tytuł musi być chwytliwy
Rzecz działa się wiosną
w 1980 roku. Dojeżdżałam dość daleko do szkoły i te dojazdy były okazją do
spotkań z wieloma ludźmi. Do tej samej szkoły choć do innej klasy chodziła moja
przyjaciółka i często jeździłyśmy tym samym autobusem.
Marysia była śliczną
dziewczyną z burzą czarnych loków, kręciło się koło niej wielu chłopaków ale
jak to w tym wieku bywa, ten jeden, który jej się podobał, nie zwracał na nią
uwagi. Byłyśmy oburzone i obrażone i wymyślałyśmy coraz bardziej idiotyczne
sposoby aż zdarzało się, że nieszczęsny Rysiu widząc nas w Tarnowie na peronie
uciekał i jechał następnym autobusem.
Zdobyłyśmy jego adres
domowy i wysyłałyśmy anonimowe kartki z tekstem „nadawca ja odbiorca Ty to razem MY” albo coś w tym rodzaju. Wreszcie
Marysia się odważyła i podeszła do niego pytając, czy będzie w naszym klubie rolnika na
zabawie. Powiedział, że nie będzie ponieważ nie lubi dziewczyn z Jodłówki bo są
głupie!
Tego było dla nas za
wiele. Jak to głupie? Jeszcze popamiętasz! Myślałyśmy całą sobotę (zamiast iść
na zabawę) aż w końcu wymyśliłyśmy.
I tak genialne dziewczynki napisały poemat i
powiesiły na przystanku w rodzinnej miejscowości Rysia co kosztowało nas wiele
trudu bo musiałyśmy wysiąść z ostatniego autobusu a potem iść 10 km do domu ale to nie
była wystarczająca kara, nie myślcie sobie, że to koniec.
Ten poemat to był
straszny paszkwil. Było o melinie, produkcji bimbru i wina w rodzinie, niemodnych
koszulach i żulach i kończył się radą, by ów kolega szedł do klasztora z
wieczora. W pierwszej zwrotce wyraźnie było napisane o kim to jest, czyli – na imię
ma Rysiu nazwisko Kowalski.
Poniedziałki i wtorki
spędzałam pracowicie na praktyce i tam wpadła zapłakana Marysia mówiąc, że mamy
straszne kłopoty bo brat tego chłopaka jest milicjantem w Tarnowie (masz pojęcie, w Tarnowie, gdyby był w
Tuchowie to tata by coś załatwił ale w Tarnowie nie da rady) i pójdziemy
obydwie do poprawczaka. Tak powiedział ten wstrętny chłopak. Ma list i to jest na nas dowód,
już wszystko jest na milicji i wkrótce po nas przyjadą do domu albo może
zabiorą nas ze szkoły. Aaaaaaaaaa!
Ale czy powiedziała
tacie? Kurczowo chwyciłam się tej myśli wiedząc, że tata Marysi jednak może coś
by pomógł a jak nie tata to mama na pewno.
Nie, nie powiedziała, bała
się i wstydziła. Ja też nie powiedziałam nic w domu i nie wiem do dziś,
dlaczego uwierzyłyśmy tak od razu w ten poprawczak. Wiedziałyśmy natomiast, że
musimy załatwić to same i to szybko.
Następnego dnia czyhałyśmy na Ryszarda chcąc go przeprosić ale on na nasz widok wskoczył do autobusu i pojechał
Krakowską w górę a my zostałyśmy przy dworcu. Nie poszłyśmy w tym dniu do
szkoły bo może już tam na nas czekają milicjanci.
Wreszcie Marysia postanowiła zrobić kolejną
idiotyczną rzecz. Pójdziemy na komendę milicji i przeprosimy tego brata.
Na bramie już płakałyśmy
prawie na głos tak, że wartownik kompletnie nie wiedział, o co chodzi. Przyszedł
po nas jakiś starszy milicjant (miałyśmy po 16 lat to dla nas każdy kto miał 25 był stary) zaprowadził nas do pokoju, posadził na ławce,
kazał się uspokoić i czekać i poszedł gdzieś. Płakałyśmy już chórem i głośno.
Wreszcie przyszedł i
nic nie mówiąc, zaczął coś stukać na maszynie. Potem zapytał, czemu nie
jesteśmy w szkole. I tak od końca wszystko po kolei z nas wydusił łącznie z
imieniem i nazwiskiem brata naszego kolegi, którego przyszłyśmy przepraszać.
Potem musiałyśmy wyciągnąć
i pokazać zeszyty do matematyki.
Obejrzał je i wyrwał z każdego zeszytu kartkę. Na niej kazał nam napisać oświadczenie, że już nigdy nie będziemy
niczego naklejać na przystankach. Potem musiałyśmy wyjść przed budynek i
czekać. Za chwilę podjechała niebieska nyska. Aaaaaaaa! Milicjant kazał nam
wsiadać. Aaaaaaaa! Wsiadłyśmy wyjąc jak cielęta jadące na rzeź.
Nyska zawiozła nas do
naszej rodzinnej miejscowości, milicjant
kazał nam wysiadać i iść prosto do domu.
I teraz będzie
najlepsze. Marysia zaraz po szkole wyszła za Rysia i mają już ponad trzydziestoletni
staż małżeński.
Miłość wymaga poświęceń:)
OdpowiedzUsuńMarysia ma Rysia, a Ty?;D
a ja mam się z czego pośmiać
UsuńHehe, fajna historia :D My w czasach szkolnych mieliśmy fazę męczenia szefa praktyk naszych kolegów. Oni dwaj + my 2 baby dzwoniliśmy do niego o różnych porach doby mówiąc tylko: "ty durniu". Zdarzało się też wysyłac pocztówki z wakacji z tym samym tekstem. Czasem zanim się rozłączyliśmy, facet zaczynał się wściekać, a my płakaliśmy ze śmiechu. Ot, młodość :)
OdpowiedzUsuń:DDD
OdpowiedzUsuńja pamiętam, jak dręczyłyśmy takiego Grześka, telefonicznie i anonimowo!
Boże jak on mi się wtedy podobał!!
Dziś nie poznałabym go na ulicy
A przyjaciółka co ze mną dręczyła, rzuciła mnie z nieznanych mi do dzisiaj powodów, 22 lata temu
hm.
OdpowiedzUsuńPowiem że nigdy nic takiego mi do głowy nie wpadło.
hm
no w takim razie dziwna byłam;)
A może za poważna? za stara ? hm.
Ale w szkole to ja mialam masę kumpli, inaczej nie traktowałam nikogo;)
Dopiero lata świetlne dalej mi się odmieniło;)
Ale jak to jest, że ten który się najbardziej podoba to zawsze (niby :))) nie chce?
OdpowiedzUsuńUściski :)
no właśnie??
Usuństrasznie nieletnie byłyśmy
Usuńwujek mojego męża mówił, że to nie chłopak wybiera dziewczynę, tylko ona jego..... i nie ma zmiłuj się;-)
Usuń- marynika
Klarko, wszystkie kiedyś byłyśmy małolaty i (prawie) wszystkie miałyśmy pstro w głowie, a właściwie miłość i to wieeeelką, bo małoletnią:)
UsuńBomba historia;!!!!!
OdpowiedzUsuńWspaniała historia! Czyli w sumie się udało ;)))
OdpowiedzUsuńKlarka, te Twoje historie az prosza sie o zebranie w jakis nowelkowy komplet.
OdpowiedzUsuńJest Sienkiewicz, moze byc Klarka rowniez.
Moge Ci to przerzucic na mobi czy inne tabletowe jezyki, na blogach bedziemy Cie promowac...tylko jeszcze kwestie sprzedazy musze obmyslec, oczywiscie online-tylko nie wiem, jak te US i inne urzedy- bo zaraz kazdy chce partycypowac w zyskach.
dziękuję
Usuńskarbówki nie boję, wszystko co robię, oparte jest na umowie o dzieło i nawet te drobiazgi za reklamę też są legalne
ale już nie wierzę w możliwość zarobienia pisaniem, szkoda Twojej pracy
Klarka, pozwolisz, ze sie z toba nie zgodze:)
UsuńMoze to nie beda kokosy kokosowe:)
Wierz mi, jakie cuda ludy pisza, ze harlequiny to literatura wysokich lotow.
Pomysle i sie odezwe na priv :D:D:D
macie co wspominac :)
OdpowiedzUsuńNiezłe agentki z was były.
OdpowiedzUsuńWanda
hahahahahahahaha:-)))))))
OdpowiedzUsuńWyszła za Rysia! Zuch dziewczyna, dopięła swego.
OdpowiedzUsuńA tak nawiasem, w tamtych latach co drugi przystojniak miał na imię rysiu. Kilku moich wielbicieli nosiło to imię. Ech, rozmarzyłam się, gdzież te Ryśki.
:)) Pointa boska. A gdyby Rysio zdecydował się w porę, to historii by nie było. Hyhyhy
OdpowiedzUsuńAż się spłakałam ze śmiechu, cudna historia z bardzo zaskakującą puentą :)
OdpowiedzUsuńA na weselichu był bimber :P
OdpowiedzUsuńInnymi słowy, wasza akcja okazała sie skuteczna;)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy brat Rysia miał w tym swój udział...;)
Takich opowieści zawsze słucham z zapartym tchem! :)
OdpowiedzUsuńOstro poszłyście, ale się w sumie opłaciło.I nawet się Rysio nie musiał męczyć z podrywaniem:)
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Jakoś nigdy mnie nie zachwycało to wychodzenie za mąż "zaraz po szkole", teraz to jakby coraz rzadsze zjawisko:))
OdpowiedzUsuńNam tak się podobał hydraulik, który remontował naszą szkołę, że wysmarowałyśmy mu śliczny motor marki MZ czarną pastą do butów. Ale była draka!! Żadna z nas za niego jednak nie wyszła.
OdpowiedzUsuńFajna historia ,ja z moją koleżanką w szkole podstawowej wybierałysmy z książki telefonicznej smieszne nazwiska i dzwoniłysmy zadając głupie pytania ,ludzie wkurzeni a my miałysmy bubaw po pachy
OdpowiedzUsuńKlarko, super historia. Gdy byłam w liceum podobał mi się listonosz. Nikt z domowników nie mógł otwierać drzwi ok.14 :D
OdpowiedzUsuńKiedyś wracając ze szkolnej wycieczki szłam w parze zaraz za nauczycielką. Listonosz mnie poznał i się bosko uśmiechnął, a nauczycielka do końca wycieczki miała dobry humor, bo myślała, że to do niej :P
Pani Klarko, ja też wyłam, ale ze śmiechu. Coś superprzewspaniałego, a zakończenie jak u Hitchcocka. Ja też /jak chyba każdy/ byłam zakochana, i z tego powodu, do mojej szkolnej miłości nie odezwałam się NIGDY.
OdpowiedzUsuńPokrzepiłeś me serce! Na takie zimno i pluchę nie ma jak Klarka! A w dodatku wiadomo, że ,,wszystkie Ryśki to fajne chłopaki''...
OdpowiedzUsuńPointa prawdziwa czy zmyślona dla pokrzepienia serc?
OdpowiedzUsuńspłakałam się ze śmiechu, cudna historia :-)
OdpowiedzUsuńjesuuuuuuu wyobrażam sobie ubaw tego milicjanta :p
Uwielbiam Cię Klarko!
OdpowiedzUsuńno Klarko, boskie to było, boskie po prostu :-D Milicjant miał ubaw po pachy. I wiedział, że ręka wam uschnie przed zrobieniem czegoś takiego powtórnie. Ja kiedyś dostałam wezwanie na komendę celem czegoś tam. Pojechałam, nie powiem, że w nerwach, ale trochę jednak. Tam się okazało że to jakiś druczek spreparowany, pokazali mi że ich inaczej wyglądają i nic mi nie wysyłali. Jakoś tak się dziwnie patrzyli nawet i dopiero jak leciutka jak piórko wracałam tramwajem do domu to przypomniałam sobie że 1 kwietnia jest. Wracając do damsko-męskich tematów to ja z przyjaciółką tak latałyśmy za fajnym chłopakiem po całym lasku bródnowskim, bo on jej się tak strasznie podobał.Miałyśmy jeden rower i tym rowerem starałyśmy się go "przez przypadek" spotkać. Zjeździłam ten lasek w każdą stronę stojąc na bagażniku jak miałam 14 lat. Z tym to właśnie chłopakiem w czerwcu będziemy obchodzić trzydziestą rocznicę ślubu :-D
OdpowiedzUsuńTa historia jest boska! Aż nie chce się wierzyć że prawdziwa. Tak się dziewczyna o Rysia starała, że jej się w końcu udało! Uwielbiam historię typu "jak tata poznał mamę" dla mnie są niezwykłe. Dziś internet wszystko psuje...i o czym tu będą te nowe pokolenia opowiadać?
OdpowiedzUsuńNiezwykła historia, ale byłyście zdeterminowane :)
OdpowiedzUsuńMnie kiedyś do domu odwiózł patrol straży miejskiej!
Nic nie przeskrobałam :) Wracałam na piechotę z koleżanką z wieczoru panieńskiego innej koleżanki w niedzielę bardzo wczesnym rankiem, zanim wystartował pierwszy autobus. Nie byłyśmy pijane, ani nic w tym rodzaju. Przystojni mundurowi patrolowali miasto i zaciekawił ich chyba widok dwóch panien samotnie wędrujących. Zrobili za darmową taksówkę.
Mój mąż do dziś śmieje się, że radiowozem to On nigdy nie jechał.
Pozdrawiam, Małgosia
Tak to było własnie w tych szalonych, nastoletnich czasach. Człowiek tak mocno wszystko przeżywał. Koniec świata zdarzał się codzień. Wszystko na smierć i zycie. Intensywne, piekne uczucia. Bardzo fajna Twoja opowieść Klarko! Taka swojska przygoda z hollywoodzkim happy endem!:-))
OdpowiedzUsuńJakbym siebie widziała:-))))
OdpowiedzUsuńOstatnie zdanie - rewelacja! Fajna historia :)
OdpowiedzUsuńKlarko, Twoje historie są cudowne, uwielbiam Cię! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ewa
ciekawe czy Rysiu zachował ów poemat? :) To by dopiero była pamiątka rodzinna :)))))
OdpowiedzUsuńświetna historia :)
OdpowiedzUsuńOj "dziewczyny z Jodłówki" najmądrzejsze to wy jednak nie byłyście:). Najważniejsze,że skuteczne! Dawno się tak nie uśmiałam:)Dziękuję.Dorota
OdpowiedzUsuńo i historyja zatoczyła była krąg :) jeszcze powinno być jak ja to mówię i taka to była historia a jak to było naprawdę nie wiadomo :)
OdpowiedzUsuńRafał
Uparta dziewczyna i dopięła swego Rysiek się w niej zakochał :)
OdpowiedzUsuńEch 16 lat to chyba najpiękniejszy wiek! Wszystko jest na śmierć albo życie;-)
OdpowiedzUsuńMoja pierwsza wielka "miłość" z podstawówki też była trudna, bo mimo że widywaliśmy się codziennie nie zamieniliśmy ze sobą słowa, na choince szkolnej zatańczyliśmy jeden jedyny taniec razem, a dziś on jest księdzem;-)
Ale historia. Jak to się w życiu przędzie.A jeszcze ten staż. Kto teraz tak długo bywa razem.
OdpowiedzUsuńPoryczałam się ze śmiechu! Ja też....ma(m) Rysia....hihi http://jedenusmiech25.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńMatko kochano, ale się uśmiałam, po pachy :DDD
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje historie :))))