Kilka razy w życiu miałam do czynienia z furiatami nie panującymi nad emocjami. Taki furiat robi się czerwony na twarzy, zaciska pięści, krzyczy i wrzeszczy i wygląda jakby nie słyszał, co się do niego mówi. Boję się takich zachowań.
Kiedy jestem zdenerwowana, trzęsie mi się głos. Mam wrażenie, że coś ściska mi gardło. Pomaga płacz i czas.
Pomaga rozmowa z kimś, kto mnie akceptuje. Na szczęście mam do kogo zadzwonić i nie boję się, że zacznie od " bo powinnaś to zrozumieć" tylko spyta "pomóc ci".
Nigdy nie używałam środków na uspokojenie, żadnych, alkoholu też nie.
Jakie macie sposoby na ukojenie nerwów?
też nigdy nie używam środków na uspokojenie, ani tabletek na sen, czym zadziwiłam niemiłosiernie wielu moich znajomych
OdpowiedzUsuńalkohol na nerwy też nigdy
chyba tak jak ty, czas i łzy
i praca mózgowa, żeby odwrócić uwagę komórek od tematu
w szpitalu noc przed zabiegiem dostałam jakąś tabletkę na spokojny sen
Usuńja też przed dużą operacja dostałam tabletkę, broniłam się, ale lekarka mnie przekonała. I dobrze.
UsuńW pierwszym rzędzie pomaga mi rozmowa.
OdpowiedzUsuńI trochę takie "psioczenie" sobie w duchu:)).
Ja ostatnio medytuje - to mnie zdecydowanie wycisza i stawia w pozycji osoby opanowanej.Kiedys tez bałam sie takich osób teraz stawiam na swoje opanowanie.Działa :-)
OdpowiedzUsuńmi ostatnio pomaga znalezione na blogu zdanie, które sobie przepisałam: luz kobieto, to nie ma absolutnie ŻADNEGO znaczenia,
OdpowiedzUsuńIde na dluuuugi spacer albo sprzatam jak Perwersyjna Pani Domu:)
OdpowiedzUsuńwłasnie umyłam od środka po kolei pralkę, piekarnik i zmywarkę
UsuńMnie pomaga reiki i zioła...
OdpowiedzUsuńSpacer ze Sanczezem.
OdpowiedzUsuńNa ukojenie rozmowa i przytul. A jak nie ma sie do kogo przytulic do dlugi spacer na lono. A jak juz jestem tak konkretnie wnerwiona to wkladam buty biegowe i lece i to tak zeby sie wymeczyc. I jak lece to psiocze pod nosem i w myslach swoich, a po jakims czasie zauwazam ze kwiatki pachna i trawka taka zielona :-)
OdpowiedzUsuńJa niestety mogę ukoić nerwy tylko czasem, robotą i zaczytaniem się, a czasami wbrew logice zapadam w sen. Rozmowy mi nie pomagają, nie znoszę drapać i wywlekać, i tak słowa nie oddadzą bólu duszy.
OdpowiedzUsuńMożesz uważać się za szczęściar,że tylko kilka razy miałaś do czynienia z furiatami,gorzej jest,gdy np. dorasta się z furiatem i alkoholikiem w jednej osobie.Bardzo pomaga rozmowa z zaufaną osobą.Zgadzam się,że alkohol nigdy.Srodki na uspokojenie zażywam od czasu,do czasu,ze względu na chorobę.
OdpowiedzUsuńWanda
mnie pomaga jazda na rowerze, ale kiedy nawet to nie pomaga to mam zapas moich "kocich bobków" czyli tabletek uspokajających.
OdpowiedzUsuńTo zależy czego dotyczy. Krzyk- owszem, ale taki wewnętrzny plus spacer po lesie...
OdpowiedzUsuńAle najczęściej to "czarny humor ", absurdalne przekucie balona by pękł.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńnajlepszy sposób to ubić takiego furiata!
OdpowiedzUsuńale ja nikogo jeszcze nie ubiłam, za to uspokaja mnie i pozytywnie nastraja ulubiona muzyka
A ja sie juz nie denerwuje. I dobrze mi z tym. Wypracowalam w sobie.
OdpowiedzUsuńDenerwowac sie to karac sie za glupote innych.
Kazdy jest inny. Jezeli mnie ktos w swej furii obraza - odchodze.
I jest mi po prostu przykro. Ale nie pozwalam, by czyjes zale mna zawladnely.
Juz nawet przestalam walczyc z ludzka glupota i "wiem lepiej".
ooo wiem, ignorowanie to jest najlepsza metoda.
Najlepszy to telefon do przyjaciółki, bez dwóch zdań... Na mniejsze nerwy - rzucam się uporządkować chociaż mniejsze chaosy w moim domu czy w pracy zawodowej. Pomaga, ale nie na większe problemy.
OdpowiedzUsuńDo tych przyjaciół, którzy próbowali mnie pouczać, czy stosować jakieś tam "powinnaś" i lepiej wiedzą jak sobie ze wszystkim radzić, przestałam dzwonić. Oni też jakoś z czasem się wykruszają.
Dużo jestem w stanie wytrzymać i nic z tym nie robię, ale przychodzi drobiazg, który dopełnia całości wkurzenia i wtedy zależy od nastroju - albo wkraczam w akcję i robi się awantura albo odwijam się na pięcie i jadę za miasto na plażę. Tam mogę się wykrzyczeć w szum fal, albo patrząc na horyzont się wyciszyć ;)
OdpowiedzUsuńcóż jestem impulsywna i wyrzucam na zewnątrz stąd czasem trzęsienie ziemi ;) i jak sobie powiem tak od serca,łaciną to lżej;)
OdpowiedzUsuńUżywek na uspokojenie - NIE.Żadnych,bo to nie pomaga tylko usypia na chwilę...
Generalnie od pewnego czasu IGNOR.
Zlewam.
Inaczej już bym była w psychiatryku bo 20 lat frontem do klienta...
Nigdy nie sprzątam w takich chwilach, nigdy nie płacze z żalu.Raz czy dwa łzy wściekłości się pojawiły;))))
dobrą rzeczą jest mieć WIADUKT,odludny,gdzie wiesz o której godzinie przejeżdża pociąg.
Przychodzisz, wrzeszczysz, spokój i ciut obolałe gardło;)
Mam bardzo podobnie jak Ty, kiedy jestem mocno zdenerwowana to nie tylko drży moje ciało ale rownież słychać to w głosie.
OdpowiedzUsuńStaram się sobie pomóc rozmową z kim kto jest po mojej stronie, czaem późniejszym płaczem i zawsze pomaga mi spacer gdzieś w parku, bllisko drzew... właśnie, jeszcze muzyka (raczej spokojna) gdzie mogę trochę poruszać swoim ciałem - to trochę jak wyrzucanie złej energii lub przeróbka na dobrą :)
najlepszy jest "zadzwoń do Klarki" ;)
OdpowiedzUsuństara mądrość ludowa mówi: że co nas nie zabije to nas wzmocni... coś w tym jest;) - marynika
OdpowiedzUsuńBywa różnie, raczej jestem impulsywna, wiec od wywrzeszczenia po łzy czy rozmowę,jeśli akurat mam z kim przegadać sprawę. czasami upuszczam nerw na blogu:)
OdpowiedzUsuńZ uspokajaczy tylko herbata z melisy.
Oczywiście,że i sprzątanie,czy maszerowanie,dobry sposób by wywalić z siebie nadmiar emocji.
OdpowiedzUsuńIm większy wkurz, tym śmieszniejsze filmiki oglądam i się śmieję, ryczę ze smiechu. Nie, nie reaguję na czyjeś krzyki ale daję sobie wycinać kamienie żółciowe, nerkowe, leczę wrzody żołądka, cierpię na migreny, tracę apetyt lub podżeram czekoladę, mam jeszcze przed sobą ... hmmm zawał serca, wylew i parę jeszcze krzykaczy przeżyję... albo oni mnie!
OdpowiedzUsuńPohuśtaj się na huśtawce lub ruchomej ławeczce albo w jakims bujaku. Uspokoi i ukoi go Twój spadek nastroju.
Oj tak samo reaguję... na zaciśnięte gardło i łzy pomaga mi po prostu cisza :)
OdpowiedzUsuńNo nie wiem - nie mam jednego sposobu, wszystko zależy od sytuacji.
OdpowiedzUsuńJeżeli ktoś przy mnie "wpada w szał", najczęściej wtedy milczę i czekam, by się swobodnie wywrzeszczał. Nie mogę zacytować co wtedy myślę, bo to niecenzuralne.Potem się pytam lodowatym tonem czy już mogę coś powiedzieć. Gdy jestem gigantycznie zdenerwowana mam piekielną chrypkę -to pozostałości po operacji tarczycy - mam nieczynną jedną strunę głosową. Generalnie nie boję się żadnych operacji, więc nigdy nie biorę uspokajaczy.
Stabilizuje mnie wpatrywanie się martwo w jeden punkt - wtedy udaje mi się wyłączyć myśli, te złe. Poza tym z natury jestem pesymistką i fatalistką zarazem i zawsze jestem przekonana, że może być gorzej.
Miłego, ;)
Jak nie można dać klapsa w zęby przyczynie tych nerwów, to przyczynie mówimy, że jej nie ma, a niesmak spłukujemy, czym tam kto lubi, ale grzany miód jest ponad wszystko:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Na ukojenie nerwów? Chyba tylko czas - i wmawianie sobie ze to przecież chory człowiek. Któremu normalnie mrówki na rowerkach zaiwaniają. Człowiek (bo czy mąż?) z którym pod jednym dachem minęło ponad 30 lat. Dobrych, złych a teraz tragicznych. Po takiej awanturze schizofrenicznej z czerwienią na twarzy, oczami świecącymi jak żabie...... nic nie jest w stanie ukoić nerwów. Nawet modlitwy nie jestem w stanie odmówić, Odrobinę pomagają tabletki ale jak długo można.I przy takim chorym człowieku trwam. od lekarza do lekarza. No tak rocznicę będę
OdpowiedzUsuńświętować - uczczę minutą ciszy. Pozdrawiam wszystkie znerwicowane Panie i życzę najlepszego.
nie wiem jak jest teraz, kilkanaście lat temu widziałam rodzinę w podobnej sytuacji, zrozpaczoną żonę, dzieci chowające się po kątach,
Usuńchory miał wyłącznie przywileje, rodzina wyłącznie obowiązki i strach
przytulam :*
Wszystko zależy od źródła stresu. I czy dopadł mnie gwałtownie, niespodziewanie czy czekanie na coś wywołuje strach i stres. Gdy gwałtownie (np awantura) muszę zostać sama, wyryczeć się i pozłorzeczyć, czasem nad sobą poużalać. Potem przychodzi wyprostowanie, poprawa makijażu, spojrzenie w lustro i powiedzenie sobie "mam to w d...". Pomaga. Na ten drugi rodzaj biorę łagodny proch i sprzątam, sprzątam, sprzątam.
OdpowiedzUsuń