Najpierw – bardzo Wam
dziękuję za komentarze pod poprzednią notką. Nigdy nie wiem, jak zostanie
odebrane to, co opublikuję i liczę się z tym, że reakcje mogą być bardzo różne.
Zawsze jest mi trudno, gdy dotykam osobistych spraw, ale czasem, tak jak po tej
notce – w zdumieniu trzymam dłonie na policzkach i czytam o Waszym wzruszeniu.
Nie wiedziałam. Piszecie, że dotykając odległych wspomnień, obudziłam i u Was
to, co zazwyczaj chowa się jak najgłębiej. Zapewniam, niechcący.
Nie snuję opowieści o
biedzie. Długo martwiłam się uwagami, że nie powinnam pisać o niedostatku, o
trudnych warunkach bytowych, w jakich przyszło żyć mnie i mojej rodzinie bo to
wstyd.
Przecież nie piszę o biedzie tylko o miłości i o wartościach ponadczasowych, których nie można kupić.
Przecież nie piszę o biedzie tylko o miłości i o wartościach ponadczasowych, których nie można kupić.
Bardzo mi przykro, że
rozkręciła się dyskusja w kierunku całkiem niepożądanym. Bo to jest tak – sama jestem
osobą ceniącą sobie luksus i wygodę, uwielbiam te nowoczesne wynalazki i korzystam
z nich, ile tylko się da. Bywało i gorzej, i lepiej, ale zawsze dostrzegam obok
siebie ludzi, którzy żyją inaczej. Zapewniam – wysyłanie dzieci do szkoły,
niezależnie od czasów, zawsze jest poważnym wydatkiem w budżecie przeciętnej
rodziny. Przykro mi, gdyż wiem, ile osób czuje się skrzywdzonych stwierdzeniem
(nie moim przecież, ale na moim blogu, więc jestem odpowiedzialna), że
szkoła jest bezpłatna. Ale nie będę się kłócić, przeproszę te wszystkie
matki, które czytając to, zdenerwowały się. Zwłaszcza te, które musiały wysyłać
dzieci do internatu albo na stancję.
Następna notka będzie o
kotach.
Klarko! Nie przepraszaj za coś na co nie masz wpływu - różne osoby czytają, każdy inaczej ukształtowany przez los.Jeśli ktoś zastanowi się nad tym co napisałaś i pomyśli, że inni niekoniecznie mają tak samo,a może w jakiś sposób dyskretnie pomoże to wspaniale!Bo dawać też trzeba umieć tak, żeby do niedostatku nie dodawać i upokorzenia!
OdpowiedzUsuńLubię jak piszesz, bo czasem czuję tak, jakbyś otwarła mi oczy na sprawy o których nie myślę!
Myślę dokładnie tak jak Miska powyżej. Ostatnie zdanie po prostu na miarę Nobla.
UsuńZdanie na Nobla to według mnie: "Bo dawać też trzeba umieć tak, żeby do niedostatku nie dodawać i upokorzenia!".
UsuńJednym słowem - Miśka ode mnie Nobel :)
Czuję się wywołana do tablicy,ale nie czuję się winna,bo nie napisałam nic niestosownego,ani nieprawdziwego.Stwierdziłam tylko,że w latach 70-tych nauczanie w Polsce było bezpłatne, a zeszyty i książki to nie był wydatek przekraczający możliwości przeciętnej rodziny.Ja mam takie obserwację i tak zapamiętałam tamte czasy,w ktorych mi przyszło dorastać i kończyć szkoły.Nie rozumiem,w którym miejscu tak bardzo uraziłam współczesne mamy,mające dzieci w wieku szkolnym,bo na ten temat w ogole nie zabieram głosu,jako,że mam już dorosłe,wykształcone dzieci.Klarko,probujesz manipulować i tyle.:)
OdpowiedzUsuńBeta.
Pewnie te "współczesne" za bardzo się nie obraziły, jednak tym "dawniejszym" może być cokolwiek przykro.
UsuńJak na mamę to mam za długa brodę - pewnie mi wyrosła od opowiadania starych dowcipów?
UsuńLata siedemdziesiąte pamiętam i nawet sześćdziesiąte, i było tak samo jak teraz, tylko może nieco tańsze zakupy i podręczniki rzadziej zmieniane. Poza tym nie było prywatnych szkół, ale generalnie różnic wielkich nie widzę, a ogólny podziw dla ludziktórzy wykształcili dzieci był większy, bo wbrew pozorom wtedy było to relatywnie droższe i trudniejsze. Dotyczy to zwłaszcza środowisk wiejskich i rodzin wielodzietnych. Szczególnie ostro dotyczy to tych ostatnich, bo ponoszą niewspółmiernie wysokie koszty życia, kształcenia i kultury w ogóle. Nie jest prawdą, że wielodzietni żyją na koszt państwa. To wygląda chwilami już na eksploatację niż na pomoc. Tak więc Beto, pewnie byłaś wyjątkiem i tylko wypada Ci pogratulować takiego życia lub jego odbierania.
Klarciu...kocie tematy też mogą być kontrowersyjne:)
OdpowiedzUsuńDla mnie możesz pisać o czym i o kim tylko chcesz. Zawsze Cię czytam z wielką przyjemnością chociaż piszesz też o sprawach niewesołych i bardzo trudnych. Ale robisz to tak jak lubię. Bez narzekania, marudzenia z pogodną akceptacją tego na co nie mamy wpływu. Buziaki, mądra kobieto:)
pozwolisz beto, ze się wtrącę? rozumiem, że uczyłaś sie w latach 70 -tych. ty tak je wspominasz, ale czy twoi rodzice myślą tak samo? czy dla nich wydatki szkolne to było jak pstrykniecie palcem?
OdpowiedzUsuńpoza tym nie każdego sytuacja materialna była jednakowa.
mnie akurat nie uraziłaś, bo moje dzieci są baaardzo dorosłe i pewnie też uważają, że szkoła była całkiem darmowa. w końcu oni nie płacili za nic i o pieniądzach przy dzieciach się nie rozmawiało.
nie widzę we wpisie klarki żadnej manipulacji.
każdy ma prawo mieć swój punkt widzenia i go przedstawiać.
przedstawiłam i widzisz jak mi sie oberwało:))))B.
UsuńKto zechce poczyta komentarze pod poprzednią notką i wyrobi sobie opinię - tłumaczenie własnych komentarzy przypomina mi troszkę lekcje polskiego, gdy uczniowie zgadywali"co autor ma na myśli"
OdpowiedzUsuńA już zarzucając Klarce manipulacje trafiłaś jak kulą w płot.
A dlaczego skoro nie czujesz się winna odpowiadasz?
Uderz w stół,a nożyce się odezwą!
Zakładam jednak,że uczniowie pojętni:))),sądzisz,że się mylę?:))
UsuńMiśko,chociaż ty nie siej demagogii,bo naprawdę nie ma powodu,by ktokolwiek mógł poczuć się urażony czytając to,co napisałam.I Klarka nie musi nikogo przepraszać:)))B.
Klarko, a za co Ty przepraszasz?
OdpowiedzUsuńZa to, ze piszesz o SWOICH wspomnieniach?
Za to, ze dzielisz sie swoim zyciem na otwartym blogu, gdzie rowniez maja prawo czytac ci co nic z siebie nie daja, a jednoczesnie chca sie dowartosciowac kosztem Twoich wspomnien?
Cos mi sie wydaje, ze jesli juz ktos ma przepraszac to na pewno nie TY.
O kotach też może być kontrowersyjnie :-)
OdpowiedzUsuńKlarko było super i zawsze możesz pisać więcej o tamtych czasach, ja z miłą chęcią poczytam :) Nie przepraszaj za uczucia, które wzbudzasz, uśmiechnij się i do przodu.
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie, co te koty znowu zbroiły....
Klarko, nie znam drugiej osoby, która w podobny, bardzo delikatny sposób pokazywałaby "tamte" czasy. Pokazujesz codzienność, sprawy przyziemne, czasami smutne w sposób, w jaki mało kto potrafi je pokazać. Ludzie na ogół nie mówią nic, bo przecież "czym tu się chwalić". A to przecież nie chwalenie, a zwykła rozmowa, wymiana doświadczeń. Przecież nie wszystko było "złe", chociaż... Czy przeszłość jest zła? To chyba nie jest złe określenie. Może bardziej "trudna", ale każdy w życiu ma lepsze i gorsze okresy. Tak już jest.
OdpowiedzUsuńNo i pokazujesz tak naprawdę jedno - tam, gdzie jest miłość i wzajemne zrozumienie, reszta spraw schodzi na dalszy plan. Najważniejszy jest człowiek, wszystko inne się ułoży.
Pozdrawiam i...
Nie przepraszaj za innych, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Mój brat do tej pory jest przekonany, że rodzice grosza poza podręcznikami na jego szkołę nie wydali, a ja... No :-) To pa!:)
Czytam, bo lubię Twoje posty. Poprzedniego nie komentowałam i chyba dobrze:):):) My mamy wspomnienia z dawnych czasów, inni teraz borykają się z problemami. Każdy na swój sposób Twoje posty odbiera. Nie masz wpływu na interpretacje i wrażenia czytelników:)
OdpowiedzUsuńOtóż to!
UsuńKlarko, ale nie masz przeciez za co przepraszac. To sa Twoje wspomnienia, Ty tak wlasnie pamietasz tamta rzeczywistosc. Inna osoba mogla dorastac w miescie, w bogatej rodzinie i jej/ jemu moze sie wydawac, ze wyslanie dzieci do szkoly to byla bulka z maslem.
OdpowiedzUsuńJa pamietam niektore opowiesci mojej mamy, ktora dorastala mniej wiecej w tym samym czasie. Prad w domu owszem mieli, ale wody biezacej juz nie i trzeba bylo nosic ja wiadrami ze studni, a pozniej pompy. Babcia i dziadek wydawali wiekszosc pensji na liceum ze stancja dla najstarszej siostry, a dwie mlodsze mialy jedna pare "porzadnych" butow do szkoly, ktore nosily na zmiane...
Ja lubie Twoje wspomnienia, bo choc opowiadaja o biedzie, to przez to wszystko przebija taka milosc i cieplo, ze o trudnych warunkach nawet sie nie mysli.
To, co piszesz, nie jest "o biedzie". Ja właśnie wczoraj zdałam sobie sprawę, że tamta bieda była inna, niż obecna. Pomimo, że trudno było ją znieść, była ...do zniesienia. Ta obecna jest degradująca, odbierająca wiarę i ze wszech miar obezwładniająca. A to, że niewielu znamy takich, którzy ją "klepią", nie umniejsza jej ciężaru gatunkowego.
OdpowiedzUsuńSzanowna Pani Klarko, nie miałam (jeszcze!) przyjemności oprowadzania Pani po Kazimierzu. Kiedyś to zrobię, a wtedy usłyszy Pani historię Heleny Rubinstein, która fałszowała autobiografię wstydząc się biedy rodziny, z której pochodziła. Po co - nie rozumiem tego ani ja, ani "moi" turyści. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńA ja akurat rozumiem. Z tym, że wszystko, co przeszła, jest jej bogactwem. Nawet ten wstyd "niepotrzebny".
UsuńW wirze emocji (tak dla mnie typowych) zapomniałam o najważniejszym. Twoja (wielowątkowa) opowieść jest o miłości, przywiązaniu i bezwarunkowym wsparciu. A te realia, które opiewa, jawią się jak film ze szczęśliwym zakończeniem. Co godne uwagi, nie noszący znamion kiczu. Czyli taki, jaki najbardziej lubimy.
OdpowiedzUsuńCzasy te same różne losy, różne wspomnienia. Miłość w rodzinie to najpiękniejsze wspomnienia jakie tylko mogą być. Uczucie takie to największy skarb jaki się zabiera jak posag w życie dorosłe. I ten posag się później rozdaje i dziecku i synowej i innym bliższym i dalszym.
OdpowiedzUsuńPamiętam też tamte czasy u dziadków i zapach naftówki niestety też pamiętam a ponieważ mam coś z układem oddechowym, to i autobusy na ropę i te naftówki wspominam bardzo niemiło. Ale tylko zapach bo światło lampki takiej lubiłam. :)Pamiętam balię w domu i tarę na której babcia prała, pamiętam kotły z gorąca wodą na piecu i wodę ze źródła sama nosiłam, choć była w studni na podwórku. Pamiętam gorący chleb z pieca i dzieżę do wyrabiania ciasta i babciną kuchnię z podłogą szorowaną szczotką ryżową też ją szorowałam. Pracę w polu, koszenie kosą, wyklepywanie kosy na podwórku, rżysko chodzenie za ogonami krowimi z książka i Szarusiem przy boku.:)) Tak jednym ciurkiem bo notka u Klarki zawsze u mnie takie wspomnienia i wzruszenia przywołuje.
Nie wiem czy warto dyskutować płatne niepłatne lepiej gorzej - bo to zupełnie nie oto chodzi. O nastrój o chwilę o uczucie chodzi a tamte czasy były o tyle lepsze że dzieci na wsi musiały chodzić do szkoły. Miałam koleżanki i kolegów i wiem co piszę. Część starszych rodziców biadała że na wiosnę i jesienią dzieci do szkoły musiały iść, wspominali że przed wojną nie było nakazu chodzenia do szkoły.
Serdecznie pozdrawiam Klarko i wszystkich dyskutantów i nie ma o co kruszyć kopi naprawdę nie ma. :) jest najważniejszy i ciepło w sercu.
To są wspomnienia a nie artykuł o średniej sytuacji materialnej obywatela w latach 70-tych ;) Pisz, pisz i pisz!!! Anna
OdpowiedzUsuńAle i wspomnienia choć bardzo subiektywne mają realia tamtych lat :).
UsuńJa tez tylko to mam do dodania: pisz Klarko pisz i z gory dziekuje:::))
OdpowiedzUsuńKlaro, to nie bieda. takie były czasy. Człowiek żyje w warunkach, jakie ma i szybko się do nich przyzwyczaja. Ważne jest to, co w środku, między ludźmi.
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś. Będę czekać na jeszcze.
Pozdrawiam Cię ciepło:)
A czy ja mogę prosić o "kocicach"...? Pozdr.
OdpowiedzUsuńKlarko, z dużym zainteresowaniem czytam Twoje posty, a szczególnie te, gdzie piszesz o swoim dzieciństwie, czy młodości. Lata 70-te są mi bliskie, bom "wykwit" tego czasu ;), pamiętam je z perspektywy dziecka.
OdpowiedzUsuńKlaruś, Klareczko, Klarko !!!.
OdpowiedzUsuńPrzeżywałem podobne rozterki pisząc swoje wspomnienia i słyszałem od swojej - po co, dlaczego sie odkrywasz, to twoje osobiste wspomnienia, co to kogoś interesuje itd.
Dziś po przeczytaniu kilku wspomnień w tym przede wszystkim Twoich współczuję tym którzy nie maja czego wspominać. Twoje wspomnienia wywołują reakcje z własnego zycia bo moje dzieciństwo było tak rózne, że Twoje czytam z wywalonymi gałami. Niech ci nie strzeli do głowy aby przestać bo w czerwcu nie podam Ci ręki a chce Cię serdecznie wyściskać.
Pozdrawiamy
Klarko, bardzo dobrze, że napisałaś tamtą notkę. Szkoła zawsze była bezpłatna po II wojnie, ale i tak wydatki zawsze były duże, zwłaszcza w rodzinach wielodzietnych. Ja chodziłam do szkoły w tzw. głębokiej komunie i mogę tylko jeden komplement powiedzieć o tamtych czasach- podręczniki były tak napisane, że można było samemu się z książki do matematyki, fizyki czy chemii nauczyć nowego materiału i na końcu roku szkolnego podawali nam spis potrzebnych podręczników i lektur szkolnych na następny rok szkolny. I były księgarnie, które skupywały stare podręczniki. I celowo napisałam o tym jak to wyglądało w stolicy, bo wielu osobom się do dziś wydaje,że tu zawsze było El Dorado.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
P.S.
O kotach też lubię czytać:)))) Zresztą wszystkie Twoje posty lubię czytać.
Witam:)Wielkie ukłony dla Pani Klarko:)
OdpowiedzUsuńZa co Pani przeprasza?Za osoby które powinny milczeć?! Jestem bardzo cichą czytelniczką tego bloga dzięki Pani mam chwilkę czasu na dawne wspomnienia i nie tylko bo mamy dzisiaj takie czasy ,że zapominamy o tym co było ,a Pani odświeża piękne wspomnienia i od razu na duszy robi się cieplutko...
Nie warto się denerwować bzdurnymi wypowiedziami tym bardziej od anonimowych czytelników wiem wiem łatwo powiedzieć(napisać)ale czasami warto przemilczeć niektóre sprawy.Nie mam bloga ,ale zdaje sobie sprawę ,że czytając blogi,dodając komentarz wypada się zarejestrować,a nie być anonimowym.
Niech Pani zobaczy ile osób stoi w Pani obronie i dlatego trzeba się uśmiechnąć i PISAĆ ,PISAĆ dalej bez chwili wytchnienia :)
Klarko... nie wiem jak to się stało, że przeoczyłam wczorajszą notkę... przeczytałam ją dziś i dziękuję Ci za to co przeżyłam przez te dwie minuty kiedy ją czytałam! Nie zamierzam nawet czytać komentarzy pod nią. Jest cudowna! Przepięknie opisany dawny czas, prostota, miłość i poświęcenie. Dziękuję!!!
OdpowiedzUsuńAleż przeczytaj komentarze, większość jest bardzo miła. Warto! No i można się dowiedzieć, jak tamten czas pamiętaja inni...
UsuńPoprzedni komentarz (dłuższy) mi zeżarło bo się nie podpisałem,a takie idą w kosmos na bloggerze, więc teraz już nie powtórzę, ale generalnie wyraziłem w nim zdziwienie zadziwiającymi mnie twierdzeniami Bety i cóż, jeżeli ktos tak postrzegła tamte czasy, to naprawdę musiał być bardzo wyjątkowy.
OdpowiedzUsuńCo do poprzedniej notki, to ja takiej nie jestem w stanie napisać - nie dlatego że pamięć inna lub wspomnienia nie takie, ale że raczej jeszcze nie dojrzałem. Tym bardziej cenię takie akurat teksty i kłaniam się Klarko w pas!
Klarko, nie przepraszaj za to, czego nie zrobilas.Napisalas piekny post o milosci i rodzinie i nikogo nim nie obrazilas.
OdpowiedzUsuńJesli ktos ma inne wspomnienia ,to jego sprawa.
Nie bierz na siebie calego zla swiata!Pozdrawiam serdecznie i niezmiennie podziwiam Twoj talent i wrazliwosc.
Klarko po niektórych Twoich tekstach czuję się jakby walec po mnie przejechał np. "Łeb do interesów" na pierwszym blogu, bo masz wyczucie słowa.
OdpowiedzUsuńTeksty o Twojej rodzinie sprawiają, że zawiść wątpia me szarpie:-). Zawsze zastanawiam się, jakby to było mieć taką Mamę jak Twoja. Jaką wielką miłość do swojej rodziny nosiła w sercu.Moje dzieciństwo było bure, szare i ponure.
Dzięki Twoim opowieściom troszkę tego ciepełka spływa też na mnie. Dziękuję :-)
dobrego dnia:)
OdpowiedzUsuńKlarko czytam twoje wszystkie wpisy na blogu - o kotach też, osobiście wolę psy ,ale twoje wpisy są super a te o dzieciństwie wprost bajkowe przepełnione cudowną atmosferą. To jest Twój blog i masz prawo pisać o czym chcesz, a jak komuś się nie podoba to nie musi czytać. pisz jak najwięcej i jak najczęściej. wypatruję Twoich wpisów z utęsknieniem i nie ja jedna, pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńO kotach też lubię, bo zawsze są z dużą dozą humoru :) A o rodzinie, bo trochę przypomina mi to życie mojej mamy na wsi. Pisz dużo jak dla mnie :) I o Waldemarze nie zapominaj :) :) :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następną notkę :-)
OdpowiedzUsuńKiedyś w programie do jakiejś stacji telewizyjnej zaproszono Wisławę Szymborską. Prowadzący program zadał pytanie: co chciała przekazać w jakimś tam wierszu. Szymborska uśmiechnęła się i powiedziała: a nic, usiadłam któregoś wieczora, wzięłam do ręki ołówek i tak sobie nabazgrałam ten wiersz. I znów było pytanie prowadzącego – co chciała przekazać. Szymborska na to – ja nic, ale co czytelnik sobie będzie chciał sobie wysnuć z tego, to sobie wysnuje.
OdpowiedzUsuń(po 50)
Dobre :-D
UsuńPani Wislawa pisala, potem czytala to jeszcze raz i wiele wierszy trafialo do kosza, niektore znow do szuflady... tak robia noblisci :D a p. Szymborska byla tak skromna jak utalentowana :D. A czytajac jej poezje trudno raczej nie domyslic sie jej przekazu jak to sie zdarzylo prowadzacemu rozmowe :D.
UsuńKlarko,za wpisy wspomnieniowe pokochałam ten blog.A że piszesz cudownie,to będę czytać nawet jak o szafie post wymalujesz:))Na to co się rozwija potem w komentarzach,nie masz wpływu.Ale to też jest interesujące.Pozdrawiam.Basia
OdpowiedzUsuńCzęsto jest tak, że dyskusja pod danym wpisem idzie w zupełnie nieprzewidywalnym kierunku. Ja też mam różne wspomnienia, a moja mama, z pokolenia tuż po wojnie, jeszcze o wiele trudniejsze. I co - i wszystkim nam dziś mimo to wiedzie się lepiej. A Twoje osobiste wpisy mają dla mnie szczególną wartość, bo czuję się, że lepiej Cię poznaję :).
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Taa..wtedy mogły kończyć szkoły dzieci różnych "sekretorzy",reszta równo klepała biedę.Taka jest prawda.Klarko ty pisz,nieprzejmuj się głupolami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.Hania
Klarko, przeczytałam ten poprzedni wpis w poniedziałek.
OdpowiedzUsuńW komentarzach były już dyskusje o szkolnictwie, i to mnie trochę odwiodło od napisania swojego.
Moje myśli krążą nadal wokół tego tematu, to nie zamknę ich w klatce :)
Mój tatko urodził się w okolicach Przemyśla, w bardzo małej wiosce, gdzie jak to mówią psy doopami szczekają.
Miał kilkanaście lat, jego brat o dwa więcej, gdy jego rodzice zdecydowali się przeprowadzić do Wrocławia tuż po wyzwoleniu. To miasto było w dużym stopniu wielkim gruzowiskiem, ale dawało nadzieję na lepsze życie i wykształcenie. W krótkim czasie zmarła babcia, którą znam tylko ze zdjęć. Dziadek ożenił się ponownie z wdową mającą czwórkę dzieci w wieku podobnym do tatki i wujka. Zamieszkali razem w maleńkiej leśniczówce drugiej babci.Ale to nie był Wrocław, tylko oddalone dziesiątki kilometrów zadupie.
Mijały lata, miasta piękniały, ciocie i wujkowie zdobywali wykształcenia, zakładali rodziny, poprawiali swe warunki bytowe.
Powolutku i kolejnymi etapami mój tatko też pracując i mając już mnie i starsze siostry, zakończył szkolne nauki na maturze.
Moja mama ..., było jej z trójką dzieci ciężko, a gdy dodać jej dzieciństwo spędzone na Syberii, to można zrozumieć jej nieadekwatne do sytuacji zachowania.
Można powiedzieć, że miałam jak pączek w maśle, bo mieszkanie obszerne, woda w kranie, tatko założył też centralne ogrzewanie, tylko niewiedzieć czemu lubiłam przebywać w domach koleżanek, gdzie w pokoju z kuchnią była jej kilkuosobowa rodzina.
Miałam kilka lat, gdy cała nasza piątka po raz pierwszy pojechała w odwiedziny i na wakacje do licznej rodziny w przemyskiem. Stał tam jeszcze , choć już pusty dom mojego taty. Dom bez wygód nad potokiem, ale z piecem chlebowym i połową domu przeznaczoną dla zwierząt.
W podobnych mieszkało sporo rodziny, a był to rok 1970 ,:)