To jak ludzie robili zakupy,
gdy w niedzielę sklepy były pozamykane? – padło pytanie, gdy staliśmy w kolejce
do kasy w jednym z sieciowych marketów. Bo od dawna już robimy zakupy raz w
tygodniu, jest dużo wygodniej, szybciej, wszystko w jednym miejscu, nie trzeba
nosić, prosić ekspedientki, wrzuca się wszystko do wózka, jedzie do kasy, potem
do bagażnika i do domu.
Zajrzałam do naszego wózka i
beztrosko stwierdziłam – nie robili, przecież rzeczy które dziś kupujemy, tak naprawdę nie
są nam potrzebne i można się bez nich obejść.
Proszek do prania – kupowało
się w najbliższym sklepie, było dwa albo trzy rodzaje proszku i brało się, jaki
był. Ixi, E, a do prania dziecięcych ciuszków Cypisek. Dlaczego miałabym po
proszek do prania chodzić w niedzielę?
W naszym wózku obok proszku
był jeszcze płyn zmiękczający i odplamiacz, sól do
zmywarki i nabłyszczacz – nie ma co komentować. Kostka i płyn do mycia wc,
mleczko do mycia wanny, nawilżane chusteczki do sprzątania i papierowe ręczniki.
Skoro już jesteśmy w łazience to nie wiem jak Wam, ale mnie bezustannie brakuje
miejsca, choć należę do osób, które używają bardzo niewielu kosmetyków. Ale i
tak mam kilka rodzajów szamponów, płyn do kąpieli, żel pod prysznic, piling,
przybory do mycia zębów, przybory do golenia, kremy, balsamy, a wszystko to podzielone na damskie i męskie i
wszystko to sypie się z półek. Jeszcze pod umywalką kilka rodzajów podpasek,
tampony, waciki, patyczki higieniczne i papier toaletowy.
A pamiętam łazienkę, w
której było mydło, płyn do kąpieli o zapachu leśnym (a może to był płyn do
mycia wc, o jasny gwint!) szampon familijny albo rumiankowy w szklanej butelce,
mydełko zielone jabłuszko albo Fa, pasta do zębów jedna dla wszystkich
domowników, wata i papier toaletowy. To
można było kupić w sklepie byle kiedy lub kiedy było, nikt by po to nie szedł w
niedzielę.
Żywność – nie ma się co
żalić ani chwalić, ale kto nie kupił chleba w sobotę rano to zostawał na niedzielę
bez pieczywa, koło dziesiątej rano w sobotę w żadnym sklepie pieczywa już nie było.
Przejdźmy do luksusów. Ser
biały – było trzy rodzaje, ha! Tłusty, półtłusty i chudy. Twarożki homogenizowane – trzy rodzaje –
naturalny, owocowy i waniliowy. Ser żółty – jeden był jak był – nazywał się ser
żółty i koniec. Teraz spędzam 20 minut
przy stoisku z serami bo to moje ulubione pożywienie.
Wędliny i mięso – jedliśmy ich
bardzo niewiele, nawet nie dlatego, że były na kartki. Były tłuste, słone i
niesmaczne, podrobów, pasztetowych i salcesonów nie cierpię a to wówczas
królowało w sklepach. Co jedliśmy? Mam wrażenie, ze jedliśmy wszystkiego mniej
niż teraz.
To co robiliśmy rano w
niedzielę? Spaliśmy do dziesiątej a potem w łóżku oglądaliśmy disco relax!
Jakie to szczęście, że doczekałam
życia w przyzwoitych warunkach, że nie muszę już prać w wirnikowej pralce,
zmywać naczyń ręcznie i szorować wanny czyścikiem, od którego robiły mi się na
dłoniach rany. Jakie to szczęście, że mogę iść do sklepu i zrobić zakupy wtedy,
kiedy mam czas i wtedy, kiedy chcę. Muszę tylko od nowa nauczyć się wybierać to,
co naprawdę potrzebne.
Widziałam niedawno zabawną
wywieszkę informującą o godzinach otwarcia sklepu.
Pon –
piątek od 8 do 20
Sobota
od 8 do 16
Niedziela
– idźcie do kościoła!
Nie pracuję zawodowo, więc zakupy robię w tygodniu.Niech panie w sklepie też mają niedzielę.
OdpowiedzUsuńU nas po 12 nawet mleka w sklepie nie było.jak chodziłam w ciąży z Pysią panie w GS-ach zostawiały mi mleko po znajomości:)
Teoria mojego starszego Syna-krowy dają mleko,to powinny je pić cielaki,a nie ludzie-dlatego Misiu dla Ciebie brakowało:))maria I
Usuńmój mówi dokładnie to samo i się mleka nie tknie, musiałby mieć w żołądku podpuszczkę jak cielęta
UsuńMy się staramy "zakupować" w sobotę, żeby w niedzielę wrzucić na luz, mieć czas na spacer i w ogóle poleżenie do góry brzuchami ;) ale czasem jak mus to mus - bo ot mizerii się zachciało a tu śmietany brak :D Za to mamy dopracowaną zasadę "kupowania jak się kończy" dużo efektywniej wszystko wykorzystujemy, choć czasem zdarzy się wpadka, ze czegoś zabraknie dużo szybciej niż się spodziewaliśmy - dobrze, ze wtedy jest gdzie uzupełnić ;)
OdpowiedzUsuń"szampon familijny albo rumiankowy w szklanej butelce, mydełko zielone jabłuszko albo Fa, pasta do zębów jedna dla wszystkich domowników, wata i papier toaletowy" - Pamiętam z łazienki mojej babci :) Cudownie sielsko mi się zrobiło po przeczytaniu tego :) Jakbym znowu była 10-latką :)
OdpowiedzUsuńJa też robię zakupy raz w tygodniu, w piątek przed pracą. Mamy sklep na wiosce obok - trzy km więc jak czegoś zapomnę to albo muszę zasuwać albo nie mam (to drugie częściej ;)
wszystko się kupowało w sobotę,trzeba było rano wstać,bo sklepy były czynne tylko do 13,co się zapomniało można było pożyczyć od sąsiadki,a w poniedziałek oddać.w tamtych czasach sąsiedzi się ze sobą przyjaźnili,pamiętali o swoich imieninach i innych uroczystościach,teraz tylko dzień dobry i tyle. nie było internetu,w tv tylko dwa programy,to ludzie mieli wiencej czasu dla siebie. miki
OdpowiedzUsuńKiedys soboty byly normalnym dniem pracy. Potem wprowadzono wolne soboty - jedna sobote w miesiacu. Pozniej role sie odwrocily i jedna w miesiacu byla pracujaca. A potem dano sobie z tym spokoj i wszystkie soboty byly wolne. Tylko kto to pamieta?
UsuńBarbara
Barbaro - ja pamiętam, potem miałam pracę na zmiany i tak czy siak pracowałam w co drugą sobotę i niedzielę
UsuńFamilijny szampon w niebieskiej butelczynie można jeszcze kupić ;) Mnie mama zawsze myła w pokrzywowym, albo z czarnej rzepy, choć ten drugi śmierdział i się darłam. A na pralkę wirnikową jednak póki co jestem skazana ;)
OdpowiedzUsuńNikuś mój mąż ostatnio prał we Frani swoje ciuchy robocze. Oczywiście w zimnej wodzie, bo poki co nie mamy nagrzewnicy w studni, a do domu mu się iść nie chciało ;)
Usuńred_sonia
Da się? Da! ;D
UsuńTak, kiedyś żyło się wolniej, bez pośpiechu, życzliwiej w stosunku do innych ludzi. Nikt nie pędził. Dało się przetrwać dobę bez telefonu komórkowego. Więcej czasu było na książkę, spacer czy zabawę z kotem. Zakupy były łatwiesze (jeśli był towar). Teraz weekend wielu spędza w kolosalnych marketach łowiąc kolejne pseudo promocje i kupując coś co i tak bedzie za chwilę zbędne. Pchając koszyk wyładowany po brzegi przedmiotami "niezbędnymi" do prawidłowego funkcjonowania. W tym czasie pociechy siedzą w bawialni a my możemy zjeść "pyszny" obiad i napić się zwietrzałej kawy o aromacie mięty w mega drogim Coffe Shopie. Czasem warto zwolnć :)
OdpowiedzUsuńJa zakupy staram się robić w sobotę. Niestety często mam w weekendy dyżury i jest ciężko. Z drugiej strony nie robię większych zapasów a raczej z dnia na dzień coś zakupię. Wchodząc do dużego sklepu, kieruję się tam gdzie wiem, że dostanę to co szukam. Nie cierpię łazikowania po marketach.
jak to miło poczytać coś, co się samemu przeżywało w dzieciństwie :)) wszystko to prawda i pamiętam i miałam,ale obecnie to jestem na etapie przechodzenia na minimalizm :)) śladowe ilości kosmetyków, tani proszek z lidla - pierze to po co inny,najtańsze tabletki do zmywarki - skoro myją tak samo jak te drogie... to po co inne :))) żadnych zmiękczaczy bo mąż uczulony ;)), szampon a jakże, familijny jest :)) a tak naprawdę, no nieraz trzeba się ograniczyć, bo finanse bynajmniej się nie rozciągają proporcjonalnie do zachcianek:)), bo potrzeby to można sobie w zasadzie ograniczyć - ale błogosławie jednakowoż instytucję damskich wkładek i środkow na... "trudne dni" bo jak rany to co było do nabycia za komunizmu to prawdziwa masakra!!! ;))
OdpowiedzUsuńuściski!
a wywieszka cox!!! szkoda ze nie masz foto, a w jakim mieście ??? cudna jest ;))
UsuńJa uważam, że lidlowe "czyścidła" - W5 - są o niebo lepsze od tych drogich reklamowanych! Specjalnie 15 km do Lidla jeżdżę po tabletki do zmywarki! :)
UsuńOlena
A zgadzam się, Lidla co prawda mam pod nosem bo tylko 5 km do niego, ale innego nic nie kupuję, no papier toaletowy w Rosssmanie, bo tańszy :))i lepsiejszy :))
Usuńula - nie wiem skąd ta wywieszka, wyleciało mi z głowy
Usuńszkoda byłoby mi niedzieli na zakupy :-) u mnie zakupowe są czwartki. czwartków też mi szkoda, ale coś trzeba jeść, niestety ;-) pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńA u nas szanuje sie czlowieka pracy, czyli ekspedientke i w niedziele sklepy sa zamkniete. Funkcjonuja wylacznie stacje benzynowe. I tak chyba byc powinno.
OdpowiedzUsuńNo to teraz mi się przypomniało jak pakujesz kosmetyki na wyjazd:)Wszystko z łazienkowej półki zgarniasz do miski, miskę do samochodu i wiu:)
OdpowiedzUsuńJa sobie ostatnio najbardziej cenię to,że mogę zrobić zakupy przez neta.A ponieważ mam jeszcze miejski kod wystarczy zamówić za minimum 100 złotych, a taksówka przywozi je pod dom:)Taki się leniwiec ze mnie zrobił. Ile to oszczędza czasu i nerwów. Bo nie cierpię tłumów w sklepie.Szkoda,że nie wszystko można tym sposobem zakupić:(
zapomniałam dodać,że za darmo przywozi, ta taksówka, te zakupy:)
Usuńno bo zobacz, czy wyjeżdża się na dwa dni czy na tydzień, to potrzebujemy tego samego, nigdy nie wiadomo, jaki jest szampon w hotelu więc wole swój, i tak - szampon, żel pod prysznic, balsam, krem na dzień i na noc, pianka i lakier do włosów, zmywacz do makijażu i kolorówka w kosmetyczce, to jak to zmieścisz inaczej? Buty też trzymam w bagażniku i zmieniam przy aucie. Moja przyjaciółka opanowała to do perfekcji i wozi tylko niewielką walizkę a samochód ma za garderobę.
Usuńwywieszka w sklepie super. W większej liczbie sklepów powinna być taka wywieszka z dopiskiem: idźcie do kościoła a potem na spacer z rodziną. Choć mam 33 lata to również pamiętam, że w niedziele sklepy były zamknięte i chleb kupowało się w sobotę bo potem nie było. I nie uważam, że to było złe. Sama jestem za zamknięciem sklepów w niedzielę, ha!
OdpowiedzUsuńOch jak nie lubię jeździć w niedzielę do sklepu. Nie dlatego, że chodze do kościoła (bo nie chodzę) ale dlatego, że w niedzielę są TŁUMY ludzi, wrzeszczące i biegające dzieci - zamiast iść na ten spacer, na plac zabaw na świezym powietrzu to rodzice kiszą się z dzieciakami w centrum handlowym.
OdpowiedzUsuńA potem te dzieci nie umieją sie niczym zająć bo potrzebują silnych bodźców.
A ja sobie siadam z kawusią w ogródku i rozmyślam...
Czasem musimy jechac, bo mąż pracuje bardzo długo w tygodniu i jak musimy coś razem kupić to niestety tylko w niedzielę i zazwyczaj do sklepu budowlanego. Ale na szczęście rzadko....
Bo w niedziele chodziło się do Cukierni na ciacho lub lodziarni na loda a starsza młodzież z baniaczkiem lub kanką do piwiarni po piwo;)a w dzień powszedni alkohol był
OdpowiedzUsuńpo trzynastej.
A u mnie nie ma osiedlowych sklepów. Markety w niedzielę zamknięte,w sobotę do 17. Ze 3 miesiące zajęło mi przyzwyczajenie się do tego zjawiska:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Holandii
Monika
Złośliwi posługiwali się kiedyś szyderstwem objaśniającym prawa wolnego rynku. Hasło to brzmiało; Jak się podaży, to się popyci". Jasne, że to podaż kreuje nasze zachowania zgodne z oczekiwaniami handlu. Niech sobie pokrzykują na uprawianie handlu w niedzielę. Co z tego. Jeśli popyt podąża za podażą, to na nic wszelkie pokrzykiwania. Druga poruszona kwestia to artykuły komplementarne i substytucyjne, których jest teraz zatrzęsienie. Jak się im oprzeć? Nie potrafimy odmówić sobie, mężowi, żonie, dziecku jeszcze jednego słoiczka, torebki, butelki,tubkli czegoś, co służy zaspokojeniu potrzeb, które już mamy zaspokojone dziesięć razy. Stąd w łazienkach mamy małe stoiska sklepowe produktów, które często wyrzucamy przed całkowitym zużyciem, aby zrobić miejsce na nowe. Jesteśmy niewolnikami producentów i handlowców.
OdpowiedzUsuńJeden z właścicieli największej sieci handlowej WallMart powiedział: "Jedynym, który może zwolnić z pracy kasjerkę i najwyższego szefa sieci handlowej jest klient. Wystarczy, że zacznie kupować u konkurencji".
Wystarczy, że ludzie nie pójdą do sklepu w niedzielę, a jego właściciel wiecej go nie otworzy. To samo z całym badziewiem, bez którego spokojnie możemy się obejść. Niech to stoi na półkach... tak ładnie je zapełnia...
Pozdrawiam serdecznie
Właśnie dziś w pracy omawiałyśmy sobie temat kupowania jedzenia, kiedyś na wsi to tylko się cukier, sól, olej kupowało, reszta z gospodarstwa. A dziś..szkoda gadać, po marchewkę się biegnie do sklepu...
OdpowiedzUsuń"Muszę tylko od nowa nauczyć się wybierać to, co naprawdę potrzebne" - Klarko, Twoje przemyślenia są mi bardzo bliskie. Dużo ostatnio na ten temat myślę i mam zamiar popracować nad sobą - co innego robić coś dla siebie i korzystać z życia, a co innego bezsensownie dawać się nabijać w butelkę konsumpcyjnemu stylowi życia, jaki wszędzie panuje.
OdpowiedzUsuńmysleć trzeba intensywnie i skutecznie . po to bysmy nabywali nowych potrzeb i nawyków pracują cale armie ludzi .
UsuńAkurat wędliny to pamiętam ,że były lepsze wtedy niż teraz i mięso również , bo nie zawierało tyle chemii.
OdpowiedzUsuńPamiętam kiełbasę zwykłą , którą wieszało się na kaloryferze i po wysuszeniu była prawdziwa sucha.
Spróbuj teraz powiesić kiełbasę,
to po 3 dniach będzie do wyrzucenia :-)))
W niedzielę nie chodzę po zakupy ,
chociaż dla pracujących na okrągło,
to chyba jest duże udogodnienie...
"Marketowe" zakupy robię raz w tygodniu, ale w dwóch różnych marketach.Poza tym tzw. "spożywczy z małą chemią" mam 50 m od domu.Ale ten spożywczy od blisko 40 lat miał zawsze dobre zaopatrzenie - w każdym razie szynka miała w nim zawsze smak szynki, serów żółtych zawsze było kilka gatunków, choć zdecydowanie importowane były lepsze.Bez bicia się przyznam- był czas,że zakupy wędlinowe dla dziecka robiłam w ...Pewexie, majtusie dla dwulatki również. Były drogie, ale bardzo wygodne i trwałe.Jedni kupowali tam wódkę, ja- szynkę Krakus, cielęcą pasztetową i majteczki.Ale wiem dobrze, że zaopatrzenie w Warszawie , w tych siermiężnych czasach, było lepsze niż w innych miastach.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
A ja właśnie z tęsknotą wspominam smak ówczesnego mięsa, w którym było 100% mięsa, a nie 10% mięsa i 90% wypełniaczy, wędlin, czy innych wyrobów mięsnych. Szynka... mmmm... Dzisiejsze szynki choćby nie wiem jak super były reklamowane i w jak pięknym opakowaniu były, o cenie nawet nie wspomnę, to mogą się schować do tej, którą jadłam będąc dzieckiem.
OdpowiedzUsuńMnie to pasuje. Prowadzimy sklep codziennie od 8 do 17 i w sobotę do 12, to kiedy mamy razem te zakupy robić? Jak trzeba to jadę na takie małe do wsi sama, ale większe dwa razy w miesiącu robimy razem w dużym markecie.
OdpowiedzUsuńnauczyłam się spisywać potrzebne produkty i raczej nie przekraczam listy.
Mięso i wędliny kupujemy u prywatnych masarzy. Bez chemii i dodatków.
Witaj
OdpowiedzUsuńNigdy nie robię zakupów w niedzielę. A te na wolne dni zawsze wcześniej- tak wygodnie i na spokojnie.
Na bieżąco zaopatruję mieszkanie w potrzebne rzeczy, nie lubię, jak wszystkiego nagle zaczyna brakować.
Pozdrawiam wieczorowo :)
Stosuję się do tego co jest napisane na wywieszce.
OdpowiedzUsuńNie krytykuję tych co robią,bo to sprawa wyboru.Natomiast obserwuję co się dzieje,gdy zbliża się długi weekend,ludzie kupują po kilka olbrzymich wózków art.spożywczych ,jakby wybierali się do schronów w obawie przed wojną.maria I
Przyznaje bez bicia, za mloda jestem, by zrozumiec do konca ten wpis... czasy pustych polek znam z opowiadan, tych troche bardziej wypelnionych - pamietam jak przez mgle.
OdpowiedzUsuńA zakupow w niedziele nie robie - w niedziele sie relaksuje (nie za pomoca disco polo ;)) i spie ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
chodzi o minimalizm - człowiek nie musi mieć wszystkiego i DUŻO bo tak naprawdę tego nie potrzebuje
UsuńTo tez prawda - wystarczy normalne jedzenie, dach nad glowa, a przede wszystkim ktos bliski, z kim idzie sie na spacer do lasu, na przyklad, a nie do supermarketu :)
UsuńMnie się zdarza jeździć po zakupy w niedzielę - możemy podrzuć łobuzy matce i sami oblecieć co trzeba, szybko, sprawnie, bezstresowo - zwłaszcza te w mieście.
OdpowiedzUsuńNiedawno kupiłam szampon zielone jabłuszko - została nazwa - rozcieńczone toto jakieś, pół butelki na jedną porcję, by się w ogóle spieniło, zapach też nie ten...
A płyny do zmiękczania zalepiają pralki, o!
W Brukseli gdzie mieszkam, w niedzielę zaden supermarket ( oprócz jednego dyżurującego - i to do 12,00), ani schopping nie jest otwarty. I ludzie zyja i nie narzekaja. Mi zdarzało sie chodzić w niedziele do sklepów w Polsce, ba, nawet pojechać do schoppingu. Ale znam ludzi, którzy sa uzależnieni od niedzielnego ganianai po sklepach od rana do wieczora - zabijajac pustkę w swoim zyciu. Jakby całoniedzielne koczowanie w Zlotych Tarasach nadalo im zyciu nowej treści. oczywiscie nie mówie tu o ludziach, ktorzy robia całotygodniowe zakupy "do zycia", bo tak im wypada, bo w niedzielę jest akurat z kim dzieci w domu zostawic, bo w tygodniu pracuja i z wielu innych ważnych powodów,Mnie osobiście brak możliwości zrobienia wiekszych zakupow w niedziele bardzo dyscyplinuje, bo musze stanąć na głowie i zrobic je w tygodniu ( najczęściej w czwartek wieczorem). Niedzielę wtedy spędzamy tak jak opisujesz jak to było kiedyś - na spokojnie, leniwie, bez pośpiechu, celebrując późne śniadanie, oglądając razem telewizję lub słodko nic nie robiąc.
OdpowiedzUsuńFala wspomnień i zapachów powróciła do mnie dzieki twoim opisom. Ach te dawne czasy, gdy wszystko pachniało wyjatkowo, bo cokolwiek trudno było zdobyć!
bardzo fajny post!
Ja tez robie zakupy raz w tygodniu - ale w sobote. Staram sie zeby niedziela byla pod tym wzgledem wolna (tak calkiem nie jest - zwykle gotuje na caly tydzie). Ale mam wrazenie, ze te niedzielne zakupy maja tendencje do stawania sie taka rodzinna rozrywka - a tego sie boje jak ognia;-)
OdpowiedzUsuńNadal uwielbiam małe sklepy na rogu, gdzie kupujesz tylko to, co ci potrzebne. Żadnych zbędnych dupereli!
OdpowiedzUsuńPamietam te czasy. Niedziela to byl dzien na dlugie spanie a potem rodzinne posilki bo w tygodniu kazdy zalatany jadl osobno. Teraz tez jesli sie da staramy sie zalatwic wszelkie sprawunki w sobote, a w niedziele tylko rano na msze, a potem juz rodzinny spacerek lub wycieczka.
OdpowiedzUsuńI u nas tez polka w lazience ugina sie pod ciezarem kosmetykow. Ale to akurat wina meza. Ja staram sie trzymac tylko to czego uzywam na codzien. Za to moj maz ma jakas manie, ze czegos mu zabraknie i jak tylko poczuje, ze buteleczka szamponu lub dezodorantu stanie sie troche lzejsza, zaraz kupuje nowa. Perfumow tez lubi miec kilka. I stoi to wszystko i zbiera kurz, a mnie doprowadza do bialej goraczki! :)
Pewnie,że nie robili! Zakupy robiło się w sobotę.
OdpowiedzUsuńTo wszystko kwestia przyzwyczajenia.
Jestem w stanie zrozumieć, jak ktoś biegnie w niedzielę do sklepu i kupuje chleb czy mleko. Albo piwo, wódkę lub cygary. To artykuły pierwszej potrzeby i może braknąć. Ale o pomstę do niena woła kupowanie w niedziele telewizorów, pralek, lodówek, kuchenek mikrofalowych lub ciuchów... bodaj im te sprzęty wybuchły w domu, powodując pożar, który spali nowo zakupione ciuchy!
OdpowiedzUsuńmy zakupy robimy tez raz w tygodniu, w piatek o ile mamy czas i ochote albo w sobote. w niedziele staramy sie tylko odpoczywac ale to roznie. zakupy robimy w markecie bo to najblizszy sklep jest.
OdpowiedzUsuńu nas w lazience jest niezbedne minimum z tym ze mamy w niej duza komode wiec wszystkie produkty kupowane na zapas sa schowane tam i sie nie walaja po wannie ;)
pozdrawiam
Mydełko Fa - rarytas! Ale ładne było, pamiętam. Pamiętam jak zaraz po stanie wojennym tuż przed Dniem Matki rzucili do kosmetycznego szampony piwne (?!). Wracałam ze szkoły, patrzę, kolejka, no to trzeba stanąć. Kupiłam cztery, tyle ile było można, za swoje własne kieszonkowe, i dałam mamie w prezencie na Dzień Mamy. Ucieszyła się i to było najważniejsze.
OdpowiedzUsuń