Siedziałam przez kilka godzin na portalu, gdzie można kupić albo wymienić odzież. Bo kilka dni temu ze smutkiem stwierdziłam, że prawie cała moja garderoba nadaje się do wyrzucenia. Z wielu powodów.
Niektóre rzeczy trzymam bo są ładne. Na pewno nigdy już nie założę niebieskiej sukienki w stylu Marilyn Monroe ale nie mam serca jej wyrzucić bo się czasem do niej uśmiecham. Wiem, tylko zidiociałe ze szczętem starsze panie uśmiechają się do szafy.
Rzeczy, w których często chodzę, są zniszczone. Ale w czym mi będzie wygodniej sprzątać jak nie w bawełnianej sukience na ramiączkach? Albo w dresie pamiętającym moje czterdzieste urodziny. Zgroza.
Rzeczy za małe i za duże. Generalnie mam w szafie zawsze trzy rozmiary, od 38 do 42. Nie mam pojęcia, jak to się dzieje, ale wystarcza miesiąc-dwa by się nie zmieścić w ulubioną spódnicę albo aby ulubiona spódnica spadała z bioder.
Ciuchy z metkami, których nie założyłam ani razu, bo nie było okazji.
Ciuchy z metkami, których nie założyłam ani razu, bo nie było okazji.
Rzeczy niemodne. Ja nie wiem, jakie są trendy, ubieram się dość ostrożnie. Ostatnio siostrzenica powiedziała mi, że wyglądam, jak Maryśka z przystanku. Mam nadzieję, że Maryśka z przystanku wygląda olśniewająco.
Tak siedziałam na tym portalu z ciuchami do pierwszej w nocy, aż się opamiętałam. W swojej szafie mam dokładnie to samo. Straszne.
Ha! Kto Cię lepiej zrozumie jak inna kobieta o podobnych dylematach? Tylko u mnie jest jeszcze coś takiego,ze mi się przyda, albo przerobię, albo moda powróci.... Ach! Szkoda gadać!
OdpowiedzUsuńJa też tak mam, to lubię wiec nie wyrzuce nawet jak nie modne, to drugie ładne co z tego że o trzy rozmiary za małe, a moze schudne kiedyś do rozmiaru 38? A z tym jestem związana sentymentalnie a to w co pasuje to już schodzone....
OdpowiedzUsuńTypowa baba:) Szafa pełna ciuchów, a ona nie ma co na siebie włożyć:)A na serio.Mam w szafie bardzo podobną rozmiarówkę, tylko,że od 36 do 42:)
OdpowiedzUsuńja nie wiem jak wysępić od Ciebie link jak będziesz robiła wyprzedaż
UsuńSkąd ja to znam... A myślałam, że tylko ja tak mam, że szafa się nie domyka a ja nie mam co na siebie włożyć :)
OdpowiedzUsuńTy też nie masz w czym chodzić ???:-)))
OdpowiedzUsuńJa mam cały czas 38 na szczęście.
Ostatnio właśnie też się zastanawiałam
czy nie posiedzieć w sklepie internetowym ...
Nie wiem czy warto skoro mówisz ,że to samo w szafie :-)))
Też mam taką rzecz do której się uśmiecham :)
OdpowiedzUsuńGeneralnie MAM co na siebie włożyć, jednak i tak zwykle NIE WIEM co ;)
W mojej szafie również znajdują się ubrania pamiętające np. szkołę średnią ;)
OdpowiedzUsuńA ja mam taki ciuch nad ktorym placze:(Moje pierwsze najprawdziwsze markowe dzinsy w ktore juz nie wchodze.I chyba nie wejde.Wciaz czekaja w specjanym kartonie "kiedys schudne"
OdpowiedzUsuńKiedys dostalam od szwagierek rozowy dresik ,ktory sluzyl mi kilka lat.Meza mam bardzo tolerancyjnego ale gdy w pewnym momencie zaczelam lapac jego dziwne spojrzenia to postanowilam spojrzec na siebie krytycznie i stalo sie:stwierdzilam ze wygladam jak prosiaczek w raciczkach(nie ze wzgledu na waga tylko na kolor!)Dresik wyrzucilam ,malzenstwo uratowalam i od szwagierek niczego rozowego juz w prezencie nie przyjmuje::))
muszę pamiętać o tym prosiaczku, też mam różowy dres spodnie 3/4
UsuńTo mamy podobnie :)
OdpowiedzUsuńMam parę zestawów do pracy, wiadomo garsonka ze spodniami, czasem sukienka latem.
Ale poza tym kupuję rzadko i ciuchy nie mają u mnie priorytetu. A problemy i rozmiary mam te same :)
I chyba nie umiem na siebie wydawać a już szczególnie nie umiem wydawać majątku :)
nie zawsze tak jest, że nagle przytyjemy, rozmiarówka też jest różna, nie zawsze ta M ma w pasie tyle samo cm.
UsuńJa trzymałam rozmiary 36 i 38 tylko rok. Po roku nie mogąc zmieścić się w ukochane spódniczki, bluzeczki, sukieneczki bez bólu, będąc u siebie w tym roku na imieninach oddałam wszystkie swojej starszej siostrze. A niech jej się dobrze noszą. 40 gości teraz w szafie.
OdpowiedzUsuńPamiętam komiczną sytuację kiedy ukochaną bluzeczkę, którą miałam ponad 25 lat zdecydował się porwać mąż. Jedna część bluzeczki w rękę, druga pod bucikiem i ciach, prach, była bluzeczka i nie ma bluzeczki. O matttko, jak jak ja się na Niego wtedy wkurzyłam, myslałam, że go pobiję z wściekłości, nie rozmawiałam (jak nigdy) 3 dni. A potem mi przeszło...
(po 50)
Najlepiej to mieć ciasne mieszkanie i podjąć decyzję o remoncie.Będę miała okazję do zrobienia prawdziwego remanentu i "redukcji wyrazów podobnych". Ze 3 lata temu wrzuciłam na pawlacz część ciuchów i tak sobie leżą tam spokojnie. A gdy mi czegoś brakowało- po prostu dokupowałam, bo zapomniałam o ich istnieniu.A skoro tamtych nie używałam tyle czasu, bez żalu się z nimi rozstanę. Mnie też te rozmiary skaczą jak głupie, niestety częściej w górę niż w dół.I w ogóle to we wszystkim zrobię redukcję, za dużo mam tego wszystkiego.
OdpowiedzUsuńNastępny zielony jaspis będzie dla Ciebie, obiecuję.
Miłego, ;)
jesteś jak moja siostra, jak się ktoś czym zachwyca to ona mu to chce dać, i co ja mam teraz powiedzieć?
UsuńA ja nie mam gdzie w ciuchach chodzić. Do pracy na zewnątrz już nie, a w naszym sklepie to na sportowo. Generalne porządki zrobiłam na wiosnę i wywiozłam na akcję pół samochodu ciuchów. W sumie to mam w czym chodzić, ale co założę, to wydaje mi się, że wyglądam koszmarnie. Wskutek tego zakładam czarne spodnie, sportową bluzkę i adidasy- mam poczucie, że na sportowo zawsze jakoś się wygląda :)
OdpowiedzUsuńBrak ubrań to problem każdej kobiety:-)
OdpowiedzUsuńJa mam ich sporo, a i tak nigdy nie mam co na siebie włożyć;-)I mimo, ze w niektórych od dawna nie chodzę to nie opuszcza mnie myśl "może jeszcze kiedyś to założę"? I nie wyrzucam...
A ja kupuję bo mi się podoba na wieszaku, po czym zakładam i moja miłość ulatuje... Ale generalnie mam raczej zastrzeżenia co do jakości ubrań, bo te co wiszą w szafie czasem po jednym czy dwóch praniach nie nadają się do noszenia,a to się rozciągną, białe żółkną, kolory blakną... Ehh wszytsko made in china teraz.
OdpowiedzUsuńZnam to :)
OdpowiedzUsuńMa rzezy w których już nie chodzę ale do których się uśmiecham, bo przypominają mi fajne chwile :)
Za to teraz, latem wręcz uwielbiam chodzić w sukienkach :) jak cudownie móc wyjść z domu w sukience i "butach-minimum" (japonki z cienkimi paseczkami, na płaskim spodzie...) i nie zastanawiać się co na siebie założyć :)
A często miewam takie dylematy ;)
widziałam u Ciebie w szafie - kot na dole a nad kotem rząd sukienek:)
UsuńDuża babka ze mnie - 183 wzrostu. A rozmiar, właśnie był 38 jest 42, i z tego powodu nie mam co na siebie włożyć. Na ciuchy szkoda mi pieniędzy, przyznaję bez bicia ubieram się w sklepach zwanych ciucholandami. I sprawia mi ogromną frajdę jak mogę za parę groszy wyszukać czegoś ciekawego. Na przedpokoju mam 4 metrową szafę, połowę zajmuję moje rzeczy. Wiszą tam stare garsonki, które kiedyś nosiłam do pracy a żal mi wyrzucić, bo może jeszcze kiedyś ubiorę :-) wisi parę sukienek, w które obecnie nie mogę się zmieścić :-(, z nadzieją, że może schudnę. Pisałaś o tym wcześniej, lato to kiepski okres na odchudzanie, lody aż się uśmiechają, żeby je zjeść. Sukienka do której ja się uśmiecham, jest czarna, krótka z dużym dekoltem z tyłu. Uśmiecham się do niej bo to prezent od Anioła. A Anioł, jak to Anioł, zna myśli człowieka, i wie że uwielbiam sukienki.
OdpowiedzUsuńGraszka...ja Ci jednak muszę chociaż jednego linka z sukienką co to ja miałam na tablicę wystawić podesłać. Mam taką jedną co by Ci podpasowała:)Tobie sprzedam za grosz plus koszty wysyłki:)
UsuńNo właśnie Nika, a co ze zbieraniem kasy na wycieczkę? Dziewczyno sprzedawaj, zbieraj, kombinuj. Bo to co zobaczysz, to Twoje :-)
UsuńNo coś Ty, Graszko:) Z zamiaru pojechania w Karpaty nie zrezygnowałam, no never przenever:) Tylko na ubraniach to ja raczej na nią nie zarobię:) Chyba, że sprzedałabym wszystkie i została golutka, w sensie tym razem ubraniowym:)
UsuńAle w tą sukienkę to ja Cię ubiorę.Nawet siłą:) A tak na serio, to wyślę Ci dzisiaj e-maila ze zdjęciami i wymiarami.Coś mam przeczucia, że będziesz wyglądała bosssko:)
Niestety żona wywaliła mi parę sentymentalnych. O niektórych przypominam jej już od dwudziestu lat.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ale Ty jesteś. Żonie wypominać? :)
UsuńWidzę,że mało tu mężczyzn a problem mamy podwójny. Mnie nie stać na zdecydowny remanent wobec moich ciuchów, a żona jest taka sama jak większość pań. Nie może rozstać się z namiarem swoich rzeczy, a wiec i moje pozostawia na czasy przyszłe, kiedy schudniemy (?)
UsuńA co to za portal? Zrób reklamę, chętnie poszperam. Ja mam się w co ubrać, ale mam też wielki karton rzeczy do wydania i stertę takich, nadających się już tylko do sprzątania (przydadzą się może czasem przy małym dziecku). W pewnym wieku (a to już zależy od indywidualnych predyspozycji) tak już się robi, że z jednej strony mamy wszystko, z drugiej dokupujemy wciąż podobne rzeczy, nie mamy serca wyrzucać starych choćby były sprane czy porozciągane. Ja w szafie mam ciuchy od XS do L z własnej inicjatywy i zakupione złośliwie przez mamę xxxlki, pełen przegląd a i tak dochodzę do wniosku że najlepiej czuję się w długich tunikach i legginsach.
OdpowiedzUsuńnigdy nie podaję nazw portali
UsuńTak ja mam też problem. Ja z kolei jestem nie wymiarowa, bo jestem niska, a troch szersza. Źle wyglądam w pastelowych kolorach, ale wczoraj o dziwo rzuciła mi się w oczy całkiem fajna tunika, która dobrze na mnie leży
OdpowiedzUsuńNie wyrzucaj Klarka tej niebieskiej sukienki w stylu MM, tylko ubieraj ją, rób zdjęcie i dawaj na fejs, bo jestem baaardzo ciekawa:)))
OdpowiedzUsuńA tak serio, to mam podobnie tylko rozmiary ciut inne, szczególnie te górne, bo potrafiłam dać czadu kilka razy z tym tyciem. Teraz wracam do 42, a nawet 40 zaczyna się do mnie uśmiechać:)) W związku z tym też nie wiem co wyrzucić, a co trzymać, niemniej obiecałam siebie że zrobię sobie błysk i wszystko co dziadowskie wyrzucę bez mrugnięcia okiem! Obiecanki, cacanki...:))))
"Maryśka z przystanku" mnie rozwaliła doprawdy ))))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńMnie też:-D, aż się uśmiałam w głos;-)Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńA teraz wszystkie czytelniczki robią w myślach przeglądają swoje szafy ;)
OdpowiedzUsuńTeż mam ciuchy, których nie założę, a które trzymam przez sentyment
OdpowiedzUsuńWszystkie mamy to samo, szafa się nie zamyka, a na grzbiet nie ma co włożyć. Ja właśnie uruchamiam program "laska", bo przestałam wchodzić w 38 i moje ukochane ciuszki wiszą odłogiem.Sporo oddałam, ale szafa wciąż pełna....
OdpowiedzUsuńSkad ja to znam... Pelna szafa i komoda, a ja chodze w kolko w tym samym. Tez mam kilka ciuchow, ktore trzymam z powodu sentymentu. I mimo, ze w zeszlym roku zrobilam "czystki" w szafie (wywalone rzeczy za male, niemodne i takie, w ktorych chyba mi juz nie wypada chodzic (jak bluzeczki i sweterki odslaniajace brzuszek), to i tak ciagle natrafiam na cos, czego wiem, ze juz nie ubiore a szafa nadal peka w szwach... A ja co rano stoje i skrobie sie w glowe...
OdpowiedzUsuńWitaj
OdpowiedzUsuńLudzie niechętni do kupna noszonych rzeczy. I u mnie mnóstwo niezniszczonych ubrań...
Pozdrawiam :)
Maryśka z przystanku wygląda różnie:))a jesi czeka na busa 40min.na upale bądż mrozie-to więcej niż olśniewająco:))maria I
UsuńZorganizujcie jakąś okoliczną wymianę!
OdpowiedzUsuńA ja mam małe mieszkanie i mikroszafę, którą dzielę z dwoma mężczyznami. Co pół roku wyciągam z szafy moje rzeczy i przypominam sobie kiedy ostatnio w nich chodziłam i czy zamierzam jeszcze ich używać - jeśli nie - idą na aukcje. Albo do worka na dno szafy i czekają do nastęnego przeglądu. Ale mam kilka takich - nie używam i nie wyrzucam... np. sukienka ze studniówki, żaden tam cud, czarna na ramiączkach, leży w domu moich rodziców i jej nie wyrzucę.A ciuchy generalnie lubię, nawet bardzo. Ale najlepiej za małe pieniądze. A Maryśka z przystanku jest taka ja my, może ma nawet więcej ciuchów, bo ma więszą szafę ;-)
OdpowiedzUsuńDublowane ....garderoby? Ochhhhhh- co to za profanat? Gdzie wzorek? Ha ha :)
OdpowiedzUsuńSą takie kreacje kobiet ze świecznika (nie mylić z widełkami;)) niezapomniane i wznawiane...-ale to nie jest do kupienia w masowej sprzedaży.
Na słynnych ślubach- zdarza sie, że Córka zakłada suknię Matki.Pamiętamy taką uroczystość?
jr