Tata miał drewnianą
skrzyneczkę zamykaną na kluczyk. W sobotnie wieczory odwiedzali nas sąsiedzi i
mówiąc – przysedem się łoszczyc! – siadali na drewnianym krześle a tata szedł
do sieni po swoją skrzyneczkę. Miał w niej nożyczki z wąskim, długim ostrzem,
maszynkę do strzyżenia i czarny, mały grzebień.
Tata był fryzjerem
raczej męskim, nie pamiętam, aby obcinał włosy dorosłym kobietom, mama jeździła
do fryzjera w Tuchowie. Moje siostry nosiły warkocze i tylko czasem
potrzebowały skrócić grzywkę i nic więcej. Ja miałam najgorzej. Mając włosy
liche, cienkie i rzadkie nosiłam je zawsze krótkie albo do ramion i czasem tata
mnie obcinał „na półmęsko”.
Pewnego razu miałam w
szkole ważne przedstawienie. Byłam macochą w „Kopciuszku”. Poprosiłam
babcię, by zakręciła mi włosy na papiloty. Papiloty zrobione były z tasiemki i
kawałków gazety. Po rozkręceniu włosów miałam na głowie kopkę siana z gniazdem
na czubku.
Siedziałam na progu w
kuchni i beczałam przeczuwając, że w szkole wzbudzę jeszcze większe salwy
śmiechu niż w domu. Moje siostry były bezlitosne i straszyły mnie, że zanim
dojdę do szkoły to jastrząb sobie uwije na mnie gniazdo!
Musiałam jednak iść. Z
bekiem oczywiście. Kiedy zobaczyła mnie pani od polskiego reżyserująca
przedstawienie, zachwyciła się i powiedziała przy wszystkich dzieciach, że mam
najlepszą charakteryzację! Za te słowa ją kocham do dziś bo wiecie, jak każda
dziewczynka chciałam być Kopciuszkiem, mieć piękną sukienkę, pantofelki no i
księcia, którym był najprzystojniejszy chłopak w klasie. A byłam macochą z
ptasim gniazdem na łbie!
Potem od czasu do czasu
prosiłam babcię, aby zakręcała mi włosy na papiloty i choć nosiłam na głowie
kopkę siana, nikt się już ze mnie nie
śmiał.
Idę do fryzjera. Cudów nie
ma, jest świadomość, że jakby coś to włosy odrastają a mam ładny kapelusz.
to ja o zdjecie w nowej fryzurze upraszam;)
OdpowiedzUsuńTwoje gniazdo to nic, można było zmoczyć i by sie rozprostowały, aczkolwiek zapewne macochą byłaś cudną! ja kiedyś ufarbowałam włosy na... fioletowo. niechcay oczywiscie, wyglądałam jak wiedźma, i niestety nawet spod kapelusza było je widać!
Ja starszej siostrze ufarbowałam na fiolet,bo chciała pasemka i żeby jej najpierw rozjaśnić, a potem nałożyć farbę. Tam gdzie był rozjaśniacz wlosy wyglądały jak makaron, a po nałożenu farby zrobiły się fioletowe.
UsuńJa w okresie liceum stawiałam włosy na cukier (woda + dużo cukru + spryskiwacz do szyb+ suszarka) i też wyglądałam jak bocianie gniazdo, ale w tamtym okresie mi to nie przeszkadzało i moim znajomym też, więc chyba jakimś dziwadłem specjalnym nie byłam ;) Raz też fryzjerka zgoliła mi wlosy maszynką tak na jakieś 3 cm, a to dlatego że chciałam krótkie i nie miałam okularów, ale odrosły i problemu nie było :) Pochwal się swoim nowym fryzem :)
OdpowiedzUsuńTaaa> od fryzjera też już wróciłam z płaczem :( nie dość, że zdarł ze mnie skórę, to jeszcze musiałam wsadzić głowę pod kran i po swojemu fryzurę kształtować, a jak się jest źle obciętym to nie pomoże.... nic; pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńteż na pół męsko, albo na pazia mnie obcinano....... :)
OdpowiedzUsuńJa zawsze panicznie bałam się fryzjera, a włosy mam bardzo gęste, grube i ciężkie. Męczyłam się z nimi pół życia, aż powiedziałam raz kozie śmierć i opitoliłam się na krótko. Jedna z moich lepszych włosowych decyzji...a fryzjera jak się bałam tak boję się dalej.Zawsze mam lęk, że coś mi spartolą;)
OdpowiedzUsuńCałe życie włosów starcza mi tylko na pół fryzury. Ale tym razem moja stała fryzjerka zaszalała i wróciłam z włosami - właściwie to niemal bez włosów. Mam krótsze niż mój własny mąż, zwłaszcza tył i z boków.
OdpowiedzUsuńNajdłuższe, mają po 5 cm długości. Bo one w założeniu mają "stać", ale ni diabła nie chcą- musiałabym chyba je żelem strong potraktować.
A jeszcze lepiej jakimś klejem;)
Miłego, ;)
Ostatnio, mając włosy długości dobrze za łopatki, poszłam do fryzjera i poprosiłam o podcięcie końcówek. Same końcówki! Wyszłam prawie łysa. Nigdy więcej tam nie pójdę.
OdpowiedzUsuńKlaruś - jak wrócisz zamieść swoje zdjęcie !!!
OdpowiedzUsuńJestem dzis w podłym chumorze i szukam czegos co mnie rozbawi.
Pozdrawiam
Każda z nas przecież chciała grać księżniczki. A tu macocha! Ja najbardziej cierpiałam, gdy przyszło mi grać Skierkę w Balladynie.
OdpowiedzUsuńja też grałam Skierkę :D niewidzialna musiałam być!
UsuńKapelusz? pewnie przeciwsloneczny bo zapowiadają się upalne dni
OdpowiedzUsuńPOzdrawiam
Mam nadzieje, ze idziesz do fryzjera, ktory zna sie na swoim fachu.
OdpowiedzUsuńSama mialam takowego w Polsce i w koncu znalazlam tutaj.
Nigdy nie wiem, co mam z moimi wlosami zrobic. Oczekuje, ze fryzjer mi poradzi. Kieruje sie prosta zasada: pieknie i mlodo. W podtekscie oczywiscie jest jeszcze jedno stwierdzenie: umiem jedynie palce wlozyc we wlosy, nie modeluje, krece, ukladam. Nie mam o tym pojecia.
A wiem, ze dobry fryzjer tak wlosy podetnie, ze same sie beda ukladaly.
I tak mam- to fryzjer-artysta. Oddaje sie w jego rece i wiem, ze bede dobrze wygladac.
Wyobraz sobie zmiane- cale zycie mialam ciemne wlosy, malowalam potem na rozne wydziwiance czerwono-sliwkowe. A od 3 miesiecy jestem blondie!
Odmlodnialam!
Zycze Ci milych fryzjerskich wrazen i udanej fryzury!
A w naszym domu ja jestem fryzjerem :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać Twoje opowieści z przeszłości , dziękuję :)
Jako nastolatka pierwszy raz w życiu poszłam "na poważnie" do fryzjera, to znaczy, pani fryzjerka nie tylko mi włosy przycięła, ale jeszcze nakręciła na wałki i potem ułożyła w misterne loki. Wróciłam do domu cała szczęśliwa, stanęłam przed rodzicami w oczekiwaniu komplementów, a tato mój spojrzał i powiedział - nie martw się, to ci się wszystko rozprostuje...
OdpowiedzUsuńAle Ty, Klarko, na pewno w nowej fryzurze będziesz śliczna :)
Tylko nie śpij w kapeluszu- z dwóch powodów: 1. szkoda kapelusza, 2. włosy stracisz dokumentnie- one muszą oddychać:)
OdpowiedzUsuńU mnie też Tata był fryzjerem dla nas :-) Mamie i sobie i Bratu (do czasu) ścinał włosy, mi zaś warkocze zaplatał i loki robił :-)
OdpowiedzUsuń:))))))
OdpowiedzUsuń:))))))
OdpowiedzUsuńPodczytuję zaległości, hihi...
OdpowiedzUsuńPosty o kłopotach z lichymi włosami to balsam na moją umęczoną czuprynę albowiem moje włosy to dramat w trzech aktach.
Klarko, na zdjęciach naprawdę wyglądasz fantastycznie i wcale nie widać, że masz cienkie i słabe włosy :)
Ja musze codziennie umyć głowę, wysuszyć włosy suszarką, ułożyć i polakierować. Zajmuje mi to 15-120 minut. CODZIENNIE.
Chodzę do jednej, jedynej fryzjerki, która ma cierpliwość strzyc mnie przez godzinę za 29 zł co 3 tygodnie, każdy kosmyk osobno, każde pasemko podskubać...to jest rzeźbienie a nie strzyżenie.
Mam takie zdjęcia gdzie w przypływie desperacji chwyciłam męską maszynkę do strzyżenia i równo ostrzygłam sobie całą głowę na jeżyka 12 mm. :)
Pozdrawiam !!!