Hania wpadła do nas w drodze po przedszkolu i opowiada -
moja koleżanka zawsze wymyśla różne zabawy i dziś rano wymyśliła, że z parkingu do budynku przebiegnie z zamkniętymi oczami. Nasunęła czapkę na buzię i biegieeeeeem! Jak walnęła o stojak na rowery to zamiast do przedszkola trafiła do lekarza.
Na szczęście nic poważnego się nie stało.
O niektórych wypadkach z dzieciństwa już pisałam. Najwcześniejszy jaki pamiętam to podpalenie domu. Bawiliśmy się z kuzynem pod stołem zabawkową kuchenką w której rozpaliliśmy prawdziwy ogień. Zapalił się tylko obrus, żadne z nas nie uległo poparzeniu. Potem bawiliśmy się też nożem i kuzyn ma do dziś blizny na dłoni.
Zawsze bawiliśmy się cichutko, spokojnie i grzecznie, tylko zabawki mieliśmy nieodpowiednie.
:-) jakby miałam podobnie a nawet identycznie.
OdpowiedzUsuńja podpaliłam stodołę..
UsuńJa nic nie podpalilam, mialam w mlodosci slomiany zapal do wszystkiego.
UsuńBył taki czas, że moją mamę poproszono, aby w zastępstwie za chorą kobietę , sprzątała kościół. Zabierała mnie ze sobą. Efekt? Wystarczyły taty kalesony zawieszone na szyi i wszystkie moje lalki ( w ilości szt 1) spowiadały się w podstołowym konfesjonale po kilka razy dziennie. Najbardziej trapiły mnie ich "nieczyste myśli", bo nikt nie potrafił wymamczyć mi, jak je można umyć lub wyprać...
OdpowiedzUsuńCudne:))
UsuńElla-5
Ja cudem nie podpaliłam mieszkania piekąc parówki nad świeczkami
OdpowiedzUsuń:)) Miałaś ochotę na kiełbaskę z ogniska?:))
UsuńElla-5
Jakbyś przy tym była😂
UsuńCodziennie po szkole musiałam napalić w piecu. No i raz gazety i podpałka nie chciały się zająć, więc postanowiłam pomóc sobie benzyną. Nie wiem, do czego służyła w domu, ale była w niedużej szklanej buteleczce. Włożyłam rękę z butelką do pieca, polałam podpałkę i wtedy pojawił się ogień. Cofnęłam rękę, benzyna rozlała się na blachę przed piecem i ogień strzelił prawie pod sufit. Ale ja, jako mądre dziecko, rzuciłam na to koc, żeby zdusić pożar. Miałam wtedy 10 lat. Nigdy się rodzicom nie przyznałam. Do dziś pamiętam, jak cała się trzęsłam...
OdpowiedzUsuńMój mąż w dzieciństwie rozpalił ognisko pod stołem w dużym pokoju, a moja córka z koleżanką zrobiły sobie "taką małą adoracyjkę", cokolwiek to miało znaczyć. Podpaliły sto chusteczek higienicznych w plastikowym wiaderku i zabezpieczyły się... dziecinną konewką z wodą.
OdpowiedzUsuńNie da się uniknąć wszystkich nieszczęść, bo albo za mało wyobraźni, albo za mało oczu ... to mnie w pracy szkolnej najbardziej stresowało!
OdpowiedzUsuńjotka
Brat zrobił miotacz ognia z dezodorantu :) na szczęście w stronę betonowej ściany. Za karę Mama nie pozwoliła zamalować osmolonej ściany ze trzy odnawiania.
OdpowiedzUsuń