czwartek, 9 marca 2023

najlepsze pierogi na osiedlu

 

Halinka to kobieta odważna i zaradna. Odważna, bo kiedy konkubent  przystawił jej widelec do piersi krzycząc, że ją albo zerżnie albo zarżnie, złapała go za głupi łeb i zrzuciła ze schodów, a za nim parę jego łachów i sportowe, zniszczone buty. Bo w kapciach go wywaliła. Od tamtej pory on pił (wcześniej też pił, ale z innego powodu)  i mówił wszystkim, że jest  przez nią w kryzysie bezdomności,  a ona zajęła się biznesem, czyli lepieniem pierogów i krokietów na sprzedaż. Ludzie coś jeść muszą a jej wyroby były bardzo smaczne, wszak kobieta od kilku miesięcy pracowała w szkolnej stołówce więc doświadczenie gastronomiczne miała i smak też. Tak mówiła.

Halinka pracowała w charakterze pomocy kuchennej ale szefowa nie dopuszczała jej do gotowania bo kobieta miała paskudne, ohydne nawyki. Na przykład oblizywała chochlę do śmietany. I nie tylko.

Pracowała głównie na zmywaku i tam skrupulatnie segregowała resztki, wybierając z talerzy niedojedzone kawałki mięsa, wędlin  i nadgryzione kotlety. Składała te resztki na cedzak a pod koniec płukała, wkładała do plastikowego pojemnika i zabierała do domu. Pewnie ma psa – domyślały się koleżanki. Będzie chorował, przecież psu się takich rzeczy nie daje – martwiły się.

Czasem Halinka pytała szefowej, czy może sobie „pożyczyć” ze dwie-trzy cebule i szefowa zawsze pozwalała.

Aż któregoś dnia Halinka przyszła do pracy, usiadła na stołku i westchnęła – ale jestem zmęczona, prawie całą noc robiłam pierogi!

 A z czym ty robisz te pierogi i dla kogo, skoro dziada wywaliłaś na pysk? – spytała szefowa.

- Sprzedaję sąsiadom, nie mają czasu robić to im robię. Teraz to z mięsem najczęściej – odparła Halinka i zamilkła. Zapadła niezręczna cisza.  

Z naszym mięsem, z tych zwrotów z jadalni? – nie mogły uwierzyć.

- Przecież to jest świeże, wodą przepłuczę, przepuszczę przez maszynkę, usmażę na cebuli, jest bardzo dobre!

Do dziś nikt nie wie, czy to był żart, czy prawda.

23 komentarze:

  1. Z ruskimi ,to tylko muszę dokupić twaróg , bo ziemniaki to przyniosę. Jedynie z takimi z twarogiem to mam kłopot. Powiedziała Halinka🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣

    OdpowiedzUsuń
  2. Margaret napisała

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha, ha, nie zmyślone, tylko prawdziwe (niestety)! Klara, pisz, pisz, masz talent.

    OdpowiedzUsuń
  4. A to ci heca! Halinka?! To wypisz-wymaluj nasza Terenia! Pisz, pisz, uwielbiam Twoje pisanie.

    OdpowiedzUsuń
  5. No a ja mam iść w sobotę do restauracji buuuu

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. -Bo jak pracowalam w przedszkolu na kuchni, to ja masla do domu nie kupowalam! - powiedziala Bozena, a w gronie pozostalych czterech kobiet zapadla pelna oburzenia cisza.

    Zdarzenie autentyczne, imie tez..

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie będę, już nigdy nie będę.
    Kupować pierogów.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj tam oj tam , grunt , że sąsiadom pierogi smakują 😉. No i jedzenie się nie marnuje😉. Czekam na historię z Bydgoszczy Klarko - studiowałam tam i mój były stamtąd, mam sentyment 🤣.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dlatego nigdy nie kupuję pierogów z mięsem!

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedyś był w telewizorni program kręcony ukrytą kamerą w kuchniach różnych restauracji i od tej pory szalenie rzadko jem poza domem. Czasem bywam w pizzerii, w której pizza jest robiona pod okiem konsumenta, widać też jak jest wyrabiane ciasto, widzę też co na niej "ląduje". A pierogów to nie jadam, w ogóle to nie lubię wyrobów mącznych.

    OdpowiedzUsuń
  12. I prosze tyle nie nadgryzac bo sasiedzi beda glodni chodzic! powiedziala oburzona Halinka wylizujac prawie pusty talerz z resztkami sosu...

    OdpowiedzUsuń
  13. Wychodzi na to, ze to kobieta podazajaca z duchem czasu. Teraz jest modna kuchnia zero waste- kuchnia bez resztek. Sa tacy co grzebia za produktami w smietnikach wielkich marketow, albo tych zwyklych ludzi, bo nie potrafia pogodzic sie z marnotrastwem. :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. Halinka robi pierogi na winie! (co sie pod reke nawinie bo ona bez wina (poprawniej bez winy). Tez nie jadam pierogow ze wzgledu na make.

    OdpowiedzUsuń
  15. Opowiedziałem tę historię żonie. Powiedziała - załatwiłeś mi kupne pierogi. Od dzisiaj w domu wyłącznie własnoręcznie robione

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj tam. Ja mam w pracy, w szkole, Bożenkę. Nauczycielkę. Wcale niebiedną. Kiedy jeszcze w szkole funkcjonowała kuchnia, a nie katering, Bożenka codziennie z własnej inicjatywy pomagała kucharkom w porze obiadu. I starannie zbierała wszelkie nietknięte kotlety, kiełbaski z talerzy zwracanych na zmywak. I pakowała do woreczka. Wcale się nie krępowała i wprost mówiła, że to na obiad dla rodziny: Przecież to czyste i świeże!. I zawsze, ale to zawsze, kiedy w szkole jest jakaś impreza, np. wigilia szkolna, choinka, dzień dziecka, Bożenka zupełnym przypadkiem ma przy sobie spory zapasik plastikowych zamykanych pojemników, do których pakuje wszystko to, co zostało.... I zabiera do domu. Konkludując: Recykling ma przyszłość!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie kwestia biedy tylko oszczędności. Jestem za.

      Usuń
  17. Niech żyje i rozkwita recykling zero waste !!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Życie ma więcej barw niż w mieszalniku marketu budowlanego.

    OdpowiedzUsuń
  19. W pamięci mam scenę z wesela kuzynki, kiedy to jeden z gości weselnych zwracając talerz z niedojedzonym obiadem tłumaczył, że czysto jadł i można wykorzystać resztki z talerza. Pierogi robię sama, teraz już chyba aż do amnezji ((;

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz