Krzysiek choruje od środy. Ogłuchł na jedno ucho, miał gorączkę, pojechał do lekarki. To ostatnie zdarza mu się średnio raz na dziesięć lat i oznacza, że nie jest dobrze.
Chłop nie należy do tych, co jęczą i narzekają, nie użala się nad sobą. Znosi dolegliwości dużo cierpliwiej niż ja, na przykład nigdy mi nie mówi że był u dentysty. Jak trzeba to idzie i już. Przeważnie jak mu wyleci plomba, nie wcześniej.
Kiedyś spadło mu w warsztacie imadło na stopę, pojechał na sor, założyli mu gipsową nakładkę ale i tak jeździł do pracy, po jakimś czasie ściągnął sobie ten gips sam.
Ja bardzo go cenię za to wszystko, bo na przykład znam faceta, który żegna się z rodziną i wydaje dyspozycje związane z pogrzebem już przy katarze.
Dlatego zrobiłam parowce na kolację, ja ich nie lubię ale dla niego to jest wspomnienie z dzieciństwa, rarytas, smakołyk, zawsze jedząc opowiada tak samo - mama za każdym razem mówiła, że w środku to nadzienie jest bardzo gorące, trzeba uważać bo się można sparzyć.
Zdrówka dla Krzyśka. Moja Teściowa tez wczoraj robiła z jagodami i nawet kapusta była więc pełnia szczęścia :) Dobra żona tym się chlubi, że gotuje co mąż lubi :D
OdpowiedzUsuńwolałabym jednak chlubić się czym innym :D
UsuńKlarko! Dobra z ciebie dziewczyna!
OdpowiedzUsuńA powodów do chluby nigdy nie za wiele! ;-))
bardzo Ci za to słowo "dobra" dziękuję, całkiem niedawno nauczyłam się odszczekiwać koleżankom, które w takich okolicznościach mówią "ale jesteś głupia, po co robisz skoro sama nie jesz? Wtedy właśnie mówię - nie jestem głupia tylko dobra.
UsuńO i w tym tkwi cała kwintesencja :-))))
UsuńTeż lubię sprawiać innym przyjemność. Kupuję najlepszy ser koleżance gdy jestem w Holandii, chociaż sama za tym przysmakiem nie przepadam. Przywożę koledze ulubiony alkohol, którego w naszym kraju nie sposób dostać. Chłopakowi robię barszcz ukraiński. Sama go nie tknę nawet palcem, bo nienawidzę. Kapusta i buraki? W barszczu? Brrrr :D
UsuńU nas to się nazywa pampuchy. I nigdy jeszcze nie jadłam z nadzieniem. Pora wypróbować.
Mniam... Wyglądają smakowicie
OdpowiedzUsuńElla-5
Wcale mu się nie dziwię, że je uwielbia. Ja również, tylko akurat moja mama robiła je bez nadzienia. Jadało się to-to z tłustymi sosami - kaczką, karkówką itp.
OdpowiedzUsuńpochodzisz z Wielkopolski? Moja mama robiła z królikiem w sosie śmietanowym
Usuńnigdy na słodko
Nigdy na słodko! z kaczką albo z roladą wołową:)) ja też z Wielkopolski...
Usuńmoja mama robiła bez nadzienia ale z takim sosem nie wiem chyba ze śmietany czy coś, słodki o kolorze kajmaku
UsuńZdrowia dla Krzyśka;-)
Gimi
U nas nazywaly sie pampuchy.Moje dzieci je bardzo lubily, ja tez.
OdpowiedzUsuńTaaaa... tylko takie pampuchy zrobić samemu od początku do końca nie jest łatwo, tym bardziej, kiedy kucharka ma dwie lewe ręce do ciasta drożdżowego;-((( A Twoje wyglądają naprawdę smakowicie.Pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńP.s. Kiedy ja chcę się podchlebić ślubnemu, gotuję golonkę... też pysznie !!!
Usuńgolonka to jest coś!
Usuńa do drożdżowego trzeba ciepła i czasu, dlatego jest trudne
A kiedy ja chcę się podchlebić mężu memu - robię risotto. Zje ze smakiem z każdym dodatkiem (tylko nie z mięsem czy owocem morza) i zawsze pochwali. Naprawdę - łatwo go zadowolić... Zdrowia Krzyśkowi życzę z całego serca!
UsuńO ja je znam jako pampuchy i bez nadzienia. Ale takie np. z jagodami to bym chętnie albo z kapustą i grzybami :)))
OdpowiedzUsuńU mnie jest to samo z facetami: i Tatą i OM. Oni zawsze zdrowi są. Lekarza nie potrzebują. Więc jak już, to poważna sprawa jest. OM to nawet leków nigdy do końca, ale akurat to, to ja rozumiem, bom taka sama ;)
Zrobienie dla kogoś czegoś specjalnego, szczególnie, kiedy się samemu z tego nie ma korzyści, świadczy o dobroci, empatii i uczuciach :)))
Czasem tęsknię.... za rodziną w okół, dla której coś się robi...bo jest się dobrym... Być samemu jest fajnie, (robisz co chcesz i co lubisz - albo nie, bo się nie chce), ale motywacji nie ma :( szczególnie jesienią :(
OdpowiedzUsuńo jej.I fajnie żeś zrobiła.należy czasem być dobrą;)))) to takie miłe.
OdpowiedzUsuńI nie,nie jesteś głupia ,to koleżanki coś tracą
ja tylko z sosami nie znałam na słodko
Ucha bardzo wspólczuję.My ni ale Junior kiedys przechodził.A!A!A!
Pyzy !!! kochana::) Ugotowalas PYZY!!!
OdpowiedzUsuńDobre jedzonko jest jka lekarstwo:)
Tak! Pyzy to są, ale je się bez nadzienia, a z sosem, np. Z gulaszem. Mniam!
UsuńU nas pyzy się mówi na kluski ale z ziemniaków i je się gotuje a pampuchy są na drożdżach i się je paruje.
Usuńwiadomo, że PYZY są na parze i drożdżowe. I najlepsze z ciemnym sosem, najlepiej z kaczki...miodzio. Robię z całego kilograma mąki i wszystkie zjedzone.
UsuńW naszym rejonie to są kluski parowe. Ale w domu Mana mówiła: "ugotuję kluski na firance".
OdpowiedzUsuńu nas nazywały się parzaki
OdpowiedzUsuńi się jadło ze smietaną:)
ale mi slinka leci!!!
To sa knedliczki naszych sasiadow poludniowych. :))) Maja wiele nazw polskich. :) Wszystkie dobre: potrawa jak i nazwy.
OdpowiedzUsuńUcho. Cos brzydkiego uslyszal?
jadłam raz w Czechach takie knedliczki gotowane w wodzie w ścierce, miały w środku grzanki, muszę kiedyś odtworzyć bo były pyszne!
UsuńJa kiedyś robiłem, ale dzieciurom się szybko znudziły. Takie potomki to plaga! :(
OdpowiedzUsuńWłaśnie zajadam, zostały dwie od obiadu (były z gulaszem i sałatą)przekroiłam jak bułeczki - masełko i dżemik aroniowy - pychotka.
OdpowiedzUsuńU nas nazywalismy to "pampuchami" i jedlismy z gulaszem albo bitkami. I byly bez nadzienia :) I przyznaje sie bez bicia, ze nie mam pojecia, jak sie je robi. Moze wrzucisz przepis? ;)
OdpowiedzUsuńoj, nie znam przepisu, tak na oko robię, musiałby chyba ktoś stać koło mnie i zapisywać
UsuńMoi jedni znajomi jedzą takie nadziewane truskawkami ale polewaja sosem mięsnym. My takie z owocami jemy polane smietana rozrobiona z cukrem i najlepiej z kapusta zasmazana. Mmmmm pycha! Sama robiłam je tylko raz bo mi oklapuja i przez to po parowaniu nie są takie ładne gładkie tylko pomarszczone :/
UsuńA ja nie znam. Ale też bym zrobiła na Twoim miejscu. Fajnie się czyta o takich gestach. I to wcale nie jest głupie!
OdpowiedzUsuńZrobiłaś mi niezłego smaka na kluski, na parze... U mnie w domu, robiło się je bez nadzienia, do bitej śmietany lub do gulaszu. Mniam
OdpowiedzUsuńJadłam takie na stołówce w pierwszej pracy, ale sama nie robię - jakoś nie mogę się przekonać do czegoś, co nie jest porządnie ugotowane albo wypieczone, tym bardziej, że nie mam wprawy, boję się, że przytruję kogoś "surowizną" :-).
OdpowiedzUsuńAle Twoje wyglądają pysznie!
A dbanie o kogoś bliskiego sercu sprawia przyjemność, nawet kosztem dodatkowej pracy - wiedzą coś o tym żony na diecie :-)
Pozdrawiam, M.
U mnie wnuki, więc dla każdego coś innego: flaki, wołowina, leniwe, pierogi i czekoladowe brownie.
OdpowiedzUsuńKrzysiowi zdrowia, a Tobie cierpliwości przy pielęgnowaniu.
Nigdy nie jadłam:)
OdpowiedzUsuńUlka
Można kupić w Lidlu . Wprawdzie nie to samo co robione w domu ale jadalne i bez nadzienia. Krzysiowi zdrowia życzę . Ucho to okropnie boli. Pozdrawiam serdecznie-;)
OdpowiedzUsuńPo mojemu to ,,kluchy-paruchy''!
OdpowiedzUsuńKrzyśkowi życzymy szybkiego powrotu do zdrowia.:)
OdpowiedzUsuńNie rozumiem podejścia Twoich koleżanek. Bo Twoje jak najbardziej.:)))
U nas na to też się mówi pampuchy, ale bez nadzienia z różnymi sosami. Dzieci przeważnie na słodko, np. z truskawkami zmiksowanymi ze śmietaną i z cukrem. Ja nie umiem, chociaż raz mi się prawie udały.:)))
U mnie babcia robiła i były to parzuchy. Czyli na parze robione. Nawet jednego razu notowałam przepis ale potem babcia dosypała garścią mąki, potem dolała wody potem znowu coś. Jak to gospodyni która wie jak coś ma wyglądać :-) I też nie umiem ale uwielbiam. Na słodko. Zdrowia dla Was obojga :-*
OdpowiedzUsuńBrawo Krzyś za postawę odnośnie wizyt u lekarza większośćfacetów na z tym wielki zgryz
OdpowiedzUsuńPo naszemu te placki co Krzyś je to są pażuchy najlepsze że słodka śmietana
Brawo Krzyś za postawę odnośnie wizyt u lekarza większośćfacetów na z tym wielki zgryz
OdpowiedzUsuńPo naszemu te placki co Krzyś je to są pażuchy najlepsze że słodka śmietana
Parowce? U mnie to są zwyczajne kluski na parze. Za młodu się nimi zajadałam. Teraz wolę konkretniejsze frykasy ;)
OdpowiedzUsuńZ przyśpiewek góralskich:
OdpowiedzUsuńWolołby ja, woloł
coby mnie brzuch boloł!
Baby by mne masowały,
jo bych się rozwoloł!
Choremu chłopu, który choruje tak łagodnie, trzeba wyjść naprzeciw. Też bym zrobiła jakiś smakołyk. Zdrówka dla Krzyśka życzę :)
OdpowiedzUsuń