Szpital Zakonu
Bonifratrów w Krakowie wybrałam sobie sama. Mój pęcherzyk żółciowy dokuczał mi
od wielu lat i w końcu stwierdziłam, że kolejnego ataku bólu nie przeżyję, czas
zrobić z nim porządek. Już po pierwszej wizycie w tamtejszej poradni
chirurgicznej byłam dobrej myśli. Nie było kolejek, pośpiechu, poganiania ani tego przygnębiającego nastroju panującego
w innych poczekalniach. Na korytarzu wisiała tablica z zamieszczonym certyfikatem
„szpital bez bólu”. O to właśnie mi chodziło, ja się bólu boję bardzo i nie mam
zaufania do ludzi, którzy coś mi robią i mówią przy tym, że musi boleć albo że
do wesela się zagoi.
Nie musiałam płacić za
żadne badanie, co mnie bardzo zdziwiło, bo na przykład za niektóre badania ze
skierowania od lekarza rodzinnego płacę.
Czekałam na zabieg trzy
tygodnie. Przyjechałam do szpitala w południe. Moja siostra radziła mi, żebym
nie jechała sama ale ja przecież byłam przed zabiegiem to nie było sensu
angażować kogoś na cały dzień po to, by mnie odprowadził. Zauważyłam zresztą
takie scenki – chorego odprowadza rodzina i zadaje mu mnóstwo pytań – masz kapcie,
masz te badania, spakowałaś słuchawki? I robi się zamieszanie, chory nerwowo
sprawdza bagaż. A ja zamieszania nie lubię. Choć z drugiej strony osoba
towarzysząca może przypilnować, by chory nie uciekł. Mnie się taka ucieczka zdarzyła nieraz.
Wszystkie dokumenty już
były w szpitalu więc potrzebowałam tylko swój dowód osobisty, pielęgniarka
zabrała mnie z izby przyjęć i zawiozła na górę. Tam w recepcji dostałam na rękę
opaskę identyfikacyjną, pielęgniarka oprowadziła mnie po oddziale, podpisałam
coś i zostałam zaprowadzona do sali chorych.
Rozpakowałam się i
przebrałam w lekką piżamę. W szpitalach jest ciepło i nie ma sensu wożenie ze
sobą grubych piżam i szlafroków. Przyszła pielęgniarka, zapytała, czy czegoś
potrzebuję i zmierzyła mi ciśnienie. Od tej pory nie mogłam już nic jeść. Za chwilę
przyszła pani salowa i przyniosła mi kubek ciepłej herbaty, w której wyczułam
rumianek i chyba melisę, napój był bardzo dobry.
Po południu przyszedł
ordynator, zapytał, jak się czuję i powiedział mi, co mnie czeka w najbliższych
dniach. Potem jeszcze przyszedł anestezjolog, wypytywał mnie o różne rzeczy i opowiedział,
jak będzie wyglądało znieczulenie. Powiedziałam, że się boję bólu i bardzo
denerwuję. Po chwili przyszła pielęgniarka i dała mi tabletkę na uspokojenie. Spałam
prawie bez budzenia, pielęgniarki, które opiekowały się nocą innymi chorymi,
chodziły cichutko i świeciły tylko boczne światło.
Potem jeszcze kilka
razy mierzono mi ciśnienie. Rano zaraz po siódmej przyjechały dwie
pielęgniarki, musiałam przesiąść się z łóżka na wózek i ściągnąć gacie,
zostałam tylko w górze od piżamy, przykryły mnie kołdrą i jazda na salę operacyjną.
To nie jest przyjemna
przejażdżka bo wiadomo, że na końcu nic dobrego człowieka nie czeka. Na sali operacyjnej
były już inne pielęgniarki, jedna z nich narysowała na moim prześcieradle buźkę
z łezką a kiedy zapytałam co to znaczy, powiedziała, że sobie zaznacza wózki
żeby się nie myliła pościel jak będą mnie oddawać.
Te operacyjne
prześcieradła są okropne w dotyku. Pielęgniarka cały czas mówiła co mi robi,
po co mi przywiązuje ręce i co się dzieje. Dostałam zastrzyk do wenflonu i
maseczkę na twarz. Pomyślałam sobie, że oni nie wiedzą, że ja nie śpię a za
chwilę poczułam pukanie w policzek i usłyszałam – budzimy się!
Zostałam zawieziona na
swoją salę i potem prawie już nic nie pamiętam, tylko tyle, że co chwilę pielęgniarki
sprawdzały moje kroplówki i mierzyły mi ciśnienie. Bolała mnie głowa i
powiedziałam o tym. To było trochę dziwne, nie bolały mnie rany pooperacyjne
tylko głowa. Czułam dyskomfort bo z jednej strony byłam przypięta do kroplówki
a z drugiej miałam zamocowaną w brzuchu rurkę którą spływała do worka
zawieszonego przy łóżku jakaś czerwonawa ciecz. Nie wolno mi było siadać ale i
tak nie chciało mi się ruszać tylko spać.
Dlatego napisałam sms,
żeby do mnie nie dzwonić bo nie mam siły mówić, po rurce intubacyjnej miałam
chrypkę i nie mogłam odkaszlnąć. Przed kolacją przyszedł rehabilitant i pomógł
mi zrobić parę prostych ćwiczeń, pokazał, jak mam siadać i schodzić z łóżka,
żeby nie bolało.
Wieczorem wstałam i
trochę się przeszłam ale byłam strasznie zmęczona.
narkoza, nawet niedługa, osłabia człowieka na długo
OdpowiedzUsuńodpoczywaj, daj sobie czas na powrót do formy:)
:*
Dobrze, że tak sprawnie poszło :)))
OdpowiedzUsuńTeraz mała laba koniecznie:P
Szybko wrócisz do pełni sił :)
OdpowiedzUsuńA prosiłaś, tak jak Ci pisałam, o dziecięcy intubator? Jeśli nadal masz dyskomfort w gardle nabądz w aptece Larimax T, to jest mieszanka 3 olejków kojących śluzówkę gardła. Może niezbyt smaczne, ale skuteczne. Zresztą to się tylko rozpyla w gardle, więc dużo tego nie jest. I tak lepsze tewszystkie niedogodności pooperacyjne niż ataki pęcherzyka żółciowego. Dochodz pomalutku do zdrowia, będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńSerdeczności;)
z tą rurą czy też efektem ubocznym po tej rurze bywa różnie.
UsuńLecę po polecany przez Ciebie preparat
u mnie dziś juz w porządku, mam tylko trochę zaczerwienione gardło ale mówię normalnie
UsuńNajważniejsze że juz po wszystkim. Teraz masz czas na powrót do normalności. dzielna jesteś moje wielkie gratulacje-;)))
OdpowiedzUsuńNiedługo dojdziesz do zdrowia, to najważniejsze :) Z tym rodzinnym odprowadzaniem pacjenta to racja. I później z odwiedzaniem. Mój ojciec np. nie chciał, żeby mu ktoś zawracał głowę zaraz po operacji, a zastrzyki w brzuch szybko nauczył się sam robić.
OdpowiedzUsuńZdrowiej, Klarko i do sił dochodź :))
i jeszcze na sali są inni pacjenci, którzy drzemią bo są na silnych lekach i po co im przeszkadzać
UsuńU mnie to jakoś inaczej wyglądało:)
OdpowiedzUsuńZdrowiej!
jak?
UsuńTeraz bedzie juz tylko lepiej z kazdym dniem.Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńWracaj do sił :*
OdpowiedzUsuńZyczę szybkiego powrotu do zdrowia.Przerażają mnie zastrzyki w brzuch.
OdpowiedzUsuńWanda
to są cieniutkie igiełki nic nie boli, łapie się fałdę koło pępka i kuj ;) gorzej ze zmianą opatrunków bo się ciężko odrywa
Usuńoch tak niby miło ale niekoniecznie.Dobrze że sprawnie poszło.
OdpowiedzUsuńZ tą śluzówką po rurze intubacyjnej to bywa różnie,.mama nie może pozbyć się okazjonalnego kaszlu do tej pory;/
To już jesteś PO? Tak króciutko trwało oczekiwanie na zabieg. U nas kolejki i terminy z księżyca. Czytałam i oswajałam się z tym, co i mnie w najbliższym czasie nieuchronnie czeka. Wracaj do zdrowia i formy, uściski i buziaki *:)
OdpowiedzUsuńnie ma się co męczyć, jak masz często ataki to nie zwlekaj bo będzie tylko gorzej
Usuńi nie daj sobie wmówić, że to lekki zabieg
Jedyne czego ci zazdroszczę, to tego że nie dali ci głupiego jasia ( uważam,że dostałam bez potrzeby) i że po operacji pomógł ci rehabilitant. Czytając, widziałąm Leśną Górę, ładnie napisałaś o szpital. Łóżkowo-kanapowym życiem akurat się cieszyłam, mogłam czytać za wszystkie czasy :)
OdpowiedzUsuńa ja jestem taka słaba, że zaraz zasypiam i nie poczytam
Usuńa to tak miałam w szpitalu, byłam tam 3czy 4 doby, w domu już było lepiej z siłami
Usuńpodziwiam,że dałaś radę kąpać się na drugi dzień, ja nie
Klarko - dodałaś mi odwagi.
OdpowiedzUsuńCo prawda niem ataków. W moim pęcherzyku żółciowym wykryto 3 złogi wielkości 3,5 mm.
Jednak lekarz rodzinny i lekarz z rodziny (synowa) są zdania, że nie warto czekać na bóle, ataki czy stany zapalne. Lepiej przeprowadzić ten zabieg (podkreślały słowo zabieg - nie operacja) przy dobrej kondycji ogólnej organizmu niż w sytuacji przymusowej z jakimiś stanami zapalnymi.
Nie wiem, czy będzie wglądało jak u Ciebie. Pocieszają, że to technika laparoskopowa, mała dziurka (lub kilka?). Ale skoro "słaba płeć sobie poradziła, to taki man jak ja nie dam rady?
Szybkiego powrotu do zdrowia życzę.
Nie omieszkam powiadomić Cię o moich doswiadczeniach.
zabieg operacyjny ;)
Usuńlekarzy warto słuchać, kiedy miałam ciężkie ataki to myślałam chwilami, że moje serce tego po prostu nie zniesie i zejdę na zawał,
dziurek jest kilka, jedna w pępku, dwie w prawym boku i jedna na środku powyżej pępka, sama zmieniałam sobie dziś opatrunki bo mi pielęgniarka pokazała, jak to robić, nic trudnego, tam jest tylko po kilka szwów, trochę ciągną przy chodzeniu ale zobacz, w czwartek miałam zabieg a dzis sobota a ja chodziłam po ogrodzie, ucięłam sobie bzu do wazonu, sama się wykapałam, syn przyjechał na wszelki wypadek aby ze mną pobyć ale obsługiwać mnie nie trzeba, jeśli masz wskazania to nie czekaj
Jesteś rozsądną,opanowaną,mądrą babką i pewnie dlatego tak dobrze zniosłaś zabieg.Podobno dość często zdarzaja się pacjenci,ktorzy chcą "oświecać" lekarzy i pielegniarki.Nawet tu na blogach z dużym przymrużeniem oka traktuję takich domorosłych lekarzy z ich dobrymi radami i i "prawie że medyczną" wiedzą.:))
OdpowiedzUsuńDobrze,że jesteś już po,pozdrawiam i zyczę szybkiego powrotu do pelnej kondycji.
nie znam się kompletnie na medycynie, trzymam się zleceń żeby jak najszybciej wrócić do zdrowia, a pielęgniarki mają tyle pracy, że "oświecanie" ich byłoby z mojej strony czarną niewdzięcznością. Ja w tej chwili czuję ogromną wdzięczność za to, że z tak wielką troską o nas dbali.
UsuńSzpital jak z filmu...wiesz którego, aż dziw, że to jednak prawda a nie scenariusz kolejnego odcinka.
OdpowiedzUsuńZdrowiej! Ściskam.
jest dużo ciszej i spokojniej jak na filmie
Usuńwspaniale że trafiłaś w takie spokojne miejsce... łatwiej wtedy przez wszystko przejść... :)
OdpowiedzUsuńOdpoczywaj i zdrowiej!
Serdeczności :*
Odpoczywaj i wracaj ze zdwojoną siłą ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ewa
Cieszę się, że już masz to za sobą! Pozdrawiamy serdecznie!
OdpowiedzUsuńUsuwanie pęcherzyka to nic miłego - ja miałam 4 lata temu laparoskopowo usuwany na Kopernika (kamienie pojawiły się po ciąży). I pamiętam, że nie te 3 dziurki mnie bolały tylko prawe ramię :P zdrowia życzę i szybkiej rekonwalescencji :)
OdpowiedzUsuńpodobno to efekt pompowania dwutlenku węgla
Usuńmnie najbardziej bolało usuwanie drenu
Ważne że już po i że lepiej!
OdpowiedzUsuńStarszą przerżnęli przy okazji "na pół" - przez trzy dni nie wiedziała co się z nią dzieje - a działo się!
a była ze mną na sali pacjentka, której zmienili metodę w trakcie zabiegu, zaczęli laparaskopowo a potem cięli przez brzuch, czasem tak trzeba, nawet zgodę na to podpisywałam
UsuńNono... zamiast głupiego jasia herbatka z meliską:) Naturalnie tak... Dobrze jednak,że narkoza nie była naturalna...chociaż..zastanawia mnie od czego Cię tak głowa bolala ? :)))
OdpowiedzUsuńNa serio... to ufff:)Najważniejsze, że już po wszystkim:) No to teraz zdrowiej zdrowo w domowych pielaszach:) mła Klarciu:)
zdrowiej Klarko prędziutko ! :)
OdpowiedzUsuńŻyczę szybkiego powrotu do zdrowia :)
OdpowiedzUsuńRównież jak pozostali przesyłam uściski i życzenia szybkiego powrotu do zdrowia :*
OdpowiedzUsuńWracaj do zdrowia kochana***Sciskam! ps. piekne kwiaty
OdpowiedzUsuńTo coś nas łączy - obie pozbyłyśmy się woreczka u Bonifratrów. Ja kilka lat temu, błyskawicznie, o świcie przyjęli, przed południem laparoskopia, reszty dnia nie pamiętam, następnego dnia po szpitalnej obiadowej zupce ryżowej (pyszna, byłam okropnie głodna) przyjechał mąż i do domu. Chyba z pięć osób wtedy robili i wszystkie w tym tempie. Żadnych komplikacji nie mam, nie bój się! Tylko z jedzeniem ostrożnie. Pozdrawiam serdecznie*!
OdpowiedzUsuńja też zjadłam na drugi dzień barszcz ze słowami - pyszna zupka, byłam głodna nie wiem co:)
UsuńMoja mama tez miała zabieg u Bonifratrow.Szybko,sprawnie,bez najmniejszych komplikacji.Czekała w kolejce ok.tygodnia.:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Taka opieka to marzenie każdego chorego....Życzę szybkiego powrotu do zdrówka.....:-)))) Serdeczne pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze Pani zrobiła usuwając kamienie. Moja mama miała kamienie w pż przez ponad 20 lat i zrobił się jej nowotwór, który zjadł wszystko co było możliwe w jamie brzusznej:( Żyła 2 miesiące od diagnozy, umarła 10 miesięcy po tacie, eh ledwo po 60 byli.... Ludzie wycinajcie to dziadostwo wcześniej, żeby się nie okazało, że już za późno.....
OdpowiedzUsuńBardzo byłaś dzielna. Zdrowiej dziarsko!
OdpowiedzUsuńOdpoczywaj, dbaj o siebie, daj sie rozpieszczac i zdrowiej!!!!
OdpowiedzUsuńKlaruś - dziś też Cie kochamy !!!.
OdpowiedzUsuńSzybko zdrowiej.
Ciekawe jakie dostałaś wytyczne. Na wypis lekarz Ali Babie powiedział, że może jeść wszystko.
Ali Baba jest po usunięciu zylaków /sporo tego było/. Jestem zdumiony jak szybko przebiega rehabilitacja i bez żadnych powikłań czego i Tobie z całego opolskiego serducha zyczymy !.
typowa dieta wątrobowa, czyli zero tłuszczu, żadnych surowizn , wszystko rozgotowane i rozciapane
Usuńbardzo współczuję Ali Babie, to jest dopiero dzielna kobieta, uściskaj Ją ostrożnie :)
Zdrówka życzę:)))
OdpowiedzUsuńno to dieta wątrobowa teraz :) jak dla mnie wcale nie była taka zła. Akurat mija rok od mojego zabiegu (bardzo podobnie było) i niektóre smaczne dania jadamy do dzisiaj :)
OdpowiedzUsuńZastrzyki w brzuch? Oesu, nigdy nie slyszalam...
OdpowiedzUsuńZ jedzeniem uwazaj jakis czas, ale bez przesady. Zagoi sie szybciutko, zobaczysz :-)
przeciwzakrzepowe, malutka igiełka, daję radę
Usuńtez jestem slaba po dializach wiec wiem w czym rzecz a zastrzyki w brzuch to robil mi maz ja nie mialam odwagi.... zdrowiej :)
OdpowiedzUsuńBuźka z łezką ;)
OdpowiedzUsuńDzielna bylaś i jesteś klarko.Wracaj do sił, dobrze że już po wszystkim i jesteś w domu,jakkolwiek nie byłoby przyjemnie w tym szpitalu:)
Bardzo się cieszę, że już jest po. Wracaj szybko do zdrówka :*
OdpowiedzUsuńSzybkiego powrotu do zdrowia!
OdpowiedzUsuńMiło się czyta takie wiadomości i...że są jeszcze takie szpitale w kraju. U mnie tak pięknie to nie wyglądało; nacierpiałam się wiele...
OdpowiedzUsuńLeżała ze mną na sali młoda dziewczyna, która nieco wcześniej miała cesarkę a potem nieco wyżej znowu cięcie i pęcherzyka żółciowego. Odwiedzający mnie kolega z pracy zażartował, że mogła poprosić o wstawienie błyskawicznego zamka i następnym razem obeszłoby się bez cięcia i szycia. Bo ja do dziś wyglądam jak...baleron. Z serca życzę Ci powrotu do zdrowia i sił; :),
Fajnie, że masz już to za sobą. Wracaj do sił i do radości życia :)
OdpowiedzUsuńMoc serdeczności posyłam, Beata