Kiedy słyszę rytmiczną
muzykę, cała rwę się do tańca. Tupię nogami, wybijam rytm rękami i
podśpiewuję. Czasem tańczę gotując, bo w kuchni zazwyczaj mam włączone radio.
Nie jest łatwo mieć za
partnera człowieka, który nie ma poczucia rytmu i zabaw towarzyskich nie lubi. Kobieta
ma wówczas do wyboru - porzucić partnera
przy stoliku i bawić się z innymi albo zaakceptować jedyny możliwy w takim
związku styl taneczny „na słupa”. Polega on na tym, że pan stoi i podryguje a pani
wywija obok niego.
Po kilku takich
doświadczeniach doszłam do wniosku, że już lepiej siedzieć w domu i na tym się
skończyło moje umiłowanie tańca bo życie
to nie tylko taniec, inne sprawy są o wiele ważniejsze.
Ale i tak mam w pamięci
chwile, gdy się zapominałam. W tajemnicy Wam powiem, że dobrze jest mieć takie
wspomnienia z młodości. Nie mówi się o tym kilkanaście lat a jak się już
wspomni to można się jedynie pośmiać i tyle.
Razu pewnego wybrałyśmy się
z moją ulubioną szwagierką do Czechosłowacji. Było to tak dawno, że tego
państwa już nie ma na mapie. Straszne. A my obydwie młode, śliczne, faceci nas
podrywali po prostu bez przerwy.
Tak się jakoś zgubiłyśmy w Pradze i całkiem
umęczone piłyśmy piwo w jakimś kawiarnianym ogródku, był czerwcowy wieczór, mężowie
daleko od domu a w tej knajpce ktoś włączył muzykę.
Po chwili dwóch
przystojniaków wyrwało nas od stolika do tańca. Tam nie było parkietu,
tańczyliśmy na chodniku a raczej na bruku i było fantastycznie aż do momentu,
gdy z tego romantycznego nastroju wyrwał nas mocno przychrypnięty głos
śpiewający całkiem po polsku
Maryna
Maryna Maryna
w
jaskini jak Janosik bym cię dymał
To wystarczyło, aby się
szybciutko pożegnać i grzecznie wrócić w miejsce zakwaterowania.
Kolejny raz utrwalony jest
na kasecie wideo. Całkiem możliwe, że ta kaseta już nie odpali po tylu
latach więc opiszę ale jak coś to się wyprę.
Wesele było z tych bardziej
sztywnych „ą” i „ę” czyli każdy na każdego patrzy i nie wolno się wygłupiać bo
wstyd i hańba. Miałam na sobie naprawdę
seksowną sukienkę. Seksowną to wcale nie znaczy, że obcisłą i z cyckami na
wierzchu. Pozornie ta sukienka była całkiem niewinna i ciotkowata, w maleńkie
kwiatuszki, ozdobiona białym kołnierzem, wiązana z tyłu, sięgała mi do kolan. Nie
trzeba było nawet zakładać nic na ramiona wchodząc do kościoła.
Ale –
wystarczyło się ruszyć i dekolt się jakoś sam odsłaniał a dół wirował ukazując uda do pasa. Pod spodem
było kilka metrów tiulu i to wszystko kołysało i tańczyło wokół ciała. To było
lato, byłam opalona i miałam na sobie bieliznę w transparentnym kolorze. Taka
beżowa, no.
Ale do brzegu. Tak wszyscy
siedzieli przy tych stołach smętnie i nawet nie pomogło śpiewanie marynarskich
piosenek. Kto śpiewał? No kto – szwagier i ja.
Jak my zaczęli wreszcie ze szwagrem hulać! Jeden kawałek, drugi, trzeci, aż się koło nas zrobiło zbiegowisko. Szwagier mówi, nie jest dobrze, co robimy? Ale co mieliśmy robić, po to jest wesele, żeby człowiek się bawił a nie siedział bucaty przy stole.
Jak my zaczęli wreszcie ze szwagrem hulać! Jeden kawałek, drugi, trzeci, aż się koło nas zrobiło zbiegowisko. Szwagier mówi, nie jest dobrze, co robimy? Ale co mieliśmy robić, po to jest wesele, żeby człowiek się bawił a nie siedział bucaty przy stole.
Kamerzysta wreszcie miał co
filmować i się rzucił za nami z tą kamerą, my po całej sali, on za nami, my za
filar, on za filar, a muzyka jeszcze szybciej, a moja spódnica jeszcze wyżej a
kamerzysta na kolanach, no jasny gwint, musieliśmy ten taniec skończyć chociaż
nie było przerwy bo może by nas wyklęli z rodziny albo coś.
Jak przerwaliśmy taniec to i
muzyka przestała grać. Poszli wszyscy zgodnie na jednego do stołu a kiedy skończyła się przerwa, kamerzysta walnął kamerę w kąt i rzucił się prosić do tańca. Wiadomo kogo. Nie szwagra,
nie. No ludzie kochani, jak ta kaseta
działa to ja sprawdzę, czy oczepiny były nagrywane czy nie, ale chyba nie.
I takich zabaw Wam życzę,
żeby było co wspominać!
Kiedyś to były wesela...Sama byłam druhną na czterech. A teraz...dylemat: robić wesele czy lepiej kasę przeznaczyć na wkład własny ehhhh
OdpowiedzUsuńfidelia
przeznaczyć!
UsuńNa wkład własny:))ponoć każde wesele jest obgadane,że coś nie grało i po co Ci to:))
UsuńWiara w disco night. Nie sądzę,ale jak chce ktoś obejść sie żenadą...to będzie niezapomniane kropka na gwałcie...kavy?
OdpowiedzUsuńNiesamowite wyobrażenie w temacie wybaczyć właścicielowi i służbom obojętność.jest śledztwo w skierniewicach.dzień dobry.
Iza R
Ps w domu mam monitoring i od str ul też.
Oj, mnie też wstyd oglądać nagrania z imprez, bo ja tam zawsze w pierwszej parze. Nie zawsze ze ślubnym bo raz chce a innym razem nie. Ale szwagry, siostrzeńce i inne chłopy rodzinne w razie co zastępstwo robią. Czasem mi wstyd bo inne w moim wieku dylu, dylu,grzecznie, a ja jak koza jakaś. W Czechosłowacji też miałam przygodę. Na zabawie wiejskiej takiej z dychowką, tak tańcowałam, że fotograf na ziemi się kładł, żeby mi zdjęcia "od dołu" robić, no i mam takie, kiecka faluje, a pod spodem majtki, takie pamiętacie, były z napisem dnia tygodnia....
Usuńjak dobrze wiedzieć, że nie ja jedna tak:D
UsuńFałszowanie dokumentów, w tym nagrań szczególnie z zeznań to jaki wymiar kary?śpiewająco...
UsuńIr
Szukaj tej kasety!Jak przyjadę koniecznie chcę obejrzeć! Pamiętam wesele Sołtysowego przyjaciela - moja kiecka też była niezła,tańczyłam całe wesele z Soltysem - byliśmy parą od kilku miesięcy, więc Sołtys nie wypuszczał mnie z rąk! Już się zastanawiałam co jest nie tak,bo wszystkich się gapili.W końcu jakiś wuja podszedł do nas, pocałował mnie w rękę i westchnął -eh, samo życie.To był najpiękniejszy komplement;))
OdpowiedzUsuńNie byłaś wyjątkiem. 100 lat temu, gdy byłam jeszcze nastolatką, akurat w modzie były spódnice na sztywnych halkach, a spódnice byłe szyte z koła lub z 3 brytów, jeśli z prostego. Do tego bluzka gimnastyczna z dekoltem własnej produkcji, na łbie "koński ogon". Byłam wtedy w Jastarni - w podłym baraku grał zespół New Orleans Stompers. Spódnice wszystkich dziewczyn wirowały co najmniej równolegle do podłogi i nikt nie musiał się schylać, by nasze majtki ujrzeć. I podkablowali mnie moi młodsi bracia cioteczni, którzy
OdpowiedzUsuńfilowali do środka przez otwarte okna. Przez 2 dni nie mogłam iść potańczyć, potem i tak "wyciekłam" z domu by balować.Co do beżowej bielizny - kiedyś poszłam na imieniny do koleżanki, w udzierganej ażurowej bluzce, pod spodem miałam beżowy biustonosz.W pewnej chwili podeszła do mnie babcia dziewczyny z pytaniem jakim cudem mój biust utrzymuje się na jednym miejscu, gdy tańczę.Niewiele myśląc ogłosiłam wszem wobec, że wbrew pozorom mam na sobie bieliznę.Myślałam, że ślubny mnie zabije wzrokiem, ale ponieważ to wszyscy byli nasi b.bliscy znajomi, skończyło się na śmiechu. I wiesz, nadal uwielbiam tańczyć.
Miłego, ;)
a czego tu się wstydzić, raczej życzyć młodym by też mieli takie wspomnienia, bo teraz to ą, ę proszę... ps. mnie do tej pory dziewczyny z klasy licealnej przypominają, że do dzisiaj są w posiadaniu kasty z drugiego obiegu;-) ze szkolnej wycieczki do Zakopanego, wprawdzie to tylko fonia, ale dowód jest;-) czasem tylko dziwnie gdy dzieci dorwą i pytają "ciociu a to Ty???" po tylu latach już mogę mówić, że nie wiem chyba;-) i takich wspomnień jest mnóstwo i to jest piękne;-) dzięki taki wspomnieniom mąż jednej z moich koleżanek twierdzi, że chodziliśmy do szkoły specjalnej troski;-) a my kochamy swoją szkołę;-)
OdpowiedzUsuńBossskie! A przy Maryna Maryna Maryna, w jaskini jak Janosik bym cię dymał poległam...
OdpowiedzUsuńPodnoszę łapkę w górę i mówię LUBIĘ TO :)
UsuńOj, w Pradze to można się zagubić... a i na weselu też:)
OdpowiedzUsuńFajny kawałek na weekend:) Pozdrówka
"Jeden uśmiech"
Jak jest człowiek otwarty i ma towarzystwo choć jednej osoby chcącej się bawić, to można tańczyć nawet na ulicy. Wbrew obiegowym opiniom, że nie wypada sporo osób gotowe jest przyklasnąć takim spontanicznym zachowaniom. Przeważnie wzbudzają one uśmiech u postronnych obserwatorów. A fruwające sukienki?
OdpowiedzUsuńSeksistowsko powiem, że wirujące w tańcu suknie lub spódnice na usta każdego normalnego i nie zgorzkniałego faceta przywołują uśmiech. Nie wiem, co tam sobie który myśli, ale to nieistotne -zakazu myślenia jeszcze nie ma. Zdecydowanie lepiej patrzyć na kobietę uśmiechniętą, nie taką z kamienną twarzą, w sukience zamiast dżinsów i tańczącą miast idącą marynarskim krokiem z siatami zakupów. Grunt to bawić się dobrze i mieć co wspominać. :-)
A myślałam ,że te video to ta kaseta z Twoim tańcem :-)))
OdpowiedzUsuńSzukaj kasety ...
Świetny wpis, cudnie go się czytało i wspominało ;-)
tez mialam taka kiecke na ostatnim weselu ale sie dopatrzylam wczesniej i pod spodem byly legginsy ;)
OdpowiedzUsuńa na przedostatnim weselu w trakcia tanca obcas mi sie od buta urwal ;)
A ja jestem sztywna do tańca, ale na weselach daję radę :P
OdpowiedzUsuńKlarko, cudne wspomnienia:D też jestem ciekawa, czy te oczepiny były nagrane:p
OdpowiedzUsuńUwielbiam tańczyć, mąż też. Zawsze jesteśmy jako jedni z pierwszych na parkiecie...
Klarko to ty masz dokladnie takiego samego faceta jak ja ...z tym ze moj MA poczucie rytmu bo od dziesieciu lat jest skrzypkiem w orkiestrze ale TRACI poczucie rytmu kiedy ma zatanczyc....:)Robi sie sztywny i depcze mi po nogach.Czy ktos mi moze ten fenomen wytlumaczyc????
OdpowiedzUsuńAle ja na szczescie tez mam wspomnienia ::))
pozdrawiam
Mój pierwszy tancor, tyle że ruchy ma na początku nieco kanciaste i dopiero po drugim drinku na weselu czy zabawie trochę ,,mięknie''. I wtedy jest już bosko! Obtańcowuje dość chętnie i inne panie, z czego i ja korzystam.
OdpowiedzUsuń:)))) nie jesteś odosobniona z tym brakiem partnera do rytmu :))))
OdpowiedzUsuńDzis juz mlodziez tak nie tanczy i muzyka tez jakas mniej do tanca.
OdpowiedzUsuńJak pomysle, ze kiedys nie bylo problemu jezdzic caly dzien na nartach, wieczorem szalec na dyskotece do switu, a od rana znow na stok, to sama nie wierze. A jednak tak bylo. ech...
Podobno kobiety mają tak do późnej starości. Chcą być adorowane. Oto opowiastka:
OdpowiedzUsuńStarsza dostojna pani proszona do tańca przez mężczyzn odpowiadała:
- Dziękuję, nie tańczę...
W pewnej chwili podszedł do niej młody i bardzo przystojny mężczyzna po to, aby również ją poprosić do tańca. Odpowiedziała tak, jak poprzednim:
- Dziękuję, nie tańczę...ale się dopytuj!!!
Niewieście pląs jest naturalny i przyrodzony jako oddychanie i mało znam niewiast, coby pląsać nie lubiły...:) Z męską zasię naturą jest cależ odwrotnie i jeno za młodu jeszcze owa gotowa się jest dla jakich pięknych oczek poświęcić i podrygiwać, udając że do rytmu... By może niewiasty wiedziały, jakież to wielkie jest mężczyźnie poświęcenie i właściwie docenić tegoż poradziły, może by i się więcej chciało i stateczniejszym na te nagrody zasługiwać...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Mam świeży opis balu przebierańców z przedszkola mojej 5-letniej wnusi - Marysi. Była przebrana za księżniczkę, ale musiała się bawić z innymi księżniczkami, gdyż chłopców było jak na lekarstwo i do tego nie" dancjory".
UsuńTak więc natura męska już od najmłodszych lat bywa bardzo zróżnicowana.
Pozdrawiam
jak to jest, że często dobrze pląsajaca bebeczka ma drewnianego partnera)))))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńteatralna
Kocham tańczyć-żałuję wszystkich okazji ,z których rezygnowałam,a bo Syn chory,a bo pieniędze można na co innego przeznaczyć,a bo coś tam ...Wspomnienia z tańców dotyczą okresu przed zamążpójściem-mąż ma specyficzny pogląd w tym temacie.Zdarzało się,że na weselach czy uoroczystościach rodzinnych było:"Rany Boskie,a On taki ułożony"-Synowie : jeden ułożony ,a drugi kocha balety:))
OdpowiedzUsuńMarina,Marina- jak dziś:))
Ale fajne wspomnienia. Mnie coś innego zastanowiło. Dlaczego nie chodzisz na zajęcia z tańca sama? Ja miałam 50 lat, kiedy zapisałam się na kurs tańca. Było super. A potem jeździłam z koleżanką na dyskoteki. My dwie 50+ byłyśmy tam traktowane jako coś normalnego. Tańczyłam te nowoczesne( bo takie lubię najbardziej) do upadłego. Niesamowity upust energii. A jak potem świetnie się funkcjonowało?Teraz nie bardzo mogę tańczyć, chociaż nogi się rwą, bo mam chore kolana, ale podryguję i "biodruję", jak tylko coś rytmicznego leci. Spróbuj z tym kursem. Naprawdę. Pomyśl o tym.
OdpowiedzUsuńJaskółko! Myślałam,że jesteś moją rówieśnicą!!:))
UsuńPoplakalam sie ze smiechu :)
OdpowiedzUsuńAleż się zhulałam w sobotę na kuligowym wyjeździe, w ciężkich trepach, ocieplanych spodniach, aż zadyszka łapała; lubię tańczyć, ale muszę omijać walczyki, bo dla męża to zmora ... takie spódnice szerokie na halkach to marzenie, a jak pięknie wirują... pozdrawiam, Klarko.
OdpowiedzUsuńa jesli mowa o tańcach, uwielbiam i jeszcze raz uwielbiam. A pierwsze skojarzenie to sylwester. Była to randka w ciemno. Okazał się facetem przystojnym i do tego z domem na wsi. Słup soli to mało powiedziane. MASAKRA. Na kulig nie dałam się już zaprosić :-)
OdpowiedzUsuńI ja jak Szanowny Małżonek, rytmu nie czuję i taniec dla mnie męczarnią jest srogą. Lubię natomiast towarzystwo i uważam że słowo lekkie zabawne w takich sytuacjach potrafi dać dużo radości.
OdpowiedzUsuńNiestety u facetów to popularna dolegliwość.
A może spróbujesz męża zaciągnąć na kurs tańca? Mi to ciągle na maila przychodzą oferty z Krakowskich szkół z dużymi rabatami. Bo wiesz, ludziom wydaje się, że taniec jest trudny, wręcz dostępny dla wybranych i trzeba go mieć we krwi. Owszem, jak wszędzie są ludzie utalentowani co bez przygotowania potrafią wywijać jakby wszystkie stopnie tanecznego wtajemniczenia przeszli. A dla reszty są szkoły tańca. I tam naprawdę potrafią pokazać jak należy czuć rytm i jak należy się ruszać.
OdpowiedzUsuńpowiem Ci szczerze - to byłoby poważne nadużycie tak dręczyć ciężko pracującego człowieka
UsuńMówiłam już ci,że cię kocham za te wspominki:D Oj się działo na potupajkach w młodości:)Nie narzekam i teraz i dumna jestem z moich chłopaków że nie wstydzą się wygłupiać na parkiecie z mamą.Basia
OdpowiedzUsuńSukienka musiała być na prawdę boska...szkoda, że nie masz zdjęcia...mnie kojazy się od razu Dirty Dancing jak nic!
OdpowiedzUsuń