Spędziliśmy wczorajszy wieczór na kolanach, dawno się tak nie bałam. Nie, nie żadne objawienie albo nawrócenie.
Robiłam porządek w pudełku z przyborami do szycia, ciekawe po co jak ja nie umiem szyć i jak się urwie głupi guzik u bluzki to bluzkę wyrzucam, ale mam takie pudełko i tam było wszystko skopane to zostawiłam szpulkę nici, dwie igły i agrafkę a resztę do kosza, ale podczas przeglądu tych "skarbów" od których można dostać ciężkiej nerwicy i ślepoty (a bo to raz się dźgnęłam jak usiłowałam coś szyć) chyba mi trochę tych szpilek i igiełek wypadło na podłogę i ja nie wiem - czy to możliwe, żeby kot wbił sobie igłę do pyska? Miałam bowiem wrażenie, że Kiciulek ma tak właśnie wbitą igłę, raz Menel wbił sobie ość z ryby i bardzo podobnie się oblizywał usiłując ją wyciągnąć. Kiciul jest przekot i da sobie zrobić wszystko, można mu grzebać w pysku, w uszach, w oczach, a on leży z łapami do góry i nawet pazurki ma schowane. Zajrzałam mu więc uważnie do pyska ale nic tam nie miał, choć przysięgam, widziałam wcześniej błysk igły. Czyli zeżarł! No to po kocie! Ale ponieważ nie wyglądał źle i tylko się otrzepał jak go puściłam, zaczęliśmy szukać igły. Kuchnia duża, posadzka jasna, czysta. Co nie czysta, jak piszę że czysta to czysta. Tak nam zeszło to szukanie igły dość długo, a tymczasem kot się zdążył wymyć, przespać i poszedł na pole.
A już miałam jechać do dyżurnego weta ale jechać bez kota bez igły w pysku to bez sensu.
Dobra, więcej nie napiszę bo i tak mnie w rodzinie nazywają drugą Villas, i to nie z powodu pięknego głosu czy imponujących loków.
PS Igły nie znaleziono, kot zdrowy.
PS Igły nie znaleziono, kot zdrowy.
to jak z tym szkaniem igły w stogu siana :)
OdpowiedzUsuńLipton_R
a Trójkolorowa jak zwykle urocza :)
Usuń^^
Szkoda bluzek - nie wyrzucaj. :) A Kotka piękna!! Zaznaje dobroci od Was to i "dzikość" jej przechodzi. :)
OdpowiedzUsuńCudny Kot :))
OdpowiedzUsuńTez tak mam, ze nic nie przyszywam, a namiętnie zbieram zapasowe guziki, od wszelkich zakupionych nowych ubrań. Po co? nie wiem...
No ale co z tą igłą? Znalazła się?!
OdpowiedzUsuńObawiam się, że jak dorzucisz pęto kiełbasy, jajka i kurę, to doniesiesz tylko.... kota;-)
OdpowiedzUsuńDruga Villas? Acha! To jest nas więcej;-)
Śliczna ta spakowana trójkolorowa :-)
OdpowiedzUsuńAle niby po co miałby brać do pyska tę igłę ???
Pachniała wielkanocną kiełbasą ??
Też się nie wyrabiam z szyciem, chociaż kiedyś to nawet lubiłam. To, czego nie trawię to prasowanie!
OdpowiedzUsuńSzukania nie zazdroszczę, ale kot który tak cierpliwie znosi wszelkie zabiegi, to bardzo wygodna sprawa.
Nasz łagodnie znosi wszystkie zabiegi pani wet, od nas ucieka, jakby go ktoś ze skóry miał za moment obedrzeć! :)
A tak w sumie, to dobrze, że nie miał tej igły, też bym się bała.
pozdrowienia!
Jak widzę wszystkie kotki uwielbiają włażenie do wszelkich koszyków, torebek, pojemników i walizek :) Nasz jeszcze lubi wskakiwać do samochodu, jak M. jedzie po zakupy. :)
OdpowiedzUsuńDzika kotka w koszu?? wyglada lagodnie jak baranek.. swiecony..:-) Piekna jest!
OdpowiedzUsuńLadny kot, tłusty. Ale po co ta "iglowa" histeria? Zezarl glupi bydlak iglę, jego pech!
OdpowiedzUsuńprześliczna ta kicia
OdpowiedzUsuńOjejku biedulek... ważne, że nic mu nie jest ;)
OdpowiedzUsuńMnie też tak nazywają, może jednak uznajmy, że to komplement?
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba pomysł koszyka z kotem. Odkrywasz taki koszyk w kościele do święcenia a kot myk na łysinę proboszcza :)))))
A Kiciulka proszę wygłaszcz ode mnie :)
Na pewno nic się nie stało.Kot igły nie zeżarł.Zwyczajnie nie mogliście jej znaleźć.Spokojnie Klarciu i bez nerwów:))ps.Widzę, że Dzika coraz bardziej oswojona.:)Wasza jest już na bank.Cudna kicia, ma szczęście bo znalazła sobie swojego człowieka i bezpieczny dom:)
OdpowiedzUsuńZnam takie chwile grozy, co prawda mam psy nie koty, ale jednej suczy to wszystko dziwnym trafem do mordy wlatuje. Czary jakieś.
OdpowiedzUsuńNo, to jest nas dwie "drugie Villas". Ja dodatkowo za loki:P
OdpowiedzUsuńKosze, koszyki, kartony, a nawet kartoniki, wszelakie torby, w tym moja osobista torebka...,byle podogonie się zmieściło. A najprzyjemniej koctwu w koszu ze świeżo zniesionym i poskładanym praniem! Klarko, jakaż ona "dzika", ta trójkolorka, skoro tak pięknie w koszyku siedzi i jeszcze w obiektyw patrzy?! Cudna jest w ogóle! Kupuję pomysł na święconkę. Ciepło pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńjojak
i jeszcze na bielusieńkim obrusie, idealne miejsce dla kota! uściski:)
UsuńA ja mam właśnie taką kotkę trójkolorową w domu, ma na imię Mariola i bardzo przypomina tą "Twoją" Klarko, tylko moja na pysku bardziej łaciata :-).
OdpowiedzUsuńKlarko, co zrobić? Facet mnie zostawił ale ja nadal kocham i jakoś myslę, domniemywam, wręcz (czytając z sygnałów) prawie wiem, że on też. Walczyć czy dać spokój?
Ania
poczekać
Usuńkrótko, węzłowato i na temat, dzięki :-)
OdpowiedzUsuńAnia
Jezusie Nazareński-to jest nerwica natręctw-kota masz traktować jak kota...to opinia moich znajomych...głównie lekarzy. Klarka -też tak mam-albo szukam tabletki, igły -albo kota późnym wieczorem-albo po włączeniu przez Męza jego pralki. Zasnąć się nie da dopóki nie doliczę się 4 sierściuchów. Można się śmiać- gosiaragdoll
OdpowiedzUsuńOjej, igła tez jest niebezpieczna w pobliżu kota ! Też... bo mój rudzielec pożarł wstążeczkę z ciętych kwiatów. No więc tak: konsultacja u lekarza ludzkiego, 3 telefony do weterynarzy, wciskanie płynnej parafiny do pyszczka, codzienne telefony od córki z Anglii, mamy, taty, "krewnych i znajomych królika" z pytaniem priorytetowym - już ?! Stres poganiał stres - bo mogła utknąć w jelitach, zawiązać je na supełek, bo weterynarze chcą już otwierać jamę brzuszną, itd. Kot miał to wszystko w nosie; jadł, spał i walczył ze mną o wgląd do kuwety. Po tygodniu wydalił (tu może bez szczegółów). Była przechowywana w plastikowym woreczku i do wglądu zainteresowanych. Teraz już się z tego śmieję ;-)))
OdpowiedzUsuńBasick