to jednak co innego.
Obeszłam ulubione miejsca uciekiniera – dwór, przykopę,
janusową drogę, janusowy sad. Sparzyłam się pokrzywami i wystraszyłam drzemiącego
w trawie robotnika. Biedny zerwał się na równe nogi a ja wystraszyłam się
prawie tak samo. Skoro szukam kota to wołam „kotku”, co w tym dziwnego.
Ale nie znalazłam więc poszłam do domu i ogłosiłam
żałobę. Typowanie meczu nie odbyło
się i dlatego grali jak grali. Kot wrócił o północy.
Kiciul urwisie :-) dziękuję za informację o dziecku
OdpowiedzUsuńwyczuł porażkę i poszedł cierpieć w samotności;)))
OdpowiedzUsuńWiedziałam że to przez tego kota!!
OdpowiedzUsuńA z tym dzieckiem to prawda??
http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-winiary-akcja-poszukiwawcza-2-5-latka-zakonczona-dziecko-jes,nId,2435751
Usuńdobrze, że się dobrze skończyło. Wyobrażam sobie strach rodziców...
UsuńTrzeba zapodać Nawałce.
OdpowiedzUsuńJak nie ma kota Klarki mecz trza przełożyć lub oddac walkowerem i będzie tylko 3:0.
koniecznie!
UsuńNie poczarowałaś z kotem i dlatego tak wyszło jak wyszło :-)))
OdpowiedzUsuńGonifacy też korzysta z wolności. Latem często zdarza się, że nie wraca na noc. Najbardziej jednak lubi drzeć się na moim parapecie w środku nocy, żebym go wpuściła, bo głodny.
OdpowiedzUsuńA jeżeli chodzi o mecze, to nawet nie wiedziałam, że jakiś będzie... :)
to o Was ten film?!
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=Xf6ZjsDpxvM
Gonifacy jak żywy! :) Kiedy już go wpuszczę to leci biegiem do lodówki i dalej się drze. :)
UsuńTeż mojego szukam po 24 plus, bo łajza czasem tak ma. Jak na drodze nie leży - wróci. Tylko ona na noc właśnie wychodzi.
OdpowiedzUsuńhahahaha i mamy winnego albo przeczuwał wynik i wolał zniknąć......
OdpowiedzUsuńEla z Gdańska
Kiciul się pewnie "zasiedział" z jakąś ładną Kiciulą. Widać fajnie było, skoro się do chaty nie spieszył;))
OdpowiedzUsuńNiektórym się zapewne wydawało, że mecz wygra sam Lewandowski bez udziału innych zawodników, snujących się po boisku niczym muchy w smole.
Gdy chęci i umiejętności brak to nic nie pomoze- nawet pomyślna wróżba Kiciula;)
Kot jak kot,jak jest potrzebny to znika :)
OdpowiedzUsuńUff, dobrze że wrócił!
OdpowiedzUsuńNo to teraz wszystko jasne!
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że Kiciul wrócił i żałoby nie ma :)
OdpowiedzUsuńA mecz z Danią to już historia, teraz przytrzymaj Kiciula w poniedziałek, żeby z Kazachstanem nie było tak samo ;p
Czyli w końcu wiadomo co się stało :)
OdpowiedzUsuńKlarka pamiętaj, żeby w poniedziałek go jednak przetrzymać w domu, bo przed nami kolejny mecz! :D
OdpowiedzUsuńMoze by go jednak przywiazac:) sznurek moze byc dlugi, ale zawsze pociagniesz i bedziesz wiedziala, ze na drugim koncu jest kot. A tak to sie nachodzilas, obudzilas robotnika, poparzylas sie pokrzywami...
OdpowiedzUsuńJestem za rozpatrzeniem opcji sznurka;)
Dzień dobry Stardust, czytam Twój blog od dawna. Na potwierdzenie np. wiem, ze Tatek miał ostatnio równą rocznicę urodzin, a Ty oklejałaś całuski. Mogę prosić o wysłanie zaproszenia na blog? Proszę :)
UsuńJuż doczytałam, ze szlaban.. trudno, pozdrawiam gorąco
UsuńDziekuje i wzajemnie, najlepszego.
UsuńMeczami sie nie podniecam, ale brak kota to przepis na nieprzespana noc.
OdpowiedzUsuńJa tak do ramki obok - jeśli chcesz mieć mniej cierpki sok, to przemroź aronię w zamrażarce. Ma to też tę zaletę, że kiedy pomidory czerwienieją z obrazy, że jeszcze nie przetarte, cukinia drewnieje ze złości, że nie pływa w leczo, winogrono trzeba zbierać na wyścigi z ptakami i osami itd itp., taką zamrożoną można wrzucić do sokownika trochę później...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, M.B.I.
A mnie tego robotnika szkoda... Śpi sobie słodko, nagle słyszy, że ktoś anielskim głosem woła "kotku", zrywa się z nadzieją na równe nogi... A to nie do niego :)
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze, że kota wypuszczasz! Kraty i siatki to nie dla kota, bo jak mawiał Kipling: "koty zawsze chodzą swoimi drogami i wszystko im jedno kędy". :)
OdpowiedzUsuńja się wcale nie dziwię, że uciekł na czas meczu, czuł widocznie że tym razem będzie musiał zjeść te wstrętne warzywa:(
OdpowiedzUsuńgimi
I gdzie chodził? No gdzie? Żeby jeszcze przez kota człowiek musiał się denerwować, jakby mało było zmartwień.Napisała :matka karmiąca
OdpowiedzUsuń