Kiciulom odwaliło! Kiedyś wspominałam, ze przyłaziło tu takie miauleństwo dość dzikie, dalej przyłazi, już jest taki jak pół dorosłego kota, sprytny, bystry, śmiga po posesji jak jaka wiewióra. Te koty wioskowe to chyba robią sobie jakieś miejsca spotkań u mnie i u sąsiadki na dole. Sąsiadka mieszka tu niedawno, z rok albo coś koło tego, i przywiozła z sobą takiego wielkiego wypasionego kocura. Z początku ten kocur się bał wsi bo to panisko z miasta, siedział na tarasie i jak się coś w trawie ruszało to uciekał do mieszkania. Nasze kociska szybko wywęszyły, że tam żarcie na misce jest na okrągło, wersal po prostu, i się zaczęły gościć. Potem się okazało, ze to żarcie miał jakieś dietetyczne bo był spasiony i miał mieć dietę, naszym kotom to smakowało i mu systematycznie wyżerały. Wreszcie Czarny się odważył i ich śladem zaczął przychodzić do nas, a u nas nie ma żadnej diety odchudzającej, ani dla ludzi, ani dla zwierząt, czym chata bogata tym koty okoliczne.. no dobra, nie skończę. Czarny żarł jak każde stworzenie na głodzie, czyli wymiatał wszystko, ale zaczęły się wzajemnie wizyty, zabawy, gonitwy, i tłuścioch przez lato schudł. Jesienią przybrał na wadze jak my wszyscy, przyjaźń międzykocia została i lubię patrzeć, jak się gonią po ogrodzie i chowają pod choinkami. U sąsiadki latem oczywiście, jak wszystko pootwierane, gonią się również po schodach wewnętrznych, wywalając wszystko po drodze, wbiegają do domu, lecą schodami na górę, wpadają do pokoju, z pokoju na taras i znów do ogrodu, i tak w kółko. Macie pojęcie? Trzy koty! I do tego taki rudy mały pies za nimi. Ta sąsiadka ma większą cierpliwość do nich jak ja, ja obcym nie pozwalam grasować w domu.
No i ten mały kotek jak zobaczył, że ja go chyba nie przygarnę, to poszedł do niej. Tam żarcie stoi tak jak u nas – trochę w domu a trochę na polu, bo jakby który kotek zgłodniał a dom był zamknięty? No, zdechnie z głodu biedny! Nie przychodzi jednak do domu tylko śpi w stodole u trzeciego sąsiada, ale przychodzi się bawić do Miaukotka. Jest sprytny jak małpka, wskakuje na czereśnię ( wyglądają na tym drzewie jak dwie sroki) Miaukotek za nim, choć mój kot się wyraźnie boi. Tamten zawsze wyżej, pies pod drzewem szczeka na nie, wreszcie ten malutki głową na dół jak wiewiórka sprytnie myk z drzewa i śmiga przez ogród, pies dla formalności pomerda ogonem i nawet nie biegnie za nim tylko patrzy, co to będzie, bo na drzewie siedzi ofiara losu i mryyyyyyy. Udaję, że mnie to nie obchodzi. Siedzi, siedzi, wreszcie kombinuje, tyłem, przodem, bokiem, ostrożnie złazi.
A dziś jest ciepło, słońce świeci i w koty coś wstąpiło, bo Biały waruje pod balkonem czekoladowej, te dwie sroki gonią na spółkę tego czarnego na dole a trójkolorowa przytargała mysz (skąd ona upolowała mysz o tej porze?) i czeka pod garażem na Lubego z tym prezentem, pewnie już na walentynki!
Dziś mi kolega przypomniał, że klika cierpliwie w reklamy więc melduję – odkąd mam ten blog zarobiliście dla moich kotów 70 euro.
No, to się nazywa oryginalny prezent na walentynki. Tylko 70? Ja się wypisuję w takim razie :P
OdpowiedzUsuńKlarka a gdzie te reklamy ?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Józefina
p.s. a opowiadanko o siersciuchach boskie :D
Józefina pod każdym postem znajdują się reklamy z tkim charakterystycznym znaczkiem "i" w szarym kółku po prawej stronie na dole. Druga reklama jest tuż nad informacjami o nowych postach.
OdpowiedzUsuńsmakoszka szału nie ma, ale lepiej mieć jak nie mieć;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam o kotach u Ciebie i zdaje się przypominam Twoją sąsiadkę )))
OdpowiedzUsuńtakże uważam że lepiej mieć 70 niż 0 euro :) a Twoje koty są chyba najbardziej zwariowane pod słońcem
OdpowiedzUsuńjeanette
A mnie się przypomniała bajka o kocie Filemonie:-) I gratuluję zarobku, uważam, że całkiem pokaźny i chętnie klikam dla kotków!
OdpowiedzUsuńNo nie mogę te Twoje koty są niezłe, a prezent jak najbardziej na Walentynki wskazany :-)
OdpowiedzUsuńz racji biegłości w kocim temacie:-) o poradę poproszę-mam 9-miesięcznego kota, który oknem wychodzi na dwór bo z psem się jakoś nie lubią:-(. Ostatnio na parapecie widzę duuużego kota, co oknem zagląda a moje miauleństwo pod krzakami siedzi-to niby co to może być? Dzikich kocich walk nie widzę...
OdpowiedzUsuńedytek38 9 miesięcy to jeszcze kocie dziecko to się trzyma od dużego z daleka bo się boi, a duży takiego malucha też nie skrzywdzi, najwyżej go pacnie jak by podskakiwał, duży siedzi na parapecie bo koty są ciekawskie i do tego być może pachnie mu jakaś karma, one to czują przez ściany!
OdpowiedzUsuńDziękuję:-). Moja siostra, którą na własność posiadają trzy koty(pisałam w emalii) twierdzi,że mały powiedział innym ,że tu jeść dobrze dają i koty kochają:-) ale jej kotki są li i jedynie domowe.Już nie moje:-( (bo zostały z dzieckiem bardzo daleko)dwa koty domowe też były-nie mam doświadczenia z łaziorami:-)
OdpowiedzUsuńKoty to do siebie mają, że po drzewach wciąż kicają. Moje też ostatnio oszalały więc się chyba pozmawiały;)
OdpowiedzUsuńalbo wiosnę czują i się marcują!
OdpowiedzUsuńA mnie odwiedzala kiedys bezpanska, czy moze raczej bezdomna, kocica. Spacerowala sobie po mieszkaniu, witala sie z moimi kotami i psem, pomiziala sie, czasem zdrzemnela, chlipnela wody (o dziwo, nigdy nic u nas nie jadla) i szla "do siebie". Czasami wpadala na chwile, innym razem zostawala caly dzien... Ot tak...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-) Lucyna
Do nas przychodzi kocur od sąsiada, choć go nie karmimy, to zagląda przez drzwi balkonowe do kuchni albo skacze po ogrodzeniu rozśmieszając każdego, bo są to skoki wyczynowe! Nazywamy go czule Fat Cat, bo jest bardzo puchaty.
OdpowiedzUsuńTu jest więcej o kotach.... To niesprawiedliwe. Ten blog mam zablokowany a w domu wiadomo...za dużo wodzów za mało indian. Do kompa trudno się dostać. A i po pracy przy komputerze już i nie bardzo się chce. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńkluchola o kotach zebrał się folder 100 stron, powybierałam z obydwu blogów i zastanawiam się co z tym zrobić
OdpowiedzUsuń