Od paru dni zastanawiałam się, jakby tu uczcić rocznicę
ślubu. I proszę mi tu nie sugerować, że klęsk i nieszczęść się nie obchodzi bo
moje małżeństwo porażką nie jest, głównie dlatego, że się do siebie o byle co
nie rzucamy i za dużo od siebie nie wymagamy. O miłości będzie ten post, kto ma
mało czasu to go od razu przepraszam, będzie dużo i przemądrzale.
Najpierw pomyślałam
sobie, żeby pojechać do jakiegoś SPA, ciepłe źródła, martini przy barku, jakieś
masaże, dobre jedzenie, wygodne łóżko. Cicho, o seksie nic nie piszę bo lepiej
to robić niż o tym opowiadać.
Chyba, żeby Krzysiek
sam pojechał, o, to dopiero miałby piękny prezent! Pomysł skreślam. Na razie, kto wie, może
akurat kiedyś sobie na to pozwolimy.
Nie wiem dokładnie,
kiedy wypada ta rocznica, więc proszę żadnych życzeń nie składać, to się
stało gdzieś tak we wrześniu i tyle.
Drugi pomysł – zaprosić
dzieci kochane na kolację i otworzyć wreszcie tego szampana kupionego na
oblewanie wygranej w takim jednym konkursie. I szybko zmieniłam zdanie – a niech
stoi w dowód głupoty. Kiedyś wybuchnie bo się przeterminuje. Chyba.
I już się zbliża ta
rocznica a ja dalej pomysłu nie mam aż wreszcie wczoraj rano, leżąc w łóżku, wymyśliłam! No co, leżę w łóżku bo mnie
depresja jesienna dopada i bez przerwy mi się chce beczeć, o piątej jeszcze
jest ciemno, wyganiam koty z domu i wstaję dopiero o siódmej.
Do brzegu daleko, kto
się śpieszy to przepraszam, ale muszę to opisać ze szczegółami. Leżę i widzę
szary sufit, paskudne plamy na ścianach i dziury po lampie, która czyhała na
moje życie.
I już wiem, co będziemy
robić w sobotę!
Wiedząc, że Krzysiek w sobotę nie odpuści i pójdzie do pracy,
zadzwoniłam do syna. Tu apel do matek mających małe dzieci. Wytrzymajcie lata prześladowań i terroru,
opłaca się mieć dorosłe dziecko!
Dziś rano Ukasz przyjechał i zabraliśmy się ostro do pracy. Opisywać
nie będę bo nie ma się czym chwalić, na przykład łóżko, które miało leżeć na boku przykryte płachtą zajęczało w proteście i wypadły mu
wszystkie żebra, myślę, że padło trupem. Trudno, okryłam folią i leży w
charakterze straszącego ducha.
Jak wygląda malowanie to każdy wie. Najpierw się
godzinami szuka narzędzi, potem się odkręca te wszystkie wystające ze ścian
rzeczy, ściąga lampę, wreszcie okleja taśmami co się da i jazda. Jestem dumna z Łukasza bo bardzo dba o porządek, ma w zasięgu miskę z
gąbką i wodą i jak tylko gdzieś się trafi plamka z farby to zaraz czyści. Bo nie
wszędzie da się zasłonić folią. Jak sobie przypomnę tych różnych wynajmowanych fachmanów, partaczy i brudasów, którzy zdzierali z nas pieniądze i zostawiali po sobie gruzu po kolana to mnie nawet dziś szlag trafia.
Syn gipsował dziury i
malował sufit a ja wyczyściłam to, co się odmontowało, czyli żaluzje, karnisz,
lampę itd. Potem gotowałam obiad i piekłam ciasto. Po obiedzie zmiana majstra!
Łukasz pojechał do domu a Krzysiek wrócił z pracy.
I tak się bawiliśmy do
wieczora, głównie mąż, bo ja tylko myłam regały, układałam książki i szukałam w
nich pieniędzy. Ludzie używają dziwnych zakładek to może akurat ktoś stówę
włożył między kartki. Nie znalazłam, szkoda. Byłoby na ten rocznicowy prezent.
Ponieważ Krzysiek był
od piątej rano na nogach to nie mogłam oczekiwać, że wymaluje do końca cały
pokój, poustawiamy meble, powieszę firanki, zrobimy reanimację łóżka i będziemy
na nim świętować. A może powinnam, ja za
mało w tym związku wymagam, stanowczo za mało.
No to do brzegu. Kto
doczytał to w nagrodę będzie teraz
najlepsze. Pomocnik, czyli ja, zobowiązał się wymyć kuwety, wałki i pędzle.
Zebrałam więc te wszystkie narzędzia i wyniosłam na podjazd a tam cóż to mamy
wspaniałego cudownego samoczyszczącego? Ha! Właśnie! Myjka ciśnieniowa! Po co
się męczyć i szorować i płukać i zmieniać sto razy wodę, jak można podłączyć,
strumień skierować na wałek i już cała Klarka, połowa kwiatów, drzwi od garażu,
pelargonie i trawnik oprysznicowane na kolor lniana jesień a wałki i kuwety jak
jaskółki pofrunęły do sąsiada na posesję. Poukładałam dziadostwo inaczej i po
chwili połowa elewacji skąpana w deszczu o barwie pola lawendowe. Muszę
tu dodać, że z oszczędności (chytrości) zużyliśmy resztki farb i pokój będzie
dwukolorowy a szyby spryskane wodą spod wałków matowe.
Dalszej części relacji
z obchodów rocznicowych nie będzie. A zresztą, świat jest pełen niespodzianek,
któż to wie, co nam się przytrafi. A wiecie, jak nie o seksie to opiszę.
PS. To w pierwszym akapicie na końcu było dla zmylenia.
PS. To w pierwszym akapicie na końcu było dla zmylenia.
piękna rocznica!! tzn jej obchody:-)) gratulacje mimo wszystko i oby tak dalej♥
OdpowiedzUsuńNo Klarko, rocznicowe gratulacje składam :) nie trzeba było leżeć w łóżku i na sufit patrzeć,ale nie ma tego złego, więc odgoń jesienną melancholię, aby co następne remonty z tego nie były:)
OdpowiedzUsuńDobrej nocki życzę :)
Ilona
To znaczy, ze też z Was wrześniowe małżeństwo? Dzięki, już na pewno wiem, jakiego prezentu u nas nie będzie. Tak naprawdę to też nie wiem, co wymyślić. Może upiekę "Kopiec kreta" i wydobędę z czeluści piwnicy francuskie wino, które dziecię Jaskóła przywiozło wprost w progi naszego domu z tego "egzotycznego" kraju, a Jaskół nie zdążył go jeszcze zdegustować?
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście wszystkiego najlepszego na dalszej szerokiej alei życia, bo przecież nie wąskiej ścieżce.Kto ma takie jak Wy szerokie horyzonty, to nie drepce po ścieżkach:)
Gratulacje i wyrazy współczucia :-))
OdpowiedzUsuńTak to jest jak zona wychodzi ze swojej roli i włazi między wódke a zakąskę /była juz ?/.
Typowe byłoby to - panowie malują tzn. Twój i to Dorosłe a z Twoje strony - kiedy skończycie bo trzeba ten bałagan posprzątać, co ? - dzisiaj jeszcze nie, możesz uważać i nie chlapać w koło, kawę dostanie cie jak skończycie itd, czyli dobrze Ci tak !!
Pozdro
Włącz do posiłków cynamon- poprawisz sobie nastrój. Poza tym wez pod uwagę, że jeszcze nie ma paskudnej ciemnej, deszczowej jesieni, więc musisz zostawić nieco kiepskiego nastroju na to, co nas nawiedzi. Wymyślanie prezentów to straszna rzecz, więc ja zawsze robię prezenty bez okazji.A prezent wspólny, rocznicowy - u mnie to coś nowego do mieszkania, ale coś takiego dla obojga, np. rowerek stacjonarny. I zawsze jest to kupowane oczywiście niezgodnie z datą rocznicy. A Wam obojgu życzę wielu kolejnych rocznic.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Genialna recepta na udane małżeństwo! Gratuluję rocznicy!
OdpowiedzUsuńOj, uśmiałam się, sorry, ale z boku to zabawne, ale mimo wszystko współczuję Ci tej tęczy na elewacji, oknach, itd
OdpowiedzUsuńTak to czasem jest, że chcemy sami siebie przechytrzyć :)
Pozdrawiam:)
:)
OdpowiedzUsuńgratki z okazji :)
Ach Klarko :) - łóżko na boku i żeber pozbawione - figle migle miały sporo miejsca w tęczowym pokoju :D
OdpowiedzUsuńNie zez skąpstwa, a dla własnej satysfakcji drobne remonty robiłam w domu. Nie wejdę jednak w rolę fachowców od więźby dachowej i jego pokrycia. Kolejny sezon wczasujemy palcem po mapie i odkładamy na ten konieczny spory wydatek.
Gratuluję u mnie też niedługo rocznica...
OdpowiedzUsuńOj Klarko, na przyszłość jak będziesz pomysłu na prezent szukać to może jednak zajrzyj na mojego bloga zamiast gapić się w sufit, bo jak widać od gapienia się w sufit można wpaść na dziwne pomysły ... My z panem M. z okazji rocznicy ślubu wybieramy się w tym roku na randkę - nawet nie ważne gdzie i co będziemy robić ale żeby nie być w domu i nie zajmować się 'ogarnianiem' rzeczywistości
OdpowiedzUsuńCzy to na tym łożku spała Gosia z Michelem?:P
OdpowiedzUsuńMy też wrześniowi:)))
Najlepszego;))
to samo, na szczęście dało się reanimować
UsuńO nie, tutaj też remont? Czy nie ma od tego ucieczki? :D Żartuję - uwielbiam malować ściany! To jest zawsze moja działka - najpierw demolka, czyli wszystko usunąć, potem gruntowanie, potem malowanie, a sprzątaniem zajmuje się mąż ;>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Czemu właściwe ta przysięga? "I remoncie, że będę cie przeprowadzać co rocznicę?" (wałeczki i farbeczki wymienione?)
OdpowiedzUsuńBiałe małżeństwa - bez sexu- to nie mój typ.
Mimo wszystko:)
Iza R
wałki i kuwety się wyrzuca i na następny remont kupuje nowe, ładne, pachnące :D
OdpowiedzUsuńUściski! Tam w bok również!
od razu widać, że nie jesteś z Krakowa czy z Poznania:P
Usuńja nie jestem ani z krakowa, ani z poznania, a też wałki, kuwety i pędzle myję, na jednych to "jechaliśmy" prawie 10 lat! Dodam, że malowanie było czasem nawet 2 razy w roku :-)).
Usuń"...wałki i kuwety jak jaskółki pofrunęły do sąsiada na posesję..." (!) - 'odloty' jednak były na okazję tej rocznicy :). Pytanie czy wystarczające czy je ponowić w wersji doskonalszej juz gdy wszystkie meble, szczególnie to lóżko, będzie gotowe na gody?
OdpowiedzUsuńWszystkiego naj... i niech sie wnuki darzą.
Cha, cha, cha, chaa! ' wałki i kuwety ' - ładnie to nazwałaś :)." Myjcie się dziewczyny, bo nie znacie dnia ani godziny " - zacytuje, że też, pana Jana Sz.
UsuńRocznicy winszuję, za to opis finału przedkładam by za pieniądz jaki niezgorszy przedać scenarzystom serialu "Sąsiedzi":)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
ja se malowanie zafundowałam bez rocznicy :))))) ... a po przeczytaniu powyższego doszłam do wniosku, że chyba dobrze, że nie mam myjki ciśnieniowej, wszystko powoli i spokojnie umyłam w wannie... aha, i seksu z tego powodu nie było :( ...
OdpowiedzUsuńIdealny rocznicowy prezent :-) Już mam pomysł na przyszły rok, Dziękuję bardzo, Małżon, pewnie mniej zachwycony będzie :-D
OdpowiedzUsuńO piatej jest jeszce ciemno????
OdpowiedzUsuńA wiesz co? u mnie o siodmej zaledwie sie rozjasnia:)
Klarko przestan gapic sie w sufit bo jak widzisz roznych rzeczy mozna sie dopatrzyc:)
Nie wiem czy to najlepszy pomysl z tym malowaniem , pewnie SPA byloby lepsze ale choc temat na powiadanie masz.
I gratulacje ::))
scsikam Malgosia
Jaa, tydzień mnie nie było bo na Mazurach bawiłam a tu proszę co? Remonty jakieś, nawet poprzednich notek nie zdążyłam przejrzeć ale spieszę skomentować tę. Rocznicowo któregoś tam dnia mocno ściskam, pomysły masz moje zupełnie, jakoś jak się rozpatrze po blogu to napiszę jak golonke gotowalam. Warto poczytać. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam kolorowo,słoneczno-jesiennie, samych udanych rocznic i oryginalnych ich obchodów życząc, M.
OdpowiedzUsuńwspaniałego świętowania Klarko))))
OdpowiedzUsuńDoczekania złotych godów życzę z serca. Dziś i na w kościele właśnie była taka para małżeńska która złote gody doczekała.
OdpowiedzUsuńTo ja też o tym nie wspomnę, ale czy będzie siła na to o czym nie wspomniałaś, po takim wysiłku? :)
OdpowiedzUsuńAleż mi się oczy zaśmiały i buzia od ucha do ucha :))
OdpowiedzUsuńU nas chyba TAKA SAMA rocznica w sierpniu minęła i na identyczny pomysł wpadłam, tylko za kuchnię się zabraliśmy rodzinnie. Malowanie, drobny "tuning" (zmiana koloru, nowy stół z krzesłami) i aż nie chce się z kuchni wychodzić :D
Bo ja - chociaż pracująca - to taka domooowa jestem...
Wam szczerze winszuję i pozdrawiam - eM.
Dobrze, że za żadne kuwety (chyba, że kocią) ani wałki się nie zabieram. Tylko moje małe co mi zostały z jakiś malowanek.
OdpowiedzUsuńMetamorfozy, malowanki, odnawianie mebli - pozostaje mi podziwiać u innych.
Szczęścia i słońca na tej szerokiej drodze wspólnego życia!
Nie ma to jak posprzątać po wielkiej bitwie z głową i w sposób szalenie przemyślany :)))
OdpowiedzUsuńUdanych obchodów! :)
Z przyjemnością przeczytałam - lubię takie praktyczne prezenty, które wnoszą coś na dłużej do wspólnego życia, zamiast kurzących się potem latami w kącie drabiazgów-bzdetów :)
Moja rocznica ślubu (7) niedawno minęła, my też wrześniowe małżeństwo jesteśmy. Datę mam na obrączce, więc jeżeli jej kiedyś nie zgubię to zawsze mogę podejrzeć kiedy był ślub ;) Szkoda, że nie pomyślałam o takim sposobie świętowania, bo malowanie już daaawno by się przydało. A na koniec życzonka:
OdpowiedzUsuńPamięć szczęśliwych minionych dni, jak perła w koronie życia lśni, łaska Boża niech dzień jubileuszu opromieni, a Błogosławieństwo Boże każdy smutek w radość zmieni.
Pomsł jest dobry. Wykonać remoncik współnie, jak za dawnych dobrych lat, a zaoszczędzone pieniadze przeznaczyć na SPA.
OdpowiedzUsuńTego właśnie Wam życzę...
Moje serdeczne gratulacje i życzenia dla Was obojga :)))
OdpowiedzUsuńWszystkiego Najlepszego z okazji Rocznicy! Wesole obchody, nie ma co! ;)
OdpowiedzUsuńDorosłe dziecko to skarb. Pierwsze 18 lat to "męka", później już z górki. Gratulacje z okazji rocznicy!
OdpowiedzUsuńMogę już o tej golonce? Otóż gotowałam golonkę dla świeżo poślubionego męża, umyłam, włożyłam do wrzątku i zaczęłam rozmyślać, jak to on z rozkoszą będzie tę golonkę jadł, miło zaskoczony moim pomysłem na obiad. Przyjrzałam się golonce. widziałam wcześniej gotowane golonki, widziałam jak mój w tym momencie, mąż, jadł je ze smakiem. Jadł mianowicie w całości, że skórą. Moja golonka oprócz skóry miała również włosy. Probowałam w wodzie ostrym nożem ale nie szło. Wyjęłam mięsko, już porządnie gorące, dwoma widelcami i próbuję golić. Najpierw nożem, potem nożyczkami. Z prawdziwą rozpaczą, jak ja będę patrzeć na niego, jak on je, toż nie dam rady jak on tak z tymi włosami! Przyniosłam z łazienki maszynkę do golenia, na sucho nie szło. Dopiero jak zaczęłam szukać kremu i przypominać sobie ileż to czasu mój ukochany paraduje po domu wypaćkany, żeby mu te włoski zmiękły, dopiero przypomniałam sobie, że chyba widziałam jak moja mama te włosy opala. Golonka ciekła, smród był potworny, ale się udało. Grunt to mieć pomysł na rozwiązanie problemu :-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
obiad ze szczeciną:D
Usuń.....ale mozna tez goptować tak długo az włosy będa miekkie !
UsuńMężczyzna wie takie rzeczy :-) Ja się dopiero uczyłam. Aa, w tym momencie przypomniało mi się jak tata kładł baranka na elewacji i żeby nie pobrudzić nam okien to je otworzył...
UsuńMówię, grunt to mieć pomysł :-D
Pacz a moja, ważna i okragła też zbliża się wielkimi krokami. I chyba ściagnę pomysł od Ciebie, myślę, że będzie cholerne zaskoczenie:)) Tylko ja nie mam myjki ciśnieniowej.......
OdpowiedzUsuńTo ja drobny toaścik - oczywiście z właściwymi ingrediencjami i sierścią jak trzeba - nieogoloną. :D
OdpowiedzUsuńkota się ..nie butelkuje o_O
UsuńJa go tam nie zapraszałem :P
Usuńnie ma to jak dobry remoncik w ramach urlopu, chorobowego, rocznicy, urodzin i innych okazji. nic tak potem nie cieszy jak podziwianie swojego dzieła przez następny rok do następnej rocznicy ;))
OdpowiedzUsuńGratulacje :) Ja od mojego mężczyzny dostałam piękną złotą różę złoconą 24-karatowym złotem:) Na allegro są różne rozmiary. Oryginalnie i z klasą.
OdpowiedzUsuńMój mąż zawsze pamięta o rocznicach i wymyśla takie niespodzianki, które mnie zaskoczą. Ostatnią rocznicę spędziliśmy w tunelu aerodynamicznym w Lesznie unosząc się w powietrzu. W tamtym roku byliśmy w Spa, więc na pewno nie mogę narzekać, że nie pamięta.
OdpowiedzUsuńJa od mojego męża na czwartą rocznicę dostałam wymarzoną i piękną pościel bawełniana. Bardzo lubię praktyczne prezenty :)
OdpowiedzUsuńNo do SPA to super pomysł. Mi też się marzy taki wyjazd, z tym, że mąż to tak nie bardzo lubi i nigdy nie dochodzi to do realizacji. Nie chce rocznicy spędzać tak, że mu się nie podoba, więc zazwyczaj kończymy na kolacji albo w kinie ;) Klasyk, ale ujdzie :D
OdpowiedzUsuń