Powinnam poskładać do kupy opowieści o tych
narwańcach z Huty ale zanim to zrobię, napiszę nowym czytelnikom krótkie
streszczenie, aby mniej więcej wiedzieli, o co chodzi.
Blondyna i rachmistrz Waldemar poznali się przy okazji
majowego spisu i zakochali się w sobie od pierwszego spisywania. Blondyna,
czyli Iwona, uciekła od męża swego rogatego motorniczego i zamieszkali wraz z
Waldemarem w Krynicy, gdzie prowadzą życie pełne miłości i namiętności. Czasem odwiedza ich Pani Emerytka - mało używana dziewica, o której chyba za często piszę.
Iwona pracuje w pensjonacie
i w weekendy pracy ma najwięcej. Tymczasem w zimowym sezonie odzywają się
niespodziewanie różni znajomi Waldemara wpraszając się na nocleg. Zawsze to taniej
kupić butelkę wódki czy sześciopak piwa i przenocować u kolegi niż płacić za
kwaterę. Dawniej mieszkali w tej ciemnej
i zimnej norze na Pułaskiego to mieli wymówkę, ale teraz wynajmują dwupokojowe
mieszkanie w bloku więc głupio im odmawiać.
Koledzy przyjeżdżają przeważnie w sobotę, idą na stok i wracają
wieczorem. A teraz w ferie to już prawdziwa apokalipsa bo nawet jakby Iwona
była mega-gościnna to i tak nie da rady ze wszystkim i beczeć się jej chce,
kiedy musi rano omijać śpiących na podłodze
ludzi. Tak tak, przyjeżdżają z własną karimatą i śpiworem, aby jak mówią – nie robić
kłopotu.
Ale i tak lodówka jest
bezustannie spustoszona, na suszarce wiszą cudze rzeczy, w łazience ciągle brakuje papieru a o sprzątaniu to nawet nie ma o mówić.
Tej soboty jednak miarka
się przebrała. Iwona musiała wstać o piątej rano do pracy a tymczasem w dużym
pokoju trwała impreza na całego. Waldemar pił razem z kolegami i choć była już
druga w nocy, nie zamierzali się uciszyć. Iwona prosiła raz i drugi aż wreszcie
zmęczona i rozdrażniona zagroziła, że wywali całe towarzystwo łącznie z
Waldemarem na śnieg z gołymi dupami! Co prawda towarzystwo nie było nagie, ale
chodziło o to, że nie da im czasu na pozbieranie rzeczy. Zapowiedziała również, że jak wróci z pracy,
to dom ma być posprzątany i nie chce widzieć ani gości, ani śladu po nich.
Rano spali pokotem jak w
jakim schronisku a ona wyszła. Potem, jakoś koło dziesiątej , zaczęli się
ruszać. Ktoś szukał kawy i strącił z blatu cukierniczkę, skorupy wraz z cukrem
rozsypały się po kafelkach.
- Waldi, co ta twoja stara taka
nerwowa, weź ją zacznij wychowywać – jeden z gości przypomniał sobie nocną
awanturę.
Waldemar stał w drzwiach
sypialni i rozglądał się wokół jeszcze nie całkiem przytomnym wzrokiem. Stos brudnych naczyń,
kłęby odzieży, śpiwory, puszki po piwie i butelki po wódce – melina,
najprawdziwsza melina – konkubent, czyli on, pije, konkubina w pracy a po pracy sprząta, żegnaj
miłości, witaj patologio!
Nie będę tu zamieszczać wszystkich słów użytych w tej koleżeńskiej rozmowie. W każdym razie Waldemar wyrzucił
kolegów z domu żegnając ich słowami a h..wam w d.. co znaczy – hiacynt wam w
dłoń.
Ale Iwona o tym nie wie i
cały dzień w pracy płacze.
Zacnie Waldemarek postąpił!
OdpowiedzUsuńto nie znajomi czy przyjaciele to sępy takich to lepiej nie mieć. Ciekawe czy kiedykolwiek zaprosili ich do siebie.
OdpowiedzUsuńHiacynt wam w dłoń!!!!!! Hahahaha!
OdpowiedzUsuńWłaściwie żeby ci dokopać powinnam napisać że h... pisze się przez ch... a hiacynt przez h... więc nie pasuje. Ale się tym "dokopaniem" nie przejmuj - i tak padłam!
ale jak wróci do domu to miłość znów rozkwitnie;)
OdpowiedzUsuńJestem tu nowa, ale zdecydowanie zostaję. CDN?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
witaj, rozgość się:) jeśli czytelnicy zechcą to będzie dalszy ciąg.
UsuńZechcą, zechcą:)
UsuńCzekamy z niecierpliwością, a Ty nam tak skąpisz....
musi być dalszy ciąg.... bo jeszcze nie wiadomo kto posprząta?
OdpowiedzUsuńch... wam w d... czyli skoro hiacynt nie moze byc.. chryzantema wam w dlon?
OdpowiedzUsuńboskie zakonczenie :D
hiacynt mnie rozwalił :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twoje pisanie :)
Ot i życie pełne namiętności ;)
OdpowiedzUsuńZ tak pełną chatą to pewnie niekoniecznie. Dobrze że choć miłość jest. No bo skoro płacze to musi być.
Brawo Waldemar, ześ się w porę opamietał!!!
OdpowiedzUsuńTeż się chciałem przyczepić do tego h..., ale widzę, że koleżanki - strażniczki mowy polskiej - były szybsze;-)
OdpowiedzUsuńW każdym razie "hiacynt w dłoń" jest od dzisiaj moim ulubionym życzeniem na drogę;-)
Pozdrawiam,
Bogusław
PS.: rzeczywiście, co ta Blondyna taka nerwowa?
Jestem pod wrażeniem, Waldemar stanął na wysokości zadania. No ciąg dalszy musi być......czuję podstęp ?
OdpowiedzUsuńNo jak tak można ...
OdpowiedzUsuńAle towarzystwo się zebrało,
miała rację Iwonka...
Chrzan mu w dłoń:)))albo chaber mu w dłoń:)....a Waldemar okazał się facetem z jajami!!!A tacy są ostatnio na wymarciu:)Taki skarb ma kobita w domu.Szkoda,że Iwonka o tym nie wie:)))
OdpowiedzUsuńŚwietnie mi sie czytało. Bardzo dobrze napisałaś. CDN musi być!
OdpowiedzUsuńDobrze, ze wytłumaczyłas ten skrot z hiacyntem w dloni, bo bym pomyslał, ze tu chodzi o pewne słowo na "ch" :)
OdpowiedzUsuńnie mam pojęcia dlaczego wszyscy tak właśnie myślą, toż Waldemar wyraźnie powiedział "hiacynt" słychać było na całą klatkę;)
UsuńNie no, rewelka.
OdpowiedzUsuńA hiacynt... Od dzisiaj w pracy biorę się za wychowywanie moich kolegów! Nie będzie żadnych ch..., będą hiacynty. Ale się kwieciście u nas zrobi ;) :)
Pozdrawiam serdecznie!
Dziwna Jagielonla, niekrolewska z koszmaru Pko-no.
OdpowiedzUsuńPił gazowane ...Picolo. A z miasta zaginęly kopiące wafelki,co jeee?
PS Tytanic nabiera zanuzenia...i. "Billi" dostaje szalu...
Iza Rrrrrrrrr...
:-))
OdpowiedzUsuń(po 50)
Bardzo popularna dolegliwość mieszkania w fajnym miejscu. Podobny lęk o przyszłość czyli sezon grillowy nęką mnie czasami wobec zapowiedzi najazdu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle gosc z tego Wlademara...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
hahaha hiacynt wam w dłoń ileż tych kwiatków na blokach w hucie :)))))) jesteś mistrzynią puenty Klarko tylko nam się uczyć od Ciebie :*
OdpowiedzUsuńWaldemar w pijackim widzie wytrzeźwiał :-)
OdpowiedzUsuńŻegnaj patologio witaj miłości jedyna ;-)
dobrze, że Waldemar zmądrzał ;D
OdpowiedzUsuńTa myśl aż się prosi o kontynuację! Może na przykład "Huragan Wam w dach!", lub "harmonia Wam w duszę!", albo "histeria Wam w dom!" czy też "herbata Wam w darze!"
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Waldi górą:))Klarko świetna jesteś-ale Ty już wiesz o tym;))maria I
OdpowiedzUsuńNo powiem Ci, że w szoku jestem. Bo sie po Waldemarze nie spodziewałam,że tak mądrze postąpi:)
OdpowiedzUsuńA ostatnie zdanie opowieści z nóg zwala:)Jeszcze bardziej jak hiacynt wam w dłoń:) jesteś miszczyni...a biedna Iwonka płacze, bo nie wierzy w rozsądek ukochanego. Prawdę powiedziawszy większość panów piłoby i gościła koleżków dalej byleby się przed nimi nie zbłaźnić, że baby słuchają.:)
mła...i "szapoba":)
Szacun dla Waldiego, paczka chusteczek dla Iwonki... Piękna opowieść! Krzepiąca...
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie:) Ja też bym ich wywalila na śnieg z gołymi ....:)
OdpowiedzUsuńjeden uśmiech,jedna łza
Kurcze, jakoś nie potrafię przebrnąć przez opowiadania o Waldemarze...nigdy ich do końca nie doczytywałam. Ale nic się nie martw bo czekam z niecierpliwościa na opowiadania o kotach. ;)
OdpowiedzUsuń