Będzie to prawdopodobnie najwcześniejsza blogowa opowieść świąteczna, jeszcze znicze na cmentarzach nie ostygły a ja już napiszę o choince. Widziałam na fb film, gdzie babka wpadła do łóżeczka i przypomniałam sobie pewne zdarzenie (nie umiem tu wstawić tego filmu) a jeśli nie opiszę od razu to prawdopodobnie nigdy.
Działo się to ponad trzydzieści lat temu, byłam młodą, wróć, bardzo młodą matką, dziecię jeszcze nie umiało chodzić na dwóch nogach a czasy były trudne - tetrowe pieluchy, pralka-frania, kasza manna na niebieskim mleku - tak w skrócie, czyli czasu na zajęcie się dzieckiem niewiele a na sen jeszcze mniej.
Były to moje pierwsze święta w domu teściów, mieszkaliśmy na pięterku w pomieszczeniu, które dziś nazywa się szumnie studio czyli pokój z wnęką kuchenną i umywalką.
Dom położony był przy bardzo ruchliwej i bardzo dziurawej ulicy, budynek się cały trząsł jeśli coś jechało a niedaleko znajdowały się pętla autobusowa, baza ciężarówek i pętla tramwajowa. No to cicho nie było. Plus teściowa na dole.
Byłam mamusią nadopiekuńczą i zawsze usypiałam dziecko na rękach, zresztą wiele rzeczy robiłam z dzieckiem na rękach - pranie, gotowanie, sprzątanie itd. A kiedy dziecko zasypiało, ja też zasypiałam choć na parę minut aby się zregenerować.
W tamte święta kupiliśmy malutki świerk i ustawiliśmy go na takim pokojowym kredensie, mebel mógł mieć 1,50 wysokości. Łóżeczko stało tuż obok. A zresztą narysuję to.
I pewnego zimowego dnia drzemaliśmy sobie, ja na wersalce a dziecko w łóżeczku, i śniło mi się, że przyjechał do nas Mikołaj i tak pięknie delikatnie dzwoni dzwoneczkami. A kiedy się ocknęłam, synek stał w łóżeczku a obok niego leżała choinka która lecąc z kredensu dzwoniła bombkami.
Uspokójcie się - dziecko nie zjadło gałązek ani nawet nie pogryzło łańcuchów, nie poderżnęło sobie języka ani tętnic szkłem z bombek i nawet się nie wystraszyło. Ale mogło być różnie.
powinnaś zostać malarką. Łukasz jak żywy ;)
OdpowiedzUsuńjedna malarka w rodzinie wystarczy
Usuńja teraz chcę rysunków Klarki co piątek z komentarzem!!! może być "dupnym"
Usuńi ta choinka!!!
Usuń;)))))
OdpowiedzUsuńTo całkiem fajna opowieść po latach;))))
Mojej Młodej spadła lampka do łóżeczka....nie wiemjakimcudem bo wisiala na haku a ten się urwał...i był straszny krzyk i paskudne oparzenie na nózce...miala wtedy ze trzy lata...wzdech.
I ten PRL-owski kredens tez , jak zywy:)
OdpowiedzUsuńBrawo Klarka:)
Moj syn mial 9 miesiecy na swoje pierwsze Boze Narodzenie.Choinke ubralismy jak spal.Wyciagniety z lozeczka po przebudzeniu doczolgal sie do choinki i w mgnieniu oka sciagnal z niej mala bombke i wpakowal sobie to buzi.Usilowal ja zjesc..Zlapalam go w tej samej chwili kiedy to zrobil , otworzylam mu buzie i zablokowalam palcem.Pol godziny wydlubywalismy mu po kawalku te bombke peseta .Darl sie jak opetany ale nie dlatego, ze sie pokaleczyl, bo nie zdazyl,ale dlatego ze mu cos zabieramy .Bombka pekla tylko na kilka rownych kawalkow ,zlozylismy w calosc zeby zobaczyc czy cos brakuje.Bylo wszystko, nic nie polknal.Minelo ponad 35 lat , a ja do dzis pamietam jak sie strasznie wtedy balam.
OdpowiedzUsuńTalent masz nie tylko do pisania jak widać :) A jaki irokez zdobi Ukaszową główkę, o detalach na kredensie tylko słowem wspomnę jakie oryginalne odwzorowanie większości kredensów zastawiontch świątecznym szkłem :)
OdpowiedzUsuńZastanawiałm sięczytając Twój komentarz pod filmem jak to się stało, że w łóżeczku znalazła się choinka :)
Moja też się hodowała "na małpiątko", kto wie czy nie była nawet przyszyta do mnie na stałe;)
OdpowiedzUsuńZawsze spałyśmy razem po jej obiedzie. A łóżeczko robiło u mnie za szafę na dziecięce rzeczy- mała sypiała ze mną w łóżku, w dzień dopóki jeszcze nie siadała urzędowała w koszyku na stole w kuchni. No a potem to albo u mnie na biodrze, albo łaskawie w wózku stojącym w drzwiach kuchni.
Gdy chodziła to robiła za kulę u nogi trzymając się z całych sił nogawki moich spodni.
Co tam choinka i lampka! Jakim cudem w łóżeczku dziecka znalazła się włączona grzałka? Ano takim, że za młoda matka na PRL-owskich wczasach, spiesząc z książką na leżaczek, robiła sobie przedsenna herbatkę i pomyliła wszystkie kabelki zwisające z drzwi w tekturowym "bungalowie". Na szczęści nierozsądna matka miała bardzo rozsądna córeczkę i nadpaliła się tylko kołderka. Bywa. Z drugiej strony bycie za młodą matką ma swoje bardzo dobre strony.
OdpowiedzUsuńO MATKO!!!
UsuńNo rysunek cudny! A uwierz, znam się na tym :)
OdpowiedzUsuńA propos łóżeczka: znowu przypomniała mi się rodzinna opowieść o maleńkiej Dasieńce (ja...). Mama zaniepokojona dłuuugą ciszą południową w pokoju dziecinnym, zagląda, a tam Dasia pracowicie "maluje" łóżeczko. Każdy pręcik + ściana za łóżeczkiem gdzie rączka sięgła...Na brązowo z żółtym odcieniem...I zaraz fama po rodzinie poszła, że artystka w rodzinie rośnie :))
ciekawa farba :DD -
Usuńpozdrawiam :*
A dziękuje za uznanie :)
UsuńPozdrawiam również
Ty malować nie potrafisz?? kochana ile Ukasz miał zabawek :) - a taki kredens u ciotki mojej stoi jeszcze :)) na wysoki połysk ma się rozumieć i z suwanymi szybkami :))
OdpowiedzUsuń"Byłam mamusią nadopiekuńczą i zawsze usypiałam dziecko na rękach, zresztą wiele rzeczy robiłam z dzieckiem na rękach - pranie, gotowanie, sprzątanie itd." - nie pamiętam, skąd wzięte, ale w mojej rodzinie jet takie powiedzenie - dała dziecku piersi, a sama krzątała po izbie... ;)
OdpowiedzUsuńŚliczne, a jakie prawdziwe. Pozdrawiam z całej siły. Jeszcze się śmieję
Usuńpewnej wigolii 24 lata temu obudziłam się i poczułam najcudniejsze na świecie pierwsze ruchy wyczekiwanego ierworodnego
OdpowiedzUsuńmój mąż poczuł za to, że jest ciężko chory i z łóżka po prostu nie wstał
no i na mnie sopadł obowiązek ubrania malej stojacej na szafce choinki
trzeba było stanąć na stołeczku
to stanęłam
i buuuum, zleciałam koncertowo
na sczzęście skończyło się na strachu, dziecię się urodziło zdrowe i w terminie
Oj umiesz rysować umiesz :-) Pamiętasz mojego Stefana? :-))))
OdpowiedzUsuńMoja ,starsza córka mając 3 latka rozgryzła malutką bombeczkę i nie sety pokaleczyła podniebienie.
OdpowiedzUsuńNic nie połknęła,ale dostawała zastrzyki,które
dzielnie znosiła.
Wanda
Ha ha ha !!! Piękna opowieść z życia wzięta i całkiem inne czasy niż są teraz. Dziś byłabyś gwiazdą w Uwadze TVN-u i we wszystkich newsach. Już widzę te nagłówki : Nierozważna matka zostawiła dziecko z niebezpieczną choinką !
OdpowiedzUsuńKiedyś było inne podejście do wychowania i nikomu się żadna krzywda nie stała. Można ? Można !
Klarko, dzieciom przytrafiają się różne upadki lub coś na nie upada. Na wnuka zaczęła spadać szafka, kiedy zaczął wchodzić do szuflady. Mieliśmy obydwoje tyle siły, że nie doszło do tragedii.
OdpowiedzUsuńDzieciom się różne takie rzeczy zdarzają. Rodzice nie dają rady wszystkiego przewidzieć.:)
OdpowiedzUsuńA rysunek super.:))) Widać, że dziecko było na etapie wyrzucania zabawek z łóżeczka. Taka fajna zabawa (fajna z punktu widzenia dziecka). Dziecko wyrzuca - rodzic aportuje.:)))
To było tak zwane ryzykowne miejsce
OdpowiedzUsuńAle doświadczenia nabywa się z wiekiem
POzdrawiam
Świat jest niesłychanie ryzykownym miejscem, a mimo to przynoszenie tam dzieci jest przez tych samych moralistów premiowane...
UsuńWnosiłam o szklane bombki w tym roku. Po Waszych opowieściach jednak przychylę się ku plastikowym.
OdpowiedzUsuńRysunek cudny. I to szkło na blacie i kolderka, która pewnie się przyczyniła do upadku choinki ;)
U mnie co prawda nie spadła choinka, ale....dziecko. Bęcnęło w beciku na podłogę. Po prostu zsunęło się w wąską lukę między łóżkiem, a szafką. Becik zamortyzował upadek z niewielkiej wysokości. Faktem jest, że o mało nie umarłam na zawał!
OdpowiedzUsuńA tylko chciałam go ciągle mieć ciągle przy sobie. Nawet w czasie snu...
Uo Matko Klarko!
OdpowiedzUsuńtezMonika
PS. I to dziecko maluskie, ten Ukaszek to taki wyrosl niewielki, introwertyk, niezrozumiany i nierozumiejacy co to tylko mamuskowej spodnicy sie trzymal...Ha ha ha
to się pewnie przyzwyczaił do zasypiania na rękach i teraz żona musi tak usypiać? :P
OdpowiedzUsuńpytam, bo mam taki podobny egzemplarz i co chwila wysłuchuję przyzwyczaiłaś! rozpieściłaś! nigdy się nie nauczy inaczej!...
ech...
uściski :)
Bogna
Nie zjadł ozdób, nie pokaleczył się , nawet nie przestraszył. Zuch, raczej tego szkraba należałoby nazwać "dzieckiem roku", bo było bardziej roztropne niż rodzice stawiający choinkę nad łóżeczkiem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń