Bardzo
ładna, dobrze ubrana, wypielęgnowana dziewczyna miała jedną wadę –
nieprzyjemny, piskliwy, dominujący nad innymi głos. Słyszałam ją zawsze zanim
przeszłam na drugą stronę przystanku, gdzie po szesnastej można się było
schronić w cieniu. Ten cień niewiele dawał, wrzesień tego lata był niezwykle
upalny i po południu miasto dyszało gorącem.
Dziewczyna
stała w grupie młodzieży. Ustawiali się zawsze w taki sposób, by znaleźć się
przy drzwiach nadjeżdżającego autobusu. Szybko zajmowali siedzące miejsca a na
pustych siedzeniach kładli torby. Autobus ruszał a wtedy koledzy przepychali
się wśród stojących pasażerów i dołączali do nich.
Nie
jechali zbyt daleko. Po piętnastu minutach zaczynali się przeciskać do wyjścia.
Autobus był zawsze tak zatłoczony, że część pasażerów musiała wysiąść by ich
wypuścić. Tak dzień po dniu, w każde popołudnie.
Czasem
byłam na nich wściekła a czasem chciało mi się płakać. Jechałyśmy z pracy. Pierwsza
zmiana. Pracowałam w biurze ale to
przecież wcale nie znaczy, że nie byłam zmęczona. Kobiet w średnim wieku było w autobusie
najwięcej. Wychodziłyśmy z domu po szóstej a wracałyśmy po szesnastej. Pani
Ania stała osiem godzin przy taśmie ale mówiła – cały dzień na produkcji nie
męczy mnie tak bardzo jak te parę przystanków jazdy. Marta się gorzko śmiała – już
mogłabym być na emeryturze, już się cieszyłam to mam, jeszcze sobie razem pojeździmy
parę latek.
Każda
miała spuchnięte stopy, każda oprócz torebki z codziennymi rzeczami niosła
torbę z tym, co najpilniejsze – chleb, parę plasterków sera czy wędliny,
śmietana do zupy, szampon czy płyn do naczyń – niby nic ale prawie codziennie
uzbiera się siatka.
Dziewczyny
dojeżdżające do średnich szkół siedziały trzymając w dłoniach telefony, śmiały
się, przekrzykiwały jedna drugą i plotkowały nie krępując się. Miałam czasem wrażenie,
że dzięki ich opowieściom znam ich nauczycieli a nawet dziadków, rodziców i rodzeństwo.
Krzykliwa
dziewczyna miała leniwą matkę. Jeśli matka nie wstała i nie zrobiła śniadania
to dziewczyna jechała głodna do szkoły. A
ja mam przecież siedemnaście lat, potrzebuję snu! No tak, matka już stara
to spać nie może, wstanie o szóstej i narobi dziewczęciu kanapeczek, przygotuje
płatki i soczek. Zaraz, jak ona ma siedemnaście to ile może mieć matka? Pewnie
jest młodsza ode mnie. Czas umierać – pomyślałam.
Panienki
często rozmawiały o zajęciach w szkole. Ja
mam siedemnaście lat, co mnie obchodzi jakiś bohater literacki który żył w
dwudziestym wieku! Liczy się dla mnie to, co jest tu i teraz! – krzyczała
dziewczyna a jej natarczywy jazgot nie pozwalał mi się skupić na czytanej
książce.
Pewnego
razu upatrzyła sobie spokojnego, długowłosego chłopaka. Przywołała go do siebie
a gdy ten przecisnął się między ludźmi, zapytała – czemu ty nigdy nie siedzisz,
każdy ma prawo do miejsca, nie bądź taki łoś! Chłopak zaczerwienił się i
odparł, że nie chce siadać bo zaraz i tak musiałby wstać i ustąpić. Zawsze
trafi się jakaś stara baba w ciąży i stanie tam, gdzie siedzę – oznajmił.
Nie
jestem ani stara ani w ciąży a zawsze siedzę – zapiszczała radośnie dziewczyna.
A
bo ty jesteś taka ogólnie.. nieżyczliwa – odparł. Jej koleżanki zamarły.
Co
to znaczy nieżyczliwa? Jak ty to sobie wyobrażasz? Ja mam siedemnaście lat, mam
być może usłużna? Wszystkim wszystko pożyczać,
dawać, robić za kogoś, mam być naiwna? Jestem po prostu asertywna jeleniu –
trajkotała.
Ma
rację dziewucha – powiedziała Agata która nie wiedzieć czemu nagle zrobiła się czerwona
na twarzy. Całe życie człowiek dawał,
pożyczał, pomagał, robił za drugiego i co mu z tego przyszło? Od dziś pierdolę, nic nie robię, nie ugotuję, nie sprzątnę, nie wypiorę, grosza nie dam, jak chce żreć to niech
sobie ugotuje jedno z drugim, ja mam pięćdziesiąt lat! A ty młoda wypierdalaj z
tego siedzenia!
I słusznie ;)
OdpowiedzUsuńBrawo.
OdpowiedzUsuńKlarko, umarłam! Jak Ty zawsze potrafisz celnie spuentować sytuację! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPieknie:-)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem co asertywna na to:-o
W punkt...
OdpowiedzUsuńTa mloda jest z pokolenia ,ktore swietnie umie wyrazac swe potrzeby....
OdpowiedzUsuńGlosno i skutecznie.
...i jak to w sobotę, porządki zrobione, szlafrok, papucie, pierdut na boczek i pokimać, skoki odwołali - nuda.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem Twój wpis i juz jestem pełen zycia, humoru...dzieki !!!!!
Pozdrawiam
Ty sobie tu szlafroczek, papucie i na boczek, a ja tu 10 golonek wytrybowałem!!! :P :) :D :D :D
UsuńOj, bo będziesz ze dwie musiał przysłać do Łodzi, żeby spróbować...;-)
UsuńJak przyśle to poproszę o zaproszenie, do Łodzi nie mam tak daleko:-)
UsuńDreptaczku - Schabik wisi, ani sladu plesni, twardy jak skała !!!.
UsuńPozdro !!!
Stokrotko, masz, to jak w banku ;-)
UsuńTyle luda do jednej małej goloneczki????
UsuńA, przepraszam dwóch! :D :D :D
Jeżeli się uda, to je uwędzę i załaduję do słoika w zalewę. :)
Schabik żeby za twardy nie był! A pleśń jest bardzo wskazana - pewnie za sucho było? :)
Ale, nas tylko dwie, na dwie golonki, chyba, że doliczymy jeszcze yorka. ;-)
UsuńDla Yorka mogę kość z tej golonki zapodać! Starczy mu do końca życia!!!
UsuńPo jednej na głowę to już może być - tylko koniecznie zapić trzeba! :P
i JUz te Agate lubie :)
OdpowiedzUsuńOne telefonów w dłoniach nie trzymają. Telefony i inne srajfony mają do nich przyrośnięte. Mają też beznadziejnych rodziców, którzy ich nie wychowali jak należy. Wiedzą czym jest asertywność, a nie wiedzą czym jest kindersztuba.
OdpowiedzUsuńCórka mojej koleżanki (aktualnie ma 45 wiosenek) będąc na I roku studiów zauważyła, że każdy kolejny rocznik absolwentów szkół średnich ma coraz gorsze maniery. I to jednak prawda. A z czego to wynika? Po części z tego, że rodzice przeważnie traktują swe dzieci niczym Hindus krowę- one wyrastają w przekonaniu, ze cały świat ma się wokół nich kręcić a rodzice tylko od tego są by zaspokoić ich wszelakie pragnienia. I tym sposobem mamy już drugie pokolenie roszczeniowców z półki "jestem tego warta".
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Ja zas bylam wychowywana na styl, ze nic nie jestesm warta: " Nawet jak starszy gledzi bzdety to przytakuj, bo to starszy.", "Nie podwazaj autorytetu rodzica", " O nauczycielu to ty mozesz se podagac jak bedziesz na jego miejscu", "sluchaj starszych, bo nie masz doswiadczenia zyciowego","nie wtracaj sie w rozmowy starszych"... tez do dupy model wychowawczy.
UsuńPrzechyl w ktorakolwiek strone jest szkodliwy.
Jakby to powiedzieć - moi by pewnie chowali się przez pół roku po kątach, po takim wystąpieniu - nie ten świat. Z dużą satysfakcją mogę powiedzieć, że nie różnią się w tym od swoich kolegów - ale widuje takie wynalazki jak te Twoje - zawsze zachodzę w głowę, skąd się tacy biorą???
OdpowiedzUsuńSkąd? Z domów rodzinnych!
UsuńWłaśnie zdałam sobie sprawę, że ja nawet w pustym autobusie nie siadam... Dobrze, że do kierowców takich uwag nie ma, będę mogła siedzieć całą trasę! :D
UsuńNie tylko z domów , niestety, ale i z autobusów... Dwadzieścia dziewięć lat temu wsiadłam do autobusu, bo z siedmiomiesięcznym brzuchem trudno byłoby mi dostać się do pracy na drugi koniec miasta- coś około 6,5 km w upale. tłok, ze przysłowiowej szpilki nie wciśnie. Starałam się mój cenny brzuszek tak umieścić by stać twarzą do okien i nie narażać Syna na kuksańce przepychających się pasażerów. I nagle słyszę wykrzyczane przez STARSZĄ, NOBLIWA PANIĄ: "Trzeba się było nie kurwić, to by się teraz bębna nie pchało ludziom pod nosy!" Ot, nauka na całe życie. Nie zapomnę nigdy, Baby zresztą też.
UsuńŚwietna puenta: niestety, jak się drodzy Rodzice nie opamiętają i nie pokażą młodym, że oni to też ludzie, a nie roboty zaprogramowane na obsługę potomstwa w systemie 7/24, to tak będzie wyglądała nasza rzeczywistość. Przydałaby się jeszcze kindersztuba - czasem obydwu stronom...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, M.
Puenta znakomita - ja już tę Agate lubię.
OdpowiedzUsuńCOś mi się wydaje,że dzisiejsi rodzice pojęciaa nie mają co to znaczy wychowanie..
W sumie - małe zmartwienie - będą stały na starość bo inna asertywna młodzież będzie siedziec...
Uwielbiam takie historie! Jestem ciekawa zakończenia ;)
OdpowiedzUsuńnapisałam do mpk o skandalicznych warunkach dojazdu (rzadkie kursy, przedłużona aż do innej gminy linia klucząca po okolicznych wsiach) w końcu dorzucili dodatkowy autobus i tak to w sumie problem rozwiązał się sam a i młodzieży też w drugim półroczu dojeżdża nieco mniej bo nie wszyscy dali radę w nowych szkołach.
UsuńMoja mama wybuchła ostatnio "Całe życie byłam świętojebliwa, mam to gdzieś! Teraz to ja zadbam o siebie!". Pogratulowałam mamie i westchnęłam "w końcu". Gdzieś pomiędzy jestem dla siebie ważna a chcę pomagać innym trzeba znaleźć własną równowagę. I się nie zatracić.
OdpowiedzUsuń:-D no właśnie! Panna Zuzanna ma rację, równowaga. Jest niezbędna. Klarka już tyle razy pisała o tym, w takiej czy innej formie. O kobietach kanapkach, pamiętacie? Ja też dopiero od niedawna jestem dla siebie ważna. I tak trzymać. Chociaż jednakowoż do Agaty to mi daleko :-D
OdpowiedzUsuńA mnie zaskakuje młodzież po której na pierwszy rzut oka niczego dobrego bym się nie spodziewał
OdpowiedzUsuńBędąc w delegacji w mieście na K ( i nie chodzi o Kraków niestety)
Musiałem skorzystać z komunikacji miejskiej – zwykle poruszam się własnym autem,
Stoję sobie w okolicach końcowych drzwi , a za mną kilku młodzieńców w stylu Punk czy Inny Skin, jakoś szczególnie ich nie rozróżniam, słownictwo słyszę raczej nie literackie przy tym żują gumę.
W pewnym momencie do autobusu wchodzi kobieta z dzieckiem takim około 4-5 lat chłopiec - miejsc brak, więc stają przy jakimś krześle a obok siedzi kobieta coś o pokolenie starsza od matki z dzieckiem. I ten chłopiec ni z tego ni z owego zaczyna tą siedzącą kopać po kostkach, siedząca kobieta próbuje najpierw sama wytłumaczyć dziecku ze tak się nie robi, ze to nie grzeczne itp. (a matka nic jakby dziecko nie jej ), a chłopiec coraz bardziej agresywnie kopie dalej. Siedząca kobieta docieka dlaczego ją kopie a chłopiec na to ze chce usiąść, w tym momencie siedząca kobieta zwraca się do matki dziecka ze może jednak wytłumaczy dziecku ze tak się nie robi i żeby przestało kopać. Matka chłopca na to: ze przecież nie będzie na niego krzyczeć a ni tym bardziej bić i ze nie będzie z tego powodu, dziecka w stres wpędzać. I taka sobie wymiana zdań trwa – w między czasie widzę jak z końca autobusu rusza w stronę kobiet opisany wcześniej Punk czy jak mu tam. Podchodzi do matki dziecka i ostentacyjnie wyciąga z pyska żutą gumę i przyklejając ją na czole matki mówi – mnie też wychowali bezstresowo Proszę Pani , po czym odwraca się na pięcie i wraca na swoje miejsce. Autobus zatrzymuje się na przystanku – matka bierze malucha pod pachę i w popłochu wysiada i szybkim krokiem oddala się od przystanku. Młodzi ludzie dalej prowadzą to samą rozmowę, siedząca kobieta spokojnie rozglądała się w około ale nie zobaczyła nic innego niż wcześniej.
I co ? szczęka opada – tak, mnie tez opadła, cały autobus tzw. Porządnych ludzi a tylko jeden Punk zareagował właściwie. I nikt nawet go nie wsparł, nikt nie pogratulował postawy – może on nawet tego nie oczekiwał ale sądzę ze warto by wzmocnić taką postawę chociażby drobnym słowem akceptacji, jak widać to z tą młodzieżą nie jest tak całkiem źle tylko może ci starsi też nie świecą przykładem. Sam się zastanawiam do dziś dlaczego pyska nie otworzyłem w tej sytuacji.
Świetny punk. Też mi opadła szczęka. A mamuśka dostała najlepszą z możliwych lekcję, tak myślę.
UsuńPołówka - bardzo pouczająca jest Twoja opowieść.
OdpowiedzUsuńKiedyś tam jechałam w Holandii pociągiem.Jechał tatuś z dzieckiem. Dziecko łaziło po siedzeniach,po oparciach w ogóle było raczej nadaktywne...Mnie to wkurzało i się balłam o dzieccko - jaak pociąg np gwałtownie zachamuje ,dzieciak spdnie z oparcie po którym akurat łazi,coś sobie zrobi... za mało wtedy znałam holenderski ,żeby zareagować ,ale widać mój wzrok powiedział wiele , bo tatuś cos tam jednak powiedział dziecku..jednak bez większego przekonania bo dzieciak nie zareagował.
W tym samym pociągu pare lat póżniej zobaczyłam jak jakiś młody człowiek koloru kawy z mlekiem siedzi sobie wygodnie wyciągając nogi (ładne miał je ,długie) i buciskami sobie "siedział" na przeciwnym siedzeniu.
Lepiej już mówiłam po holendersku ale akurat nic nie musiałam mówić . Spojrzenie wystarczyło.Młodzieniec ,acz niechętnie = zdjąl swoje stopy - ale mój towarzysz objechał mmnie - że prowokuje niebezpieczną sytuacje....
Przeciez ta mlodziez ktos wychowal- wychowuje. Ciekawe kto to? Starsze pokolenie chyba jakis wplyw na stan rzeczy w zwiazku z obecna mlodzieza tez posiada? Przyczynia sie do takiego stanu rzeczy, czy nie?
OdpowiedzUsuń"Takie beda Rzeczypospolite, jakie jej mlodziezy chowanie"
Odwieczny problem, uczyć czy wychowywać , nasz system oświatowy w zasadzie w ogóle nie wychowuje a jedynie naucza (myślę ze wszystkim z tym wygodnie )
UsuńNa studiach miałem świetnego profesora wykładał historię literatury i miał takie powiedzenie: „ czasami warto „ukraść godzinę” Mickiewiczowi i poświęcić ją na wychowanie ….
No ale tutaj przedstawiasz spychologie. Instytucje nie wychowuja tak, jak rodzice, ktorzy z dzieckiem sa od malego. Od momentu jego srania, za przeproszeniem, w pieluchy i w wiekszosci przypadkow do poznej, czasami dosc poznej mlodosci.
UsuńInstytucje nauczaja. Szkola mowi o Mickiewiczu, Slowackim, calkach, sinusoidach, ukladzie pokarmowym, kostnym.... Natomiast dobrych manier, szacunku do siebie i starszych, wrazliwosci ogolnej na dole i niedole ludzi uczy sie czlwoiek w domciu rodzinnym. Co z tymi rodzicami, najblizsza rodzina, ich przykladem dla takiego smarkacza?
Taka mamy mlodziez jaka ja sami uksztaltujemy pod rodzinna strzecha.
policz ile czasu młody człowiek spędza w szkole a ile w domu odlicz czas na sen spotkania z kolegami kino sport itp., odlicz jeszcze czas kiedy ty właśnie nie możesz poświęcić czasu dziecku, zobaczysz kto ma największe możliwości czasowe wychowywania ...
UsuńNajwiecej czasu mlody czlowiek spedza z rowiesnikami, oczywiscie. Ale ich tez przeciez ktos wychowuje, tez maja rodzicow!Tylko ,jak wielu rodzicow poswieca dziecku czas?Zwykle daja mu wszystko czego zapragnie , ale nie spedzaja z nim czasu, nie rozmawiaja.A czesc slyszy w domu jacy to zli i glupi sa inni ludzie, jacy sa sasiedzi, dalsza rodzina, nauczyciele.No i jaka ta mlodziez ma byc?Naprawde wielka jej czesc wyrasta w domach , gdzie kocha sie tylko pieniadze i rzeczy .
Usuń@ Polowka
UsuńNie codziennie dziecko chodzi do kina i nie codziennie dziecko chadza na sport. Chyba ze mowisz o codziennym kopaniu pilki na podworku? Bo tak to i ja zylam. Moje pokolenie to pokolenie trzepaka, zabaw w klasy, ganianego, chowanego.... Moje dziecinstwo to dziecinstwo podworka. I nie spedzalam tam malo czasu, a rodzice tez nie pracowali od swieta. Moi koledzy i kolezanki z kluczami na szyjach biegali bo rodzicow w domu nie bylo. Teraz dzieciaki siedza przed kompami w komorkach, na fejsach.....
@ Urszula
Masz racje. Grupa rowiesnicza zaczyna miec znaczenie dla dziecka gdzies tak okolo 10/11 roku zycdia. Autorytet rodzicow schodzi na bok, ale to, co w dziecko od malego wlozysz to zbierzesz ( co posiejesz to zetniesz), czyli do tych 10/ 11 lat ( umownie to nazwijmy) rodzic ma niesamowity wplyw na dzieciaka i jezeli skorupka wtedy nie nasiaknela to nie nasiaknie. Czego Jas sie nie nauczyl to Jan nie bedzie umial.
Jako byly belfer moge stwierdzic, ze nawet kiedy dzieciak narozrabial i sie z nim o tym gadalo, to jezeli byl z domu, w ktorym posiwiecalo mu sie czas lapal szybciej w czym rzecz, latwiej go bylo nakierowac, naprostowac - nazwijmy to tak. Dzieciak , z ktorym rodzice rozmawiali, tlumaczyli rozumial gadke nauczyciela. Ten, ktoremu nie poswiecalo sie czasu, nawet lopata nie wlozyles.
Dla mnie z tego moral jest taki, ze nawet jezeli dzieciak gdzies sie zagubi po drodze, wpadnie w niefajne rowiesnicze towarzystwo to kiedy mial "zdrowe" relacje w chacie z rodzicami szybciej wychodzil z kazdego gowna, bo mial baze, wiedzial do czego wracac, niz dzieciak wychowawczo w domu zaniedbany, ten bazy nie mial , nie ma i nie wie jak powinno byc.
I prawda jest to o czym mowisz - rodzice w domach narzekaja. Wraca matka z pracy i chce sie wygadac. " a ta glupia krowa to mi dzisiaj ....", "Co ci ta ges w szkole powiedziala?".
Nie szanuje sie nikogo i niczego. Nauczyciele do bani, lekarze tez nic nie warci, policjanci to psy.....
W jakim swiecie wzrasta ta mlodziez?
Chyba tylko w Polsce istnieja emerytki utrzymujace 40-letnich niepracujacych synow ,wychowujace wnuki,prowadzace dzieciom domy.Maja to, co wychowaly.
OdpowiedzUsuńWe Włoszech też, we Włoszech też – a może i jeszcze bardziej ………………
UsuńWe Wloszech to wynika z kultu mezczyzny ,dla wiekszosci z nich kobieta istnieje po to aby mu uslugiwac.Nie zdarza sie utrzymywanie przez matki emerytki, 40-letnich corek.W Polsce zdarza sie , czesto dzieci pozostaja malymi dziecmi cale zycie i sa traktowane jak swiete krowy.
UsuńOj,przecież bywa różnie, dzieci,młodzież a przecież i dorośli w grupie potrafią zachowywać się zupełnie inaczej,czasami zupełnie byśmy się tego po nich nie spodziewali.
OdpowiedzUsuńPopatrzmy np. na zawistne twarze,słowa i czyny tych słodziutkich babć i dziadków w manifestacjach, bez różnicy z jakiego ugrupowania.
Najcześciej też babcie same stoją a moszczą wnuczęta na siedzeniach,wciskają potajemnie słodycze,itp.itd.Oj nie raz nie dwa widziałam takie sytuacje,i jeszcze,masz, i nie dawaj nikomu!
To co tu się dzieciakom dziwić.
Dobra, tu pod tym komentarzem i ja się chętnie podpisuję. Pozdrawiam
UsuńNie było tego, gdy ojciec za poważne przewinienia brał pas do ręki...
OdpowiedzUsuńsporo przemyśleń tu można przeczytać..
OdpowiedzUsuń:)
Brawa dla Agaty.:) Ja też bym chciała zobaczyć minę tej młodej.:)
OdpowiedzUsuńRodzice czasem zupełnie nie przejmują się zachowaniem dzieci. Wszyscy dookoła się wnerwiają - mamusia zero reakcji. W szkole, przed zebraniem z rodzicami, jedna z matek mówiła, że ją wychowawczyni wezwała z powodu zachowania syna. M.in. chodziło o jakąś bójkę. I mamusia zdziwiona się tłumaczyła: "No przecież to chłopak, musi się wyszaleć". Z podtekstem: facet = pan i władca, niezależnie od wieku, jemu wszystko wolno. No i rosną nam potem tacy "władcy" i rozkapryszone "księżniczki", do których świat należy. A zwrócenie uwagi obcemu dziecku, zwłaszcza gdy rodzic jest obok, jest bardzo ryzykowne...
Z tym ustępowaniem to ciekawa sprawa, bo np. Starszej nikt nie ustąpił miejsca, nawet z dzieciakiem za rękę i z brzuchem jak amfibia. A wystarczyło, że miałem dziecko na ręku i od razu miejsce było! Zawsze wtedy siadała Starsza. :)
OdpowiedzUsuńkobieta kobiecie wilkiem, choć zdarzyło się, że stałam w autobusie z brzuchem jak amfibia i koleżanka w moim imieniu poprosiła jakiegoś typa, aby ustąpił mi miejsca na co on rzekł - ja jej dziecka nie zrobił!
UsuńKlarko padlam :D
UsuńPolecam tekst " My, dzieci tamtych rodziców" na ejoba.pl Też jestem takim dzieckiem :)
OdpowiedzUsuńKlarka, nie wiedziałam, że Ty takim młodzieżowym slangiem umiesz ;) Ja zawsze staram się ustapić miejsca, jeżeli mam taką możliwośc. Generalnie bardzo rzadko jeżdżę autobusami, więc myślałam, że jest to normalne, ale któregoś dnia będąc w drugiej ciąży pojechałam autobusem po osłonki na doniczki, no nic specjalnie cięzkiego, bo plastykowe więc spoko. Trafiłam akurat na piątek, więc ludzi na przystanku pełno, bo blisko rynek (targ jak to u Was się mówi ;), a ławki tylko dwie, wyobraź sobie, że miejsca chciała ustąpić mi starsza kobieta, na oko około 70 lat. Powiem Ci, że chyba naewt gdybym się bardzo źle czuła to chyba nie umiałabym siedzieć, kiedy ona by stała. Zresztą gdybym się źle czuła to siedziałabym w domu i już, a osłonki kupiła innym razem.
OdpowiedzUsuńSam tego nie doświadczyłem ale słyszałem jak koledze się dostało po uszach jak chciał ustąpić miejsca - jego zdaniem starszej kobiecie - ze co on sobie myśli przecież ONA nie jest staruszką i nie ma zamiaru korzystać z grzeczności ....
OdpowiedzUsuńŚwietna historia i niestety prawdziwa.
OdpowiedzUsuńJa mam problem, czy wychować Dziedzica na życzliwego, pomagającego człowieka, z twarda dupą. Obserwuje świat wokół i mam wrażenie, ze egoiści (ups "osoby na wszytko ceniące swoją wartość") mają zwyczajnie łatwiej.
A może pms przeze mnie przemawia ;-)
A bo to trudno utrafić, a na dodatek nie wiadomo, jak takie nauki wpłyną na młode pokolenie?
UsuńPodstawowym problemem, nie do rozwiązania w zasadzie dla samotnej matki, jest jak nauczyć syna, żeby nie dał się zadziobać w grupie, ale też sam żeby innych nie dziobał. Bo to jest już zadanie dla ojca i po tym można rozpoznać, czy ten ojciec to porządny typ czy cipa i menda - przepraszam za wyrażenia, ale tylko tak można to wyrazić dobitnie. Matka jest tu w zasadzie bezradna. Z drugiej strony jak się zejdzie para niewydarzonych mend rodzicielskich, to nie ma siły na to żeby dziecię wyszło z tego normalne. Za to teksty serwowane przez dzieciaki, są dokładnym odbiciem tego co usłyszały i nauczyły się w domu. Można wtedy spokojnie, cytując ich dzieciaki założyć, że są to prawie dokładne cytaty z rozmów w domu. Również zachowania są kalką zachowań i wzorców domowych. Tak wiec stykając się z takimi sytuacjami pomyślmy "ciepło" o rodzicach tych typków, bo na ogół tam leży przyczyna takich zachowań.
Super opowiastka :-))
OdpowiedzUsuńJest jeszcze inna kwestia ustępowania/nieustępowania miejsca. Teraz kobiety tak dbają o siebie, że czasem juz po 60 podchodzi a wygląda na 45. No dawniej to było łatwiej ustalić. Panie po 50 zazwyczaj nosiły już babcine chustki. Kobiet w ciąży też zadbane modne tuniki i póki nie jest w 7-9 miesiącu to czasem nie widać postronnej osobie, że jest w ciąży. To tak pól żartem pól serio. Ale poważnie to dramat i tyle.
OdpowiedzUsuńJa
albo czasami się myśli, ze w ciąży, a ona zwyczajnie gruba, to dopiero jest jazda :-D
UsuńTak pół zartem nadal ;-)
Raz właśnie tak palnęłam. Spotkałam znajomą, którą nie widziałam kilka lat i właśnie zapytałam o widoczny brzuszek, który to miesiąc ciąży a ona odpowiedziała, że pół roku po porodzie jest. Chciałam zapaść się pod ziemię.
Usuńja
Czy to było pobożne życzenie, czy Agata naprawdę odważyła się postawić tej młodzieży nieżyczliwej?!
OdpowiedzUsuń