Są
różne sposoby na zmartwienia. Przypomniał mi się napis nad bufetem w
klubo-kawiarni – Na tęsknotę i frasunek
wypij kawę a nie trunek! Trochę na wyrost bo kawy w klubie
nie było nigdy a trunki były tylko wtedy, gdy któryś chłopak ukradł z domu
flaszkę.
I teraz nie wiem, czy pisać o klubo-kawiarni
czy o zmartwieniach bo ten przybytek na pewno nie kojarzy mi się z kłopotami
tylko z młodością, zabawą i radością a kłopot miałam tylko raz jak dostałam od
matki szmatą przez łeb bo miałam iść na nieszpory a grałam w klubie w karty i
matka nie zrozumiała tłumaczenia, że karta dobrze szła a zegarek przeciwnie. Ale
takie radykalne rozwiązanie sprawy było całkiem niezłe, szmatą przez łeb i
koniec, już się potem do tego nie wracało.
Czasem
trzeba podjąć życiowe decyzje i mam wrażenie, że im starsza jestem tym mi trudniej. Pewnie to wynika z doświadczenia. Nie
wiem, czy będzie lepiej czy gorzej, na pewno będzie inaczej. Nauczyłam się już
dość dawno temu, że nie ma sensu zamartwiać się czymś, co za kilka dni nie będzie
ważne. Ale sprawa, która nie daje mi spokoju, jest ważna.
Dobrze
mi się myśli na spacerach ale jeszcze lepiej, gdy sprzątam. Może to jakiś
symbol a może po prostu przedwiośnie, czas, gdy wszystko jest brudne, szare,
ponure, do tego siąpi deszcz i od paru
dni nie widać odrobiny słońca.
Wypucowałam
okna, zmieniłam pościel i ręczniki i zabrałam się za bebeszenie lodówki. Podobno tych nowych lodówek już się wcale nie rozmraża, nie znam
się na tych nowoczesnych sprzętach bo moja chłodziarka ma 10 lat i spisuje się
znakomicie, trzeba tylko od czasu do czasu odmrozić zamrażalnik i umyć ją. Nic
szczególnego, to po prostu jeszcze jedna szafka na żywność.
Krzysiek,
przyzwyczajony do robienia hurtowych zakupów przynosi do domu zapasy jak na
wojnę. Panie Piotrze O, wiem wiem, powinnam się cieszyć. Cieszę się jak młody
pies pchłami, oprócz kilogramów mięsa i sterty woreczków z warzywami znalazłam w zamrażalniku zeszłoroczne truskawki, koperek i kawałki kociego
mięsa, które naszykowałam przed wyjazdem do sanatorium. Nie z kota tylko dla kota,
u nas się dzieli porcje na kocie, jeżowe
i ludzkie.
Kiedy
już wszystko było umyte, wytarte i z powrotem poukładane, zrozumiałam, że zbyt trudne
sprawy rozwiązują się same, trzeba tylko czasu a zamartwianie się nimi nic nie
pomoże. Przy okazji mam porządnie posprzątane.
DOBRZE, ZE WYJAŚNIŁAŚ, bo się przestraszyłam, ze z kota :P
OdpowiedzUsuńwiem, nauczyło mnie tego dziecko, które widząc pudełko z jedzeniem dla dzieci ryczało wniebogłosy i za nic w świecie nie chciało jeść. Po długim wyjaśnieniu okazało się, że wcześniej widziało w sklepie konserwy z rybką, z kogucikiem i ze świnką.. a na tym dla dzieci było zdjęcie wesołego niemowlęcia
Usuń:DDDDDD
UsuńPadłam !!!
trzy tygodnie będę ryczeć ze śmiechu!!!
Usuńa potem dziecko poskarżyło babce, że matka mu każe jeść konserwy z dzidziusia
Usuńrech rech rech rech :DDD
Usuńjuz dziecko moje rechocze razem ze mna!
u futrzaka miałabyś wygrana gwarantowana !
śmichy-chichy a takie dziecięce schizy są straszne;) sama miałam to wiem,brr...
UsuńBasia niech zgadnę, kazali Ci jeść króliczka czy cielątko?
UsuńOoo, świetny pomysł z tym pudełkiem na jedzenie dla dzieci. O ile pamiętam, to pudełka "drugośniadaniowe" moich Krasnali są zupełnie bez obrazków, no ale wiadomo- tamta nacja nie ma fantazji za grosz;))) Ojej, przypomniałaś mi o lodówce- miałam ją rozmrozić już z tydzień temu i....zapomniałam. A wszelkie myślowe problemy załatwiam układając pasjansa.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Ty chyba pamiętasz bobo - fruty i bobo - vity?
UsuńByły, były, ale nie korzystałam z nich, bo byłam matką wariatką- wszystko sama robiłam, zero "gotowców". Wyobraz sobie moją minę, gdy córka przyjechała do nas ze swoim Starszym (miał 10 mies.) i karmiła go gotowymi zupkami ze słoika- mało nie umarłam z oburzenia.
UsuńA pudełka "drugośniadaniowe" moich Krasnali mają w środku przegródki, żeby się nic nie telepało w środku.
Miłego, ;)
Z kota! Ale się wystraszyłam! No, ale już wszystko jasne:)).
OdpowiedzUsuńjednak tabu pokarmowe to moc;)
UsuńZuch dziewczyna z Ciebie Klarka i jaka praktyczna przy okazji masz błysk w mieszkaniu..D
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że młody pies cieszy się z pcheł :)))
OdpowiedzUsuńTo prawda, nowe zamrazarniki rozmrazaja sie same. Tylko co potem robic z taka iloscia wolnego czasu??? ;)
OdpowiedzUsuńJa na zgryzoty musze wlezc pod koldre i wyplakac caly stres. Zaraz robi mi sie lzej. :)
Droga Klaruś !!.
OdpowiedzUsuńJak możesz tak pisać o swoim mężczyźnie ?. Twój Krzysiek, towarzysz życia, ochroniarz Twojego jestestwa i Twoich mniej lub bardziej drobnych potomków, łowca, tropiciel itd............ . Ciesz się, że zaopatruje dom w żywność w postaci mięsiwa tworząc zapasy na okres „W” i ciesz się, że nie żyjesz w średniowieczu bo wróciłby z jelonkiem, dzikiem, borsukiem, krową i co wtedy ?. Pierdyknął by Ci to na stół i cześć a wszystkie wkoło białogłowy zazdrościłyby takiego zawodnika !. Dziś masz wszystko dostarczone oprawione, poporcjowane i ze znajomego /lub nie/ źródła. Ciesz się. Gdyby jednak Twój łowczy wracał z niczym warto zatrzymać kawałki mięsa dla sierściucha – smakuje jak królik ?!.
Pozdrawiam – zawsze oddany
Tfuj Piotr Opolski.
My byśmy Piotrze wiedzieli co z tą krową i dzikiem zrobić, prawda? :D :D :D
UsuńJasne - tylko widzisz Klaruś taka cśs niekumata !!
Usuńja nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę z bliskości pewnego wydarzenia, i to ze mną będziecie pić porzeczkowe wino albo inny pavulon, więc się choć trochę bójcie bo ja w takich okolicznościach mogę sobie przypomnieć te komentarze a bywam awanturna
UsuńNie mam żadnego stracha, cha, cha. Przytulę Cię do serca i może adoptuję jako wnuczkę. Masz jeszcze czas.......bądź gotowa, bądź gotowa, bądź gotowa to jeszcze 3 m-ce.
Usuń!
My z Piotrem zawsze przezorni i ubezpieczeni - zabieramy ochronę! :D :D :D
UsuńW takim razie mam starą lodówkę. Niby obiecywali, że nie trzeba, ale jak szuflada się nie wsuwa-wysuwa, to opróżniam, wyłączam i zawsze się woda leje. Stara i tyle, choć nie powinna.
OdpowiedzUsuńtrzeba czasu, a czasem spojrzenia z innej strony na problem
OdpowiedzUsuńpretekst do sprzątania dobry, może wiele osób skorzysta z podpowiedzi....
Fakt, że gdy wiosna u bram, to nawet mnie chce się coś uładzić, umyć, doszorować... Ale na szczęście tylko raz w roku TO nachodzi!:)
OdpowiedzUsuńMówił Ci już ktoś, że dobrze piszesz i masz talent? :D :D :D
OdpowiedzUsuńtak, kiedy pisałam synowi wzruszające usprawiedliwienia przez całe liceum
UsuńTeż mam taki talent, jak pisałam prosze usprawiedliwić nieobecność, kropka, to moja córka od razu stwierdziła, mamo, nie lubisz tego faceta ☺
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNie wiem, jak z tymi lodówkami. Na wszelki wypadek swojej nie ruszam :D
OdpowiedzUsuńScarlett O'Hara mawiała w takich sytuacjach: "Pomyślę o tym jutro". Spróbowałam raz pójść jej tropem, potem drugi. To działa. "Jutro" już zupełnie inaczej sprawy się mają:)
OdpowiedzUsuńA u mnie w domu jeszcze wszystko po zimowemu:(
Też tak robię. Jak mam naprawdę poważne zmartwienie to na przykład piorę szczoteczką dżinsy albo myję fugi. Coś w tym guście. Kiedyś spałam. Zawsze dobrze jest przespać się z problemem. Albo przesprzątać się z nim.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTeż sprzatam (albo piorę ręcznie), gdy mam jakiś problem. Byle czymś zajać ręce, to i myśli się uspokoją...A czasem nic sie nie chce, tylko siąść i płakać. Na szczęście to rzadko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię ciepło Klarko!:-))
Patrz wszyscy pytają o jedzenie a nikt o zmartwienie!
OdpowiedzUsuńA ja Wam powiem, że to ściema! Kocie mięso jest z kota, bo przecież po co by tak o nie dbała, dopieszczała, dogadzała;-)
Mam nadzieję Klarko, że już zmartwienia poszły precz? I chociaż masz wysprzątane...
Porządki są bardzo dobre na zmartwienia. Zajmują myśli, a potem przynajmniej ma się jeden powód więcej do radości.
OdpowiedzUsuńA smutki i tak się same rozwiążą prędzej czy później.
Jak ja Tobie zazdroszczę, że masz wysprzątane!!! Szkoda tylko, że musiałaś się czymś martwić;-)
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze,że dobrze robi czytanie Klarki .
OdpowiedzUsuńMi świetnie wychodzi sprzątanie,gdy ktoś mnie wkurzy.
Wanda
Co tam jedzonko i porządki - grunt , że już się rozwiązało... - chociaż nie wiem co /ale przecież nie muszę wiedzieć, żeby się z Tobą cieszyć :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, M.
A wiesz, ze mam podobnie, kiedyś jakoś łatwiej było podejmować decyzje. Pragmatyk sie nie martwi tym co będzie za kilka dni nieważne, czy tym co się w ogóle może nie zdarzyć. Ja muszę rozdrapywać na części pierwsze - widocznie zajęcia mi brak i wymyślam :p Kupię kawał materiału w grochy, na zasłony, to mi z łba uciekną podłe myśli :-)
OdpowiedzUsuńPodejmowanie decyzji to dla mnie koszmar, zamartwiam się wszystkim, przez sprawy rodzinne, zawodowe po urwany guzik i dziurę w torebce...muszę się jeszcze wiele nauczyć...mnie myślenie paraliżuje...i nie wiem czy cokolwiek wtedy pomaga, uciekam w książki...
OdpowiedzUsuńŻeby to tak chciały.
OdpowiedzUsuńMnie trudne sprawy łapią za gardło i duszą po nocy.
Nauczyłem się tego by dziś martwić się wyłącznie problemami jutra. Te na pojutrze będą dręczyć mnie dopiero jutro.
Pozdrawiam
Wszystko jedno, czy kocie, jeżowe, czy ludzkie. To jedynie forma białka. Ja zjadam wszystko:))
OdpowiedzUsuńPani Klaro, uwielbiam Pani wpisy... czytam je od bardzo dawna i podnoszą mnie na duchu:)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń