czwartek, 1 maja 2014

pan władza

Zawsze miał rację i argumenty – pistolet i pałkę. Przyjaźnił się z innymi milicjantami w gminie i z nimi najchętniej spędzał czas – zarówno służbowy jak i prywatny. Rodzina bała się milicjanta tak samo, jak inni, zwykli ludzie, a nawet bardziej. Bo kiedy milicjant nie mógł przywalić pałką obcemu, chciał dla wprawy przywalić żonie na przykład. Mógł też w ramach ćwiczeń postawić rodzinę pod ścianą, odbezpieczyć broń i kazać im tak stać bez ruchu aż do znudzenia. Bez przesady, milicjant nigdy nikogo nie zastrzelił, ale przecież nie wiadomo, kiedy mógł być ten pierwszy raz.

Lubił sobie wypić. Nie jego wina, ciągle go częstowali wódką albo dawali mu alkohol w prezencie, to co miał robić, nie wypić? Jak wypił, to znaczy, że załatwi to, co obiecał, albo choć nie zauważy tego czy tamtego.

Czasem był wzywany do awantur w knajpie. Jechali, bo w knajpach dla milicjantów było zawsze dobre jedzenie i pół litra. Przecież o suchym pysku nie będą się z pijakami użerać. Nie było potrzeby takiego awanturnika spisywać albo  wozić do izby wytrzeźwień. Wystarczyło go wpakować do suki, wywieźć z 10 km w pola, wyrzucić z auta, przywalić parę razy pałą i zostawić na drodze. Delikwent wracał do domu na piechotę i przysięgał zemstę, poprawę i czort wie co, aż wytrzeźwiał, i rzeczywiście przez jakiś czas  w knajpie się  nie pokazywał bo nie miał za co.  To, że stracił wszystkie pieniądze, to jego sprawa, przepił albo zgubił, proste.

Milicjant był nauczony szanować czapkę, bo na czapce był orzełek. Jeśli orzełek wraz z czapką spadł na ziemię, to była profanacja. Dlatego, kiedy milicjant znużony jazdą na motorze leżał i odpoczywał na łące za rowem, ludzie obchodzili go szerokim łukiem i tylko żona albo matka, idące rano do kościoła na poranną mszę, zabierały jego broń nabitą i czapkę z orzełkiem. O nic innego nie było powodu się bać. Jak się wyśpi to wstanie, wsiądzie na motor i pojedzie pilnować porządku, dawać kierowcom  balonik do dmuchania i pouczać mężów nie potrafiących sobie poradzić z własnymi żonami. Bo kto jak kto, ale żona zgłaszająca znęcanie się nad rodziną  to dla męża wstyd i hańba.

Kiedy skończyła się komuna, milicjanci poszli na rentę. Mają się całkiem dobrze. 

32 komentarze:

  1. generalizowanie
    nie każdy milicjant pił i bił
    - nie wkłada się wszystkich to jednego gara, to tak, jakby powiedzieć, że każdy chłop jest pijakiem, a każdy handlarz oszustem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fakt, nie wszyscy poszli na rentę

      Usuń
    2. fakt, niektórzy handlarze obwoźni przenieśli sie na Kleparz
      (ojciec milicjant nie pił i nie bił Klarko...)

      Usuń
  2. A niektórzy rozhulali się dopiero po transformacji. Takie rzeczy dzieją się po dziś dzień...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawniej byli 'mili' jednostkowo, teraz są 'poli' i jest dobrze a nawet milej.
    Skąd ty wygrzebała takiego nieboraka! Z jakiegoś filmu, książki czy archiwum lokalnego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak zawsze - wszystko zmyślone a nawet prawdziwe

      Usuń
  4. weselnapiekarka1 maja 2014 17:46

    Tak bywało i tak bywa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak to w życiu, różnie to bywało, oj różnie....

    OdpowiedzUsuń
  6. Co to jest "komuna" ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. potoczna nazwa ustroju komunistycznego, wprowadzonego w Polsce pod koniec 1944 r na wzór Związku Radzieckiego.

      Usuń
    2. Oj, gdzie dawna Klarka ??? Jeżeli u nas była "komuna", to jestem maratończykiem :(. Socjalizm i owszem. A kiedy ludzie czuli się bezpieczniej (i nie mam tu na myśli tylko bezpieczeństwa "bandyckiego") to już zupełnie inna bajka. Ja przynajmniej nie martwiłem się wtedy czy będę miał pracę i czy będzie mnie stać na (chociaż kartkową) kiełbasę.

      Usuń
  7. Tak bywało, sporo się takich historii nasłuchałam od ojca

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też znałam takiego-psy- to psy- i nie zmienia się nic!!! Korek115

    OdpowiedzUsuń
  9. nic na ten temat nie mam do powiedzenia. nie znałam ani jednego takiego milicjanta ani policjanta. być może gdzieś tam są....

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam młodą znajomą, żonę policjanta, zresztą mojego ex-ucznia. Opowiadała mi ostatnio, że zawsze wyczuwa, gdy się mężowi nazbiera góra stresów (bo to jednak mało wdzięczna robota, choć niby jakaś tam władza). Wtedy sama ściąga jego dwóch-trzech najbliższych kolegów, by się chłop przy flaszce wygadał. Serwując zakąski, bada na bieżąco sytuację. Gdy zaczyna się etap nadmiernego opicia, kolegów delikatnie, acz stanowczo eksmituje. Oni grzecznie udają się do siebie. Można? Można!

    OdpowiedzUsuń
  11. Zakochał się jeden nawet przystojny młody, ale za mocno się zawsze pachnidłami naperfumował,że od tego mnie głowa bolała hehe(mialam 14 lat)Tylko kilka razy się z nim spotkałam grzecznie w naszym ogrodzie na ławeczce pod okiem mojej mamusi..

    OdpowiedzUsuń
  12. Całkiem dobrze im się zyje. A komunę chwalę, ile się wlezie!

    OdpowiedzUsuń
  13. ;)
    Ach Klarko, nie jest ten pan przypadkiem codziennym, ale mniejszy % było prawowitych. I ukhm ,o tym głośno się nie mówi, ale mam też sąsiadów, co... , ale ciiii
    http://www.youtube.com/watch?v=ru3ri_c05NA

    OdpowiedzUsuń
  14. Zdradzę Wam tajemnicę, mój ,ten legalny zięć został policjantem.Tak czytam i stwierdzam,że muszę być posłuszną teściową,bo może poczęstować mnie kuleczką lub pałeczką.Jak dotychczas spokojny,opanowany, nie pije ,nie pali,a jak pysznie gotuje i piecze.Wracając do milicji to pili ,i to jawnie.Pamiętam jak jeżdzili na sygnale po wódkę na meliny.W moim przypadku za czasów milicji czułam się dużo bezpieczniej.
    Wanda z W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z tej jazdy na melinę śmieję się na głos:D lecę powiedzieć o tym Krzyśkowi, niech się też pośmieje

      Usuń
    2. i znów zdradzę tajemnicę,zięć legalny i nielegalny to Krzysie

      Usuń
  15. Dziwnie w tym waszym miescie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Damskich bokserów i pijaków można znaleźć i wśród policjantów, i wśród hydraulików, i wśród naukowców. Znam takiego jednego lekarza - wypisz wymaluj bohater Twojej opowieści .

    OdpowiedzUsuń
  17. Czas socjalistycznej Poslki narobil wiele szkody w postrzeganiu ludzi i wypelnianiu przez nich profesji.
    Tak jak policjanci wstydza sie za milicyjna przeszlosc, Nauczyciele za wyksztalconych w socjalistycznych uczelniach narzekaczy, urzednicy za biurwy, ect, ect...
    Strach albo spoleczne przyzwolenie bo strach, niewlasciwi ludzie na niewlasciwych miejscach i smutna rzeczywistosc...
    oj, mozna napisac elaborat na ten temat.
    To taka moja filozofia na ten czas.

    OdpowiedzUsuń
  18. no to "oberwało " się "władzy";). Zupa za słona czy jak?

    Iza R

    OdpowiedzUsuń
  19. Ale za to dzisiejsi policjanci to "chlopcy malowani ,sami wybierani", takich przyjmują do szkół oficerskich.Zdecydowana większość to inteligentni,wykształceni młodzi ludzie.Szkoda tylko,ze często przepisy im nie pozwalają na bardziej radykalne działania:) W PRL-u było bezpieczniej,cokolwiek by nie mówić o tamtej "władzy":)

    OdpowiedzUsuń
  20. A gdybyś Klarko poświęciła słowo zasłużonym dla ustroju członkom ORMO , to mielibyśmy pełniejszy obraz "naszych" , obcych młodym ludziom czasów

    OdpowiedzUsuń
  21. :) ta, cóż mało tego - oni między sobą mieli frakcje - znaczy milicjanci :) ... mieszkam tak, że z prawej strony jeden 3 domy dalej, z lewej 7 domów dalej drugi :) jak oni się nie znosili i jak wiecznie chlali ale NIGDY razem - jedno przyznać muszę, że trzymali w ryzach resztę sąsiadów (nie wiem jak z żonami, za młoda byłam) bo między nimi i cyganie mieszkali w komunalnym baraku i złodziej jeden etatowy, i kilku drobnych pijaczków (plus melina) i jeden młody trep na wczesnej emeryturze, któremu zdawało się nie wiadomo co - a oni całe to tałatajstwo za mordy trzymali :)
    (jeden ma już z 80 lat pewnie, a drugi - nie wiem co z nim, młodszy był, ale kilkanaście lat temu się wyprowadził, żaden za kołnierz nie wylewał, później jeszcze trzeci - młody dołączył, brat mojej koleżanki, sam u mnie, gdy w sklepie pracowałam, na służbie wódkę kupował, a nieraz i czuć było - do żony pierwszej też miał twardą rękę, do drugiej - nie zdążył, potrącił go pijanego samochód na prask :( całe szczęście, że na urlopie, przynajmniej coś pieniędzy syn za ojca dostał, bo gdyby tak na służbie...)

    ... a dziś to takie porządne miejsce, żadnych "psów", żadnych melin i meneli, domeczki z kosteczką i równym trawniczkiem - normalnie inny świat

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz