Obfitość czerwcowa
Mała dziewczynka wychodzi z płaczem z sali. Słychać zza drzwi głos nauczycielki - wracaj tu natychmiast! Mała trzaska drzwiami i idzie przed siebie, widzę ramionka wstrząsane szlochem i twarz zalaną łzami. Podchodzę, głaszczę po ramieniu, przytrzymuję za rączkę. A bo oni powiedzieli że to ja rozlałam wodę i wszystko jest na mnie a ja nic nie zrobiłam!
Chodź, jesteś zmęczona, dam ci się napić wody, umyjesz sobie buzię i poczujesz się lepiej - mówię, chcąc odwrócić uwagę od tego co się stało, bo po co roztrząsać. Zaraz zapomną, a jeszcze nie wiedzą, że całe życie będzie niesprawiedliwie.
Mała przeciera twarz i pije wodę z mojego kubeczka. Patrzy na mnie, widzę, że jej oddech się uspokaja. Odprowadzam ją pod drzwi, słyszę muzykę i mówię - wejdź i tańcz jakbyś tam była cały czas. Kiwam głową do nauczycielki, że wszystko w porządku.
Zakładam słuchawkę i słyszę starą piosenkę Mniej niż zero
Czemu w moich szkołach nie było takich woźnych?...
OdpowiedzUsuńznam sprzątaczkę traktującą dzieci jak młodocianych przestępców, więc wiesz ;) różnie to bywa
UsuńDzieciom tak naprawdę niewiele potrzeba, potrzeba tylko, żeby ktoś się nad nimi pochylił
OdpowiedzUsuńa już myślałem, że "Deszcz" Jackowskiego... Buziaki
OdpowiedzUsuńDzieci to mali ludzie. Zasługują na rozmowę, okazanie zrozumienia, wysłuchanie...
OdpowiedzUsuńKlarko, jesteś kochana
OdpowiedzUsuńpochylić się...to takie ważne;*
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że tam byłaś
OdpowiedzUsuńTe dzieci nie wiedzą, jakie mają szczęście, że Ty tam pracujesz...
OdpowiedzUsuń