Kiedy miałam zareklamować bar, poszłam tam aby zrobić parę zdjęć. Zdjęć robić nie umiem a po drugie nieraz pracowałam w kuchni i wiem, jak bardzo przeszkadza osoba zaglądająca w gary i na talerze. I jeszcze do tego boję się starych kucharek bo one potrafią znakomicie gotować ale też przywalić przez łeb ścierką a także przegonić z kuchni ciężkim słowem.
W młodości poznałam dwie takie panie - jedną była Ciocia (Klik) a drugą szefowa z domu wczasowego w Krynicy, gdzie pracowałam zaraz po skończeniu szkoły.
Z ciężkim sercem pokazałam zdjęcia właścicielce barów bo szału nie było i wyglądały jak robione telefonem przez kilkuletnie dziecko, a pani tylko spojrzała i nic nie mówiąc wybrała numer a po chwili zdumiona słyszałam jak kogoś sztorcuje - proszę porządniej dobijać ziemniaki, co to masła brakło w kuchni? Widzę, nawet na zdjęciach są grudy!
No to teraz już tym bardziej do tego baru się nie zbliżę bo mogę dostać w łeb chochlą. Przy okazji jednak przypomniało mi się to ubijanie na gładko ziemniaków - w jednych kuchniach wlewało się do nich talerz rosołu, gdzie indziej wrzucało surową kostkę masła albo wlewało prosto z patelni usmażoną słoninę z cebulą. Wiem że niezdrowo i to się już nie wróci tak samo jak beztroskie smażenie na głębokim tłuszczu. Ja nawet naleśniki smażę na suchej patelni, cóż, mamy inny styl życia i inną świadomość. A ziemniaków nie je się prawie wcale a jak już to "skrzypiące" czyli jałowe.
Do kotletów mielonych (mięso mieliło się na "wilku") też się wlewało porządną porcję rosołu. I jeszcze dodam jedną sztuczkę starych kucharek - codziennie rano stawiało się na kuchnię gar porąbanych kości, dokładało do tego warzywa i to się gotowało do dwunastej, potem cedziło i to była baza do zup i sosów. Bo nikt nie wiedział o przyprawach w czerwonych albo niebieskich torebkach.
Idę gotować. Zupę mam wczorajszą, selerową na rosole (kto zabroni grubemu) przecieraną, z grzankami. A na drugie mielone kotlety, młode ziemniaki i mizeria.
Ktoś zgłodniał?
Z ciężkim sercem pokazałam zdjęcia właścicielce barów bo szału nie było i wyglądały jak robione telefonem przez kilkuletnie dziecko, a pani tylko spojrzała i nic nie mówiąc wybrała numer a po chwili zdumiona słyszałam jak kogoś sztorcuje - proszę porządniej dobijać ziemniaki, co to masła brakło w kuchni? Widzę, nawet na zdjęciach są grudy!
No to teraz już tym bardziej do tego baru się nie zbliżę bo mogę dostać w łeb chochlą. Przy okazji jednak przypomniało mi się to ubijanie na gładko ziemniaków - w jednych kuchniach wlewało się do nich talerz rosołu, gdzie indziej wrzucało surową kostkę masła albo wlewało prosto z patelni usmażoną słoninę z cebulą. Wiem że niezdrowo i to się już nie wróci tak samo jak beztroskie smażenie na głębokim tłuszczu. Ja nawet naleśniki smażę na suchej patelni, cóż, mamy inny styl życia i inną świadomość. A ziemniaków nie je się prawie wcale a jak już to "skrzypiące" czyli jałowe.
Do kotletów mielonych (mięso mieliło się na "wilku") też się wlewało porządną porcję rosołu. I jeszcze dodam jedną sztuczkę starych kucharek - codziennie rano stawiało się na kuchnię gar porąbanych kości, dokładało do tego warzywa i to się gotowało do dwunastej, potem cedziło i to była baza do zup i sosów. Bo nikt nie wiedział o przyprawach w czerwonych albo niebieskich torebkach.
Idę gotować. Zupę mam wczorajszą, selerową na rosole (kto zabroni grubemu) przecieraną, z grzankami. A na drugie mielone kotlety, młode ziemniaki i mizeria.
Ktoś zgłodniał?
Ja !
OdpowiedzUsuńAle mam gulasz i KARTOFLE z mizerią ;)
A jak u Ciebie z sałatą, śmietanowa z cukrem i octem czy olejowana ?
Usuńdla nas ze śmietaną a dla gości olejowana :D
UsuńPyry, pyrki, pyruszki, nie kartofle! :)
UsuńNie przepadam za zupami krem, a na odbiad muszę sobie dopiero coś kupić - może cukinię, kurczaka i paprykę, do tego jakiś sosik i makaron, zobaczymy :) Mąż ma pulpeciki z sosem pomidorowym i do tego ryż albo ziemniaki.
OdpowiedzUsuńDwudaniowe obiady to u mnie są tylko przy dużych okazjach.
ugotuję Ci kiedyś w dwóch wersjach i może się przekonasz
Usuńmniam, szkoda, że tak daleko do Ciebie:(
OdpowiedzUsuńżebyś wiedziała, za daleko, bo przecież mogłabym gotować dla paru osób więcej
Usuńobawiam się, że na Twojej kuchni to ja byłabym cztery razy większa!
UsuńTo ja już wiem teraz dlaczego zawsze w barach czy innych restauracjach ziemniaczki są w takich ładnych gładkich kulkach, a moje z kulkami to maja tyle wspólnego co ja z rybołóstwem (ale mi się porównanie udało ;)
OdpowiedzUsuńMoge czytac , bo jestem juz po kolacji-- couscous z gulaszem.A gulasz robie ze wszystkim, co w lodowce znajde ( dzisiaj byly :marchew, pieczarki, kalafior,zielony groszek,papryka i kapusta).
OdpowiedzUsuńPycha! Ja tam i ten smalczyk i masełko i bulion poproszę!
OdpowiedzUsuńślinę łykam, nie zaprzeczę, obrazowo to opisałaś... :)
OdpowiedzUsuńDobre zupki!!!
OdpowiedzUsuńNajlepiej lubię rosół, pomidorową, żurek i jarzynową:))
Smacznego:))
a ogórkowa? mam w piwnicy całkiem niezły zapas przecieru ogórkowego, zupa wychodzi z tego znakomita, jak się jeszcze posypie świeżym koperkiem to samo zdrowie
UsuńMożesz zdradzić przepis na przecier ogórkowy,bo ja trę ogórki jak mam gotować
Usuńzupę.
nie znam dokładnie proporcji, ścieram gruntowe ogórki razem ze skórką na tarce, siekam do tego koperek i czosnek, mieszam z solą kamienną, ubijam do słoiczków i zalewam sokiem, który puściły. Zakręcam i tyle.
UsuńDziękuję,na pewno skorzystam z przepisu.
UsuńNie trzeba ich pasteryzować ,gotować
żeby się nie zepsuły?
one się zakiszą same, nic nie trzeba robić, nie przejmować się wyciekającą spod wieczka solanką
UsuńMasz szczęście, że wczoraj były mielone + marchewka z groszkiem + ziemniaczki bo nie byłbym taki milusi.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy w galicji jest znany trzeci stan skupienia ziemniaków tzn ani całe ani puree /czytac bardzo elegancko - z francuska !!/ a sztamfowane czyli po prostu zgniecione. Takie ziemniaczki polewało sie czymś przytłustawym lub podzmażona cebulka i podawało z kiszką /może wszędzie ale na sląsku kiszka to zwykłe kwasne mleko - dzis rzecz praktycznie nieosiagalna/.
Pozdrawiam
yyyy, moja sąsiadka ma krówska to i kwaśne mleko jest
Usuńale u nas kiszka to kaszanka
U nas kaszanka to kaszok, a ziemniaki, o jakich mówi Piotr, moj tata nazywał deptane ;-) Ale to "deptane" nie jest chyba wielkopolskie. To pojęcie albo tata przywiózł ze swoich stron (Przemyśl-Medyka) albo zwyczajnie wymyslił jako najbardziej obrazowe ;-))
Usuńzante moja mama (pochodząca z poznańskiego)robiła KARTOFLE ;) "deptane" dodając do nich masło i trochę mąki, wychodziły w smaku trochę jak kopytka
Usuńu nas mówi się na to paciuchy albo prażoki i najczęsciej je się z kapuśniakiem okraszone skwarkami z boczku :)
UsuńNo kiszka, kiszka...mój mąz to czysty ślązak, nauczył mnie tych trudnych okresleń.
UsuńI fakt, nie ma szans kupić kiszki w sklepie ale gdzieniegdzie można kupic mleko od gospodarza i sobie samemu ukisić, a potem jeszcze zrobić prawdziwy ser :)
A kaszanka to krupniok (nie mylić z krupnikiem :P)
Usuńna Kaszubach zgniecione kartofle to trampane bulwy bez żadnych dodatków- specjalny przyrząd do tego służył zwany trampkiem (w gogle pokazuje go jako tłuczek do ziemniaków--- https://www.google.pl/search?q=T%C5%82uczek+do+ziemniak%C3%B3w&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwiDwNv8xqDMAhXLCywKHe7YA6sQsAQIOg&biw=1440&bih=742 )
Usuńkiszka to danie ziemniaczane "ciszki". To potarte kartofle zmieszane z kaszą jęczmienną i parzone w specjalnym płóciennym woreczku o wyglądzie okrągłego wałka, czy kiełbaski o średnicy ok 5-6 cm. Taką zaparzoną kiszkę studziło się , kroiło w plastry i podsmażało na boczku z cebulką.
Klarko, o ziemniakach z mąką (!) i masłem słyszę po raz pierwszy. Ale wychodzi na to, że "deptane" pyry to jednak poznańskie ;-)
UsuńChyba tak, moja mama robiła deptane ziemniaki (w naszym "kulturalnym" domu nie mówiło się pyry), czyli takie właśnie zgniecione i polane jakimś tłuszczem, u nas najczęściej stopionym masłem, albo smażoną cebulką z tłuszczem. A ja z Poznania jestem, jak i moi rodzice z dziada/pradziada...
UsuńU mnie w domu też były deptane pyry/ziemniaki - zależy, kto mówił ;)
UsuńA ja Wielkopolanka od urodzenia jestem i duża część mojej rodziny również.
Mmmm... ziemniaczki z mizerią :) Już wiem co jutro zrobię na obiad! ;)
OdpowiedzUsuńA jeszcze tak mi się przypomniało: u mnie w rodzinie jest taki sposób na ziemniaki przy okazji dużych zjazdów (by ładnie wyglądały i smakowały) - przed starciem ziemniaków na gładką masę polewało się je mlekiem. Przyznam, są pycha :) No i oczywiście ładnie i gładko się ścierają :)
a ja dzisiaj robię szlacheckie pierogi i placki ziemniaczane
OdpowiedzUsuńwszystko tłuste i pyszne
A jakie to są szlacheckie?
Usuńz tartymi ziemniakami, nigdy nie jadłam
UsuńSzlacheckie? Nie znam. Pierogi z tartymi ziemniakami? Ja znam ruskie (farsz to ziemniaki i ser).
UsuńKlarko, jutro u mnie mizeria, pyry:-) i jajko sadzone!
Kiszka to kaszanka u nas:-) Nigdy bym nie wpadla na to, ze mleko!
szlacheckie sa najlepsze!!
Usuńale tylko odsmażane!
Ale jakie to sa szlacheckie???
Usuńse pani kochana wygugla:)))
UsuńNo na to nie wpadłam! Wyguglałam i umiem zrobic na obiad cos wiecej:-) Wygladają na smaczne!
Usuńsą najlepsze na świecie!
UsuńHa ! Klareczko - myśmy też dzisiaj mieli selerową z grzankami :) Ale zblendowaną na krem, bo kto by tam się bawił w przecieranie przez sitko, specjalnie ten blender kupiłam (drogi jak sk***byk ale rewelacyjny).
OdpowiedzUsuńTo w PL są już młode ziemniaki ???
Jejku jak się cieszę, że już we wtorek 26-tego przylatuję do domu na prawie miesiąc !!! (z przerwą 2 dni żeby po Wysokiego przylecieć i zabrać)
Młode ziemniaczki...mniaaammmm... z koperkiem ....pycha
ja też blenduję a potem jeszcze przecieram przez sitko (takie zafiksowanie, nie lubię drobinek w musie)
Usuńprzeczytałam "z przerwą..żeby Wysokiego przelecieć"
No poniekąd i przelecieć też :))
UsuńCo to za wynalazek zupa-krem.
UsuńWygląda jak pulpa która wróciła niemowlęciu. Cos mi sie zdaje, że jak gospodyni nie umie porządnej zupy zrobic to ..........do blendera.
Możecie mnie wyzwać - zaparłem się w fotelu....!!!!!!!!!!
Oj, chyba p. Piotrus nigdy nie próbował porządnej zupy -krem!!! Stąd ta opinia.
UsuńPiotr, posuń sie w tym fotelu, wbiję sie obok i niech się dzieje co chce: zupy-krem są rzeczywiście jak dla niemowlat. Ja lubię takie, w których pływają duże kawałki warzyw.
Usuńto mówicie że pożremy się o żarcie i to zupy? to się przyznam - do niedawna nie jadłam ŻADNEJ zupy oprócz barszczu ukraińskiego bo mnie wkurzało myrdanie łyżką i łowienie z talerza kawałków i płynu a już niedajbuk klusek, fuj, rosół weselny mój wróg numer jeden, i dopiero gdy odkryłam cudowne w konsystencji aksamitne zupy przecierane to jem z przyjemnością
Usuńi za to niejedzenie zup w sanatoriach też mnie nienawidzili uważając mnie za mega-wybredną paniusiowatą pindę, choć ja nie narzekałam, po prostu odstawiałam pusty talerz, dopiero na drugie danie narzekałam bo przeważnie było pomyjowate
Klarko, a to z moim T. byście mogli prowadzić wspólną kuchnię ;-)), bo On kremy jak najbardziej, ale inne zupy to czysty barszcz i żurek (byle z ziemniakami wystarczająco dużymi, by je omijać z łatwością)
UsuńWg mojego syna zupy krem to zupy dla emerytów :)
UsuńKrem zupa to dla bezzebnych i dla tych, ktorzy chca przytyc. Tak jak wszelkie smoote to straszliwa dawka ... wszystkiego i do tego latwo wchlaniana przez otwor gebowy, nie daje mozliwosci organom wytwarzyc odpowiednich substancji trawiacych, pobudzanych gryzieniem, zuciem, rozrabnianiem w sposob naturalny...
Usuńale kto codziennie zjada miskę zupy przecieranej?
UsuńTen kto lubi. :)))) Ten, ktorego kucharka lubi robic taka zupe. Ten, kto ma blender... :))))
UsuńUj, nie lubię selerów. Chyba że naciowe.:) Po złych wspomnieniach ze szkolnej stołówki, a potem ze szpitala, nie toleruję ziemniaków tłuczonych. Młode z koperkiem to dobra rzecz. U mnie była zalewajka i ryż z warzywami.:) Marzę o dobrym blenderze, bo mam jakiś niefart do tego sprzętu. Sformułowanie w przepisie: "zmielić na gładką masę" zawsze mnie frustruje.
OdpowiedzUsuńMy w przedszkolu wrzucałyśmy do ziemniaków masło i wlewałyśmy mleko.Pycha były :)
OdpowiedzUsuńNo to robiłyście klasyczne purre ;-)))
UsuńWychodzi na to, że tak :P
Usuńa ja ziemniaki czasem "dukam " z majonezem ;-)
OdpowiedzUsuńto dopiero wyżerka jest
a kiedyś jak byłam dzieckiem i byłam w górach to pani pytała czy chcemy bryzgane ziemniaki i wszyscy chcieli , a pani wzięła do buzi kwaśne mleko i rozpryskała do michy , nikt nie był głodny :D
Ha,ha,ha! Ja w bardzo dzieciecym wieku tez sie z tym spotkalam: u gospodarza takie ziemniaki jedli, pryskane kwasnym mlekiem ustami gospodyni. Ale ona miala same dobre metody. Jablko albo gruszke przed podaniem dzieciom poplula i wy tarla o zapaske (fartuch z falbanka) a cumelek niemowlakowi tez oczyszczala we wlasnych ustach. Dzieci byly zdrowe i zahartowane, i wesole jak gospodyni... :))))
UsuńDo ziemniaków zawsze- jak nie ma sosu- dodaję masło i koper (zimą mrożony); potrząsam garnkiem i gotowe. A naleśniki smażę na kapce smalcu albo gęsiny- nigdy na oleju. Ogólnie to ja lubię tłuszcz z patelni po smażeniu mięsiwa- maczam chleb, i w ten sposób patelnia prawie czysta ;) Nie zdrowo?-i co z tego;)
OdpowiedzUsuńA ja... mogę sobie poczytać...
OdpowiedzUsuńI tyle.
Pozdrawiam, smacznego :-)
M.
masz jakąś morderczą dietę?
UsuńOd 13 lat.
UsuńPrzecież wiesz...
M.
to ja jestem jednak szczęściarą (pod pewnym względem)
UsuńNo pewnie! - dobrze, że to umiesz docenić, ciesz się tym, co możesz /nie tylko jedzeniem :-)/ jak najdłużej!
UsuńNajzabawniejsze jest to, że ja mimo tej diety wcale nie jestem szczupła, nawet ostatnio przytyłam!
Pozdrawiam Ciebie i wszystkich Gości - M.
Wychodzi, że jak się na blogu poruszy temat jedzenia albo seksu to jest najwięcej komentarzy :D
OdpowiedzUsuńMoje Superego, Klarko, nie może mnie powstrzymać, aby podać Ci najprostszy przepis na ciasto bananowe:
OdpowiedzUsuń" Najsamprzód bierzemy banana i ściągamy skórkę... wiadomym ruchem... Dalej, to już wg indywidualnego smaku..."
Smacznego!
I to wszystko wg. starych przepisów kucharek (mam nadzieję)? ;-)))
OdpowiedzUsuń:D
Usuńmetody pracy kobiet 55+
kiedy miałam 20 lat, osoba pięćdziesięcioletnia wydawała mi się bardzo, bardzo stara
Nie jedz teraz młodych ziemniaków! To tablica Mendelejewa w kondensacie. Stare kucharki Ci powiedzą, kiedy ziemniaki są prawdziwie młodymi, popytaj. Chyba, że to nie są prawdziwie stare kucharki.
OdpowiedzUsuńale teraz świat szeroki a transport tani ;)
UsuńJa też robiłam wczoraj selerową! Pierwszy raz w życiu! Telepatia normalnie. Ale taka mi wyszła pożywna, że już drugiego nie potrzebowałam.
OdpowiedzUsuńmiramakota
Rosół do mielonych, dobry patent :)
OdpowiedzUsuńZdjęć jedzenia nie robię, bo to dla mnie krępujące. Jedynie w wojsku robiliśmy foty, bo codziennie była kiełbasa i codziennie w innym wydaniu: w poniedziałek krojona w prawo, we wtorek w lewo, w środę na skos... :D :D
OdpowiedzUsuńa co jedzą w wojsku wegetarianie?
UsuńPo dwóch-trzech dniach wegetarianizmu sięgają po kiełbasę.
Usuńżycie bez kiełbasy to wegetacja, stąd nazwa nurtu
UsuńBaza na zupe.
OdpowiedzUsuńOd zawsze gotuje takie bazy. Nie potrafie zrozumiec zupy na wodzie z kranu. Albo dolewanie wody z kranu do sosu?
Zawsze mam takie bazy zamrozone: wolowa, drobiowa, wieprzowa. Kupuje mieso z koscia, sama odkrawam kosci i na nich gotuje bazy. Jak mam ugotowac zupe to rozmrazam pojemnik z odpowiednia (smakowo) baza , wrzucam mieso, warzywa i wszystko co jest potrzebne i zalewam baza. Moim zdaniem taka zupa czy sos ma wiecej smaku niz gotowane na wodzie z kranu. Odgapilam to juz wiele, wiele lat temu z porad amerykanskich szefow kuchni i tak zawsze robie. A tu prosze? Nowosc od starych polskich kucharek, w dodatku barowych :)))
ja też zamrażam i się śmieję, że to moje kostki rosołowe
Usuńi jeszcze grzybowe mam bo jak gotuję grzyby na farsz albo do kapusty to mi zawsze tego wywaru zostaje
Ja tez tak robie:) I jak mam warzywa, ktore wiem, ze nie uzyje w najblizszym czasie i sie moga zepsuc to tez wrzucam do gara i gotuje wywar warzywny. Robie tez wywary rybne, przydaja sie na Wigilie:) I na pewno to zdrowsze i bardziej czyste niz wywary kupione w sklepie. Mam kumpla, ktory pracowal w zakladach miesnych i opowiadal z jakich odpadow produkuje sie te gotowe wywary. To juz woda z kranu lepsza :)))
UsuńMamy wolno-stojaca osobna zamrazarke, zamrazam wszystko:) Pojemniki duze na zupy, mniejsze do sosow i tak jak piszesz o kostkach, to takie tez zamrazam, na tacy do kostek lodu i potem sru je do torby plasikowej lub pojemnika i wyjmuje ile mi potrzeba. Chyba jestesmy z tej samej szkoly Klarko:)))
Witaj Klarko. Można by rzec: kopa lat...:)
OdpowiedzUsuńOstatnio poznałam jeszcze inny sposób ugniatania ziemniaków i podawania ich, a mianowicie z 18% śmietaną i masłem są porządnie ugniatane, a później podawane posypane mielonym pieprzem. Powiem, ze całkiem smaczne połączenie. Pozdrowienia i uściski zostawiam :)))
ten pieprz kojarzy mi się z farszem do ruskich, nie? musi pachnieć tak samo w połączeniu ze śmietaną i ziemniakami
UsuńOd zawsze słyszałam,że wywary na kościach są bardzo niezdrowe,a już pod żadnycm pozorem nie wolno nimi karmić dzieci.W kosciach zwierzat kumulują się metale ciężkie, takie jak kadm i ołów.U mnie w domu mówiło się,że kości to dla psa.Zupy,sosy - zawsze na wodzie,ewent.na chudym mięsie.Widać są różne szkoły:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,Ania.
nikt nikomu nie każe codziennie pić rosołu, zawsze można suplementować kolagen, wapń i ten modny ostatnio lek na zapalenie stawów,
Usuńa metale kumulują się raczej w wątrobie, ktoś Cię okłamał
To rosół też na kościach?:))))
OdpowiedzUsuńNo gdzie sie nie obrócę dzisiaj wszędzie o jedzeniu... Ciocia robi żurek i gołąbki, babcia gotuje kapustę i Ty o pysznościach tu piszesz :) Aż ślinka cieknie ;)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnej niedzieli! Zapraszam na nowy cykl :)
Słyszałem o takich wyczynowych kucharkach, które zagotowywały rosół, zlewały z niego to co płynne, zalewały jeszcze raz wodą i dopiero wtedy uznawały że można go gotować dalej. Prawdę mówiąc mnie ogarnia zgroza na marnotrawstwo cennych składników, gdy ktoś postanowi zebrać wstępnie tworzącą się pianę! Nie gotuj popaprańcu na wielkim ogniu to raz, a dwa, nie wyrzucaj rozpuszczalnych składników z zupy! One sobie spokojnie znikną same! :D :D :D
OdpowiedzUsuńZa to nie powinno się kości przegotowywać nadmiernie, bo zupa nabierze nieprzyjemnego posmaku - wystarczy że mięso jest miękkie i ładnie odchodzi. Kwestia tłustości - cóż, bez nich część składników jedzenia jest nieprzyswajalna - dlatego trochę jednak trzeba. Nadmiar zawsze można zebrać łyżką. Podobnie jest z różnymi "błonkami" w mięsie - tam są bardzo specyficzne białka - bez nich niedorozwój i choroby organizmu. Jeżeli ktoś nie lubi, może ich nie jeść, ale wywar koniecznie!
Ja nie lubię selera i pietruszki, ale zupa bez tych warzyw jest niesmaczna! Za to marchewki nie należy dawać za dużo bo słodka! :D :D :D
I teraz co tłukę ziemniaki, to myślę o Tobie i zastanawiam się, czy już wystarczająco długo, żeby grudek nie było, ech...
OdpowiedzUsuńBo u mnie się długo tłukło, by się kleiły i wtedy nie było grudek :) Bez masła, mleka czy innych polepszaczy