Jak w każdej pracy tak i w domu starców ludzie są różni.
Jest dziewczyna zajmująca się masażami i ćwiczeniami - troskliwa, łagodna ale jak trzeba to stanowcza. Bardzo, bardzo pracowita, gotowa pomagać, tłumaczyć, pokazywać. Cały czas pracuje, nie ma chyba jednej wolnej chwili, ciągle z pacjentami.
Opiekunki pracują błyskawicznie, zanim ja nakarmię jedną panią, one nakarmią dwie albo trzy. Zanim ja zmienię pieluchę, one już oblecą cały pokój. (Ukradłam dziś pampersa bo pani była calusieńka mokra i zanieczyszczona a pieluch nie miała. Ukradłam innej pacjentce, może nie pójdę za to do piekła.)
Są wyrozumiałe. Jeśli pytamy, odpowiadają nawet na najgłupsze pytania. A gdzie jest przód a gdzie tył? I dlaczego kawę nalewa się pół na pół? I sto razy pytam przy odprowadzaniu po posiłku z którego pokoju jest który pacjent bo mi się to strasznie myli.
Ale inne nie są ani miłe, ani grzeczne. I to nie jest kwestia gorszego dnia.
Dziś znów sprzątamy. Dziwne to sprzątanie. Nie odkurza się, nie zamiata, tylko od razu myje podłogi. Spod łóżek i szaf wymiatam mopem śmieci, kłęby kurzu, mnóstwo różowych i niebieskich tabletek.
Powinna tu być sprzątaczka - wzdycham.
- A co, opiekunki nie mogą sprzątać? Co mają robić między posiłkami, jak oni leżą albo siedzą, no, powiedz mi? - nakręca się pracownica sprzątająca wraz ze mną.
Nie powiem - odpowiadam spokojnie wiedząc, że tylko czeka, abym powiedziała cokolwiek nie po jej myśli.
Gdybyście miały sprzątającą to nie musiałybyście tak gonić - dodaję, licząc na ugodę. Ale że co, uważasz, że nie powinnaś tu teraz sprzątać? Opiekunka medyczna powinna mieć co najmniej maturę a nie wykształcenie podstawowe i kurs! - jazgocze, a ja zawzięcie skrobię zaschnięte (nie chcę wiedzieć co) na podłodze.
- Ja mam maturę i wykształcenie medyczne, pracowałam w szpitalu uniwersyteckim - chwali się, choć ja już od dawna się nie odzywam. Przecież nie będę jej przynosić dyplomu.
- No tak, ja jeszcze nic nie umiem, mogłabym najwyżej czytać podopiecznemu książkę - znów wzdycham.
- Czytanie książek jest elementem terapii zajęciowej, byle kto nie może tego robić - kpi.
Zeskrobuję brud, wkładam do wiadra obrzydliwie brudny mop. Chcę zmienić czarną, cuchnącą ciecz tłumacząc, że tylko rozwlekam ten brud po salach.
Nie trzeba - słyszę. już kończymy, po co zmieniać.
Rano Ania rozdeptała w holu karalucha. Był tam do południa.
Jutro będzie miała dyżur dziewczyna, z którą lubię pracować najbardziej. Takie słońce z niej jest.
Słów brakuje, karaluchy...
OdpowiedzUsuń...
OdpowiedzUsuńKlarko, podziwiam cierpliwosc i dobre serce. Ile Ty sie tam napatrzysz, jacy to ludzie sa rozni...
OdpowiedzUsuńPamietam pierwsze miesiace po studiach. Wielu rzeczy nie wiedzialam, rozpoczynajac prace w szkole. Jedna mi ironicznie powiedziala: Studia skonczyla, a o takie drobnostki pyta. Studia to byla teoria, a praktyka to zupelnie inna bajka! Pamietajac tamte wydarzenia, zawsze staralam sie pomagac mlodszym kolezankom. To takie wazne. A Twoja praca wyjatkowa. Trzymam kciuki:)
Ja tam nie zostaję, za tydzień odchodzę, to tylko praktyka.
UsuńTo chyba dobrze, bo czytając ogarnia mnie dziwny nastrój, to co dopiero pracować tam na stale. Żal mi tych starych ludzi...
UsuńPracowala w szpitalu uniwersyteckim i sie nie utrzymala? Wywalili? pewnie byla za mila i za dobra dla pacjntow... wiesz takich to nawet zal sliny zeby opluc.
OdpowiedzUsuńmiałam taką myśl, żeby jej to wiadro wywalić na łeb
UsuńPrzykro pracować w takiej nieprzyjemnej atmosferze, ech ludzie i ludziska.. (;.
OdpowiedzUsuńuleczko chylę czoła przed Tobą wiedząc o Twym oddaniu i opiece, jaką otoczyłaś swoją teściową
Usuńchciałam napisać, że to Ty tam jesteś słońcem, ale wygląda starsznie wazeliniarsko..
OdpowiedzUsuńJa to potwierdzam :-)
Usuńprzyda mi się teraz dla równowagi każde dobre słowo
UsuńWiesz, niektórzy ludzie nie powinni pracować tam, gdzie pracują... Są zawody, w których to nie jest tak istotne, ale tutaj pozytywne podejście do drugiego człowieka jest podstawą. Przynajmniej ja tak uważam.
OdpowiedzUsuńKaraluchy w szpitalach rzecz normalna-chyba. Pamiętam gdy stałam pod salą noworodków a po korytarzu szpitalnym spokojniutko maszerował karaluch. Podniosłam wrzask, większość spojrzała na mnie jak na idiotkę- może i nic dziwnego, wtedy po raz pierwszy w życiu widziałam karalucha.
OdpowiedzUsuńNie tylko opiekunki w DOS są często byle jakie- niestety dyplomowane pielęgniarki w szpitalach także. Tak naprawdę niektóre powinny być wręcz odsunięte od zawodu.
No to sobie ta osóbka poprawiła samopoczucie Twoim kosztem.
A i szczury sie zdarzaja.. w pewnym szpitalu, w ktorym kiedys pracowala moja mama, to byly i szczury i koty, ktore w teorii mialy kontrolowac populacje szczorow.. nieoficjalnie. Nieoficjalnie rowniez nikt nie dbal o sterylizacje kotow.. na wyzszych pietrach nikt tego nie widzial, problem byl w piwnicach.. tam, gdzie kuchnia byla..
UsuńKlarko - ja mysle, ze aby w takim miejscu moc pracowac, to trzeba miec albo ogromne serce, albo ogromna znieczulice.. niestety tych ludzi z ogromnym sercem jest zawsze niewystarczajaca ilosc.
Dasz rade jeszcze ten tydzien?
Odrobina władzy i już widac kto jest kim.
OdpowiedzUsuńTeż bym miała ochotę wylac jej ten kubeł wody na głowę.
UsuńTo tylko swiadczy jak male poczucie wlasnej wartosci ma ta pani i jakie kompleksy ukryte posiada, ze wyslosliwia sie na innych... Klarko, podziwiam nieustajaco i zycze slonca i SLONCA kazdego dnia!
OdpowiedzUsuńtezMonika
Strasznie dołująca taka praca. Ja bym nie mogła.
OdpowiedzUsuńTo jest właśnie druga strona takich ośrodków.
OdpowiedzUsuńIleż napatrzyłem się na tę szpitalną prowizorkę przy okazji opieki nad żoną
Pozdrawiam
Brak kontroli, a dyrektor pewnie protegowany.
OdpowiedzUsuńW sumie podejrzewam, że chodzi o kasę. Zarabianie na starości stało się powszechne, skoro społeczeństwo siwieje, czyli dłużej żyje. Strach żyć długo, Klarko.
Wow. Nawet nie wiem, co powiedzieć.
OdpowiedzUsuń