Tak sobie myślę, że człowiek powinien przynajmniej raz w miesiącu iść na porządną imprezę bez zobowiązań. Odstresować się i powygłupiać wśród ludzi którym wygłupianie nie przeszkadza. Pośmiać się tak, żeby bolał brzuch. Można też poużalać się, popłakać i dać się pocieszać. Chyba że ktoś nie lubi imprez a za to lubi biegać do upadłego albo iść iść iść a potem postać chwilę i wracać, to też działa ożywczo i odżywczo i jest konserwantem.
Albo zjeżdżać z góry, wyjeżdżać pod górę i znów w dół.
Albo w zimowe wieczory grać w kosza na boisku koło szkoły, z gołymi nogami, to mi strasznie imponuje.
Można też spotykać się z koleżankami w kawiarni dla emerytek ale to jednak nie to samo.
Stara zrzęda napomina -
jeśli nie będziemy wychodzić do ludzi to staniemy się na starość babciami z poczekalni, o czym napiszę już wkrótce.
Śfienta prawda. Ament.
OdpowiedzUsuńKlarko, babcie w poczekalni przychodnianej to moja pasja w ciągu ostatnich 17 lat...obserwacyjna oczywiście :p
OdpowiedzUsuńCzekam z utęsknieniem na Twoje spojrzenie na ten ważki temat .
Staram sie nie zdziadziec. Jesu ,jak się staram. I coo???
OdpowiedzUsuńTeraz 'nie zdziadzieć' się nazywa 'wyjść ze strefy komfortu' ;)
UsuńStaraniom nigdy końca!
Nie zbabieć chyba, bo dziadów tu jakoś nie widać.
OdpowiedzUsuńSiedzą na ławeczce pod sklepem
Usuń:) dla zdrowia psychicznego !!
OdpowiedzUsuńDosłownie przed chwilą o czymś takim pomyślałam.
OdpowiedzUsuńMasz rację, bawmy się i żyjmy, póki jeszcze mamy taką możliwość. Napisz. Wprawdzie tam, gdzie za chwilę jadę nie będzie dostępu do internetu, ale może uda mi się przeczytać w komórce. O ile ten wolny transfer danych na to mi pozwoli:).
Trzeba po prostu duzo sie smiac,robic to, co sie lubi i pomagac innym.Nie ma wtedy czasu na szybkie starzenie sie , na zdziadzienie, nie mysli sie o tym.No i cieszyc sie kazda chwila.
OdpowiedzUsuńBardzo rzadko zdarza mi sie przesiedziec w domu caly dzien.Musze wyjsc, gdzies pojechac, cos zrobic, kogos odwiedzic, bo mnie nosi.3 razy w tygodniu chodze na basen i cwicze w cieplej ,slonej wodzie, co tydzien odwiedzam starsza, chora osobe, w ramach wolontariatu,czesto w niedziele pracuje tez jako wolontariusz w polskiej bibliotece,odwiedzam znajomych, dzieci, robie zakupy-czyli krece sie ciagle .I lubie to.I mam nadzieje, ze jeszcze dlugo nie zdziadzieje!
UsuńZgadzam się w całej rozciągłości.
OdpowiedzUsuńale zapowiedź, ciekawość 'mnię zżera'
OdpowiedzUsuńi potwierdzam wyjścia są potrzebne... :)
Klarka a pogniewasz się na mnie że mi się nie chce?
OdpowiedzUsuńi nie dajesz się wyciągnąć z domu za nic?
UsuńBrawo Uleczka:)Mnie też się nie chce:)))Klarko,jesteś wielka..
UsuńTak, tak. Wyjścia są baaaaardzo wskazane. Bo po każdym powrocie, brzydkie: "nic mi się nie chce", stawiane jest do kąta. Za karę... :-)
OdpowiedzUsuńniedługo robie imprezę
OdpowiedzUsuńbędzie sie działo, a nie dziadziało:)))
Na szczęście jest wiele możliwości ( tylko trzeba chcieć a chcieć to móc) by nie zdziadzieć :)
OdpowiedzUsuń"Albo w zimowe wieczory grać w kosza na boisku koło szkoły, z gołymi nogami, to mi strasznie imponuje." Brzmi ciekawie :) Próbowałaś?
OdpowiedzUsuńElla-5
nie, ale ile razy przejeżdżam koło szkoły i widzę grających na boisku ludzi to zawsze podziwiam, że im się chce
UsuńPotwierdzam, że to działa. Od trzech lat chodzę regularnie na zumbę. Jestem tam najstarsza, większość dziewczyn mogłaby być to dwudziestki-trzydziestki. Nie ma to jednak żadnego znaczenia. po godzinie szalonych tańców i śmiechu mam tak zresetowany umysł, że do tzw. "normalności" wracam z luzem i dystansem. Tak mi było mało, że od kilku miesięcy chodzę jeszcze na latino. Tu też jestem najstarsza, ale mam to gdzieś.
OdpowiedzUsuńCzy to znaczy, że weszłam już w wiek fioletowego kapelusza?
Pozdrawiam.
To gdzie i kiedy sie widzimy? 😏
OdpowiedzUsuńUwielbiam spacery,na których co kawałek spotykam znajomych i na tym kończy się samotne myślenie o problemach.Do ulubionych czynności jest czytanie Klarki,bo czasem, od nadmiaru trosk nie ma chęci na imprezy.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam Wanda
Na razie zdziadzienie mi nie grozi. Codziennie 4-5 godzin z roczną wnuczką powoduje, że mam uruchomione wszystkie mięśnie i stawy i permanentne zakwasy. Za to grozi mi zdziecinnienie umysłowe ;-)
OdpowiedzUsuńTrzecia próba dodania komentarza:
OdpowiedzUsuńA mówiłam, że mi na razie zdziadzienie nie grozi. 4-5 godzin dziennie z roczną wnuczką powoduje uruchomienie wszystkich stawów i mięśni i permanentne zakwasy. Za to grozi mi zdziecinnienie umysłowe.
impreza super rzecz, byle nie spotkać niedźwiedzia przed drzwiami i szybko nie wejść z powrotem do domu... ;)
OdpowiedzUsuńgranie w kosza w Jaworznie grozi śmiercią!!! dla zainteresowanych http://www.jaw.pl/2016/02/nowe-boisko-na-ktorym-nie-chca-grac/ tego nie ma nikt na świecie :D
Myślę, że pomysłów jest co nie miara, gorzej z wynurzeniem się spod ciepłego bezpiecznego koca i rozpoczęciem zapobiegania zdziadzieniu albo nawet i samego oddziadziania! Najtrudniejszy pierwszy krok... lalala ;)
OdpowiedzUsuńTrzeba, trzeba :-)
OdpowiedzUsuńAle poczekalnie z babkami uwielbiam :-D
Właśnie niedawno poszłam tym tropem i walczę z moim lenistwem. Imprez jako imrez nie lubię. Z racji mojej pracy ciężko wyjść wieczorem, ale gdy się człowiek uprze... W zeszłym tygodniu wjechaliśmy z fajnymi znajomymi na kręgle, jutro idziemy słuchać piosenek Cohena w miłym klimatycznym miejscu, umówiliśmy się do aquaparku, nigdy nie byłam na basenie. Małe rzeczy, a cieszą mnie ogromnie. Mam nadzieję, że znów nie zdziadzieję za jakiś czas...
OdpowiedzUsuńNajbardziej dyscyplinuje i nie pozwala "zdziadzieć" praca zawodowa,wymusza bywanie i dbanie o siebie:)
OdpowiedzUsuńAnia
O nieee. Uwierz, że są miejsca, że dopiero w pracy to można zdziadzieć. I to tak porządnie! :D
UsuńTo prawda, do życia niezbędni są inni ludzie nierzadko obcy
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Okej...ale dopiero wiosną ok? Na razie jest za zimno na...na cokolwiek;))
OdpowiedzUsuńJa chcę takiej właśnie imprezy raz w miesiącu, dla zdrowia psychicznego ... mogła bym też spotykać się na kawie, "biegać", grać w kosza, wspinać i do celi i bez celu ... tylko coś robić, działać ... i aby tylko do przodu :-)
OdpowiedzUsuńGrać na boisku w piłkę? Z gołymi nogami??? - o nie, na to bym się nigdy nie zdobyła! Ale jednak coś z Twojej wyliczanki robię: idę i idę, a potem wracam. Tyle, że samej by mi się nie chciało - dlatego mam Wronkę.
OdpowiedzUsuńJakoś tak samo wychodzi, że średnio raz w miesiącu imprezka się trafia. Najbliższa 5 marca - babski bal!
OdpowiedzUsuń))))))))prawdę mówiąc jestem głosicielką teorii, że imprezy to marnowanie czasu)))))choć to zależy jakie i z kim)))
OdpowiedzUsuńraz w czas robimy sobie babskie papojki z filmami i żarciem ...
połączone z wypałem gliny.
Zdziadzialam juz do reszty, bo spotkania towarzyskie odbywam w porywach dwa razy do roku. :(
OdpowiedzUsuńTakie wyjscia z kolezankami sa cudowne i dzialaja lepiej niz najlepsze lekarstwo:)Raz w miesiacu spotykamy sie same baby na takim dluzszym posiedzeniu w knajpie(powrot pozna noca)a do tego chociaz raz w tyg.kawka w mniejszym gronie.Nieraz nie chce mi sie wyjsc bo jestem padnieta po pracy ale jak juz pojde to zawsze jest super:)Warto!
OdpowiedzUsuńPrzypomniałas mi, Klarko, obrazek z mego wczesnego dzieciństwa, które przypadało na przełom lat 50 / 60 ubiegłego wieku. Mieszkałem i wychowywałem się wtedy w tzw. familoku, w tym wypadku czteropiętrowej, czynszowej kamienicy. Pred brama do domu (ajnfartem) zbierali się dziadkowie. Ci kurzyli swoje fajki i przeważnie milczeli na temat. Te natomiast hejklowały (szydełkowanie) lub sztrikowały (robótka na drutach).
OdpowiedzUsuńTyle, że nie milczały. Stanowiły żywy serwis informacyjny z dzielnicy i ze świata. Dzisiejsze google wraz z fb czy twitterem, to wobec nich przysłowiowy pikuś.
Stanowiły także niekwestionowany organ opiniotwórczy, a ich prognozy polityczne budziły prawdziwą grozę: "Ja, ja, Die Chinesen steht an den Grenzen schon (Chińczycy już stoją u granic) i inne tego typu rewelacje.
To już, niestety mityczny świat, rodem ze skansenu, ale pamięć ciągle żywa.
serdeczności
Przepraszam za literówki!
Usuń