Wczorajsza nawałnica poniszczyła nasze kwiaty, hortensje, dalie i słoneczniki połamane, begonie porozbijane, mieczyki leżą. Pół jabłoni runęło na ziemię, jabłka w tym roku obrodziły niesłychanie obficie. Szkoda.
Mikulina ma zapalenie ucha, dlatego nie je, schudła, klęczę koło niej i karmię po odrobinie ale ona nie chce jeść. Jedynie od Hani zje parę granulek. Hania jakoś potrafi ją przekonać. Krzysiek ma urlop, wozi psinę do weta.
Burza ją przeraża. Dla mnie to nowe doświadczenie kiedy drżący ze strachu pies przytula się, dygoce jeszcze przez chwilę a potem leży spokojnie patrząc ufnie. Nigdy nie miałam tak zapatrzonego we mnie zwierzęcia.
Moja kochana siostra czuje, że jej potrzebuję i dzwoni do mnie prawie codziennie. Jakie to dobre. Tyle rzeczy można przegadać, wyjaśnić. Przez wiele lat myślałam, że dzieci, które zapraszałam na wakacje, nie wspominają tego czasu najlepiej z perspektywy dorosłości bo nie miały u nas luksusów, często prosiłam je o pomoc w domowych obowiązkach, musiały czasem spać na materacu na podłodze, jadły to co ugotowałam. Nie organizowałam zbyt wielu zajęć, musiały zajmować się sobą same. Co to za wakacje.
Ale okazuje się, że wszyscy wspominamy ten czas dobrze. Czas radości, beztroski, miłych niespodzianek.
Codziennie rano boli mnie głowa mocniej niż zwykle. Ta choroba nie jest na miesiąc czy dwa jak myślałam z początku.
Klarko, zapewne też aura nie pomaga, ja mam problem a teoretycznie nie mam żadnej poważnej choroby. tylko nadciśnienie i meteopatie :-)
OdpowiedzUsuńszkoda ogrodu, drzew, i kwiatków....
biedna psina. podrap za uchem.
kocha ciebie.
to dość idiotyczne że nawet wina się nie napiję wieczorami, tak lubiłam celebrować to krótkie lato, siedzieć w ogrodzie, podglądać jeże, gadać do północy lub dłużej, szlag
UsuńDawniej ( o, widać, żem stara🤔),taka nawalnica, trąba, grad- zdarzala się może raz w sezonie. A teraz- codziennie gdzieś coś😥.Klarko, a doktory jakos próbują pomoc na ten ból?🥰
OdpowiedzUsuńRacja, nie pamiętam, żeby latem były takie nawałnice, skoki temperatury i upiorny zaduch. Czasami trafiła się burza z ulewą, sporadycznie gradem, ale potem przychodziło ożywcze ochłodzenie. Teraz burza, a za burzą znów zaduch.
Usuńpamiętam za to zimne, deszczowe lata nad morzem zwłaszcza, czasem nie trafiał się nawet jeden słoneczny dzień
UsuńBasia, mam pół apteki, na ból, na smutek, na sen, na bicie serca, i sama nie wiem co tam jeszcze wykupione
UsuńPrzypomniałaś!Nad morzem było mi zimno! Pamiętam, że leżałam zawinięta w koc :):)Booosze, ja też na smutek mam, bo zamartwiam się chyba za pół świata:) chyba na sen bym musiała, bo nie mogłam dziś zasnąć do drugiej:( Niech nie boli, moce zaklinam!
UsuńBasia ja nawet napisałam taki durnowaty kawałek o emerytce która pojechała nad morze w lipcu a na Bałtyku pływał na krze biały miś ;)
UsuńPrzykro mi z powodu roślin. Ale Wasze kochające dłonie z pewnością przywrócą piękno ogrodu. A rośliny są wdzięczne i pod troskliwą opieką "zbiorą się".
OdpowiedzUsuńNatomiast zwierzęta jeszcze bardziej. Zapalenie ucha jest bardzo bolesne, a zwierzęta nie akceptują bólu. Natomiast akceptują i rozumieją spokój, miłość i błogość. Te, w połączeniu z antybiotykiem, działają cuda. Zwłaszcza część niefarmakologiczna.
Do mnie w latach siedemdziesiątych XX wieku przyjeżdżała nastoletnia kuzynka z Londynu na wakacje. Przywoziła ze sobą cudowne słodycze (to wówczas robiło największe wrażenie), kosmetyki, ubrania i zabawki. I opowieści. O czipsach ("Och, to jest coś najpyszniejszego na świecie. We wszystkich smakach. Nie da się tego opowiedzieć" mówiła), gazowanych napojach i plastikowych miniaturowych zwierzątkach, które wówczas mozolnie zbierałam, a które tam były w nieprzebranej ilości gatunków, rozmiarów, póz, itp. Zawsze myślałam, że pobyt w przaśnym PRL-u to musiał być nastoletni koszmar na miarę zesłania. Tymczasem, od lat wspominamy wyprawy na grzyby i jagody, naukę pływania z trenerem na basenie w Wiśle, ogniska, kąpiele w Bałtyku w czasie deszczu (i takie normalne też), wieczorne przygotowywanie kogla-mogla z zebranymi jagodami lub poziomkami, gotowanie z babcią, podrywanie chłopaków (bez babci ;)). Aura tych opowieści jednoznacznie wskazuje, że były to wakacje życia przez 8 lat z rzędu. Tak, że tego.... Pozdrawiam. Joanna
ja będąc dzieciakiem jeździłam z mamą "na Zachód", czyli w okolice Wrocławia, gdzie mieszkała rodzina mamy. I tam był inny świat. Oni mieli łazienkę i toaletę, prąd i wodę, palili węglem, nigdzie nie było pod górę, dzieci miały swoje pokoje, nie mieli swojego pola więc nie musieli w wakacje pracować w polu. Czuję się jak zdrajca bo całą drogę pytałam mamę dlaczego zamieniła takie dobre miejsce na nasze aż w końcu mama odparła - tata tak chciał. I to była prawda. A kiedy moi kuzyni przyjeżdżali do nas w góry to byli zachwyceni!
UsuńOch, jakie straty, i tak w całej Polsce...
OdpowiedzUsuńGdy byliśmy w Szczawnicy, jeden z psów w pobliżu wył na grzmoty, widocznie tak okazywał strach, sam w ogrodzie, a tu burza.
Współczuje Ci z powodu tych bóli głowy, potrafią zatruć życie!
jotka
dochodzi też utrata poczucia bezpieczeństwa bo skoro wokół zalewa posesje i zrywa dachy to i nas za którymś razem dosięgnie
UsuńJa jeździłam do babci. Woda w studni, bez pompy, kibel za stodołą. Dużo pracy w polu. Mycie się w metalowych miskach wodą zagrzaną na piecu węglowym
OdpowiedzUsuńByło cudownie!!
No i bym cię przytuliła...
Usuńja zabierałam dzieciarnię do akwaparku, na Wawel, do zoo i uwaga, to były czasy kiedy McDonald był mega atrakcją!
UsuńNo to był full wypas!
UsuńJa miałam przez kilka lat w okolicach 2010 taką męską ferajnę. Ja to cudownie wspominam, kiedyś zapytam chłopaków jak oni. Teraz są niektórzy dorośli,inni groźni nastolatkowie to nie zaczepiam
Jesteś wrażliwsza niż inni na pogodowe zmiany i stąd może te poranne bóle głowy.
OdpowiedzUsuńTe burze i nawałnice kładą rolnikom zboże, tu też widzę jak zboże się łamie.
Pieska szkoda i z powodu choroby i strachu, który odczuwa podczas burzy. Moja psina się nie boi, ale dygocze przed fryzjerem, to zawsze dla niej bardzo emocjonujące negatywnie wydarzenie.
Ściskam.
a Mikulina nawet czyszczenie uszu znosi cierpliwie,
Usuńpowoli robimy tzn mąż robi porządek w ogrodzie, wiem że taki ogródek to niewielka strata w porównaniu do innych poważnych zniszczeń, ale kiedy zobaczyłam 10 skrzynek niedojrzałych jabłek które trafiły do kompostu no i te moje begonie porozbijane to jednak żal.
pozdrawiam!
Pogoda na calym swiecie oszalala! U nas srodek zimy : zimno i mokro, pada od chyba 3 tygodni z malymi przerwami. Ale Europa to Armagedon .Szkoda roslin i owocow !.Klarko , przy takich skokach cisnienia atmosferycznego boli glowa.To jest powod. Twoje cisnienie krwi nie nadaza ,skacze i dlatego glowa boli. No i to bardziej niz innych, bo jest po operacji.
OdpowiedzUsuńSciskam Cie mocno, przytulam.ZCK
i jeszcze inwazja ślimaków pomrowów, z którymi nie da się wygrać a niszczą wszystko, potrafią wejść do domu po schodach
UsuńKK! Jasne, ze szkoda owocow - u nas czeresnie i wisnie jeszcze nie dojrzaly a juz splesnialy i spadaja. Tylko ptactwo mialo troche uciechy;) Obiecaly, ze za to wydziobia nam komary i muszki - meszki;) Wakacje u Babi na wsi w latach 70 - 80 to przecudne wspomnienia! Kibel na dworze albo nocnik(!), mycie w misce, mleko prosto od krowy, spanie na sianie, zbieranie jagod, grzybow, agrestu, porzeczek, zamiatanie podworka, zbieranie jajek, na obiad - ziemniaki ze zsiadlym mlekiem albo jako sadzone, chleb pieczony przez Babcie... Ech! Zglodnialam;)
OdpowiedzUsuńjak ja mało o Was wiem, myślałam że Ty jesteś rocznik 80-85, mniej więcej jak mój syn
Usuńteż myślałam ( i prawdę mówiąc cały czas myślę), że moi siostrzeńcy nie mają za dużo wspomnień związanych ze mną, a tu ostatnio się dowiedziałam, że jestem kawałkiem ich życia i mocno ich ukształtowałam - to było duże zaskoczenie. mMa
OdpowiedzUsuńmoi rozjechali się po świecie i prawie nie ma kontaktu, a osobistego to już wcale, ech, to prawda że nieuczęszczane ścieżki zarastają
UsuńKlareczko Kochana ,Biedulko moja ,tak jak piszą dziewczyny ,ciśnienie ,wariacka pogoda i choroba niestety nie pomagają ,bardzo przykre to ........Trzymam kciuki ,żeby było lepiej !!Biedulinka Mikulinka z bolącym uszkiem,miejmy nadzieję ,że leczenie pomoże! Szkoda owoców,ale może te co pozostaną będą większe i smaczniejsze??Staram się zawsze z optymizmem patrzeć, ale też mi coraz trudniej walczyć z bólem..........leki nie pomagają ,a kręgosłup nie do naprawienia....
OdpowiedzUsuńAle będzie lepiej !I tego będziemy się trzymać!!!!!!!!Buziaki Kochana!!!!!
bardzo Ci współczuję, mnie leki pomagają ale nie chcę tak cały czas spać, a odkąd nie pracuję to kręgosłup i ręce nie bolą mnie prawie wcale, a było okropnie, aż czasem płakałam z bólu
UsuńPrzytulam, Klarko.
OdpowiedzUsuń:*
UsuńKK! ja jestem rocznik 65 - to chyba raczej jak Ty a nie Ukasz. Mieszkalam z Rodzicami w Warszawie a Babcie ok 100 km od Warszawy w kierunku Lublina.
OdpowiedzUsuńRyki?
UsuńRyki! skad wiesz?
OdpowiedzUsuńBo i do moich Babć tam jeździłem...
Usuńjaki ten świat jest mały!
UsuńMoze znam te Babcie? W koncu Ryki nie takie znowu wielkie...
OdpowiedzUsuńMoniko, jeżeli możesz, zagadaj na maila: tak jak nick na gmail.com
UsuńKlarko dobrze, że piszesz w komentarzach gdyż na FB nic od kilku dni. Co do różnych dolegliwości, to te wysokie temperatury są uciążliwe dla ludzi zdrowych, a co dopiero przy jakichś chorobach. Ale jakoś trzeba przetrwać czego wszystkim życzę.
OdpowiedzUsuń