w Świnoujściu |
Ta opowieść jest stanowczo
zbyt ponura, uświadomiłam to sobie, nieco zaniepokojona Waszym milczeniem.
Przez kilka dni zastanawiałam się nad jej kontynuacją, nie wiedząc, czy się
boicie czy raczej nudzicie.
MałgosiaK mi trochę pomogła.
To płyniemy, bo do brzegu
daleko.
Przychodziło lato a wraz z
latem urlop. Byłam uprzywilejowana i w planowaniu urlopów w miesiące wakacyjne miałam
pierwszeństwo. Tereniu kochana, nie zapomnę Twojego tekstu – a co ja mam brać
urlop w listopadzie żeby mieć czas na sprzątanie grobów? Ja mam babkę w pudełku
na komodzie a na Rakowice chodzę wiosną, gdy kwitną bzy i jaśminy!
Szłam na urlop w lipcu i
wyjeżdżałam do Świnoujścia, gdzie ukochana szwagierka zostawiała mi na cały
miesiąc swoje cudowne, trzypokojowe mieszkanie, położone blisko plaży.
Grzechem byłoby nie zabrać
do towarzystwa jakiegoś dzieciaka. Sami widzicie, nie wyglądam jak ofiara
prześladowań, przeciwnie – to były zawsze szczęśliwe wakacje.
Chodziłam spać o tej samej
porze, co dzieci. Organizm regenerował mi się w tak niezwykle szybki sposób, że
już po tygodniu nie było śladów od taśmy czy od gumowców. Rano szłam po zakupy.
Szykowałam śniadanie, potem, jeśli tylko była słoneczna pogoda, szliśmy na
plażę. Dzieci zajmowały się tym, czym zajmują się wszystkie dzieci na plaży. Ja
leżałam czując, jak słońce przywraca mnie do życia.
Umiałam się wyłączyć i słyszałam
tylko szum fal, czułam chłód powierza i uderzenia
drobinek piasku. Czasem zasypiałam. Budziłam się spieczona lub przysypana
piaskiem. Dzieci radziły sobie same doskonale i myślę, że nawet były zadowolone
z tego, że nie stoję nad nimi z zakazami i nakazami „wyjdź z wody, nie syp
piaskiem, zjedz kanapeczkę”. Chyba się usprawiedliwiam.
Wracaliśmy, gdy z portu
wypływał „Unity Line”. A może wpływał do portu, nie pamiętam.
Jedliśmy obiad, potem szliśmy do parku lub na spacer pod
wiatrak. Lubiłam się z dziećmi wygłupiać, gonić fale, śpiewać i tańczyć na
mokrym, ubitym piachu, bujać na huśtawkach w parku, podziwiać w porcie jachty,
chodzić po deptaku od straganu do straganu i oglądać cudowności albo siedzieć
na ławce i gapić się na wczasowiczów.
Wieczorem po kąpieli zasypialiśmy
jak strudzeni wędrowcy.
Kiedy opowiadałam o tych
urlopach w pracy, moje koleżanki doskonale wiedziały, co czułam. Inni ludzie
nie bardzo pojmowali, bo jak to, byłam z dwójką dzieci, sprzątałam, prałam,
gotowałam, robiłam zakupy, nigdzie nie chodziłam wieczorami, nie miałam żadnych
rozrywek, cóż to za wczasy?
Piasek świnoujskiej plaży
wyciągał ze mnie całe zmęczenie, był dla mnie jak najlepsze SPA, wygrzewałam
obolałe stawy i nadwyrężony kręgosłup, błogosławiąc każdy dzień wolny od pracy.
Jeśli jeszcze ktokolwiek ma
wątpliwości to zapewniam – kocham Świnoujście do dziś. Czasem mi się śni, że
leżę na plaży i są to niezwykle szczęśliwe sny.
tak jak ja Kocham Twój Kraków ♥ a za chwile mam nadzieję pokochać Trójmiasto:)\
OdpowiedzUsuńRafał
oraz jeszcze dodam że masz tu najajebistrzy kolor włosów z możliwych dla mnie :)
OdpowiedzUsuńjw
Ja tam się nie nudzę,raczej codziennie czekam z wypiekamy na policzkach na dalszy ciąg. Dla mnie te Twoje wyznania to trochę jak spowiedź,której nie należy przerywać ;)
OdpowiedzUsuń:)))) mmm...! jak miło się zrobiło! aż zapachniało morzem, słońcem i plażą... :)
OdpowiedzUsuńA ja zaglądam przynajmniej 3 razy dziennie czy pojawił się ciąg dalszy! Więc pisz dalej, pisz. Czekamy :)
OdpowiedzUsuńPisz, pisz; jak wyczerpiesz temat, dawaj następny:)!
OdpowiedzUsuńMatko jedyna-;)) co za laska siedzi z tymi pięknymi nogami tam na tej ławce. 2 razy byliśmy na wczasach w Świnoujściu. Pierwszy raz w 1967 , a drugi raz w sierpniu 19 80 roku.
OdpowiedzUsuńNie próbuj przestać................... !
OdpowiedzUsuńFaktycznie - nogi masz do samej.....ziemi !
Pozdro
Klarka, ale laska z Ciebie? I co nie podrywali Cię na tej plaży??
OdpowiedzUsuńW Świnoujściu byłam raz......mało pamiętam, ale wierzę Ci, wiem, że plaża miała drobniutki, biały piasek.....
to teraz wiadomo gdzie się "podziewałaś" bo tyle czasu z utęsknieniem czekałem na kolejną "taśmę". Bądź zawsze taka uśmiechnięta jak na tym zdjęciu :)
OdpowiedzUsuńchyba nas podpuszczasz z tym nudzeniem.
OdpowiedzUsuńmoje najpiękniejsze wakacje też zawsze były w świnoujsciu. tylko komarów tam zawsze dużo było.
już miałam pytać kiedy cdn., a tu taka milutka niespodzianka:)
OdpowiedzUsuńnasze milczenie? ależ każdy czekał z niecierpliwością, ogromną ma się rozumieć:)
znam tą plażę.I to z takich dawnych czasów;)
OdpowiedzUsuńFajnie było.
lubilam naleśniki z bitą śmietaną i czekoladą oraz placki ziemniaczane .Czasami szliśmy po nie ze dwa kilometry;))).Babka miala budkę i sama te pyszności smażyła ! mmmmmm;))))
A Twoja histroia jakich wiele.Tyle że tylko teraz to i ciążę uważa sie za cieżką chorobe więc co dopiero TAKĄ PRACĘ ?!?:))))))))))
Pisz dalej, proszę.
OdpowiedzUsuńNie jest ponura, jest prawdziwa - ale taki przerywnik, jak dzisiejszy to miła niespodzianka. Pisz dalej, pisz. Czekamy, nawet jeśli nie komentujemy. Pozdrowienia , M.
OdpowiedzUsuńTo nie jest smutna historia.
OdpowiedzUsuńMyślę, że szybka regeneracja to sprawa młodości, ale również pewnego daru, który można nazwać czuciem środka. Leżysz i cała jesteś skoncentrowana na poczuciu słonecznego ciepła, piasku pod tobą i spokoju.
Też uwielbiam świnoujską plażę :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.plaza.swi.pl/
Nie było w tej firmie z taśma wczasów w FWP ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
nie wiem, nigdy żadna z moich koleżanek nie wspominała o wczasach, ja chyba nie bardzo orientowałam się w przepisach i przywilejach, członkowie osm mieli jakieś imprezy typu zabawa sylwestrowa, mikołajkowe paczki dla dzieci ale my byliśmy pracownikami, nie członkami sm
UsuńWyglądasz jak siostra tych dzieciaków,pewnie zostałaś mamą w bardzo młodym wieku:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Jotka
Klarko, ta opowieść jest jak życie. Prawdziwa. Jest w niej i trud i odpowiedzialność i rzeczy naprawdę trudne. Jest radość, babska solidarność i wakacje. A życie to nie są ciągłe wakacje, nawet jeśli się jest księżną Walii. Bardzo sobie cenię Twoją autentyczność i odwagę szczerości. Jak pozostali czekam dalszego ciągu.
OdpowiedzUsuńA tak swoją drogą to dziś rzadkość – wziąć miesiąc urlopu. Co najwyżej dwa tygodnie, a i tak kręcą nosem, bo woleliby żeby człowiek jak maszyna chodzi na okrągło. Kiedy wyjeżdżam na dwutygodniowy urlop to akurat wtedy kiedy mój organizm zaczyna się przyzwyczajać, że można dłużej pospać już trzeba wracać. I nie czuję się jakoś bardzo wypoczęta. Dziś też … :) Psiara zw.
Klarko- jeszcze raz powtórzę- dobrze, że piszesz o tym co było. Nie było może zbyt kolorowo, ale tak naprawdę mało kto miał i ma życie kolorowe, lekkie ,łatwe i przyjemne niczym muzyka rozrywkowa.Czasem słuchając opowieści o tym, co kogoś spotykało w życiu mam wrażenie, że był nieszczęśliwy i to bardzo, ale okazuje się, że to tylko mój punkt widzenia-, opowiadający nie uważał swego życia za smutne, złe czy też tragiczne.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Jakie Ty masz fajowe nogi...
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadania skojarzyly mi sie z moja przygoda w zakladach przetworstwa owocowego w Zambrowie. Odrabialam tam jakies OHP-owskie wakacje:)
jak się ma trzydziestkę to wszystko jest fajowe;))
UsuńA wcale ze nie! Nie chodzi o trzydziestke, i pozostale dziestki a samopoczucie!
Usuńok, i wyglad:)
Nie wiem czy dobrze pamiętam ,ale czy było to mieszkanie,które udało Ci się trochę zalać.No i te nogi, faceci mieli na czym oko zawiesić.
OdpowiedzUsuńWanda z W.
pamiętasz doskonale, podziwiam, bo to jest chyba na początku pierwszego bloga
UsuńJak nie pamiętać,kiedy dostarczasz tyle emocji ,i tych radosnych,i tych z łezką w oku,nie mówiąc o tym,że samemu wraca się do wspomnie o,których się zapomniało
UsuńWanda z W.
To ja się opuściłam w czytaniu, kurcze blade. Ale hurtem nadrabiam i zachwycona jestem. Nie przestawaj! Mnie plaża do tej pory stawia na nogi, nie ma lepszego wypoczynku. A nogi to masz rzeczywiście ho ho :-D
OdpowiedzUsuń