środa, 14 sierpnia 2019

Moja Marsylia



Syn mojej przyjaciółki zapytał mnie, co podobało mi się we Francji najbardziej. I co najbardziej mi się nie podoba.

Tydzień na południu tego kraju to zbyt krótko by widzieć blaski i cienie, ale przecież nawet po tygodniowym pobycie mam prawo powiedzieć – jestem zachwycona wszystkim. Dlatego będę pisać tak jak odbierałam bodźce,  odtwarzać z pamięci to wszystko, co czułam patrząc, widząc i słysząc.

Pamiętacie jak bałam się nie samego lotu, bo czymże jest samolot jeśli nie zwyczajnym środkiem komunikacji? Bardziej należy się obawiać jazdy samochodem. Bałam się swojego skrępowania, jeśli mi każą otwierać walizkę i zaczną coś z niej wyrzucać bo będę źle spakowana to pewnie się rozpłaczę. 

Teraz już wiem – jeśli leci się latem do Marsylii to wystarczy spakować kilka koszulek, szorty, ze dwie cienkie sukieneczki, sandały  i klapki, bieliznę na zmianę i kostium kąpielowy. Kosmetyki można kupić na miejscu i nie bawić się w domu w przelewanie do tych małych lotniczych pojemniczków. To napisałam dla tych, którzy tak jak ja tego nie wiedzieli.
Mieszkaliśmy w prywatnym domu i korzystaliśmy z hojności gospodarzy bez ograniczeń ale gdyby było inaczej to tak właśnie bym zrobiła – nie ma co targać z Polski kosmetyczki z szamponem i mydłem.

Linia do Marsylii z Krakowa nie jest zbyt popularna, odprawa przebiegła szybko i bez problemów, do samolotu wsiadali prawie sami Francuzi i Arabowie. Było kilkoro dzieci, niektóre z nich małe, płakały w czasie lotu. 
Przede mną siedziała francuskojęzyczna mama z dwójką przedszkolaków. Zanim usiedli, stanęła nad nimi i palnęła im kazanie. Nie zrozumiałam z tego prawie nic, ale z gestów wynikało, że mają być cicho, mogą grać albo coś oglądać i nie przeszkadzać bo ona zamierza czytać. Podczas lotu od czasu do czasu dyscyplinowała je rzucając zza książki imię pociechy. Wierciły się mniej niż ja. Potem jeszcze kilka razy już we Francji obserwowałam podobne zachowanie matek na plaży i w sklepach – zdecydowane karcące spojrzenie, wskazanie ręką, stanowczy głos. Dzieciaki bawiły się ale nie było wrzasków i bezustannego przeszkadzania.

Lot nie był niczym szczególnym, dużo gorzej jeździ się w korkach na krakowskich ulicach. Mogłabym nawet stać gdyby przewoźnik przewidział stojące miejsca.
Patrzyłam na przybliżające się miasto. Ta woda naprawdę jest kobaltowa – pomyślałam. Zachodziło słońce. Czułam, że może być jeszcze piękniej.

Do jutra. 





11 komentarzy:

  1. Klarko, jestes taka szczesliwa na tych zdjeciach... Nigdy nie bylam we Francji, tym bardziej z checia poczytam o Twoich wrazeniach

    OdpowiedzUsuń
  2. Powieść w odcinkach, super! Ciekawe, czy będzie odpowiedź na pytanie syna przyjaciółki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na południu Francji byłam bardzo dawno, czasem wyjeżdżam za granicę i powiem Ci jedno - człowiek od razu czuje się inaczej, bo w powietrzu czuć inną atmosferę, inną energię... W Polsce jest smutno, unosi się zapach goryczy i nienawiści... Sytuacje, które opisujesz są prawie wszędzie normalne, to w Polsce jesteśmy zaskoczeni czyjąś życzliwością, to przykre. Nie trzeba jechać na zachód, już na Słowacji, gdzie byłam przed laty ludzie obcy w małej miejscowości się pozdrawiają. Cieszę się, że naładowałaś się pozytywną energią, oby Ci starczyło na dłużej. Musisz częściej wyjeżdżać! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo sie ciesze, ze urlop Ci sie udal i wrocilas naladowana dobra energia. Oby starczylo Ci jej na dluzej. Teresa

    OdpowiedzUsuń
  5. Od lat uważam, że samolot to najbezpieczniejszy środek lokomocji. Osobiście nie pisałabym się na taką długą podróż autokarem- raz mi wystarczyło w latach 80. do Rzymu. Młoda byłam, zaraz po maturze i ze znanym towarzystwem, więc to była przygoda na tamten czas, ale nawet dzisiejsze na full wypasione autokary do mnie nie przemawiają.
    Jestem ciekawa Twoich relacji o Francuzach, bo choć kilka dni spędziłam na granicy Szwajcarii ze Francją, nocując nawet po stronie francuskiej i poznając urokliwe miasteczko Annecy, to jednak Szwajcaria była wtedy naszym celem. I tak szczerze, nigdy nie myślałam o niej jako o kierunku podróży. A nie jesteś pierwszą osobą, którą oczarowała ��

    OdpowiedzUsuń
  6. A w ogóle to brawa dla tych, co was zaprosili i tak pięknie ugościli!

    OdpowiedzUsuń
  7. Próbuje się wczuć w te Twoje pierwsze uczucia. Jak to jest widzieć Francję pierwszy raz.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana
    W Marsylii nie byłam, ale rozumiem Twój zachwyt.
    Jakbym o Toskanii słyszała, mnie ono właśnie zauroczyła:)
    Serdecznosci zostawiam dla Cię:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam na ciąg dalszy. Pewnie, że będzie piękniej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja wybierałam do tej pory zawsze wycieczki autokarem, ale ostatnio tyle tych wypadków, że chyba się odważę i wsiądę do tego samolotu :) A jestem na etapie szukania ciekawego miejsca do zwiedzania (nie lubię plażować), zaciekawiłaś mnie Marsylią!

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz