Tytuł jest cytatem wiadomo skąd. A jak nie wiadomo to trudno.
Wsiadam na pierwszym przystanku i jadę dobre dwadzieścia minut. Mam do wyboru cztery linie obsługiwane przez różne składy. Co jeden to gorszy!
Stara czwórka o której już pisałam (te wpadające przez szpary żaby i gołębie) ma trzy wagony a w każdym wagonie niemiłosiernie dziurawe drzwi. Nie wiem czy z tego powodu czy raczej z innej przyczyny w czwórce jest zawsze przeraźliwie zimno a latem panuje za to (albo nie za to) duchota nie do zniesienia. Zaletą czwórki jest dużo miejsca. Jest się czego przytrzymać a trzymać należy się z całych sił bo tramwaj szarpie i telepie okrutnie. Warto uważać na przykład na paniusie (wiem co mówię) w butach na obcasach, generalnie do tramwaju polecam solidne obuwie, tak samo zresztą jak na zabawę sylwestrową albo inne wianki. Napis na plecach "nie deptać po nogach" nie działa.
Jest niewiele miejsc specjalnych, zwracam na to uwagę wsiadając do każdego pojazdu. Nie zajmuję ich. Te miejsca przeznaczone są dla inwalidów, pasażerów z małymi dziećmi i dla ciężarnych kobiet. Niedawno byłam świadkiem takiej scenki - siedzi chłopak, obok stoi grupka młodzieży, wśród nich dziewczyna. Jeden z chłopaków zwraca się do siedzącego - Tomaszek, ustąp miejsca kobiecie! Na to dziewczyna - nie trzeba, dziękuję, to jest miejsce dla człowieka z deficytami, niech Tomuś siedzi.
Mamy w Krakowie na przystankach świetlne tablice informacyjne, lubię, a nawet bardzo lubię. Przy informacji o nadjeżdżającym tramwaju wyświetla się też ikona mówiąca, czy pojazd jest przystosowany dla inwalidów, czyli niskopodłogowy. Stare czwórki mają schody na których człowiek niepełnosprawny nie ma szans a sprawny ma szansę na spadnięcie z nich na twarz.
W niskopodłogowych tramwajach jest zawsze tłoczno przy wejściu. Ludziom się nie chce przechodzić dalej po schodach na górę prawie jak w piętrowych pociągach. Na tych stopniach czasem stoję, dwudziestka nie szarpie za bardzo, da się wytrzymać. Czarujący głos zapowiada przystanki a na końcu dziękuje za wspólną podróż. Nie ma za co - odpowiadam.
Ludzie się dziwnie na mnie patrzą a co w tym dziwnego, grzeczna jestem. Tak samo w windzie z "Ludwikiem" ogłaszającym piętro piąte, winda zostanie otwarta" też wychodząc mówię dziękuję panu, do widzenia. Że niby to nie żywy człowiek tylko nagranie? Jak tam naprawdę jest to nie wiadomo!
Te komunikaty są bardzo praktyczne. Wesele! - oznajmia czarujący głos. Następny przystanek Bronowice, możliwość przesiadki na inne linie tramwajowe.
Od razu wiadomo kto jedzie tą trasą pierwszy raz bo usiłuje być dowcipny. Wesele? To wysiadamy napić się wódki!
Patrzymy na nich z politowaniem. No bo czy można dostać coś za darmo w Krakowie i do tego w Bronowicach?
za darmo można dostać tylko w pysk... ;)
OdpowiedzUsuńNie do konca za darmo Nie dość, że w pysk dadzą, to jeszcze okradną.
UsuńTo chyba było: "Strzeż się pociągu". Na żółtej, blaszanej tablicy.
OdpowiedzUsuńNo, ale tramwaj to też pociąg:))
Ja lubię podróżować tramwajem bo tramwaj to "większa połowa" mojego życia, zwłaszcza tego młodego życia. Ileż się działo w tramwaju podczas podróży do szkół... Och!
Tramwaj... najlepsze wspomnienia z liceum to właśnie z tramwaju (jak u Bet;-)))) Miałam kolegę, który dość regularnie, z żetonem ukradzionym z restauracji, wsuniętym do takiej ramki na bilet miesięczny (starszawe pokolenie wie o czym mówię), co razem udawało "blachę" kanarów czyli kontrolerów, sprawdzał w całym tramwaju bilety. Jak ktos jechał na gapę, to Piotruś udawał, że dzis akurat pan kontroler jest w dobrym humorze i kazał gapowiczowi np śpiewać. I śpiewali. Albo krzyknąć "Lech, Kolejorz - mistrzem jest!". I krzyczeli... Ech! To były czasy!;-))))))
OdpowiedzUsuńKoledzy kiedyś wracali po imprezie z Huty do Zaczka - kawał drogi było, a tramwaju po nocy ani widu ani słychu - podobno nocne czasami jeździły? Wiadomo to czy przypadkiem nie będzie jechał? Przemyślnie zabrali ze sobą słupek przystankowy ze znakiem - że nic nie jechało to przynieśli do Żaczka - żeby mieć bliżej do przystanku, jakby co. :D :D :D
OdpowiedzUsuń;-))))))) Krakowscy studenci to w ogóle twórczy naród zawsze był. W Żaczku mieszkał i mój tata i moi dwaj bracia.
UsuńO, Żaczek to kawał historii! I miejsce szczególne! :) :) :)
UsuńA kolekcjonowanie biletów podziurkowanych kasownikiem? Bilet kasował jeden pasażer a reszta towarzystwa poszukiwała podobnie podziurkowanych biletów w swoich kolekcjach przechowywanych w kieszeniach i torebkach.
OdpowiedzUsuńNiestety, nowsza generacja kasowników drukujących ciągi cyfr zepsuła tę zabawę.
O, nawet byłam kiedyś w Bronowicach. Dawno temu:).
OdpowiedzUsuńW zamierzchłej przeszłości byłam lepsza.Jeżżdziłam sobie exspresem Warszawa - Gliwice na gapę pierwszą klasą. Wsuadałam w Sosnowcu , zasiadałam w pierwszej klasie, wykładałam Carmeny na stolik i wyciągałam jakieś Elle albo w najgorszym wypadku Przekrój. Nigdy mnie nie zaczepił zadny kontroler...To była moja cotygodniowa rozrywka.. hi,hi
OdpowiedzUsuńdawno, dawno temu, podróżowałam tramwajem ze sporą studencką grupą, gdy pojawił się kontroler biletów. Nie dość, że wszyscy mieliśmy bilety,oczywiście ulgowe, to mieliśmy jeszcze jeden nadprogramowy. Kolega pokazał kontrolerowi ten dodatkowy bilet ze słowami: "ale wpadka, ten od tego biletu nie jest studentem i ulgowy mu nie przysługuje". Przez dobre dwa przystanki kontroler usiłował komuś wypisać mandat i nie wiedział komu. W końcu się poddał...
OdpowiedzUsuńW Bronowicach, może brony można dostać? ;) Moje dzieciaki mają niesamowitą atrakcję z podróży tramwajem albo autobusem ehh to odkrywanie świata z nimi jest przygodą życia :)
OdpowiedzUsuńJak to mówiła moja babka - na grzeczności jeszcze nikt nie stracił.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Się kiedyś zdziwisz jak ci głos odpowie: Jedna jedyna co trochę kultury ma;)
OdpowiedzUsuńW sprawie darmo, a właściwie prawie darmo w Krakowie. Bardzo mile mnie zaskoczył Kraków w sprawie kar za przejazd bez ważnego biletu. Otóż miałam przyjemność być w maju na Nocy Muzeów ( z piątku na sobotę) i wracać w sobotę ok. południa. Wsiedliśmy z mężem w 4-kę koło AWF, jechaliśmy na dworzec. Skasowałam bilety 30 minutowe, kupione już jakiś czas temu, bo nie wiedziałam, czy na tych 20-to minutowych się wyrobimy. A tu nagle kontrola biletów. Podajemy, okazuje się , że te akurat są już nie ważne. Trzeba zapłacić karę po 250 zł za łeb. Poprosiliśmy o kwit, bo 500 zł na zbyciu już nie mieliśmy. Okazało się, że w ciągu 7 dni można zapłacić pół tej kwoty, więc zapłaciliśmy 250zł. A poza tym napisałam odwołanie do dyrekcji miejskiej komunikacji, w którym tłumaczyłam, że my nie kumaci jesteśmy z W., a poza tym tylko na jedną noc, i że to wielki pech że z co najmniej 8 różnych rodzajów biletów wycofano z obiegu akurat 30-to minutowe - o czym , jako nietutejsi po prostu nie usłyszeliśmy. A że nie kumaci i nie cytaci przystankowych drobnych makiem napisanych regulaminów, to i tak się stało. I ... po miesiącu przyszła odpowiedź, że czytać trzeba i nic nie zwalnia z obowiązku posiadania wiedzy o biletach, ale.... w drodze wyjątku, odstępuję się od nałożenia dodatkowej kary. Jedynie potrącono za koszty wezwania do zapłaty 20 parę zł. I ot, co? W Krakowie można doświadczyć hojności i serdeczności. Na to konto połowę odzysku wpłaciłam do fundacji na rzecz osoby poszkodowanej chorobą i poruszającej się na wózku inwalidzkim. I niech się dobro szerzy, a gęba (moja) w uśmiechu szczerzy :)
OdpowiedzUsuńCoś podobnego, tylko że z parkowaniem przeżyłam w Toruniu, karę mi umorzono :)
UsuńA więc miasta Wielkich Ludzi mają wielkie serca dla przyjezdnych :)
UsuńUściskuę Cię Basiu :)
a uśmiech za darmo mozna dostać?
OdpowiedzUsuńSkojarzyło mi się z "Mistrzem i Małgorzatą". Lubię tu zaglądać, ale do tej pory nie miałam możliwości zostawiać komentarzy, nie wszystkie opcje działały. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
tak, to z "M i M" :)
Usuńmiło Cię widzieć, z braku czasu nie odpisuję na komentarze ale każdy czytam z uwagą więc jeśli tylko masz ochotę, pisz!
Klarko, jak ja cię kocham za te opowieści!
OdpowiedzUsuńNormalnie słońce i balsam na duszę :)))
Kiedyś zimą jechałam tramwajem do pracy. Miałam kożuszek i nie wiem czy wyglądałam tak grubo ale w pewnym momencie pewna pani (starsza ode mnie) wstaje i ustępuje mi miejsca. Grzecznie podziękowałam, że nie trzeba , że postoję a ona dalej ależ proszę przecież pani w ciąży ... wszyscy się spojrzeli, ja zrobiłam się pewnie czerwona i usiadłam i tak już do mojego przystanku byłam sobie w ciąży :-)
OdpowiedzUsuńmarucia
rozmowa z kuzynem:
OdpowiedzUsuń- Będę w Sanelu na weselu.
- Ale Sanel nie jest na Weselu, jest na Bandtkiego.
Ostatnio jeżdżę komunikacją, po 20 latach chodzenia do pracy pieszo, albo samochodem. Boję się jakoś tych autobusów czy tramwajów, niby 3 przystanki, ale niezwyczajna jestem. Dziwni ludzie czasem bywają pasażerami, bo to kierunek Praga.Może przywyknę? Mam pierwszy raz od ponad 20 lat bilet miesięczny, nie umiałam go uaktywnić:)
OdpowiedzUsuń,,Gadające'' pojazdy komunikacji miejskiej bardzo mi się podobają. Natomiast ostatnio zszokował mnie paczkomat. Małż odbierał przesyłkę dla psa, a maszyna bredziła coś o ,,nowej drodze życia'' i innych równie durnowatych sprawach.
OdpowiedzUsuńAle że czwórka, taka chodliwa trasa, zaniedbana?
OdpowiedzUsuńZa darmo od krakowskich centusiow? :D
OdpowiedzUsuńPrzypomnialy mi sie stare czasy, kiedy regularnie podrozowalam gdynskimi trolejbusami. Dziekuje Klarko za powrot do mlodosci. :)
Teraz to nie ma co narzekać, bo tramwaje jeżdżą, kiedyś mógł przyjechać, ąle wcale nie musiał. Jak już przyjechał, to tak go pasażerowie obsiedli, że jak te winogrona wisieli. Cud, że udźwignął taką ilość i że nikomu nic się nie stało.
OdpowiedzUsuńKlarko- ubawiłam się, :)
OdpowiedzUsuńChoć rzadko ostatnio bywam w Krakowie, to wiem, jak to jest w tramwajach, nie znoszę telepotania !
Pozdrawiam :)
Ten fragment o Tomusiu - bezcenny. A tak w ogóle dobrze, że piszesz, wpadam tu się odstresować, bo mi tego potrzeba, hej...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, M.
Hasło skojarzyło mi się z Mistrzem i Małgorzatą, ale tam Berlioz chyba kobiety miał się strzec a zginął pod tramwajem...
OdpowiedzUsuńA kawałek o Tomeczku - bezcenny :) :) :)
Od kilku tygodni, co czwartek, po pracy wsiadam w tramwaj na TEJ pętli i jadę na Kazimierz, by po dwóch godzinach znów na TĘ pętlę powrócić. Chociaż zapowiedzi "przedprzystankowe" już mi spowszedniały i nie zwracam na nie uwagi, to od kiedy przeczytałam Twój wpis zawsze, gdy słyszę "dziękujemy za wspólną podróż" uśmiecham się myśląc " a teraz Klarka odpowiada - dziękuję... " i tez odpowiadam "dziękuję" ... w myślach. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuń