sobota, 11 lutego 2012

kolacja walentynkowa

Waldemar spędził prawie całe życie pod skrzydłami matki i nie miał pojęcia o wielu sprawach. Na przykład nigdy go nie interesowało gotowanie, robienie zakupów, sprzątanie czy pranie, bo to wszystko robiła mama. Układała mu w szafie, sprzątała pokój, kupowała odzież i płaciła za Internet. Papierosy kupował sobie sam. Kiedy wyprowadził się, było mu ciężko bo ile można jeść bułki z pasztetem albo z paprykarzem.
Nie umiał prać, wchodził więc w majtkach i skarpetkach pod prysznic a jak się umył to ściągał to z siebie, podeptał jeszcze trochę i tak wyglądało jego pranie. Mył podłogę mopem, ale nie wpadł na to, ze mopa płucze się w wiadrze tylko  wkładał go do kibla i spuszczał wodę.  
Blondyna, mistrzyni w sprzątaniu, była załamana, bo ona  miała to opanowane do perfekcji. Jeszcze w życiu małżeńskim działo się u niej tak, że mąż wytykał jej kurz na meblach albo paprochy pod grzejnikami, dlatego zresztą nauczyła się czyścić je od środka. Po paru latach przyłapała męża na rozsypywaniu pod łóżkiem śmieci z odkurzacza ale i tak nie zrozumiała, że to nie ona źle sprząta bo wmówił jej, że akurat w sypialni sprawdzał  w worku z odkurzacza  bo coś  mu zginęło, śrubka jakaś, i dlatego się to wysypało.
Dla niewtajemniczonych - muszę przypomnieć – Iwona, czyli Blondyna, uciekła od swego męża niedobrego bo zakochała się miłością gwałtowną w rachmistrzu spisowym a rachmistrz pokochał ją od pierwszego spisywania i uciekli w góry, gdzie wiodą życie pełne miłości i namiętności, jak ktoś jest nieletni albo nie chce grzeszyć to niech tu przerwie i dalej nie czyta bo będzie o konkubinacie, antykoncepcji, seksie i wielu innych gorszących sprawach. To jest poważny blog i nikt tu nikomu nie będzie mydlił oczu, jak się chłop dorwał do takiej kobiety to nie po to, żeby grywać z nią wieczorami w warcaby.
Na razie nie będzie o seksie na kuchennym stole ale blisko, cierpliwości.  
Waldemar chętnie się uczył i wystarczyło mu po prostu powiedzieć, że ścierką do naczyń nie wyciera się rozlanej kawy a białej bluzki nie pierze się z fioletową zasłoną. Zdumiał się, że ręczniki należy zmieniać i prać bo do tej pory, a mieszkał kilka miesięcy sam, ręcznik suszył i już. Nie dziwcie się, skąd miał wiedzieć? Teraz co innego, bo uwielbiał patrzeć na swoją ukochaną i zapamiętał, jak robiła wiele rzeczy.
Tego wieczoru mężczyzna (tak, tak, już nie chłopczyk mamusin, nie śmiejcie się) postanowił ugotować coś specjalnego dla swojej ukochanej. Z gotowaniem miał  jeszcze gorzej niż ze sprzątaniem, dlatego postanowił ugotować coś łatwego. Makaron z jakimś sosem ze słoika, o! Na paczce makaronu jest przepis, więc nawet matoł da radę. Odmierzył wodę, posolił. A skąd wiadomo, że woda się gotuje? Poleciał do komputera i po chwili wiedział. Proszę, jak się chce to się znajdzie. Gorsza sprawa, bo makaron był zapakowany w taką folię a Waldemar przypomniał sobie, jak Iwona gotowała ryż i był pewien, że wrzucała ten ryż do wody w opakowaniu, ale czy makaron tak się gotuje? Zdecydował, bo woda bulgotała jak wściekła i zrobił to tak, jak ona, czyli w całości. Przykrył, a kiedy po dwunastu minutach podniósł pokrywkę, zrozumiał, że makaron gotuje się bez opakowania. No to nie będzie makaronu z sosem ze słoika.
Postanowił więc ugotować kotlety i ziemniaki, to najprostsze. Obrał ziemniaki, obierać umiał, ale co dalej? Spróbujcie znaleźć przepis na gotowane ziemniaki. To nie może być trudne, w przepisach jest po prostu napisane – ziemniaki ugotować.
Nalał więc wody, wrzucił do niej ziemniaki i gotował, sprawdzając co jakiś czas, aż będą miękkie. Potem zestawił je z gazu na bok i  pobiegł do sklepu, gdzie można kupić gotowe kotlety, wziął trzy ( nie zapominajcie o kotku) i szybko wrócił do domu. Zostało mu pół godziny, nalał na patelnię trochę oleju ale wydawało mu się mało, bo jak się kotlet usmaży z góry od powietrza? Wylał więc resztę z butelki i akurat pasowało, kotlety nie wystawały nad tłuszcz. Spojrzał na zegarek, już czas, zapalił gaz pod kotletami, postawił garnek z ziemniakami na drugi palnik, dobrze to wykombinował, nie wylał z nich wody to się szybciej zagrzeją.
Iwonka weszła  do mieszkania  i usłyszała śpiew ukochanego.

Ach, co to była za kolacja, a co potem się działo! Pisać dalej?;)

22 komentarze:

  1. Już się nie mogę doczekać na dalszy ciąg :))))))))) A szczególnie na opinię Blondyny o talencie kulinarnym Waldemara. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisać, pisać jak najbardziej już umieram z ciekawości...;-)
    Mój mąż nie przeczytał na opakowaniu przepisu i makaron wrzucił na zimną wodę:((( teraz mu gotowanie wychodzi całkiem dobrze tylko za pieczenie ciasta się nie bierze;0)

    OdpowiedzUsuń
  3. A moze Waldemar umie ugotowac jajka na miekko?
    bo znam takich, ktorzy czekaja az skorupka zmieknie.
    "gotuje te jajka juz godzine, dolewam wody, bo wyparowuje, sprawdzam widelcem, a one ciagle twarde"

    OdpowiedzUsuń
  4. Poezja:))maria I

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisz dalej koniecznie, z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg:) Ciekawie się zapowiada:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, to jeszcze nie napisane??????? Pisać, pisać, szybciutko :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Klarko, powinnaś wiedzieć, że pisać dalej i to już najlepiej ":)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam, ale dostałam czkawki ze śmiechu i do tego oblałam kota herbatą :P
    Pisać dalej!!!
    nefrytowakotka

    OdpowiedzUsuń
  9. Coś mi się zdaje, że mój poziom gotowania jest bardzo podobny do poziomu Wyżej Opisanego Dojrzałego Mężczyzny... :D

    Pisać dalej, oczywiście, że pisać!
    Osiemnaście mam skończone, czekam na ten seks! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Że też nie wpadłam na taki pomysł prania majtek i skarpetek pod prysznicem! Od dziś moje chłopy piorą sobie sami! Dziękuję Ci Klarko!!!
    Krystyna

    OdpowiedzUsuń
  11. głodnego pytasz, czy chcę dokładkę? pisać!
    PS z tym makaronem to już przesadziłaś lekko :) alee i tak fajnie :)
    pozdrawiam :***
    Udanych Walen-Tynek :)
    lipton_R

    OdpowiedzUsuń
  12. PROSIMY O WIĘCEJ !!!
    Zajebiaszczo się to czyta:)

    Apt.K.K.

    OdpowiedzUsuń
  13. Pisać, pisać, pisać!!! Podejrzewam, źe dalej zamiast seksu był pożar w kuchni. Albo nie - seks był, a pożar w kuchn i to tylko jego następstwo, bo jak się Waldemar zajął kobietą, to zapomniał o kotletach w głebokim tuszczu smażonych, a stąd roga do pożaru już niedaleka...

    OdpowiedzUsuń
  14. Na ....sanatoryjnym obozie(jakieś 3 mies), chłopcy też solennie wykonywali te swoje obowiązki. Tyle że wieczorami znikali w pobliskiej agencji objezdnej. Wszystko.

    IGA

    OdpowiedzUsuń
  15. Klarko, jesteś boska !!! Dopiero teraz dotarłam do tego wpisu a historię Waldemara i Iwony czytałam od końca.

    Ten Waldek ma z gotowaniem prawie jak mój mąż. :)) Co się uśmiałam to moje.
    Mój mąż kiedyś zrobił zupę jarzynową, chyba nawet z przepisu w internecie ale nigdzie tam prawdopodobnie nie były podane proporcje jarzyn, więc dał wszystkiego po równo. Zupa jechała selerem na kilometr i jeść się jej nie dało. Seler jest dość gorzki a jak się go da tyle samo co marchewki to wiadomo. :)) Nawet marchewka tej goryczki nie załatwi.
    Kotlety też na początku topił w oleju, chociaż wiedział, że je odwraca. To się nazywa SMAŻENIE NA GŁĘBOKIM TŁUSZCZU, hihi.
    Moj mąż się już wyrobił, tak więc gorąco kibicuję Waldemarowi - ma chłop dobrą wolę i chęć nauki - będą jeszcze z niego ludzie ! :))

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz