Czasem, bardzo rzadko, a bywa, że wcale, człowieka dotyka stan, w którym nie może nic robić. Nie może się na niczym skupić, choćby to była najciekawsza książka, to siedzi nad nią bezmyślnie i nie zapamięta z niej jednego zdania. Choćby to był najzabawniejszy film, nie rozśmieszy go, bo po ekranie przesuwają się nic nie znaczące obrazki.
Rozmowa z najbliższymi staje się coraz trudniejsza. Najpierw się ich pociesza, tryskając humorem a potem chce się ją zakończyć jak najszybciej. Nareszcie zostają tylko ci, przy których można płakać na głos i można im mówić wprost o strachu przed bólem i przed nieznanym. Ma się ochotę krzyczeć – nie mówicie mi, że będzie dobrze, bo nie wiadomo, jak będzie!
Nie mówię, że wszyscy chorzy tak mają, nie jestem przecież psychologiem.
Miałam dziś napisać Wam coś lekkiego na weekend ale nie mogę, bo myślami jestem przy kobiecie, której osobiście nie znam, ale jest mi bardzo bliska. Robi wspaniałe zdjęcia, kocha zwierzęta, jej kotka Luśka jest moją ulubienicą (obok Erny teatralnej).
Pełna optymizmu, wesoła, dzielna, nagle zachorowała. Pociesza nas, pisze dla nas na swym blogu o kolejnych etapach leczenia. Operacja w poniedziałek. Tak sobie pomyślałam, żeby zaspamować Kurce Domowej skrzynkę i komentarze na blogu życzeniami i uściskami, żebyś kochana Kurko nie miała czasu na rozmyślania. Co Wy na to?
Masz rację! Dobrego nigdy za wiele!!:))
OdpowiedzUsuńJestem za:)
OdpowiedzUsuńZaspamowalam u Kurki, mam nadzieje, ze nasze komentarze przysporza Jej choc troche radosci w tych chwilach. Dobra jestes kolezanka, Klarko, dziekuje, ze dalas nam namiary na Kurke.
OdpowiedzUsuńJak najbardziej Klarko.Serdeczności.
OdpowiedzUsuńMasz rację, byłam , napisałam...
OdpowiedzUsuńInternet mi chodzi jak chce,
to jest a jak chce to nie ma...:/
Choroby to niesprawiedliwe, zimne, wyrafinowane suki. Atakują znienacka, co jest wybitnie nie w porządku - bo przecież skoro już mamy żyć z nimi, to mogłyby chociaż uprzedzić, że coś nie halo się dzieje. Ale nie, przychodzą nieproszone jak upierdliwi goście i rozsiadają się na kanapie z ubłoconymi buciorami. Strasznie to wkurzające... :(
OdpowiedzUsuńLecę do Kurki! :)
witaj, klarko. nie znam ciebie, czasem podczytywałam kurkę, ale jej też właściwie nie znam.za to znam stan o którym piszesz. strach i niepewność...dlatego zaspamowałam u kurki. a tobie, dobra kobieto, wszystkiego pięknego życzę.:)
OdpowiedzUsuńDobrze jest wiedzieć, że wielu ludzi o nas myśli i życzy dobrze :)
OdpowiedzUsuńByłam i napisałam, oczywiście Onet nie widzi komentarza, ale mam nadzieję, że uwidzi za jakiś czas.
Uściski, wzruszająco i pięknie napisałaś.
Klarko masz świetny pomysł. Już do niej piszę :)
OdpowiedzUsuńDobry pomysl, napisze :-)
OdpowiedzUsuńQurce moich przemyśleń nie napiszę.
OdpowiedzUsuńKlarko , bardzo poruszył mnie tytuł dzisiejszego posta !!!.
Długie lata nie mogłam pogodzić się z odejściem mojej rówieśnicy; jej dzieci z moimi biegały po szkolnym boisku.
Gdy B" nie miała już sił walczyć z chorobą , odcięła wszelkie kontakty - żadnych odwiedzin , współczucia...,
Dziś rozumiem dlaczego ...
Już się robi!
OdpowiedzUsuńTak, jestem za! Już lecę.
OdpowiedzUsuńNawiedzić chorego to 300 dni odpustu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhi,hi...to i ja zaraz lecę kogoś pocieszyć i odwiedzić...
UsuńJa się na tym onecie nie potrafię połapać, ale wpisałam się też :)
OdpowiedzUsuńKurka odwiedzona i pozdrowiona...Dobry(jak zwykle)pomysl Klarko, Ciebie rowniez pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOczywiście pomysł wspaniały, jestem z Kurką myślami cały czas...czekam na pomyślne wieści ale oczywiście lecę skrobnąć tam słówko:-) pozdrawiam ciepło:-)
OdpowiedzUsuńNie jesteś psychologiem, ale widać, że znasz "duszę chorego".
OdpowiedzUsuńPędzę do Kurki, pozdrawiam,
M.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKurka piękne zdjęcia robi.Szkoda,że na Onecie je zamieszcza.
OdpowiedzUsuńOdwiedziny chorogo to jeden z dobrych uczynków. Pamięć jest ważna i dobre słowo.
Nie tylko Kurka jest chora, ale wiele kobiet w różnym wieku.
Pozdrawiam
Dzięki za namiary do Kurki-nigdy tam nie byłam,a szkoda,bo pięknie:))Bardzo ważne jest odwiedzanie chorych,chcę przekonać do tego wszystkich.Miałam sąsiada,którego praktycznie wyniańczyłam,kochałam Go jak Brata.Zachorował i niknął w oczach 1/2roku -nie miałam odwagi pójść do Niego,zastanawiałam się co Mu powiem,że nic mądrego,że będzie dobrze?a przecież mogłam przyjść i tylko potrzymać za rękę,a On spojrzałby na mnie pięknymi,olbrzymimi ,czarnymi oczyma.Jerzyku bardzo Cię przepraszam....maria I
OdpowiedzUsuńNiestety nie potrafimy się zachować w takich okolicznościach.
Usuńnie znam ale z miłą chęcią)))
OdpowiedzUsuńpoznam znaczy)) oraz napieszę))
OdpowiedzUsuńi wiesz .. Erna CIĘ LIZA PO WSZYSTKIM ZAMIATAJĄC OGONEM)))))))))))))))
Witaj
OdpowiedzUsuńZnam Kurkę i zaraz wstąpię z uśmiechem do niej, bo pisze i zdjęcia wkleja cudne :)
Klarko, masz serce na dłoni :) buziaczek :)
Kochana Klarko trzymaj kciuki i za mojego męża, ma ostrą białaczkę limfoblastyczną , jest 158 dni po przeszczepie szpiku i wszystko wróciło, znowu jest w szpitalu, znowu cierpi a my znim...Renia
OdpowiedzUsuńReniu, ja nie wiem skąd jesteś, ale jak z Krakowa i jakbyś potrzebowała pogadać z obcą babą to jestem do Twej dyspozycji
Usuńto ja też trzymam kciuki... moze moje , chore, liczą się podwójnie... Reniu, piszę kartki i wożę je do Wambierzyc (Bazylika- Ziemia Kłodzka), bo do komunii isc mogę, jesli pozowlisz dopisze Twojego meża, do mojej listy...trzymajcie się...pozdrawiam
UsuńNiestety, jestem z Kołobrzegu... mąż w Gdańsku,na szczęście ma tam swoją Kuzynkę Basię, która dzielnie go wspiera. Dziękuję Tobie Klarko i Kurce za dobre myśli, jutro (poniedziałek ) będzie wiadomo jaka będzie chemia i dlaczego paskuda wróciła...Renia
OdpowiedzUsuń