Na zaprzyjaźnionym blogu obejrzałam fotorelację z okolic Wisły i przypomniałam sobie nasze wakacje sprzed dwóch lat. Nie ma się co dziwić, ze od tamtej pory nigdzie nie wyjeżdżaliśmy. Notka skopiowana z "za-wzięcie za-żarcie"
Należy zaopatrzyć się w stosowne do wędrówki po górach buty i odzież a
także plecak, i to nie torebkę tylko plecak najprawdziwszy, do którego sama nie
wiem co powinno się zabierać na szlak - może broń na niedźwiedzie i wilki,
laptopa, termos z kawą, zapas alkoholu, zestaw reanimacyjny, komplet opatrunków
i coś antykoncepcyjnego, np. zdjęcie zazdrosnego narzeczonego. Bo przecież na
szlaku można się żywić jagodami i poziomkami to jedzenia się chyba nie bierze?
O czwartej rano, gdy już jest tak jasno, że można zgasić światło i zasnąć
po wieczornych atrakcjach z błogim uśmiechem na twarzy, wędrowiec ma się
zerwać, zjeść pożywne śniadanie czyli golonkę, bigos, jajecznicę na boczku i
płatki śniadaniowe żeby się poczuć lekko, zabrać przygotowany wieczorem plecak
i w drogę! Zabrali wodę? Bo nie pamiętam.
Od najbliższego przystanku wiedzie szlak różowy ale po pięciu
kilometrach wędrówki do przystanku zobaczycie (albo nie) tabliczkę
informującą, że nie ma żadnego autobusu, nie było i nie będzie, a jedyna droga
od tego momentu prowadzi tylko i wyłącznie na szczyt, więc wędrowcze, kieruj
się cały czas szlakiem różowym i jeśli zobaczysz inne kolory, zażyj jakikolwiek
lek na wzmocnienie wzroku. Do szczytu zostało zaledwie (tu liczba została
zamazana) kilometrów i nawet dziecko pokona taką odległość w cztery godziny.
Nie jest napisane czym pokona.
Kiedy słońce zacznie dopiekać tak, że skwierczą kleszcze, które się wam
wbiły w kark i uszy zaraz przy wejściu na szlak, możecie zrobić sobie pierwszy
odpoczynek. Tym bardziej, że teraz właśnie z lasu wyszły dwie panie
zbierające jagody i widząc was, umęczonych wędrówką i spalonych słońcem,
zaofiarowały poczęstunek jagodowy w zamian za niewielki datek przeznaczony na
rozwój tubylczej społeczności. Po integracji czas odpoczynku minął, panie
oddalą się życząc zdrowia i przestrzegając przed gwałcicielami i
innymi rozbójnikami, których na szlaku pełno. W górnych partiach należy się
spodziewać również niedźwiedzi, wilków oraz żmij skaczących na ludzi prosto z
drzew.
Idziecie i idziecie, w butach chlupie krew z otartych pięt i
kolan, kamienie usuwają się spod nóg, nie widzicie cudownej panoramy
bo pot zalewa wam oczy, walczycie zaciekle z chmarą szerszeni czy innych owadów
oblepiających wszystko wokół. Cały czas podążacie różowym szlakiem. Jeśli
widzicie inny kolor, napijcie się wody. Zabrali z sobą wodę? Bo nie pamiętam.
Kiedy słońce litościwie zajdzie i zrobi się chłodno, w górze w oddali
moglibyście dostrzec ten szczyt, na który się wspinacie, ale nie dostrzeżecie
go prawdopodobnie, bo dawno już widzicie wyłącznie różowy kolor, nie zrobicie również
żadnego zdjęcia bo aparat pożyczyły sobie panie zbierające grzyby i jagody, co
prawda zdjęcie być może ktoś wam zrobi po drodze ale nie będzie się
ono nadawało do wklejenia na naszą klasę, o nie, raczej będzie w kronice
kryminalnej lub na Joe Monsterze.
Jeśli jednak ktoś koniecznie chce wejść na ten szczyt, niech zrobi to, co
zrobiłam ja, rozważając alternatywną propozycję. Trzeba wsiąść w samochód i
podjechać pod wyciąg krzesełkowy a następnie wyciągiem dostać się na górną
stację, tam właśnie dziś byłam, pięknie jest!
ło matko, ale fajny tekst do porannej kawy :))))
OdpowiedzUsuńdzięki:)
UsuńDokladnie!! A i kawusia smakuje lepiej, jak sie pomysli o takiej wycieczce :)
Usuń:-)))
OdpowiedzUsuńChyba pojadę w góry :-)))
koniecznie, mają niezłe SPA;)
UsuńWiedziałam, że tak się skończy :D
OdpowiedzUsuńa co miałam może w klapkach iść między te żmije? Zresztą ja tam pojechałam dla towarzystwa a nie z powodu gór, limit chodzenia po górkach wyczerpałam w młodości.
UsuńCudnie!;) Jesteś najlepsza w te klocki;))
OdpowiedzUsuńnie lubię sobie komplikować życia, nie każdy musi się wspinać i zaliczać wszystkie górki, ktoś musi zaliczać puby i kawiarnie;)
UsuńJuż wiem, co będziemy robić jak przyjedziemy! Sołtys z Grześkiem na plac zabaw...my...w tango;)Tzn -zwiedzać Kraków;))
UsuńTa krew, która chlupie w butach... bardzo plastyczne, a jakie prawdziwe. Jak z horroru!
OdpowiedzUsuńnie chciałam tak całkiem straszyć, można było dodać jeszcze o zwłokach walających się w strumieniu. Czy nie?
UsuńHmm, upiornie prawdziwe :p Ja z typu "kompletnieniegórskichkozic" ale postanowiłam w Górach Świętokrzyskich (tak, tak słyszę śmiech)wdrapać się na Święty Krzyż - nie dość, ze się spociłam, to jeszcze trzeba było zapłacić za przejście i za parking, podczas gdy równie dobrze można było pod klasztor podjechać z drugiej strony, bez płacenia za cokolwiek i bez zmęczenia.
OdpowiedzUsuńmoże to jaka pokuta tylko nie doczytałaś w przewodniku?
UsuńAle fajny rozowy szlak! Jestes niesamowita.
OdpowiedzUsuńdzięki:)
Usuńhahahaha świetny tekst :D i to "zabrali wodę? Bo nie pamiętam" :D:D A śniadanie... palce lizać ;)
OdpowiedzUsuńa wiesz ile kosztuje butelka mineralnej w schronisku? drożej niż piwo na Szewskiej!
UsuńOj Klarko Klarko, a ja się wybieram do Zakopanego w przyszłe wakacje...
OdpowiedzUsuńw Zakopanem to ruch jak na Grodzkiej, tłumy, jak chcesz odpocząć to Wisła albo Muszyna
UsuńZ chęcią pozwiedzałabym według przewodnika Twojego autorstwa :)
OdpowiedzUsuńw Wiśle pięknie cały rok, ale myślę, że latem najładniej, chyba, że nie lubisz jagód, no i tych kleszczy
UsuńDuże gratulacje za ten tekst Klarko. Pozazdrościć te uzdolnienia fabularne. Ja tylko samochodem. Inaczej to już wolę podziwiać góry od dolin, siąść wygodnie i łykać w miłym towarzystwie niekoniecznie jedynie wodę, bo piersiówkę zabrać raczej dla mnie mus(dla zdrowia oczywiście) Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńKlarka, to jest bossskie! :)
OdpowiedzUsuńmiałaś rację, na wordpressie da się żyć, ostatnio wysmażyłam u Ciebie na onecie naprawdę długi komentarz i pooooszedł się kochać! Przenoś się jak tylko zobaczysz w panelu administracyjnym że już można
UsuńWkurzające jest to z tymi komentami na Onecie, zresztą nie tylko to. Jak tylko będzie możliwe, to natychmiast się przenoszę na wordpress :)
Usuńhihi, różowym szlakiem - super !
OdpowiedzUsuńKlarko, a jak już zasiadłaś na krzesełku, to co dalej ?
Moja jazda na Czantorię do połowy trasy była z dyndającymi nóżkami, bo nie wiedziałam, ze tą rurę z nad głowy, trzeba przenieść pod nóżki :)))
jaka ja jestem szczęśliwa, kiedy słyszę takie rzeczy, bo ja się do dziś nikomu nie mogłam pożalić z tego samego powodu bo się bałam, że mi nikt nawet nie uwierzy, ja ten pręt tak ściskałam ze strachu, że sok z niego ściekał! Dokładnie tak samo bowiem nie wiedziałam, że to się przekłada, i miałam śmierć w oczach!
Usuńo żesz Ty przebiegła Gabrielo:)Nas na różowy szlak a sama w samochód ?:)
OdpowiedzUsuńw szpilkach byś szła? hehe przypomniałam sobie, z Jaworzyny zeszłam w klapkach!
UsuńDawno, dawno temu, z wielkim mozolem wspinalam sie, az zdobylam gorska odznake turystyczna. Limit wspinania wyczerpalam i od tego czasu nie lubie gor. A co ja, masochistka jakas?
OdpowiedzUsuńja lubię, ale widok z dołu;)
UsuńHihi, pamietam ten tekst, ale fajnie bylo go przeczytac ponownie! Przypomnialo mi sie moje lazenie po gorach sprzed dwoch lat, wygladalo nieco podobnie. :) W tym roku wyciagi krzeselkowe i linowe byly moimi najlepszymi przyjaciolmi. :)
OdpowiedzUsuńwodę zabrałaś?
UsuńWode, prowiant i kurtki przeciwdeszczowe taszczyl moj maz. Ja "dzwigalam" aparat (taki malutki, kieszonkowy) i po 3 godzinach marszu nawet on porzadnie mi ciazyl! ;)
Usuńehehe dobre))))
OdpowiedzUsuńznam ten ból)) i lubię nawet w kolorze różowym, choć drugie rozwiązanie też bardzo mi się podoba ;-))
teatralna
te żmije skaczące z gałęzi, czujesz? aaaaaaa!
Usuńleniu!!!
OdpowiedzUsuńpuknij się
UsuńOpis mrożący krew w żyłach, na szczęście moja wędrówka jakiś czas temu na pewnym szlaku w Górach Stołowych przebiegała mniej krwawo, a i zdjęć narobić zdołałam :)
OdpowiedzUsuńAle o czwartej rano za nic bym nie wstała! :)))
i po co się tak męczyć;)
UsuńOpowiadasz. Podświadomie z pewnością to lubisz.
OdpowiedzUsuńDroga na szczyt - jak to brzmi.
Pozdrawiam
juz już lecę tam doczytać bo rano widziałam ale nei zdążyłam
UsuńTa trasa z Głębiec na Stożek faktycznie taka upierdliwa jest : Zaliczyłam ją kiedyś w deszczu. Brrrrr. Nigdy więcej :((Lepiej przez Czantorię i szczytami. A zabrali tę wodę :))))))
OdpowiedzUsuńw Głębcach było sanatorium dla dzieci, dobrze, że mi przypomniałaś, napiszę o nim w najbliższym czasie
UsuńJa się zmęczyłam nawet czytając, a co dopiero jakbym miała tam iść...I pomyśleć, że jadę w góry..-)
OdpowiedzUsuńa co ja mam powiedzieć jak tam byłam? ja nie wiem po co to ludzie sami sobie tak robią, Ukasz to jak pojechał do Chorwacji i to zamiast leżeć na plaży to po tych dzikich górach chodził od rana do wieczora
Usuń:))))) byłam na Stożku, na piechotę szłam z plecakiem i nartami na plecach zimą, brocząc po kostki w śniegu :))) dawno temu to było, autobus do wyciągu nie dojeżdżał, a wyciąg orczykowy jeszcze był. Trzeba było narty na nogi i wciągać się pod górę :))) to były czasy... ech... młoda jeszcze byłam....
OdpowiedzUsuńmłody to nie wie co robi a zimą to tych kleszczy i żmij nie ma tyle, nie?;)
UsuńJa chcę w góry :) :) :)
OdpowiedzUsuńpodoba mi się, jak piszesz. uśmiałam się :)
hehe w sobote lazilismy szlakiem (ale zoltym) po wrzosowiskach, do wodospadu i z powrotem, przy wodospadzie polowa drogi wiec przerwa na odpoczynek i co? i g..! muszki lataly i gryzly i sie wysiedziec nie dalo! w polowie drogi powrotnej sie od nas odczepily i mozna bylo usiasc i cos zjesc i sie napic bo wode zabrali, pamietam ;)
OdpowiedzUsuń