Serdecznie dziękuję Wam
za pozdrowienia i życzenia zdrowia. Dobrze, bardzo dobrze słyszeć i czytać w
chorobie takie proste, zwyczajne słowa – trzymaj się, wracaj do zdrowia,
poczekamy. Opiszę co było dalej bo potrzebuję się wygadać a nie mam serca
zadręczać rodziny opowieściami o tym,
jak miałam poważny dylemat po zażyciu środka nasennego i czopka na czyszczenie.
Rozumiecie – strach spać. A ten czopek wieczorem przed operacją dają każdemu,
trudno.
No ale wszystko dobrze
się skończyło, spałam w czystym łóżku.
Wczoraj skończyłam na
tym, jak wieczorem po zabiegu wstałam i trochę chodziłam. Spałam dobrze, przez
sen czułam, jak pielęgniarki zmieniają mi kroplówki i dają jakieś leki do
wenflonu. Rano obudziłam się dość wcześnie i zauważyłam, że mam wolną rękę i
jestem tylko uwiązana do tego worka z drenem w brzuchu. Wstałam, włożyłam
wieszak od worka za gumkę od piżamy i poszłam się umyć. Miałam tłuste włosy,
czułam się nieświeża i brudna. W kabinie prysznicowej jest dzwonek więc gdyby
mi się coś działo to mogłam wezwać pomoc.
Wykąpałam się i
odświeżona wróciłam do łóżka po czym zasnęłam i spałam ze dwie godziny. Rano było
znów mierzenie temperatury i ciśnienia, znów kroplówka i uwaga – śniadanie. Po dwóch
dobach głodówki dostałam cztery kawałki sucharków i ciepłą herbatkę.
Potem przyszedł
doktorek, obejrzał mój brzuch i stwierdził, że mogę po południu wracać do domu.
W pokoju zabiegowym pielęgniarka zmieniła mi opatrunki, pościągała elektrody, wyjęła dren
i wenflon. Nie powiem, żeby to było miłe. Zrywanie plastrów i wyjmowanie
długiego kawałka rurki z brzucha da się wytrzymać bez wrzasku ale bez jęku nie
bardzo. Nie miałam już wenflonu, musiałam więc połknąć dwie pyralginy.
Potem jeszcze przyszedł
rehabilitant i nauczył mnie, jak trzymać brzuch żeby nie bolało, jak ćwiczyć i
jak oddychać. Zaraz po nim pielęgniarka nauczyła mnie, jak mam sobie robić w
brzuch zastrzyki przeciwzakrzepowe. W południe dostałam wielki talerz
czerwonego barszczu z ziemniakami, ach, jaki był pyszny. Pani obok miała
jeszcze drugie danie – makaron z serem i musem jabłkowym, mówiła, że bardzo
dobre. Natomiast na śniadanie ta sama pani miała dwie bułki z szynką i sałatą,
więc z jedzeniem w szpitalu jest całkiem dobrze.
Z wypisem i receptami w
garści podziękowałam wszystkim za opiekę i sio do domu.
Krzysiek przywiózł mi
sukienkę, spodnie, w których przyjechałam, nie nadawały się do włożenia ponieważ
miałam duży brzuch no i opatrunki, nie chciałam tego ugniatać na siłę.
Kraków po południu w
piątek jest zawsze zakorkowany i ta jazda do domu była dla mnie bardzo trudna. Mieszkamy
po drugiej stronie miasta i wiele trudu kosztowało mnie, aby nie płakać bo
czułam każde ruszenie z miejsca, w samochodzie człowiek nie może zmienić
pozycji, jest przypięty pasami, więc tylko trzymałam rękami rany tak, jak mnie
uczył rehabilitant i modliłam się, żeby już wyjechać za miasto.
W domu kot najpierw
podbiegł do mnie kilka kroków i nagle zafuczał, odwrócił się w wbił się pod
łóżko. Pewnie nie odpowiadał mu mój zapach.
Kiedy Krzysiek pojechał
po moje leki, wypakowałam torbę, wrzuciłam wszystko do pralki i włączyłam pranie.
Potem się umyłam i ubrałam w luźnie rzeczy ale i tak niewiele chodziłam, tyle
co do ogrodu bo o tej porze ogród jest najbardziej dynamiczny i musiałam
zobaczyć, co zakwitło. Naścinałam bzu, postawiłam koło łóżka i spałam aż do
wieczora.
Rano Krzysiek pojechał
do pracy a przyjechał syn, aby ze mną pobyć. To jest dość ważne, aby przy
chorym ktoś był. Ja nie potrzebowałam obsługi ale bałam się, że mogę zasłabnąć
i wtedy będzie kłopot. Wykąpałam się, zmieniłam opatrunki, zrobiłam zastrzyk i
chciałam się zabrać za sprzątanie ale dostałam opiernicz od syna więc poszłam
do laptopa a Łukasz sprzątał i gotował.
Teraz będzie tylko dla
kobiet. Bywa tak, że układ hormonalny zwariuje i kobieta zaraz po operacji
zaczyna plamić lub nawet dostanie trochę wcześniej miesiączkę. Mnie się to właśnie przydarzyło i
dlatego jestem taka słaba, obfity okres daje mi się we znaki.
Poza tym rany goją mi
się bardzo dobrze, plastry odklejam smarując ich brzegi spirytusem i delikatnie
odchylając, Zante, bardzo dziękuję, to mi pomogło, wszyscy mówią, że trzeba
energicznie ale dobrze jest tak, jak mi radziłaś. Energicznie to można zerwać
może jeden opatrunek ale ja mam ich cztery.
Mam dietę, dziś na obiad zrobiłam sobie pierś z kurczaka
z piekarnika bez tłuszczu w sosie koperkowym i ziemniaki i było bardzo dobre. Nie
mam mdłości ani żadnych dolegliwości ze strony układu pokarmowego. Pożegnałam
się na jakiś czas z kawą i alkoholem, myślałam, że będzie mi brakowało porannej
kawy a tu wcale nie, piję owocowe herbatki.
Mam nadzieję, że nikogo
nie wystraszyłam tym opisem, chciałam rzetelnie opowiedzieć jak było ale
pamiętajcie, każdy z nas jest inny więc leczenie i zdrowienie może wyglądać
inaczej.
wszystko kwitnie |
Zdrówka i sił:)
OdpowiedzUsuńKlarko, delikatnie Cię ściskam :) oszczędzaj się i wyleguj, nabieraj sił.
OdpowiedzUsuńA w piątek po południu to i ja robiłam korek w Krakowie ;0 jadąc na Noc Muzeów. Wybacz...
:)
Jak miło spotkać kogoś kto też lubi noce muzeów :)
UsuńI dobrego odpoczynku:*
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuńZ każdym dniem będzie tylko lepiej Klarko - przytulam leciutko :)
OdpowiedzUsuńWypoczywaj :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że już jesteś cała i zdrowa :)
OdpowiedzUsuńPomału wrócisz do pełni sił, a teraz wykorzystuj wszystkich dookoła ;)
dobrze że bliscy tak Cię wspierają - to bardzo potrzebne bo buduje poczucie bezpieczeństwa a to z kolei jest bezcenne do właściwej rekonwalescencji.
OdpowiedzUsuńZdrowiej więc szybko i korzystaj z tej troski która Cię otacza :)
Będzie dobrze, już widzę że jest lepiej. Przesyłam ciepłe myśli :)
OdpowiedzUsuńSzpital z opisów tak przyjazny pacjentom, że aż zazdroszczę (kilka lat temu w zupełnie innym szpitalu, gdzie miałam zabieg, było po prostu poprawnie, więc zazdroszczę tego zaopiekowania, uwagi i troski personelu). Życzę dużo sił powrocie do formy!
OdpowiedzUsuńa tak sobie kliknęłam będąc u t.....bo kwiatki mi się w oczy rzuciły ...a tu opis jak znalazł :)))))))))) ja mam nogę rozszarpaną przez psiora wielkiego i też przybytek zadawania ,lub też odejmowania bólu (jakoś nie mogę się narazie zdecydować ))))))))miałam okazję odwiedzić ....
OdpowiedzUsuńnareszcie mogę się pokonsultować z kimś w sprawie gojenia ran :))))))) ja suszyłam i suszyłam spirytusem woda utlenioną ,a teraz to bym kurcze czymś natłuszczać chyba wokoło zaczęła ...ale ja wytycznych nie dostałam i nauk ..mówili ci co masz robić dalej z tymi ranami w trakcie gojenia ??? pozdrawiam Aga i ZDRÓWKA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
przy zmianie opatrunku pielęgniarka wręczyła mi kartkę na której było dokładnie napisane co robić, myć całe ciało pod prysznicem, rany spryskiwać Oktaniseptem, zabezpieczać sterylnym opatrunkiem, obserwować w kierunku zaczerwienienia, obrzęku, rozejścia się brzegów, wysięku
Usuńpies??? aaaaaaa!!!!!
aaaaaaaa no PSIOR :) dzięki ale ja akurat tym modnym octeniseptem nie mogę się pryskać, bo mi wypala większe dziury :)))))))))) no to ci napiszę, że gdybyś zauważyła, że ci się ciężko goi to zmień ...bo jest sporo osób ,które go nie mogą używać ....ale też takie którym bardzo pomógł ..... pozdrawiam i niech nam się goi :))))
UsuńOpiekę w szpitalu miałaś faktycznie ok i to się bardzo ceni.Dobry szpital wybrałaś. Wracaj do zdrowia, ładnie się goi,czyli wszystko idzie jak najlepiej,tylko nie przesilaj się i nic nie dźwigaj. my jadamy potrawy duszone lub pieczone w piekarniku od dawna, smażenina dla nikogo nie jest zdrowia i dobra:)
OdpowiedzUsuńZdjęcie urocze,szczególnie tego łobuziaka futrzastego.
Wsysztko cudnie kwitnie i pachnie.też mam dzisiaj bez w dzbanku.
jestem strasznie zasadnicza i nie lubię "chojrakowania" uważam na siebie bo nie chcę komplikacji,
Usuńdziękuję za dobre słowa
doskonale i rzetelnie przedstawione, znam to, tak było. Moge jeszcze doradzić, abyś kilka dni wstrzymała sie od podnoszenia ciężkich rzeczy.
OdpowiedzUsuńzdrówka życzę, mi po kilku dniach tak zapachniała kawa, że musiałam zrobić sobie lurkę :)
pilnuję się, np miednicę a praniem wykopałam na ganek, wanna nieumyta czeka na Krzyśka i kwiatów też nie podlewam bo konewka ciężka
UsuńMnie trochę przeraziłaś, ale jak mus, to mus i tyle.
OdpowiedzUsuńDzięki za te szczegółowe instrukcje. Żeby tak jeszcze można było przywrócić sobie dawno miniony okres, to ho ho!:))
spokojnie, mnie wszystko boli bardziej i mocniej przeżywam no i jeszcze malowniczo opisuję
Usuńerrata a teraz poważnie - tu pisało kilka osób o tym, że kamienie same nie znikną tylko drażniąc pęcherzyk mogą spowodować zmiany nowotworowe więc to nie są żarty ani kwestia tego, że się wytrzyma.
Usuń😗
OdpowiedzUsuńA gdzie mój komentarz? Klarka zagoń swoje koty, bo mi tu u Ciebie komentarze myszy zjadają ;) Pozdrowionka
Usuńkocur śpi pod kaliną i ma wszystko w..tyle;))
UsuńDobrze, że już jesteś, barszczyku zazdroszczę! Już mogłaś?? Zaraz po ciachaniu??? No to gratulacje i zdrowiej szybko...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, M.
na drugi dzień :) też się zdziwiłam ale bardziej się ucieszyłam
UsuńJa do dziś mam problem z dietą, dlatego tak zazdroszczę...
UsuńM.
a to napisz na priv co się dzieje to się wymienimy doświadczeniami:)
Usuńok, tylko złapię wolną chwilkę...
UsuńJa w ciągu jednego roku miałam dwie operacje, przy pierwszej
OdpowiedzUsuńmiałam rozcięty brzuch w poprzek na prawie 20 cm, a potem
zszyty żyłką "na fastrygę" . Została tylko kreseczka - cudo.
Nie był to Kraków tylko, mały szpitalik poza moim miejscem
zamieszkania - opieka i jedzonko wspaniałe.
Z powodu astmy w obydwu przypadkach miałam znieczulenie
zewnątrzoponowe i trzeba było leżeć po operacji 24 godz.
bez ruchu. Wszystko da się przeżyć. DUŻO ZDROWIA - Ania
takie szpitale warto chwalić publicznie, tak mało się pisze o dobrych miejscach
UsuńDołączam się do tych życzeń zdrowia Klarko! I pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWracaj do zdrowia. I wywal patelnie, smażonego na razie Klarce nie wolno. A potem też ostrożnie. Widziałam, jak atak kamieni w woreczku chłopa silnego, jak tur, powalił na kolana, a na twarzy zrobił się zielony. Po zabiegu (trzy dziurki) też trochę dochodził do formy. Nie forsuj się.
OdpowiedzUsuńte ataki są dużo gorsze niż stan po zabiegu
UsuńU mnie było nieco inaczej: po operacji wylądowałam jak wszyscy na sali pooperacyjnej (koedukacyjna) i tam spędziłam czas do wieczora, czyli do odłączenia kroplówki. Następne dwa dni nic nie jadłam (nie pozwolili) ale mi lekarz wciąż w ciągu dnia osłuchiwał jelita stetoskopem, czy już pracują.Potem nie chciałam kleiku i zjadłam macę.Operowana byłam we wtorek, w czwartek wyjęli mi dreny co było zupełnie bezbolesne w wykonaniu mojej pielęgniarki- na leżąco, z dyktowanym wdechem i wydechem, gdy go wyciągała.
OdpowiedzUsuńZastrzyków "clexane" nie zaordynowali,w piątek rano poszłam do domu.Szwy wyciągnęli mi 8 dnia po operacji. Nie bolało mnie nic już w czwartek, a w piątek złaziłam po schodach z 6 piętra,nie chciało mi się czekać na windę.w czasie jazdy też nic mnie nie bolało. Wkurzal mnie tylko ten spuchnięty brzuch, no i dieta, bo nie mogłam jeść surowizny przez 2 tygodnie. To była znacznie fajniejsza operacja niż te, które miałam przedtem. Ponieważ ten sam lekarz rok wcześniej operował mojemu ślubnemu przepuklinę, to się śmiał,że awansował na naszego prywatnego chirurga.
A dostałaś na pamiątkę swoje kamyki z pęcherzyka? ja dostałam, ale niestety do oprawy się nie nadawały:))))
Nie szarżuj z domowymi pracami, to nie zając, nie ucieknie.
Zdrówka Ci życzę:)
ależ te wycięte rzeczy idą do badania, wyniki za dwa tygodnie,
Usuńjak tam na wczasach?
Kamieni nie badają, tylko pęcherzyk jako taki , jego tkankę. Wynik miałam w dniu wypisu, robili ekspresowo. To nie wczasy, to mordęga- jestem obolała od pieszczot kinetyka i mam siniaki. Opiszę jak wrócę.
UsuńMiłego, ;)
Klarko no to teraz juz z górki )) ZDROWIEJ sobie zdrowo. Ściskam
OdpowiedzUsuńTy nie szalej z tym sprzątaniem Klarko, bo teraz najważniejsze jest, żeby Ci się rany dobre zagoiły, a nie paskudziły. Na sprzątanie, pranie i gotowanie jeszcze będzie czas. Dobrze, że cały czas jest ktoś przy Tobie. Trzymaj się mocno, ściskam i cieszę się, że już po wszystkim :)!!!!!
OdpowiedzUsuńPrzesyłam uściski i buziaki!
Klarko wracaj spokojnie do zdrowia, bez pośpiechu ale zdecydowanie. ♥
OdpowiedzUsuńNajwazniejsze, ze juz po wszystkim i teraz z kazdym dniem bedzie tylko lepiej. Buziaki:****
OdpowiedzUsuńKlarko, wybacz pytaniem ale nie śledziłam...
OdpowiedzUsuńCo to była za operacja? coś poważnego?
Mocno trzymam kciuki za szybki powrót do zdrowia!
Ach, ach znów zazdroszczę pomocy rehabilitanta. To standard powinien być.
OdpowiedzUsuńdobrze że już po.Zdrowiej,bo co innego mam napisać?:)
OdpowiedzUsuńTylko się nie przeforsuj z pracami, robota nie zając ... Bierz przykład z kotów, one wiedzą jak wypoczywać;-)
OdpowiedzUsuńJuż dobrze:) Dobrze, że już jesteś w domu. Teraz nabieraj sił i nie szalej:)
OdpowiedzUsuńDużo pogody i szybkiego powrotu do formy:)
Zdrówka, dobrze, ze juz po .
OdpowiedzUsuńteraz tylko rekonwalescencja :-)
Psica tez do mnie nie podchodziła jak wróciłam po porodzie
Zdrowiej, teraz będzie już tylko lepiej :-) i jeszcze jak schudniesz na tej diecie ;-) wiem, bo sama tak miałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ania
Ja tak hurtem - jeden komentarz do dwóch ostatnich notek.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim zazdroszczę, że umiałaś to wszystko opisać. Ja miałam zwyczajnie traumę. Rodzinie opowiedziałam co przeżyłam z miesiąc później. Znajoma lekarka tłumaczyła mi, że to nic dziwnego, bo moja operacja była znienacka. Miałam pęknięty wyrostek i zapalenie otrzewnej, z którym "chodziłam" nieświadomie kilka dni. "Chodziłam" to za dużo powiedziane, bo się słaniałam będąc przekonaną - wraz z lekarką rodzinną ;-))) - że to grypa jelitowa. W szpitalu znalazłam się przypadkiem, z powodu odwodnienia, ale i pierwsze badania nic nie pokazały. Zostałam w szpitalu, a następnego dnia postawiono diagnozę: guz wielkości grapefruita w miednicy mniejszej. Tak sobie leżałam z tą diagnozą 3 doby (nie, nie spisałam testamentu, bo zrobiłam to wcześniej;-))), w oszołomieniu. Dopiero jak rozpłatali mi brzuch okazało się, że wszystkie usg, które mi robiono oraz 3 (słownie:trzech) lekarzy, którzy się temu przyglądało widziało guz, który się okazał wielokrotnie otorbionym wyrostkiem i pękniętymi torbielami. W szpitalu byłam 10 dni.
Rozpisałam się, by wyjaśnić skąd moje ... postulaty:
1) nie zawsze jest jak widać w usg
2) nie zawsze wyniki badań krwi mówią jak jest
3) operacja znienacka jest wielkim przeżyciem, porównywanym przez psychologów do traumy żołnierzy wracających z wojny
4) naruszenie powłok człowieka bywa trudnym doznaniem, czego się człowiek często nie spodziewa
5) byłaś w świetnym szpitalu, z super obsługą. I tego naprawdę Ci zazdroszczę.
Zdrowiej i jak najszybciej zapominaj. Wszak ogród czeka ;-))))
P.S. Nie zapominaj, że rany na skórze goją się stosunkowo szybko. Rany wewnątrz od 6-9 miesięcy. Stąd zakaz dźwigania aż do pół roku.
przerażające przeżycie, jeśli nawet lekarz nie wie co jest pacjentowi to jak strasznie musi się czuć chory! Te domysły!
UsuńOpisałam tylko dlatego, że byłam spokojna i czułam się bezpiecznie, pierwszy raz w życiu, żadnego wypadku i żadnego leczenia nie potrafiłam tak dokładnie opowiedzieć
Tym bardziej utwierdzasz mnie w przekonaniu, że to, co na nas spada jest trudniejsze do oswojenie niż to, do czego możemy się emocjonalnie przygotować.
UsuńAle co tam! Póki co, żyjemy! ;-))))))))
to prawda, mój wyrostek dawał nietypowe objawy 10 miesięcy, miesiąc przed operacją na usg nadal nic nie stwierdzono, aż wylądowałam na stole prosto z pogotowia, nie nie było to dla mnie traumą, cieszyłam się, że nie czekają do rana
UsuńJa nie miałam czułam nadmiernego bólu. No i po postawieniu pierwotnej diagnozy w południe w piątek czekałam na operację do poniedziałku rano. No słabe to było ... tak oględnie mówiąc ;-)))
Usuńzante
Klarko, zamiast spirytusu kup sobie w aptece Octenisept. Można go stosować bezpośrednio na rany. Jest w spraju, łatwy w obsłudze. Stosowałem z zalecenia lekarza po bypasach. Pozdrawiam, Jan
OdpowiedzUsuńmam preparat o którym piszesz, używam go do pielęgnacji ran a spirytusem odklejałam opatrunki, teraz mam lepsze, odchodzą pod prysznicem i nie trzeba szarpać ale po szpitalnych miałam wybroczyny
UsuńKlarko, wybacz niepoważny komentarz.
OdpowiedzUsuńInteresuje mnie ten czopek. Bowiem jak wcześniej pisałem - tez prawdopodobnie wyląduję w szpitalu. Przed badaniami USG dostałem tabletki, których zadaniem było oczyszczenie jelit.
Zadziałały po tygodniu. Prawie jak w tym dowcipie:
Rozmawia dwóch emerytów:
- Pamiętasz jak byliśmy w wojsku?
- Pamiętam.
- A pamiętasz, że wtedy dodawali nam do kawy bromu, byśmy nie latali za dziewczynkami?
- Pamiętam.
- Wiesz, zaczęło działać.
Opisując działanie czopka podejrzewam że to był czopek według przedwojennej receptury. Przed wojną był reklamowany tak:
Bardzo skuteczny! Działa łagodnie, nie przerywając snu.
Pozdrawiam i miłej rekonwalescencji życzę!
a dzięki:))
Usuńna mnie podziałał dość szybko i skutecznie
to ja Ci napiszę anegdotkę z sali chorych
ja już byłam po zabiegu więc leżałam i drzemałam, a w tym czasie przyjęto starszą panią, która miała mieć zabieg rano następnego dnia. Pani rozpakowała się, położyła na łóżku, wyjęła torbę z cukierkami i butelkę z sokiem i zaczęła się pożywiać. Akurat przyszła pielęgniarka aby zmienić mi kroplówkę i zobaczywszy to, załamała ręce bo nie wolno absolutnie nic jeść tylko można pić samą wodę. A pani zdziwiona - przecież już miałam badaną krew na cukier to mogę jeść! I ta pielęgniarka cierpliwie tłumaczyła jak dziecku, że nie wolno. A na wieczór był czopek i niestety, nie każdy zdąży zwinnie dobiec do toalety. Może te czopki mają różną moc?
Głupkowaty temat niemniej są rozmaite czopki o określonej mocy. Jako nastolatek miałem problemy z tarczycą. Leki nie były aż tak dobre jak dziś. Jednym z podstawowych problemów były ociężałe jelita. Mama pracowała jako pielęgniarka w okolicznym szpitalu więc była obeznana z wszelkimi nowościami. Pewnego dnia dolna część układu pokarmowego zastrajkowała. Doustne środki nie pomogły. Od razu dostałem wspomagacz w formie czopka, którego nazwa była wybitnie pokręcona niemniej zwykłem określać jako torpeda od szybkości działania i efektów.
UsuńJeszcze trochę cierpliwości, i znów będziesz frygać jak młódka! Trzymamy kciuki!
OdpowiedzUsuńW tym szpitaliku, w którym byłam na moje szczęście czopki
OdpowiedzUsuńdają dobę po operacji, a przed operacją jest po prostu lewatywa.
Czopek zadziałał jak byłam już w domu. Ania
Przed nami [przed moim mężem] dopiero wizyta w szpitalu. Nie wygląda to optymistycznie, ale na szczęście on ...cierpliwy jest .
OdpowiedzUsuńżyczę zdrówka i pozdrawiam
Klarko, bardzo dobrze, że miałaś w szpitalu dobrą opiekę, to przecież podstawa w powrocie do zdrowia. Ja bardzo źle wspominam pobyt w szpitalu, olewatorskie podejście pielęgniarek i zupa z papierka.
OdpowiedzUsuńUważaj na siebie i odpoczywaj.
Klarko ☺ zdrowia życzę razem ze wszystkimi tutaj. Kuruj się i wymyślaj pomysły na posty. Więcej wieczorem napiszę bo muszę do pracy <3
OdpowiedzUsuńKlarko zdrowia! U mnie w szpitalu pielęgniarka nie mogła się nadziwić że odwracam się w drugą stronę jaki mi wenflon wyciągała. Pominę że robiła to na stojąco a potem mi pokazała że to nie igła tylko taka rurka, jakby to coś zmieniało...
OdpowiedzUsuńjeanette
Naprawdę się bardzo cieszę że już masz po wszystkim Klarko. Uściski serdeczne-;))
OdpowiedzUsuńObfity okres to pewnie przez zastrzyki przeciwzakrzepowe. To może naprawdę wykończyć. Mojej babci lekarz polecał pić i jeść dużo przetworów z jagód. Cieszę się Klarko, że już jest lepiej. Strach ma wielkie oczy. Więcej czasu spędziłaś zamartwiając się niż leżąc w szpitalu.
OdpowiedzUsuńDzielnie się trzymasz, a ja w tym roku obchodzę 10 lecie wycięcia woreczka
OdpowiedzUsuńPozdrawiam