Mój błąd, a właściwie Krzyśka. Bo jak się takie stworzenie chce zagnieździć to trzeba wyganiać. Czyli właściwie co robić? Krzyczeć, bić? By mi ręka z miejsca uschła.
Byłam w domu a Krzysiek w garażu, kiedy to czarne przybiegło i zaczęło ocierać się o nogi. Krzysiek myślał, że to Megusia sąsiadowa. Latała za nim od piwnicy do garażu - on nosił towar a to biegało cały czas pod nogami. To gadał do niej jak się gada do kota, czyli co tam słychać dobrego i co się zrobiła taka miła i grzeczna, zawsze przychodziła i tylko patrzyła co by tu zepsuć i gdzie jest ten ciamajda do bicia a teraz mruczy i się mizia do nóg, chce coś czy co?
Przyszedł do domu i mi mówi, że koty się odmieniły, Zbójca nie bije Megusi a ona nie bije Kiciulka, przeciwnie, dała się wziąć na ręce i wygłaskać, i mruczy, sama słodycz nie ta wścieklizna co była.
Dziwne, bardzo dziwne, musiałam to sprawdzić.
Gdzie ją masz? - spytałam podejrzliwie, węsząc podstęp, bo najłatwiej mnie wywabić z domu z powodu kota. Kiciulek siedział koło Ukaszowego auta, Zbójca przy siatce a małej już nie było. Pewnie poszła do domu, i bardzo dobrze, tu jest za blisko drogi, jeszcze wpadnie pod auto jak się tu będą bawić.
Już wracałam do domu gdy mnie coś tknęło. Nie pytajcie co to jest, po prostu wróciłam pod drzwi garażu wiedząc, że tam jest zamknięty kot. Był, Krzysiek go zamknął przez nieuwagę. Nie dziwcie się, czarny kot w nocy jest niewidoczny a on chodził tam i z powrotem.
Ojeju jeju jak się ten kotek ucieszył, co prawda nie odpowiedział na zasadnicze pytanie, które zadaję każdemu obcemu kotu (a czyj ty jesteś) tylko.. pognał po schodach prosto do domu. Naszego!
Od razu wiedziałam, że to nie jest Megusia. Megi u nas nigdy nie je, chyba należy do tych wybrednych kotek, które lizną czegoś odrobinę z widocznym wstrętem ale generalnie trzeba prosić i namawiać, aby się nie zagłodziła. Ponoć są takie koty, mnie się nie trafił żaden. Na szczęście, bo ja mam zasadę - nie to nie - wio na pole!
Ale do brzegu. Małe czarne pojadło i rzuciło się na mnie jakby odnalazło zgubioną przed laty mamusię. Czułości, przytulanie, mruczenie wniebogłosy, zachwyt - ach ach jakże jesteś piękna, ciepła i przytulna - tłumaczę z kociego bo nie wszyscy znają koci język. Tak mi mówił i ja mu uwierzyłam, bo czemu mam nie wierzyć, skoro tak mówi to tak jest, o! Mimo tego wytłumaczyłam, że miło go było gościć ale w domu już tam z pewnością na niego czekają i się martwią, czas więc się żegnać i wracać.
Wzięłam na ręce, wyniosłam za bramę - był w domu szybciej niż ja. Nie wpuściłam za drzwi licząc, że Zbójca ma większą siłę przekonywania.
Wlazł do kociej budki, w której czasem nocuje Zbójca i spał tam całą noc. Rano wbiegł do miski wraz z Kiciulkiem. Zbójca się nie pokazał wcale ale to nic nowego.
Wczoraj wieczorem przybłąkał się czarny, zdrowy (uszy i oczy czyste) kilkumiesięczny kocurek. Na brzuszku ma białą, trójkątną łatkę. Właścicielu, przyjdź po niego, ja go nie mogę zatrzymać!
Czy "sie" przyblakal? Czy zostal porzucony? Biedne malenstwo szukalo i znalazlo swoje miejsce, pelna miske, ciepla mame i rozmownego tate. Szkoda, ze tak daleko mieszkam, inaczej wzielabym toto do siebie (z narazeniem zycia, bo moj slubny nie przepada za kotami, a Miecka bywa kaprysna).
OdpowiedzUsuńOkazało się, że przyszedł z wizytą towarzyską:) Przekot!
UsuńDo mojego syna już drugiego w tym roku takiego podobnie przymilnego kotka podrzucili. A własnych już kilka mają. Więc je do schroniska niestety oddać trzeba ,chyba że ktoś chętny to adres podam. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńuleczko nazwę wprost - to obrzydliwe świństwo i draństwo oswoić zwierzę a potem bezczelnie komuś podrzucić, takie mruczące, przymilające się koty są całkowicie zdane na ludzką łaskę. Rozumiem dobrze decyzję o oddaniu - bardzo szybko zrobiłaby się z domu kociarnia. Pozdrawiam!
UsuńOj, nie zazdroszczę..bo jeśli nie znajdzie się właściciel to jak Ty odrzucisz takie cudo?:)
OdpowiedzUsuńz płaczem, ale nie ma wyjścia, nie stać nas na utrzymanie kolejnego kota
UsuńRozumiem Cię doskonale!Ostatnio szedł za mną psiak .łasił się no nogi, patrzył w oczy...przyspieszyłam kroku - cholera, myślałam,że mi serce pęknie(przepraszam za słowa)
UsuńKlarko, u mnie w ogrodzie od dwóch miesięcy mam przybłąkaną kotkę, na oko ma pewnie z pół roku.
OdpowiedzUsuńPoczątkowo była nieufna, nie dała się pogłaskać, ale podjadała z miski innego naszego ogrodowca, więc, czekałam, że może to jej tylko chwilowe przybłąkanie.
Na wstępie zapodałam tabletkę odrobaczającą.
Jest nadal, jak tylko pojawiam się w ogrodzie, to mnie wita nadal zachrypniętym miauuukaniem, towarzyszy w moich pracach. Zostanie, bo jej nie pogonię. Ciepłych kątów do spania nie brakuje, nie musi być kotem domowym :))).
Dlaczego piszę ? - podejrzewam , że ma koci katar, i mam pytanie czym najskuteczniej to leczyć.
nic mądrego Ci nie mogę napisać bo wiesz jak jest z leczeniem przez internet, tu trzeba do weta:( samo nie przejdzie a jak przejdzie to zmasakruje kota tak, że będzie wiecznie słaby i chorowity
UsuńJa to tak napisałam chyba bardziej retorycznie . Nasz wiejski wet , ach szkoda gadać; niepotrzebnie wydałam tylko kasę na medykamenty, a zamiast lepiej objawy się nasilają. W poniedziałek wraca z urlopu nasz zaprzyjaźniony z miasta, rozmawiałam, muszą być leki podane zastrzykiem.
UsuńJest też problem, bo to kotka, a jeszcze za młoda na ...ukhmmm , a w sąsiedztwie sporo kocórów w pełnej gotowości :D i śliniących się na zapach małolaty :)))
nie powinnam tego pisać, ale niektóre ludzkie leki nadają się dla kotów, mam tu na myśli te drogie preparaty do zwalczania świerzbowca itd.
UsuńPowodzenia!
na świerzbowca mam już kropelki z wrotycza wedle wskazań Knezia :D
UsuńWieczny problem , ile człowiek może mieć kotów... :-(
OdpowiedzUsuńU mojej teściowej było kiedyś kilkanaście, ale mieszkamy na wsi i to nie problem; miały gdzie spać, a w domu tylko dojadały, bo polujące wszystkie były.
UsuńTosiu, a kto je leczył i sterylizował? Bo karmienie to akurat najmniejszy problem, tu chodzi o to, by one się nie mnożyły i nie rozwłóczyły chorób, to jest w tym najtrudniejsze, bo nie sztuka nakarmić
Usuńno jak widać kotecek Cie zaadoptował, bez zbędnych formalności, jak nic Twój Ci on , Twój;-)
OdpowiedzUsuńa właśnie że nie:) był tylko z wizytą;)
UsuńWychodzi na to, że koty są cwane
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
owszem, koty są przecwane, pies zostanie przy panu nawet o suchym chlebie a kot ucieknie i się nawet nie obejrzy, mam takie dwa, miejsce, skąd uciekły, obchodzą szerokim łukiem.
UsuńKlarka (((( no mus go komuś znajomemu, lub nie ale dobremu człowiekowi oddać!mnie zostały dwa kotki, Edzia już z nami nie ma od 23 maja ale tak sobie myślę, ze pewnie za chwilkę się ktoś trzeci pojawi to tylko kwestia czasu. Rozumiem Was doskonale, utrzymanie zwierząt- odpowiedzialne-kosztuje!!!stary kot Idiot choruje i dzień w dzień tablety...i tak do końca życia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
teatralna
o odpowiedzialność głównie chodzi, to przecież na kilkanaście lat, nie na chwilę
Usuńnosz kurczę aż szkoda... ale rozumiem. Fajna czarna bestyja ale weź mu ogranicz przestrzeń do 40 m2 jak u mnie :// świnia bym była
OdpowiedzUsuńno świnia, i do tego dziecko do przedszkola, Wy do pracy a kot gdzie? Ale przecież będziecie mieć dom w Zielonkach albo w Modlnicy to i kot, i pies;)
UsuńNo skąd ja to znam... Przyczepiła się do mnie taka sama, czarna, dwa tygodnie spać nie mogłam. Ale co zrobić, ona mnie wybrała. I mam trzy, w małym mieszkaniu, na 15-tym piętrze w bloku.
OdpowiedzUsuńZnów powtórzę to, co kociarze wiedzą: to nie człowiek wybiera kota,to kot wybiera człowieka...Dobrego dnia, Klarko.
Tak. To kot wybiera człowieka. 6 tyg temu pojechałam po koteczka do schroniska,inny był upatrzony,inny jest. Podeszła do mnie taka kupka nieszczęścia,porzucona koteczka,po wypadku.
UsuńDziś mam przepiękne, odkarmione i wypieszczone cudo. Ulubienica mojego męża,który nie przepada za kotami :) Kot nie tylko wybiera,kot zmienia ludzi
macie rację, dlatego nigdy nie mam kota z wyboru, kiedy jeszcze nie miałam żadnego, marzyłam o norweskim, potem przyszły Menel, Doda, i już zapomniałam o tym, że można sobie kupić kota. Teraz mi się chce z tego śmiać. To koty mnie sobie kupiły tak, jak Was. Pozdrawiam!
UsuńO Klarko, zapowiada się jakaś mała tragedia... Albo to rozsądek pójdzie spać. w razie czego zwalisz na Krzyśka - po co nawiązywał konwersaję? :D I kot od razu wiedział, że tu ludzie przez duże L, no!
OdpowiedzUsuńO właśnie! Krzyśka kot!;)
Usuńskąd wiedziałyście? rano była taka wymiana sms -
UsuńK - kot rano był, jest teraz?
ja - jest, co z nim będzie?
K - nie wiem
Czyli decyzję miałam podjąć ja, i wszystko jasne.
Klarko - ja go wezmę - jak właściciel się nie znajdzie - ale nie wiem kiedy będę jechać w kierunku Krakowa - przetrzymasz? (namiętny podczytywacz) :)
OdpowiedzUsuńszczęśliwie znalazł się właściciel ale nawet nie wiesz, jak bardzo mnie ucieszyłeś swym komentarzem, przesyłam serdeczności
Usuńchłopa do dodatkowej roboty po pieniądze na utrzymanie kota :D
OdpowiedzUsuńArtur tu nie chodzi o pieniądze na jedzenie ale o odpowiedzialność na kilkanaście lat
UsuńKlarciu... nie wierzę,że go wyrzucisz czy wygonisz. Na pewno nie Ty:)Może zrobimy akcję "zaadoptuj czarnuszka"?
OdpowiedzUsuńNo i faktycznie utrzymanie kota kosztuje. I nie o karmę chodzi bo to jest najmniejszy wydatek, porównując z usługami weta i lekarstwami.Ostatnio za cztery tabletki na odrobaczanie wydaliśmy 50 złotych.Mamy kolegę weterynarza, niestety nie praktykującego, który nam wyznał,że na takich specyfikach jest 10-ciokrotne bicie to znaczy,że tak naprawdę lekarstwo kosztuje 5 złotych.
A kota mus jest odrobaczyć i zaszczepić.
Lecz...
Ja i tak Markowi zapowiedziałam, że jak się jakieś kocie bidne albo psie do nas przyplącze to zatrzymujemy i nie ma gadania. Bo Los tak chciał, żeby zwierzę u nas dach nad głową znalazło.
"Niech się dzieje wola nieba z nią się zawsze zgadzać trzeba".
A kiciulek taki Kazikowy,że już mnie za serce złapał.Gdybym mieszkała bliżej to bym podjechała do Cię i przywiozła, a Markowi ściemniała, że się przyplątał.:(
UsuńNika, nie martw się, oddałam z lekkim sercem, on dlatego taki słodki łobuziak, że ma w domu dobrze, pełna socjalizacja i ze zwierzętami, i z ludźmi. Ale tak czy siak, mówię Ci, przekot!
UsuńNajlepiej to odnieś go do parafii, na plebanię!Wieczorem:)
OdpowiedzUsuńkorek
myślisz, że mamy na plebani okno życia?
UsuńKlarko - widać te koty wiedzą, że u Ciebie zawsze dostaną miskę i pieszczotki :)
OdpowiedzUsuńA jako tłumacz sprawdzasz się świetnie, moje gratulacje, wiem co mówię! :)