Koty wyczuły jesień i
obżerają się bez opamiętania, wszak nadchodzi czas chłodu i głodu, trzeba
usposobić sobie warstwę sadła pod futrem bo przecież na łóżku, na grzejniku i
koło laptopa jest mróz straszny a do tego przez najbliższe pół roku nie będzie
co żreć więc trzeba porobić zapasy. Pożerają saszetki a dla nas w podziękowaniu znoszą
wielkie, tłuste myszy. Zostawiają je zaduszone na ganku. Bardzo to budujące, bardzo. W tym miejscu apeluję
do sąsiadów, aby nie wzywali policji, gdy słyszą mój przeraźliwy wrzask co
rano. Co prawda uważam, że jest to kocia forma przemocy domowej, one mnie
prześladują, to jasne, i ja się nigdy
nie nauczę spokojnie wyrzucać tej padliny ale policja tu raczej niepotrzebna,
poza tym nie dam się tak nad sobą znęcać i jest wet za wet!
A raczej weta nie
będzie bo nie ma tak dobrze, sama potrafię oporządzić i siebie, i kota, w
drobniejszych przypadkach i z byle czym nie jeździłam nigdy, choć gdyby lekarze
ludzi obchodzili się ze mną tak łagodnie jak weteryniarz z kotami to może
chodziłabym do nich częściej. Głupio
zasugerować weteryniarzowi, żeby przy okazji przebadał mnie a do tego leki
weterynaryjne są potwornie drogie. Ludzka tabletka na robaki kosztuje kilka
złotych a kocia kilkadziesiąt. Nie wiem jak jest z antykoncepcją, ile kosztuje
taka na przykład kastracja. Dobra, wiem, że w Polsce to nielegalne.
Wczoraj się zgadałam z
gazownikami wymieniającymi licznik. Kawy im chciałam zrobić ale nie chcieli
mówiąc, że ich od kawy serce boli. Mnie serce boli od rachunków za gaz, a już
niedługo trzeba będzie odpalać piec. Ech, jesień.
No, i do brzegu, bo
miało być o zemście na pasożytach, jakkolwiek to brzmi. Mniejszy wbił Krzyśkowi
pazury powyżej kolana i tak trwał zastanawiając się, czy wskoczyć do góry czy
nie. A czulą i tulą się do Krzyśka bo mnie chwilowo nienawidzą. Niedawno
zrobiłam im oprysk futra bo nie zamierzam spać z pchłami i z kotami w jednym
łóżku a Zbójca wrócił na stałe spać do domu i nie śpi grzecznie na kocyku tylko
uwala się na mnie. Kiciulek Zbójcy się boi i dlatego poszedł do Krzyśka ale
miał chwilę wahania i stąd te rany od pazurków.
Truję im również
pasożyty wewnętrzne i już się cieszyłam, bo w zeszłym sezonie kupowałam te
malutkie tabletki o smaku wołowiny, które kot zjada jak cukierka i jest spokój.
Niestety, tym razem żaden nie dał się oszukać. Mały pluł i się wyrywał wreszcie
spacyfikowałam go tradycyjnie przemocą i siłą, czyli kota pod pachę, tabletkę do pyska, głowa
do góry i pyszczek przytrzymać aż kotu wylezą ślepia na wierzch albo aż połknie tabletkę.
A Zbójca pluł strasznie
jak tylko wyczuł, co ma w pysku aż w desperacji zmieszałam mu tabletkę z
sardynkami w oleju i poszło. A czemu nie zrobiłam mu tak samo jak małemu? Bo
jest silny i nie mam z nim szans. Już nieraz miałam ręce pogryzione do krwi a
to się paskudnie goi.
Teraz rozumiecie, dlaczego
koty mnie nienawidzą. Szmatą po łbie nie tłukę a i tak mnie obchodzą szerokim
łukiem. Może to i dobrze, nie będzie tych niby dziękczynnych myszy rano, o!
PS. Wiem, że wiecie, ale i tak gorąco proszę - kto zapomniał, niech odrobaczy swoje zwierzaki, to nie jest wielki koszt a one są dzięki temu dużo zdrowsze. Piszę te kawałki o truciu co sezon dla przypomnienia właśnie.
Jak ktoś zdolny ,to nawet z odrobaczenia kotów napisze ciekawą notkę -która bawi i uczy :)))-Eliza F.
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńMelduję, że moje odrobaczone i odpchlone! :)
OdpowiedzUsuńJak znam życie, to Ty każde ze swoich zwierzaków czule całujesz w czubek głowy i prosisz - zjedz Amisiu tableteczkę;)
UsuńKota mam od niedawna i cały czas szukam, czytam, dopytuję na temat tego odrobaczania...Chodzi o kota, który w ogóle nie wychodzi-nawet na balkon, na dodatek mieszka w dużym domu, wiec nie ma kontaktu z butami, wycieraczkami itp. Czy taki kot musi być niby "profilaktycznie" systematycznie odrobaczany? Gdzie on ma złapać to robactwo?
OdpowiedzUsuńOczywiście koty wychodzące to inna bajka, ale chodzi mi o ten konkretny przypadek opisany wyżej-jak myślicie? Nic nie wskazuje by mu coś dolegało, traktowany jest jak domownik, a domownikom profilaktycznie syropu od robaków nie podaję...
Ale przecież wchodzisz do mieszkania w butach- moja koleżanka ma kota, który nigdy nie wychodził na dwór, mieszka na 4 piętrze i zna tylko balkon (osiatkowany wolierową siatką) a jednak raz do roku jest odrobaczany. Trzeba tylko wiedzieć ile waży, bo wielkość tabletki zależy od wagi.
UsuńZwierzę może być całkiem mocno zarobaczone a nie poznasz tego po nim.
Miłego, ;)
dodam - jaja pasożyta możesz przynieść również na przykład na torebce, na torbach z zakupami i na rękach. Jeśli nie chcesz truć kota, można robić badanie kału.
UsuńTo ja mojego muszę koniecznie potraktować takim cukiereczkiem ... Nie wiem czy się młody ucieszy.
OdpowiedzUsuńTak na moje oko nie ma jeszcze skończonych 5 miesięcy (znalazł się w połowie czerwca i mleko musiałam mu dawać strzykawką przez pierwsze dni) a już znosi myszy i jaskółki, pożera je na naszych oczach na tarasie a pióra ... no cóż, Pańcia posprząta :/
koniecznie, i to jak najszybciej, szczeniaki i kocięta mają pełne brzuszki glist którymi zaraziła je matka w ciąży.
UsuńAle jak "się znalazł" to go odrobaczałam. To może teraz jest jeszcze na to za wcześnie?
UsuńAle jak "się znalazł" to go odrobaczałam. To może teraz jest jeszcze na to za wcześnie?
Usuńjak mogłam inaczej pomyśleć, muszę się huknąć w łeb, robię się nieznośnie przemądrzała a nie ma nic gorszego. Albo jest. Nadgorliwość!
UsuńWszystkie znajome kociary nakarmienienie kota środkiem anty pasożytniczym pozostawiają wetowi, zwłaszcza,że kota trzeba wpierw zważyć. Psu to tabletkę dawałam sama, posmarowaną masłem.Tabletka dla mego psa kosztowała 20 zł.
OdpowiedzUsuńPotem tak samo podawałam mu tabletki nasercowe. A Frontlinem (p.kleszczom) traktowałam go co 28 dni.
Mój mi nic nie przynosiła, raczej tylko co mógł to zabierał do zabawy.
Miłego,;)
kota można zważyć w domu, staję na wadze z kotem na rękach a potem kota puszczam i różnica to waga kota, na ulotce leku ilość preparatu jest określana na zasadzie - do czterech kg, powyżej czterech itd
UsuńJezusie maryjo- spacyfikowała kota- brutalna jakaś... eh... pyszczek do góry, oczy na wierzch... już mnie wszystko boli:(
OdpowiedzUsuńI te myszy przed drzwiami.... jednak wolę psa:)
Klarko fajne kociska masz i ty "kocia mama" fajna jesteś:):)Żeby takich więcej było....
Aha- psicę odrobaczam i smaruje przeciwpchelnie systematycznie:)
Usuńno co, matka nam tak tran dawała.
Usuń(żartuję, jakby się ktoś chciał litować)
Nad morzem dwie wariatki, co kota na leżaku noszą, robią to tak, że jedna trzymie kotka, a druga go karmi środkiem na robaki. Inaczej się nie da, bo kocisko wielkie, a przy wyborze jedzenia strasznie wybredne i przekonane są pańcie, że nie tknąłby dobrowolnie niczego skalanego jakimkolwiek medykamentem.
OdpowiedzUsuńJedyne, co wielka bestia wsuwa bez opamiętania to pasta na kłaki. Za nią dałby się pokroić. Kocimiętka działa cuda :-)
o, tego akurat jestem pewna, kocisko patrzy z obrzydzeniem i wymownie "sama to sobie zeżryj" a pancie lecą gotować kurze piersi. Nieważne, że druga w nocy.
Usuńteraz właśnie? na robale? no dobra choć ja im daję znaczy kotom i Ernie co miesiąc jakies ustrojstwa na robale...
OdpowiedzUsuńteatralna
e no to jak masz swój kalendarz szczepień itd to się tego trzymaj, nie truj ich dodatkowo, zresztą po co ja to piszę Ty tam dobrze wiesz co i jak:*
Usuńwiem, trzeba odrobaczać koty... wiem... i robię to oczywiście, ale wciąż myślę też o tym, że nie jest to tak całkiem dla nich obojętne - tabletki uszkadzają wątrobę, a "zarobaczyć" koty mogą się już ponownie następniego dnia po odrobaczeniu.... do kolejnego
OdpowiedzUsuń................a ja żałuję że nie mam kotka - odrobaczał bym sie razem z nim.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
....Piotrze, a Ty niby nie wiesz czym się zalewa robaka? Nie jest to bynajmniej kocia odtrutka, kot więc zbędny na stanie. Na zdrowie!
UsuńHahahah Piotrze :D Odrobaczać się możesz i bez kotka, a Ali Baba może ci pazurki wbić w rękę, żeby było jak trzeba :D
OdpowiedzUsuńKlarko - padłam ze śmiechu przy gazownikach :)
@Starsza, ale musisz przyznac, że Klarka ma "pisane", ło matko !! - jak mi gul chodzi z zazdrości !!!!!.
UsuńMelduję, że odrobaczamy się z Ali Babą regularnie i to ze smakiem i skutek jest bardzo dobry.
Pozdrawiamy
Piotrze, robaka zalewamy pawulonem;))
UsuńTo sie usmialam, dzieki Klarko!
OdpowiedzUsuńMojej suczce daje lekarstwo na pasozyty raz w miesiacu. Na szczescie z psem to latwo - mieszam jej tabletke z puszkowa, mokra karma i wcina az uszy sie trzesa. Tak samo zreszta podaje jej sterydy. Kotu to nie wiem czy dalabym rade. ;)
Moje kocię też odrobaczone - tabletka w serduszku kurzym przemycona, i bez wybałuszania oczu się obyło. ;)
OdpowiedzUsuńNajlepsza do podawania medykamentów jest pasztetowa, to nasze najnowsze odkrycie. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJa mojej kotki nie odrobaczam. Nie wychodzi na zewnątrz. Wiem, wchodze w butach do domu i praktycznie mogę wnieść różne bakcyle i robale. Wystarczy zebrać kociego klocka z kuwetki i oddać do badania do veta. Dobre badanie ujawni pasożyty. Jeśli zajdzie potrzeba, tabletkę podam. Nie bedę jednak zbytecznie faszerował zwierzaka trucizną. Znam doskonale przypadki śmierci zwierzęcia (kota czy psa) po podaniu "dokładnej" dawki na odrobaczenie.
OdpowiedzUsuńto właśnie napisałam wyżej czytelniczce mającej wątpliwości, a cały post tylko sygnalizuje problem,wierzę, że ludzie po prostu doczytają sobie a najlepiej dopytają się u weta.
UsuńMoje muszę truć, nieraz widziałam psa czy kota wymiotującego glistami i nie chcę dopuszczać do takiego stanu. Mój sąsiad odrobacza młode prosięta ale psów i kotów nie, ech, czasem się tu czuję jak Kocia Siłaczka.
Klarko dzięki za wizytę u mnie , tym bardziej, iż wiem że nie lubisz tych blogów czytaj dalej :) a ja mam takie okienka ..
OdpowiedzUsuńPopatrz Twój wpis, jest doskonały, bardzo mi się przyda ta wiedza,przynajmniej znów coś wiem , a po resztę wiadomości wproszę się do Twojego archiwum , bo to kopalnia ciekawych wpisów.
Dobrego popołudnia Ci życzę:)
Ilona
ależ - nie musi zawsze być tak jak lubię, a nawet - przeważnie nie ma tak dobrze. Do archiwum zapraszam, choć gorąco polecam bardziej fachowe miejsca, ja się na kotach za bardzo nie znam, kocham je tylko i staram się nie szkodzić. Na serio - polecam miau,pl.
UsuńA poza tym - jak się zdecydowałaś przygarnąć taką kupkę nieszczęścia to wystarczy Ci serca, poradzisz sobie, jestem pewna.
U nas to samo. Psa jakoś się oszuka. Ale kot to wybredny jest strasznie.
OdpowiedzUsuńpi-razy-drzwi
Z psami mieliśmy tak, jak piszesz - mówiłam "zjedz piesku mój śliczny" i piesek zjadał, jeszcze ogonem pomerdał, a koty to "sama to sobie zeżryj"!
UsuńMój pies odrobaczony, ale mam przynieść kupę w słoiku na posiew przed szczepieniami dodatkowymi:)
OdpowiedzUsuńto Cię podziwiam, bo i koszty, i kłopot, a przecież wiem, jak jest:*
UsuńMelduję posłuszenie, że u mnie i koty, i psy odrobaczone.
OdpowiedzUsuńCudnie się Cię, jak zwykle, czytało, ale przed tym zdaniem o niedługim juz odpalaniu pieca gazowego mogłaś dać ostrzeżenie, żeby co wrażliwsi nie czytali.
a może będziemy oszczędzać gaz pijąc i hulając góralskie tańce dla rozgrzewki? ee nie wiem.
Usuńgdyby moja sw pamieci Babcia wiejska powstaua z martwych i uslyszala, co sie teraz z kotami wyprawa, do lekarzy ciaga, lekarstwa daje, to by wszystkich ktorzy tak roia, wyslala do psychiatryka
OdpowiedzUsuńnie to, zebym sie zgadzal z babcia
tylko zauwazam znak czasow:))
a moja robiła wywar z wrotyczu, dzwonka i czegoś tam jeszcze i dawała zwierzętom, ja niestety nie znam proporcji.
Usuńbosz!!
Usuńtaka babcia babcia??
z poczontku 0 wieku urodzona?
na innych fsiach żyły one
20 wieku mialo byc:)
UsuńMoje odrobaczone i sporo krwi popłynęło przy okazji choć mniej niż zazwyczaj bo tym razem działałam sposobem czyli kot w torbie i tylko głowa wystaje...
OdpowiedzUsuńmuszę to kiedyś wypróbować, kota do torby podstępem i tylko głowa na wierzchu, haha!
Usuńczytając wstęp, odniosłam wrażenie, że to o mnie ;-)
OdpowiedzUsuńna wiosnę schudniemy;)
UsuńHm, ja tam nie kociara, ale raz w tygodniu muszę wyrzucić kilka jeży za ogrodzenie i zawsze potem mam ochotę się też odrobaczyć.
OdpowiedzUsuńNa wszelki wypadek.
kiedyś moja/nie moja dzika kotka rzygała u nas glizdami,blech,widok nie do zapomnienia;(.
OdpowiedzUsuńNa szczęście te moje dwa potworki czyściutkie som, jeśli już ,to klaczkami wymiotują ;).I potuptała sprawdzić kiedy odrobaczała te stwory;)
U mnie prawie rok minął, jutro lece do weta. Dzięki Klarko.
OdpowiedzUsuńDzięki za przypomnienie. U nas kot, a obok niego jeszcze dwa pieski czekają na zabieg odrobaczenia, jednak to mąż jest katem, ja robię za tą "dobrą".
OdpowiedzUsuńIde zaraz ucalowac moje koty;) Obie sa slusznej wagi i postury, ale spokojne. Odrobaczanie wyglada tak: kot na podlodze miedzy kolanami, tabletka w jedna reke, pyszczek kota w druga, delikatnie otwieramy pycholek, mozliwie centralnie i gleboko wkladamy tabletke, zamykamy pyszczek i glaszczemy przez chwile gardelko. w nagrode dajemy kawalek swiezej wolowinki albo inny koci przysmak. Nigdy nie bylo problemu z pigulkami i nie musialam ani dzielic sie pasztetowka ani czekac az oczy wyjda na wierzch;) A pigulek juz sie obie nalykaly i to nie tylko na odrobaczanie...
OdpowiedzUsuńale kiedys, dawno, kiedy koty nie mieszkaly jeszcze z nami, czytalam w internecie instrukcje podawania kotu pigulki. Usmialam sie jak norka ale wiem, ze niektorym nie jest do smiechu... Dlatego ide ucalowac moje kotki!
tez Monika