Najpierw muszę koniecznie wytłumaczyć wszystkim paniom spotykającym się w kawiarni "Avanti" - to jest moja ulubiona kawiarnia bo jest tam spokojnie, bez hałaśliwej muzyki, kawa i ciacha są dobre, obsługa uśmiechnięta a toalety czyste. Za nic w świecie nie było moją intencją deprecjonowanie ani miejsca, ani gości pisząc, że to kawiarnia dla emerytek.
Pani Wanda, czyli bohaterka żenujących opowieści, również tam się spotyka z koleżankami a gdy piszę o Pani Emerytce, mam na myśli wyłącznie Wandzię. Nie było moim zamiarem obrażanie i wyśmiewanie kogokolwiek. Pisząc, lubię obsadzać bohaterów w konkretnych miejscach, są bardziej żywi.
Nie muszę chyba dodawać, że nie reklamuję tej kawiarni, wyjaśniam tylko nieporozumienie.
Wczoraj dostałam ciekawą propozycję pracy i aż mi się chce beczeć, że nie mogłam jej przyjąć. Zupełnie przypadkiem wtrąciłam się do rozmowy ekspedientki i klientki, mierzącej sukienkę. Kobieta wyglądała zachwycająco, rozmiar był dobrany świetnie, kolor również, pani jednak uważała, że sukienka jest za luźna. W mniejszym rozmiarze wyglądała nieładnie bo na plecach odciskały się fałdki a z przodu materiał brzydko spłaszczał biust. I ja to wszystko powiedziałam tej klientce (nie wiem, skąd miałam tyle odwagi bo do obcych się nie odzywam nieproszona) a ona poprosiła mnie, bym jej doradziła w sprawie drugiego modelu i skończyło się na tym, że wydała sześć stówek a ekspedientka okazała się właścicielką butiku i spytała mnie, czy może szukam pracy bo ona właśnie kogoś potrzebuje.
Beczeć mi się chce bo praca fajna ale dojazd fatalny - po drugiej stronie miasta - prawie dwie godziny jazdy autobusami.
Zaliczyłam wczoraj pierwszy w życiu marsz z kijkami. Gdyby ktoś potrzebował towarzystwa do chodzenia to zapraszam, chętnie się umówię bo nie mam z kim chodzić, a ruszać się trzeba. Z powodu bezrobotności zaczynam chodzić z kijami, jak to brzmi, jak dziad po prośbie.
Zbójca zaliczył pierwszego w tym sezonie kleszcza, przeprowadziłam więc rano oprysk kotów i teraz mnie nienawidzą jeszcze bardziej.
Z próżności powstawiałam na obydwa blogi banerki do oceniania i tam możecie klikać, że blog jest najlepszy na świecie. Opcji "blog jest do bani" nie ma, nie było i nie będzie.
Z powodów osobistych kawałek o Renacie wstawię na ten drugi blog, bo co tu będę pisać o takich strasznych i ponurych rzeczach, jeszcze czego, tu ma być tylko o miłości.
dzień dobry :) z kijkami bardzo lubię chodzić, angażują o wiele więcej mięśni niż zwykły spacer a poza tym mając kijki można iść dowolnie powoli i samotnie. Szkoda, że nie jesteśmy z tego samego miasta, spacer z kijkami w dwójkę jest jednak przyjemniejszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
szkoda, w towarzystwie chodzi mi się lepiej
UsuńWyczytałam gdzieś tam, że Polki maja skłonność do kupowania zbyt małych ciuchów. Kiedy zaczęłam się temu przyglądać, stwierdziłam, że sporo w tym racji
OdpowiedzUsuńteraz zwłaszcza po tej długiej zimie widać za ciasne, pomarszczone spodnie, wrzynające się paski i przepołowione bielizną tyłki, latem już jakoś to bardziej znika
UsuńKilka lat temu zaczęłam chodzić sama, ale wzbudzałam nie lada sensację; jedni pytali, czy to rehabilitacja, inni, gdzie zgubiłam narty, wszystkie psy zza płotów obszczekiwały mnie namiętnie, i co tu dużo mówić, brakowało mi towarzystwa w tych spacerach; teraz chodzą starsze panie, młodsi i już nie jest to jakieś wydarzenie, a ja nie mogę jakoś ponownie zmobilizować się; Klarko, a zobaczyłabyś, jakimi dziwadłami byliśmy w górach Ukrainy, uśmiechy pod nosem: łyżniki, łyżniki ... uczyłam się rosyjskiego, ale zapomniałam, co to znaczy, dopiero w domu przypomniało mi się, że to narciarze; ale zazdrościli nam, kiedy schodziło się z dużej stromizny i kijki bardzo pomagały; wiosennych, towarzyskich i miłych wędrówek życzę, pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńAleż mi to długie wyszło, prawie jak post.
kilka lat temu, gdy jeszcze systematycznie biegałam to mi najbardziej przeszkadzały te psy, tu ludzie zostawiają pootwierane bramy i pies, widząc biegnącą osobę, biegnie za nią, więc całkiem to logiczne, że takim kijkiem naprawdę mogłabym je odganiać
UsuńBoshe....jak to miło dotrzec do rozumienia...
OdpowiedzUsuńJak to dobrze nie być emerytem....i móc decydować o lokatach. Bo emerytura to wybór takowych.
"!Małe szczęścia ...." mocno innego typu.
Iza R
tylko nie kijki...
OdpowiedzUsuńa czemu?
UsuńPochodziłabym z tobą, ale jakoś trochę za daleko...
OdpowiedzUsuń: )))
Podoba mi się chodzenie z kijkami,
OdpowiedzUsuńale nie mam z kim...
Jakos nie przemawiaja do mnie te kijki...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Klarko, ja też zaczynam właśnie 'nowe sportowe życie' ;) czyli przepraszam się z ruchem i też nie mam towarzystwa. Do Krakowa trochę daleko ale chętnie potowarzyszę duchowo.
OdpowiedzUsuńJoanna od Bonifaca
Mam kijki!!:) Mam nadwagę;/
OdpowiedzUsuńNie mam czasu;/
Nie przejmuj się Klarko niewykorzystaną okazją zatrudnienia Cię, bo jeśli raz się "przytrafiła" propozycja to Walcz,walcz,walcz, a wróci się się do Ciebie jeszcze bardziej korzystna:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
Pracy szkoda.Nie wiadomo czy cieszyć się,że ktoś się poznał na tobie,czy wkurzać że nic z tego.Nie wiedziałam,że bycie emerytką to czynność wstydliwa;)Bo skoro ktoś się przyczepił,tak to wygląda.Kijki mam i lubiłam.Brak mi sił i motywacji i towarzystwa żeby wrócić do nich.Nie połazimy razem,spod Torunia za daleko do ciebie:)
OdpowiedzUsuńBasia
ja się ucieszyłam bo do tej pory myślałam, że do takich sklepów to nie ma co nawet aplikować, za wysokie progi
UsuńKijki są fajne! Też chodzę sama, bo nie mam z kim, ale polubiłam (samotne chodzenie). Tylko ja i świat! Spotykam mnóstwo zwierząt. A raz nawet znalazłam macewę w rowie.
OdpowiedzUsuńI co zrobiłaś? Ja bym chyba nie wiedziała, że to macewa.
UsuńWiedziałabyś, płaski kawał granitu z napisami w jidisz, trudno nie zauważyć. Podjechałam z Moim samochodem i załadowaliśmy do bagażnika. Potem znalazłam (internet!) w pobliskim miasteczku historyka-pasjonata judaików. Przyjechał, zabrał i znalazł godne miejsce. W tymże miasteczku zbudowano kamienny mur, rodzaj lapidarium, gdzie są wmurowane znalezione w okolicy macewy właśnie. Przed wojną mieszkało tu dużo Żydów, a macewy to pozostałość po rozwałkowanych kirkutach. Okoliczna ludność utwardzała tym drogi, podwórza, fundamenty...
UsuńKlarka, ja bede chodzic z Toba, przyjezdzaj:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kijki, samotne lazikowanie u mnie, czy w NYC czy gdziekolwiek indziej nikogi nie dziwi:)
Pozdrowka
u nas też nikogo nie dziwi ale nudno tak samej chodzić, w towarzystwie przyjemniej
UsuńJa bym pochodziła, ale ciut za daleko do Ciebie:) A pochodziłabym, bo te zasrane krasnoludki tak mnie utuczyły przez zimę, ze mam teraz depresję poutyciową i jestem na diecie ( he, he od dzisiaj. Sama ona nie wystarczy trza jeszcze ruchu. Muszę odpokutować te wszystkie włoskie pasty i pizze i obżartość zimową.....
OdpowiedzUsuńZima była stanowczo za długa i krasnoludki się rozbestwiły w niejednej szafie
UsuńA szefowa jakiejś filii nie planuje otworzyć? :D Może akurat bliżej ;)
OdpowiedzUsuńkiedyś Łukasz mówił mi, że w handlu nie trzeba się znać na towarze tylko na sprzedaży a asortyment można poznać w parę dni. Sprzedawać umiem ale nie umiem wciskać ludziom dziadostwa. E Krakowie w handlu i gastronomii pracują prawie wyłącznie studenci.
UsuńJuż kleszcze? Muszę zacząć obmacywać Kazika po spacerkach i zakupić preparat odkleszczowy.
OdpowiedzUsuńps. Jak przyjadę do Krakowa to musimy się umówić w tej Emeryckiej kawiarni:)
mam nadzieję, że wybierasz się w tym roku?
UsuńNo jasne... ale czy dam radę? Oto jest pytanie.
UsuńKlarko, ja jadę do pracy ponad godzinę, a potem zapierniczam na pieszo jeszcze prawie kilometr (ha - stolica). Daję radę, i Ty też dasz. Nikt teraz nas z czasem nie goni. Przyjmij tę propozycję, jeśli tylko dojazd jest przeszkodą...
OdpowiedzUsuń(po 50)
Och, kleszczy jest juz mnóstwo! Codziennie wyciagam po kilka mojemu psu i kotom. Trzeba uważać, żeby na człowieka nic nie wlazło, bo borelioza to podstępna, nie dajaca na poczatku żadnych objawów choroba. Nawet po kilku latach może spowodować paraliż i martwicę stawów. Własnie sąsiadka zmaga sie teraz z czymś takim.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam!
Ja mieszkam za miastem i do pracy jadę zaledwie kwadrans. Dwie godziny to do trójmiasta się jedzie - a mnie tak daleko się wydaje.
OdpowiedzUsuńAch te wybory... szkoda
A o kleszczach rozmawiać nie chce . brrrrr
Pozdrawiam
Kurcze 2h autobusami? Cóż to za miasto! Szkoda, że taka okazja przepadła....
OdpowiedzUsuńja mieszkam na wsi, pół godz jazdy do pętli tramwajowej a potem przesiadka, jedna, druga, jazda przez centrum autobusami i tam jeszcze kawałek trzeba podejść do tej galerii
Usuńbezrobocie.... ech... no i się właśnie dobiłam
OdpowiedzUsuńhttp://chaotyczne.blogspot.com/
jeżdżąc daleko do pracy środkami komunikacji miejskiej, można nadrobić zaległosci w literaturze :))
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, dlaczego jedne wpisy są robione takim ładnym, dużym drukiem, drugie zaś tym drobnym, którego za Chiny Ludowe nie chcą czytać moje starczowzroczne oka:-). Tak, tak, tę niemoc oczną, na którą zapada się po 40 roku życia, określa się jako starczowzroczność:-)!
OdpowiedzUsuń