W wirtualnym świecie wszyscy albo prawie wszyscy są z sobą po imieniu bo tak jest wygodnie i szybko. Kilkoro czytelników zwraca się do mnie w mailach i komentarzach "pani Klarko" i wiem, że czują rodzaj bariery trudnej do pokonania więc nie bardzo protestuję choć naprawdę wolę zwyczajnie "Klarko" i już.
Ale mam tak samo. Piszę do różnych osób po imieniu a w pewnym momencie widzę, że jest to znana, powszechnie szanowana osoba i choć to ta sama Barbara, Agnieszka czy Zosia, czuję onieśmielenie i mam wrażenie, że robię coś niesłychanie niestosownego, że dla mnie to są za wysokie progi i nie powinnam być taka bezpośrednia.
Kilka razy poczułam się wyjątkowo niezręcznie. Raz było takie szkolenie - kołcz zapodał, aby wszyscy mówili sobie po imieniu i przez cały czas tak się właśnie działo ale wśród nas były osoby z zarządu i zaraz po szkoleniu musieliśmy wrócić do formalnego "pani" "panie prezesie". Trochę mi to namieszało i mnie wkurzyło, przestałam się z nimi integrować bo raz wyciągają niewinnego człowieka na zwierzenia a potem zaraz udają że go nie znają. No to nie.
Raz pracowałam z bliską krewną i zwracałam się do niej w pracy "pani kierowniczko". Uważam, że było to wyjątkowo głupie ale i tak miałam z tego uciechę bo przecież wystarczyłoby mówić sobie "Aniu", "Klaro" bez tych tytułów. Ale ja się lubię w środku śmiać więc mi to bardzo nie przeszkadzało.
Natomiast zwracanie się do mnie w formie bezosobowej "zważy pół kilo", "przyjdzie jutro na dwunastą" uważam za brak kultury.
Popełniłam dziś poważny nietakt przechodząc nagle z "ty" na "pani". Nie miałam złych intencji ale stało się. Przeprosiłam, głupio wyszło.
Klarko. Jaki poważny nietakt? Jaki poważny? Nie masz większych zmartwień? Wiesz jakie nietakty ludzie potrafią popełniać? O matko kochana, ja wiem. Pracuję w rejestracji w szpitalu, przypominam. I nie mówię Boże mnie broń, że ludzie chorzy są nietaktowni. To my, pracownicy służby zdrowia, nie mamy taktu wpisanego w zawód. Jesteśmy górą. To tylko pacjent. I tak dalej. Ok, może przemawia teraz przeze mnie jakieś rozgoryczenie, ale jest to od dawna moją bolączką, przy innych, czasem równie ważnych.
OdpowiedzUsuńNo i nie o tym miało być. Przeprosiłaś i to najważniejsze. Strasznie Cię lubię, od samego początku, jesteś Klarką i nią pozostaniesz. Kropka :-D Wybaczone nietakty :-*
Ludzie chorzy cierpią, mogą być smutni i niecierpliwi ale my o tym wiemy przecież,
Usuńa wiesz jakie jazdy miewałam w handlu albo w gastronomii? Tam to klienci pokazują kto rządzi!
Zapewniam Cię, że część pracowników uważa, że nie mogą być niecierpliwi, ooo to już na pewno nie, a że smutni i cierpią, no cóż, to szpital przecież jest. Straszne to, co piszę, ale rozgoryczona jestem. Handel i gastronomia to co innego. Potrafię sobie wyobrazić bo przecież jestem klientką i też różne rzeczy widzę :-) Czasem śmieszne, czasem straszne.
UsuńW szpitalu, przy recepcji jest o tyle "jeszcze gorzej", że jesteś czasem numerkiem tylko. Czyli takim bezoosobowym nic.
Usuńi co dziwne to im starszy człowiek to gorzej traktowany
Usuńi jeszcze ten obrzydliwy szpitalny zwyczaj zwracania się do starszych pacjentów per "babciu, dziadku"...
UsuńRzeczywiście pracowe szkolenia, na których do dyrektora mówi się po imieniu, to sytuacja specyficzna. Po szkoleniu wraca się do formy panie dyrektorze, chyba, że już poza szkoleniem wyraźnie zaproponuje, żeby mówić sobie po imieniu.
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej drążni, gdy szef wymaga formy Pan-Pani, ale do pracowników, nawet równolatków i starszych, zwraca się po imieniu. To zwykły nietakt, a może nawet manipulacja.
a może nawet chamstwo ;)
UsuńMoże nawet i chamstwo, masz rację Klarko.
UsuńNo fakt. I to dość powszechny. I to rzeczywiście brak elementarnej kultury.
UsuńMnie sie podoba w Kanadzie to, ze kazdy z kazdym jest na Ty... dlugo nie moglam sie do tego przyzwyczaic, a gdy sie przyzwyczailam, to dostalam po glowie startujac w Polsce do ludzi po imieniu w czasie kilku ostatnich wizyt... tutaj mozna rozpoznac, kto dopiero przyjechal do Kanady, gdy uzywa zamiast imienia sir albo madame...
OdpowiedzUsuńMnie się wszystko w Kanadzie podoba. A na Mauritiusie jeszcze więcej :-D
UsuńPozdrawiam O depresji i nie tylko...
Byłam pierwsza, byłam pierwsza, byłam pierwsza :-D
OdpowiedzUsuńw Kanadzie?
UsuńNa blogu :-D
UsuńChciałabym być na Mauritiusie, nawet ostatnia :-D
Czasem myślałam o tym Klarko, pisząc u Ciebie komentarz. Na blogu jakoś tak prościej się zwracać,ale gdybym Cię spotkała (o czym marzę) np.na Kleparzu, to na pewno witając się powiedziałabym Pani Klarko:)(jestem mniej więcej w wieku Ukasza)
OdpowiedzUsuńnawet jak się spotkamy przypadkiem to ja Cię nie poznam bo skąd
Usuńwięc nic tylko mnie zaczep
albo po prostu spotkajmy się tak jak się spotykam z innymi blogerami
Klarko, masz jak w banku, że jak tylko Cię gdzieś wypatrzę to na pewno zaczepię :))
UsuńCzasami sobie to nawet wizualizuję... tylko dziwnie będzie przedstawiać się nickiem :D
Zatem do zobaczenia!
No faktycznie taki problem to nie problem :) ja nie mam obiekcji żeby mówić do kogoś przez TY ale są osoby, które wybitnie tego sobie nie życzą - da się to wyczuć - więc wtedy mówię tak jak sobie życzą :)
OdpowiedzUsuńto się zdarza przy konfliktach i sporach, zamiast rzeczowego argumentu pada zdanie "nie jesteśmy kolegami"
UsuńA propos formy bezosobowej w zwracaniu się do ludzi starszych, korzystających z usług służby zdrowia, zaraz przypomina mi się scena z Danutą Szaflarską i jej na tą " bezosobowość " odpowiedź : niech mnie pocałuje w d...:)
OdpowiedzUsuńPani Danuta w tej scence była cudowna - ale tak się zwracają na Mazurach ....
Usuńto scena która na zawsze przejdzie do historii chyba..
Usuńkiedyś rozmawiałam o tych formach z siostrą, a konkretnie o przełamaniu się kiedy trzeba zacząć mówić do teściowej mamo - i moja siostra nie miała problemu bo w domu jej męża do starszych mówiło się w liczbie mnogiej
UsuńHmm nie rzumiem, jak w liczbie mnogiej?
Usuńzamiast "dokąd idziesz" "dokąd idziecie", zamiast "zjedz zupę" zjedzcie zupę"
UsuńPo prawie 20 latach poza granicami głównie w środowisku anglosaskim mam ogromny kłopot w Polsce. Moje małe dziecko mówi do każdego po imieniu. Ja też mam ciągoty do przechodzenia na ty z każdym. Nie lubię tego Pan- pani. Wiem że nie słusznie.
OdpowiedzUsuńJa mieszkam poza krajem juz ponad 30 lat i mam to samo.Pan i Pani to jeszcze rozumiem, ale zwracanie sie do kogos ( poza praca) "Panie Dyrektorze" czy "Panie Prezesie" to juz nie tylko przesada, to po prostu smieszne .
UsuńUrszulo - byłoby głupio - piszemy do siebie kilka lat a kiedy się spotykamy, zamiast się uściskać to zaczynamy od słów - jak miło Panią widzieć!
UsuńAle nasze spotkanie tak nie wygladalo,prawda?
Usuńjesteś niezwykle ciepłą i otwartą osobą a do tego naturalną
Usuńto wielka sztuka
30 lat, ho ho ho
Usuńto duza różnica, bo wyjechałaś jak jeszcze w Polsce były czasy słusznie minione
Dziekuje , Klarko, ale sama wiesz, ze nie ze wszystkimi to tak dziala.Po prostu jestesmy "kompatybilne".
UsuńNie lubię paniowania;D
OdpowiedzUsuńW pracy młodym też proponuję przejście na ty -dorośli ludzie przecież.Tylko jeden chłopak odmówił, bo jestem w wieku jego mamy i nie może mu przejść przez gardło;D
poczułaś się starutka? :D muszę kiedyś napisać o tym osobny post, chce człowiek rozmawiać jak z kolegą a tu nagle łup!
UsuńZ tymi szkoleniami mam tak samo. W czasie szkolenia mogę mówić do trenera na ty, Ok. Ale gdy go spotkam jakiś czas po szkoleniu (gdy nie ma ustalenia że "ty" działa tylko w czasie szkolenia) - to jak mam się odezwać? Jeśli mnie nie pozna, co jest możliwe, to będzie mi głupio. Na pan? Też się może poczuć urażony.
OdpowiedzUsuńMiałam też kłopot jak Rybeńka, po kilku miesiącach spędzonych w Anglii pan/pani nie przechodziło mi przez gardło gdy się zwracałam do rówieśników. Minęło.
Ale to fakt po "byciu na ty" - zwrot "pani" wieje chłodem.
Jest OK, Klarko :)
Ella-5
cieszę się z tego OK:)
Usuńzamiast "Pani" zdecydowanie wolę "kobieto" :P
OdpowiedzUsuńW pracy, do podwładnej na przykład?;-)
UsuńI ma odpowiedziec:" Slucham mezczyzno"?
UsuńAlbo heloł men ;-)
UsuńMożna też gópku cholerny albo pasożycie społeczny
Usuńw gronie przyjaciół wszystko dozwolone i bez obrazy :) najpiękniejsza kobieto na świecie :P
UsuńA ja mam dość wszechobecnego tykania. Owszem, ale z ludźmi bliskimi, znanymi, lubianymi. Już mi nieraz przyszło żałować "tykacza" z pewnymi ludźmi. Więcej poufałości ak znaomości i tyle. No, ale my lubimy - jak to mawiał Pawlak - po amerykansku.
OdpowiedzUsuńDarek_lask
czasem oglądam stare polskie filmy i tam widać sztuczność formy kiedy studenci mówią sobie "pan", "pani",
Usuńtykania nauczyłam się w internecie ale to szybko przechodzi do realu, nie ma przecież podziału na dwa światy
Młody zajechał klawiaturę i J wchodzi, albo i nie. Przepraszam. Darek_lask
OdpowiedzUsuńnie ma za co, to od grania czy od czego?
UsuńForma ,,niech zrobi, niech poda'' jest wyjątkowo obrzydliwa! Z kolei powszechne ,,tykanie'' w miejscu pracy wciąż jeszcze mi się średnio podoba. Sama tego nie doświadczyłam, ale gdy do Małża (lat 65) dwudziestoparolatki w firmie mówią ,,Paweł'', widzę w tym jakąś niestosowność.
OdpowiedzUsuńspotkałam się z jeszcze paskudniejszą formą - "ona"
Usuńużyte w mojej obecności - tak jakbym nie miała imienia, czyli - ona zrobi zakupy? ona pozmywa?
Jako mały przedsiębiorca odwiedzam prawie codziennie pewną hurtownię. Lubię tam bywać i kupować, często po ciężkim dniu pracy udaje mi się odreagować stresy i prawie odpocząć! Wielu klientów jest na ty z pracownikami, podoba mi się to. Ja jednak od wielu już lat zachowuję lekki dystans. Nigdy z żadnym z pracowników, ani z właścicielem, nie przeszłam na formę mówienia sobie po imieniu, niezależnie od wieku (powiedzmy, że mój wiek jest "średni", jestem 2 lata młodsza od Ciebie, Klarko). Jednak zachowana przez nas forma pan/pani nie przeszkadza nam się lubić, żartować, niekiedy zwierzać. Zachowujemy wobec siebie szacunek, dyskrecję, sympatię. I spotykając się niekiedy w innym miejscu - na przykład w sklepie - zatrzymujemy się, gadamy i trudno nam się rozstać, bo lubimy się wzajemnie. Forma zwracania się do siebie niczego tu nie zmienia na niekorzyść. A nasze stosunki wciąż pozostają na najwyższym poziomie profesjonalizmu, co bardzo sobie cenię!
OdpowiedzUsuńna Kleparzu tak jest - stoją obok siebie od kilkunastu lat, wiedzą o sobie prawe wszystko ale ciągle mówią sobie pan i pani
UsuńW przeciwieństwie do męża, nie mam łatwości przeskakiwania na "tykanie", ale czasami rozsądek mówi,że to jest lepsze. Staram się więc z wyczuciem.
OdpowiedzUsuńwiesz która jest godzina? :D
UsuńDziewczyny Wy to spać nie możecie?
Usuńhehe
UsuńJestem królową gaf q ten kwestii.
OdpowiedzUsuńA raz ,dawno temu moja koleżanka została moim kierownikiem, i nagle z Asi musiałam przejść na pani kierownik, na jej życzenie.
myliłaś się? ja bym się myliła
UsuńCzymże różni się niekiedy bardzo bliska relacja wirtualna od serdecznej pogaduchy w realu? No właśnie, tutaj zbieżność myśli stoi dużo wyżej nad metryką. Ale już np. w pracy tykanie nie zawsze mi przez gardło przechodzi ;)
OdpowiedzUsuńa do Krzyśka mówisz Krzysiek czy panie Krzyśku? :D
UsuńOj tam ;)
Usuńczęsto zdarz mi się zwrócić na TY, czasem szybko mozna wyczuć, że ktoś sobie tego nie życzy.
OdpowiedzUsuńtakie zdziwienie w oczach, tak, czasem też to odbieram
UsuńPułkownik Pomiankowski, dowódca 9 Pułku Ułanów Małopolskich w latach dwudziestych zwykł był mawiać, że od słowa "ty" do słowa "durniu" bardzo niedaleka droga, tedy zważać trzeba z kim się bruderszaftów pije...:))
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
święte słowa, trzeba zważać z kim się pije
Usuńi nie musi to być bruderszaft
pozdrawiam:)
Rodzeństwo mojego męża,wiekowo zbliżone było do moich rodziców i pamiętam ,że na początku miałam problemy,z mówieniem im na ty.Nie lubię też,gdy do rodziców zwraca się na ty.
OdpowiedzUsuńWanda
czyli po imieniu zamiast mamo i tato?
UsuńDo rodziców zawsze mamo i tato.
UsuńWanda
strasznie mi się nie podoba mówienie po imieniu do rodziców, kolegów dzieciak może mieć 20 a matkę jedną
UsuńHa, ja ostatnio na FB doznałam awansu z "ty" na "panią". Zważywszy, że to osoba poznana kiedyś przez bloga, poprzez prywatne emilki, i to ona usilnie namawiała mnie na założenie FB- poczułam się dziwnie. Fakt, od dawna nie miałyśmy kontaktu, ale w kontaktach się miałyśmy ;)
OdpowiedzUsuńa pytałaś skąd ta zmiana?
UsuńNie, ale domyślam się, że może mnie nie kojarzy, albo nie chce, z powodu odmiennego zdania wyrażonego pod jej postem. Napisałam do niej prywatnie, odpisała, nawet przepraszając, ale dalej forma"pani".
UsuńMoja była teściowa przez całe 4 lata narzeczeństwa i 7 lat małżeństwa mówiła do mnie i bezosobowo, nawet moje imię nie mogło jej przez gardło przejść...
OdpowiedzUsuńW a prasy miałam kiedyś szefa i jego żonę i ona w pracy nigdy, przenigdy nie powiedziała do niego inaczje niż panie prezesie, nie powiem śmieszyło nas to trochę, bo co innego kiedy ktoś z zewnątrz był u nas to zrozumiałe, czy przy pracownikach produkcji, ale w biurze było raptem 4-5 osób, wszyscy się dobrze znali a ona i tak prezesowała.
Myślę, ze nietakt przeproszony zostaje wybaczony i trzeba zapomnieć i już.
domyślam się, że małżonek (były) nie widział problemu?
UsuńKlarko, ja pracuję w firmie włoskiej i rozmawiając z Włochami wszyscy sobie mówimy po imieniu (nawet jak to jest dyrektor czy właściciel firmy) ale już panie z księgowości to Polki i wszystkie sobie mówimy per Pani ...
OdpowiedzUsuńPs. tutaj też zwracam się do Ciebie po imieniu a w realu pewnie bym się ugryzła w język.
marucia
niepotrzebnie, szkoda języka ;)
UsuńMyślę, że w tę stronę to nie jest nietakt, gorzej odwrotnie. Ktoś napisał- nie lubię powszechnego tykania. Ja też nie lubię.
OdpowiedzUsuńMamy taką kulturę, w której funkcjonuje "pan", "pani" i odstępstwa od tego w miejscach publicznych, wskazują na, mimo wszystko, brak dystansu, a powiem dalej, zwyczajowego szacunku. Zresztą o tym można długo, bo każdy ma swoje argumenty za i przeciw.
Nie lubię tego rodzaju spoufalania, kiedy ktoś do mnie mówi na Ty, a nie jest moim dobrym znajomym, przyjacielem itp. I to nie jest zadzieranie nosa. Nie lubię również, kiedy ktoś mówi do mnie- pani(tu moje imię). Do szału doprowadzają mnie telemarketerki, które sobie właśnie na tę formę pozwalają. Odbieram to jako łaszące się spoufalanie i zaraz leci w mojej głowie podtekst, dotyczący naciągania.
Telemarketing polega na naciąganiu...
UsuńMoim zdaniem problem nie polega na "ty" czy "pan", tylko na okazywaniu rozmówcy choć minimum szacunku ( że zacytuję: "Panom to kury szczać prowadzać, a nie politykę robić").
w miejscach publicznych to jest dość trudne bo np pielęgniarka musi zaprosić pacjentkę do gabinetu a jest ustawa o ochronie danych osobowych i absolutnie nie można użyć nazwiska
UsuńPani Jaskółko, ma Pani dużo wyczucia.Przechodzenie z ludźmi na TY burzy chroniące ich granice i powoduje liczne kłopoty, których ludzie nie potrafią sobie wytłumaczyć, bo są bardzo powierzchowni. Są to problemy natury duchowej, polegające na tym, że człowiek na niższym poziomie rozwoju zawsze ściąga wyżej rozwiniętego w dół, do swojego poziomu. Może to powodować gorsze samopoczucie. Na tamtym świecie granice są wytyczone, a na Ziemi żyją różni ludzie.
UsuńWielu będzie się z tego śmiało, bo o procesach niewidzialnych niewielu wie, ale proszę dla swojego dobra nie ulegać wszechobecnej modzie na tykanie, a uniknie Pani wielu kłopotów.
W firmie pracuje ponad 200 osób, i większości przychodzącym proponuję od razu przejście na "ty", raczej niezależnie od wieku. Jedna pani oświadczyła, że sobie nie życzy więc jesteśmy na pan/pani; jednej młodej dziewczynie moje imię nie może przejść przez gardło, acz pozwoliła mi zwracać się do siebie po imieniu.
OdpowiedzUsuńBył też u nas przypadek, kiedy dziewczyna awansowana na szefa niewielkiego zespołu zrobiła zebranie i oznajmiła dotychczasowym koleżankom: Od dziś proszę się do mnie zwracać per Pani Kierowniczko!
ale Twoje stanowisko nie ukrywajmy jest najważniejsze, nie wiem jak jest u Was ale u nas do panów na i wchodziło się z czapką w rękach :D
UsuńJakie tam najważniejsze... wręcz służebne...
UsuńPani Czarrr było mi niewymownie miło przejść z Panią na Ty aczkolwiek nie pamiętam tego momentu :D Buźka:D
OdpowiedzUsuństare dzieje:) jeszcze byłam Czarodziejką teraz stałam się Wiedźmą
UsuńW kraju, w którym pracuję nie ma takiego problemu - przejście na ty jest bezbolesne i bezproblemowe. W Polsce jestem zadowolona, że dla niektórych jestem Panią:-)
OdpowiedzUsuńa mówię "pan"niektórym osobom bardzo, bardzo oficjalnie i tak chłodno, że mu krawat zamarza
UsuńNie lubię "tykania", chyba że ktoś zapyta o zgodę.:) I strasznie wkurza mnie takie: pani + imię.
OdpowiedzUsuńTen temat poufałości poruszałyśmy dziś u Cesi na blogu i wymyśliłam taki przykład: student pierwszego roku podchodzi z wyciągniętą ręką do profesora Bralczyka i mówi: "Witam panie Jurku".
Mam pewien problem z mówieniem sobie po imieniu, tak na dzień dobry. Najbardziej mnie wkurza jak przychodzi nowy pracownik i od progu wali mi po imieniu...brrrrr. Pracuję w dużym hotelu na recepcji i mamy taką zasadę, że przy gościach mówimy: pani dyrektor, pani kierownik itd. A tu przyłazi taki nieopierzony i wali: Cześć Kaśka! Aż czuję jak mi się scyzoryk w mojej przyciasnej, roboczej sukienusi otwiera.
OdpowiedzUsuńAle być może moja awersja wynika ze złych doświadczeń... Od tej pory trzymam dystans i jestem panią Kasią. Pozwala to uniknąć sytuacji typu: Skoro juz jestesmy na ty, to chetnie to wykorzystam. Czy mozesz zrobic dla mnie (starego znajomego hehe) cośtam?
Wtedy mam ochote powiedzieć: Idź w pizdu, albo oberwiesz w kłapak!
Ale przecież jestem dobrze wychowana i nie wypada damie ;)
Z tykaniem może być problem. W naszej firmie (malutkiej)wszyscy mówimy sobie po imieniu.
UsuńNiedawno koleżanka rozmawiała przez telefon z klientem, miał poważny kłopot, prosił o radę i usłyszał - przekonsultuję z Dzidzią i oddzwonię :/ No cóż, Dzidzia to nasza Szefowa (nie poprawiać),Guru, Alfa i Omega, Autorytet
tylko imię ma takie sobie.
A co powiecie na formę "tykania pośredniego": weż pan, zrób pan, powiedz mi pani, podaj mi pani?
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to już szczyt prostactwa.
Darek_lask
spotkałam się z taką formą niedawno, urzędniczka tak się zwracała do klientów
Usuńbrzmiało arogancko i niegrzecznie
Taka historia; na wakacjach spotkaliśmy się z rodzicami kolegi syna, przeszliśmy na ty, było miło, po powrocie okazuje się, że znów jesteśmy na pan, pani, bo..... to wakacje były! Wyobrażasz sobie?
OdpowiedzUsuńAle;
jesteśmy w Polsce, to nie jest takie proste;
razi mnie, kiedy w telewizorze słyszę młodzika prowadzącego program i zwracającego się do starszego rozmówcy per Tadziu czy Stasiu, no nie i już. Taki wymóg programu, wiem, ale to sztuczne i niefajne. Jednak, jednak - niech ten Stasiu czy Tadziu sam zaproponuje przejście na ty, a, to wtedy jest OK.
Forma pan/pani utrudnia czasem też bycie niegrzecznym, żeby nie powiedzieć chamskim, o co w dzisiejszych czasach nietrudno, niestety.
Czasem wygodniej jest utrzymać dystans...
Pamiętam, jak swego czasu mój ojciec oburzał się na nowego podwładnego, który ośmielił się do niego zwrócić "panie Andrzeju", no!
:)
Net to co innego.
Nawiasem, wkurzam się, kiedy pan policjant legitymując mnie, pyta: "Dlaczego pani jechała tak szybko, pani Ewo?"
Jaka ja dla niego pani Ewa?!
:)
A, jeszcze;
2 osoba liczby mnogiej, czy to 'wy', to była forma grzecznościowa używana na wsi, dziś przestarzała, ale jeszcze spotykana.
Bedac w Anglii bardzo mi sie podobalo ze ludzie sie zwracaja do siebie per "ty". W Polsce to trzeba sobie paniowiac i szczerze mowiac drazni mnie to. Kiedy zwracasz sie do kogos po imieniu znikaja pewne bariery. Nie mowie o chamstwie i braku kultury. Mozna kogos wolac z imienia z calym szacunkiem do danej osoby. Jakos na zachodzie nie maja z tym problemu. Ja nawet do szefa mowilam po imieniu i dla niego bylo to calkiem normalne. I tak wiedzialam gdzie jest moje miejsce w szeregu. Ale zawsze latwiej bylo mi sie porozumiec z ludzmi. Sama lubie bardzo szybko przejsc na "ty". Jakos mi dziwnie jak mowia do mnie "prosze pani"
OdpowiedzUsuńW mojej poprzedniej pracy (call center dużej firmy telekomunikacyjnej) powiedziano nam na szkoleniu, że panuje zwyczaj zwracania się do wszystkich współpracowników po imieniu.
OdpowiedzUsuńOkazało się, że wcale nie, bo do dyrektorów i innych takich trzeba było się zwracać po odpowiedniej randze albo po prostu pan/pani. Zdarzyło mi się, na początku, do dyrektorki naszego oddziału powiedzieć Basiu... Dostałam potem reprymendę od mojej bezpośredniej przełożonej ;)
Obecnie jestem rejestratorką w małej przychodni, do wszystkich lekarzy mówię panie doktorze/pani doktor, muszę tak mówić przy pacjentach, jeśli nie ma pacjentów to mogę mówić pan/pani. Do pielęgniarek mówię po imieniu (jedna jest moją rówieśniczką, druga - z rocznika mojej mamy, ale nie mam z tym problemu).
Wkurza mnie, jak moja babcia mówi o moim narzeczonym "on", ale już powoli przyzwyczaja się, żeby mówić po imieniu. Nie ma złych intencji, po prostu ma takie przyzwyczajenie z minionej epoki ;)
Natomiast mój dziadek zwykł mawiać, że ja to w wojsku dupa, ale w sumie to nie wiem, co to oznacza ;)
Pozdrawiam,
Ewa
nie lubię tykania.Internet - znajomości,ludzi ktorych lubię oczywiście jestesmy na ty;)))
OdpowiedzUsuńALe ogólnie nie.Chcę dystansu - jako sprzedawca się tego trzymam,niezbędna granica szczególnie gdy klient w sposób oględnei mówiąc mało elegancki składa reklamacje...
I nie znoszę jak kilku przedmówców formy per "pani matyldo" , złociutka,kochanie itepe.
A!A!A!
Dostaję białej gorączki
Niuniu! Tylko siem nie nerwuj!!!! :P :P :P
Usuń